Sami Swoi
Sami Swoi читать книгу онлайн
"Sami swoi" to opowie?? o zwa?nionych rodach Pawlak?w i Kargul?w. Przed wojn? kargulowa krowa wesz?a na ??k? Pawlak?w, co spowodowa?o, ?e sp?on??y dwie stodo?y, pola?a si? krew i Ja?ko Pawlak, uciekaj?c przed kar? za poci?cie kos? Kargula musia? wyemigrowa? do Ameryki. Jednak sp?r dw?ch rodzin trwa dalej.
Film "Sami Swoi" cieszy si? popularno?ci? a? po dzi? dzie?. Zosta? on oparty na ksi??ce pod takim samym tytu?em. Ksi??ka ta zosta?a napisana przez Andrzeja Mularczyka, kt?ry r?wnie? napisa? scenariusz do filmu "Sami Swoi".
Pocz?tek filmu Sami Swoi jest nieco ma?o sielankowy… Przed wojn? kargulowa krowa wesz?a na ??k? Pawlak?w, W?adyk Kargul zaora? miedze na trzy palce i w ko?cu pola?a si? krew. Ja?ko Pawlak, uciekaj?c przed kar? za poci?cie kos? Kargula, musia? wyemigrowa? do Ameryki. Ten?e Ja?ko, teraz John, przyje?d?a po wojnie do Polski i zastaje sytuacj? niezwyk?? – obie rodziny ?yj? w zgodzie i harmonii. Tak jednak nie od razu by?o, ale ?ycie zmusi?o emigrant?w zza Buga do zako?czenia dawnego sporu, a mi?o?? Witii Pawlaka i Jad?ki Kargulanki po??czy?a ich wi?zami rodzinnymi.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Aj, Mania, taż jak nam tu żyć, jak wokoło wszystko po niemiecku napisane? I wtedy właśnie coś szarpnęło wagonem, aż się Kaźmierz o sterczący brzuch Maryni zaparł. Pociąg stanął wśród bezmiaru pól. Parowóz buchał parą. Kaźmierz wyskoczył z wagonu. W przekrzywionej maciejówce z pękniętym daszkiem, w kraciastej kamizeli i wpuszczonych w pomarszczone cholewy cajgowych portkach wkroczył w sucho szeleszczący łan zboża. Przejrzałe kłosy, wysypawszy ziarno, zwisły smętnie ku ziemi. Oset wysoki jak pszenica, siał biały puch prosto w jego twarz. Westchnął Kaźmierz nad zmarnowanym chlebem. Popatrzył na wagony, przystrojone biało-czerwonymi flagami, popstrzone wapnem wymalowanymi napisami, sławiącymi powrót Polski na prastare ziemie słowiańskie. Nie wiedział, ani gdzie jest, ani dokąd właściwie chce dotrzeć. I wtedy nagle usłyszał krzyk syna.
– Są nasi! Tato! Nasi są! Witia wdrapał się na dach budki ostatniego wagonu niczym na maszt okrętu i stał tam, wskazując coś ręką. Kaźmierz jak podcięty batem przeskoczył rów i wdrapał się po żelaznych schodkach, wytykając głowę ponad budkę. Przysłonił oczy daszkiem maciejówki, bo słońce wisiało już nisko. Zobaczył tuż za łanem zboża trzy krowy na łące. Tam właśnie Witia wbił wytrzeszczone oczy i darł się, że widzi swoich.
– Ot, pomorek – Kaźmierz trzepnął syna po łbie.
– Taż to bydło zwykłe.
– Mówię wam, tato, że swoi!
– Ty zbiesiał sia czy jak?!
– Widzicie tę łaciatą, co ma pół rogu obłamane? – Witia aż trząsł się z podniecenia, wskazując krowę, co się odbiła trochę od trzech pozostałych i skubała trawę przy rosochatej wierzbie.
– Ano krowa jak krowa.
– To swojskie krowy, tatko – Witia aż zapiał przejęty odkryciem.
– Takich drugich nigdzie na świecie nie ma, tylko w Krużewnikach. Ta z obłamanym rogiem to „Mećka” Kargulowa. Kargule tu są!
– Ten bandyta?! – zaskoczony Kaźmierz zareagował odruchowo, lecz nagle na jego twarzy zagościł wyraz ulgi.
– Aj, Bożeńciu, taż znaczy sia, znaleźli my swoje miejsce na ziemi – omal nie zleciał z żelaznej drabinki, bo pociąg w tej samej chwili szarpnął i zaczął się toczyć w nieznane.
– Stóóój! Stóójjj! – machał zerwaną z głowy czapką.
– Odczepiamy!