Ja wam pokazi!
Ja wam pokazi! читать книгу онлайн
Po wszystkich zawirowaniach sercowych (i finansowych) Judyta jest szcz??liwa. Ksi??? na bia?ym koniu, przebrany za socjologa w starym oplu, zakocha? si?, o?wiadczy? i wyje?d?a do Stan?w. Tosia odgra?a si?, ?e zda matur?. Ale w ?yciu Judyty pojawia si? kto?, kto wie lepiej, co b?dzie dla niej dobre. Czy wystarczy jej niezale?no?ci i uporu, by odnale?? w ko?cu w?asn? drog?? Trzecia cz??? przyg?d Judyty – kobiety pe?nej energii, temperamentu i (poza chwilami zw?tpienia) humoru – z pewno?ci? ucieszy nie tylko wielbicielki Nigdy w ?yciu! i Serca na temblaku. To ciep?a i zabawna opowie?? o tym, ?e nawet gdy na niebie nie ma ani jednej chmurki, trzeba by? gotowym na niespodzianki, wobec kt?rych zdrowy rozs?dek bywa bezradny…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Czyje życie! – Jestem przerażona. – Twoich przyjaciół? Twoje?
Nie, ale takie rzeczy się zdarzają. I na pewno się zdarzały również tobie, tylko wy wszyscy jesteście zakłamani. Ojciec to się śmiał, jak mu to opowiadałam.
Milknę. Właśnie dowiedziałam się, że moja córka ma kolegów, którzy, być może, już niedługo będą za kratkami. Na dodatek piją i palą. O czym powszechnie zresztą wiadomo, młodzież pije i pali, kiedy my, czyli nieco starsza młodzież, nie widzimy. Tosia właśnie dzieli się ze mną swoimi przeżyciami z osiemnastek różnych swoich kolegów i koleżanek, czyli robi ze mnie wspólniczkę. Ale też z drugiej strony mówi… a jak dziecko mówi, to rodzic nie powinien się od razu obruszać. I prawdą jest, że ja również na prywatkach bywałam. I dokładne pamiętam, co się tam działo.
Patrzę na mój ą córkę i myślę sobie, że robię dokładnie to, czego nie powinnam robić i co mnie złościło, jak ja miałam osiemnaście lat. I że wtedy – jak moja mama siedziała naprzeciwko mnie i mówiła to, co ja teraz mówię, to obiecywałam sobie solennie, że nigdy, nigdy nie powiem tego do swojego dziecka.
– Ja w twoim wieku – mówię i widzę, jak Tosia przewraca oczami, więc szybko się reflektuję – też właściwie miałam kłopoty… Ostatnia prywatka, którą zrobiłam… na którą mi babcia pozwoliła, też skończyła się niedobrze… – Zamyśliłam się, a Tosia spojrzała na – mnie z nadzieją. – Moi koledzy mieli kolegę Średnika… wiadomo było, że tam, gdzie przychodzi Średnik, zawsze jest jakaś afera. Nie znałam Średnika, ale przyjaźnił się ze Zbyszkiem, w którym się kochałam. I jak babcia w końcu pozwoliła mi zrobić prywatkę, a ja obiecałam, że nie będzie żadnego alkoholu, to prosiłam, żeby przypadkiem nikt Średnika nie przyprowadzał. Wszyscy przyszli, bardzo porządnie, dziadkowie poszli do teatru… a o wpół do dziewiątej dzwonek – do drzwi. Przed drzwiami stoi hydraulik i mówi, że woda cieknie do sąsiadów. Wpuściłam go do łazienki… Nawet nie zauważyłam, że siedzi w tej łazience i siedzi i tylko chłopcy znikają w niej kolejno i wychodzą, coraz bardziej na luzie… Owszem, domyślałam się, że pewno przeszmuglowali jakieś wino, ale jedno wino… Potem ten hydraulik przeniósł się do kuchni, bo w kuchni coś też nie działało… A następnego dnia, jak przyszła na obiad prababcia, okazało się, że wódka w lodówce to herbata z cytryną, a Średnik wyśmienicie się u mnie bawił jako hydraulik… i w tej torbie miał alkohol… Ale babcia nic nie rozumiała…
No właśnie, mamo! – Tosia, wyraźnie ucieszona, popatrzyła na mnie. – I dlatego ja nie chcę zapraszać na osiemnaste urodziny nikogo! Tylko rodzinę!
Jak to nie chcesz? – zbaraniałam. – Nikogo?
No przecież ci mówię, tylko rodzinę! Żeby było jakoś normalnie, a nie że wszystko zdemolują! Mogę?
Przez głowę przebiegła mi nieprzyjemna myśl, że będę musiała ten dzień spędzić nie tylko z rodziną swoją, ale i nową rodziną swojego starego męża.
Rozumiem, że chcesz zaprosić tatę i jego… – nie chciało mi coś przejść przez gardło słowo „żona” -…i Jolę?
Nie, samego tatę, proszę, mamuś, Jola pojechała do swoich rodziców do Krakowa… na jakiś czas i tata jest sam… a ja pomyślałam sobie, że przyjdzie babcia i dziadek, i tata, i Agnieszka z Grześkiem, i może ciocia Marylka… I tak sobie spokojnie spędzimy ten wieczór… Ja ci pomogę zrobić coś dobrego… dobrze?
Wieczór z byłym mężem. I to wtedy, kiedy Adaś na zgniłym Zachodzie. No cóż…
Nie będzie przyjemnie… Dlaczego Eksio nie pojechał do tego Krakowa za żoną swoją młodą i nowym dzieckiem? Co to za pomysł, żeby się rozstać ze szczupłą, miłą, nieobsypaną ospą, bez złotego zęba żoną? Dlaczego on jej na to pozwala, głupek jeden? A z drugiej strony Tosia ma prawo mieć przy sobie rodziców w taki ważny dzień.
Jasne, córciu – mówię odważnie. – Zaprosisz, kogo zechcesz, i będziesz miała bardzo przyjemne urodziny. A ode mnie dostaniesz…
Nie mów mi! – krzyknęła Tosia. – Chcę niespodziankę! I bardzo ci dziękuję, to ja powiem tacie. I mamo, będzie oczywiście Jakub, chciałam cię prosić, żebyś już go więcej nie straszyła. Ewkę to on spotkał wtedy przypadkowo i powiedział, że jak przyszedł wyjaśnić, to go straszyłaś nożem! – 1 już jej nie było.
Sprzątnęłam ze stołu, zgarnęłam listy i siadłam przed komputerem. Właściwie powinnam być zadowolona, że trzysta dwadzieścia osób, które miały gościć w moim małym domku, oddaliło się na bezpieczny dystans, ale poczułam tylko niepokój. Zrobię to dla niej, oczywiście. Być może kiedyś doceni moje poświęcenie, ale umówmy się – nie po to brałam rozwód, żeby teraz spędzać czas z Eksiem. I ja się wtrącam do Jakuba? Przypomniałam sobie, że kiedy przyszedł, kroiłam boczek – ale żeby od razu straszyć?
Nie będę się więcej wtrącać, po co mi to? Oni sobie to wyjaśniają, a ja nie śpię po nocach, ot co, i z westchnieniem głębokim odpaliłam komputer. Dłuższą chwilę próbowałam się połączyć z Telekomunikacją Polską SA, która, niestety, nie chciała się w żaden sposób połączyć ze mną. I nie wysłałam odpowiedzi do Adasia.
Dzisiaj zadzwonił do mnie Eksio. Już już miałam wołać do telefonu Tosię, ale Eksio nie dał mi dojść do słowa. Bardzo przeprasza, że ingeruje w moje życie, ale właściwie nie dzwoni do Tosi, tylko do mnie, bo chciałby ze mną skonsultować sprawę prezentu dla Tosi na jej osiemnaste urodziny i bardzo dziękuje za zaproszenie, będzie mu niezwykle miło. A jak moi rodzice? A jak Borys? A jak ja w ogóle sobie radzę? A tralala. A w ogóle to dobrze sobie radzę, dziękuję. Bo Tosia właśnie chciałaby od nas dostać wieżę i on właśnie chciałby znacznie zapartycypować w tym wydatku, ale byłoby dobrze, gdybyśmy razem tę wieżę kupili. I czy się możemy spotkać, w celu tymże właśnie.
Siedziałam trzeci dzień nad tekstem, który nawet w połowie nie był optymistyczny. Pewna pani, owszem, wtedy, kiedy pisała do redakcji, pełna była nadziei na zmianę swojego życia, niestety, bank udzielił jej pożyczki, a potem natychmiast kazał spłacić, bo w wyniku pomyłki itd., została bez grosza, z długami, nie może skończyć budowy pomieszczenia firmy, bez którego firma nie ruszy, zapowiada się, że będzie bankrutką, chciała tylko, żebyśmy coś zrobili. To miło, że ktoś jeszcze wierzy w potęgę prasy, a Eksio chce się ze mną spotykać. Czyja mam czas na głupstwa?
– 1 chciałbym porozmawiać z tobą o Tosi – zaszemrał Eksio w słuchawkę, a ja się natychmiast zdenerwowałam. – Nie wiem, czy ona nie potrzebuje pomocy… Jest jakaś dziwna…
Przez osiemnaście lat miał do powiedzenia mniej więcej jedno, w zależności od wieku Tosi. Do powiedzenia to za dużo powiedziane, Eksio był specjalistą od zadawania retorycznych pytań. Kiedy była nie. Dlaczego ona nie śpi po nocach?
Dlaczego inne dzieci śpią?
Dlaczego ona ma kolkę?
Dlaczego pieluchy pachną moczem? A potem:
Dlaczego ona nie odrobiła lekcji?
Dlaczego inne dzieci mogą na czas się przygotować?
Dlaczego ona nie ma się w co ubrać?
Dlaczego ona się do mnie niegrzecznie odnosi?
Dlaczego ona tak długo rozmawia przez telefon?
– Dlaczego ona spotyka się z tym chłopakiem? Dlaczego, dlaczego, dlaczego… Do dziś na pytanie „dlaczego” reaguję alergicznie. Potem po tych pytaniach następowało coś w rodzaju: Zrób coś z tym. I robiłam. A teraz nagle ta troska w odniesieniu do dorosłej kobiety. Ale zaniepokoiłam się, bo może wie o czymś, o czym j a nie wiem.
Tosia? Dziwna?
Spotkajmy się, Judyto, proszę.
Tak poważnie to zabrzmiało, że umówiłam się z własnym eksmężem na piątek. A niech tam, to Jola będzie miała problem, a nie ja.
Szkoda, że Adasia nie ma, boby mi poradził, jak mam z nim rozmawiać, żeby sobie nie popsuć stosunków z Tosią.
Ale co ja na to poradzę, że nie lubię swojego byłego męża?
Wsiadłam w kolejkę i pojechałam do redakcji. Pod pachą miałam dyskietkę z artykułem, wyszedł mi niezły tekst o tym, jak bardzo trzeba uważać, zabierając się za nowe życie, jak łatwo ulec złudzeniu, że wszystko można zmienić, i jak w nowej rzeczywistości nie żyje się wolnością, tylko troszczy się o chleb powszedni, a własny bank w niezawisłym kraju robi cię w konia.