-->

Bylem Ksiidzem

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Bylem Ksiidzem, Jonasz Roman-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Bylem Ksiidzem
Название: Bylem Ksiidzem
Автор: Jonasz Roman
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 193
Читать онлайн

Bylem Ksiidzem читать книгу онлайн

Bylem Ksiidzem - читать бесплатно онлайн , автор Jonasz Roman

Najbardziej wstrz?saj?ca, bardzo pouczaj?ca i rozbijaj?ca mity ksi??ka, w kt?rej by?y ksi?dz-Roman Jonasz, na kanwie w?asnych prze?y?, opisuje proz? kap?a?skiego ?ycia- pe?nego intryg, skandali, ludzkich s?abo?ci i upadk?w. Nie ksi??a s? tu jednak pi?tnowani, ale b??dny system kt?ry ich deprawuje.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 ... 36 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Bez wątpienia moim największym przeżyciem w Seminarium Włocławskim było przywdzianie szaty duchownej czyli tzw. obłóczyny. Niektórzy nazywają nawet to wydarzenie pierwszymi święceniami. To szumne określenie tłumaczyć może imponująca oprawa zewnętrzna samej uroczystości obłóczyn, a także to wszystko, co niesie ze sobą zmiana wizerunku kandydata na księdza. Uroczyste, pierwsze założenie sutanny następuje na samym początku trzeciego roku i kończy tym samym dwuletni okres prób i przygotowań intelektualnych i duchowych. Jest to również pewne uwieńczenie studiów z zakresu wiedzy filozoficznej. W praktyce wygląda to tak, że kończą się wykłady z dziedzin filozofii – historia filozofii, metafizyka, teoria poznania i in., a zaczyna się cała teologia (nauka o Bogu), czyli podstawa wykształcenia każdego księdza. Student teologii powinien chodzić w szacie duchownej, która czyni go osobą duchowną. Zmienia się radykalnie jego pozycja w środowisku kleryckim, a zwłaszcza w rodzinnej parafii, gdzie pierwszy „występ” w sutannie przeżywany jest szczególnie głęboko.

Na uroczystą Mszę Świętą z obłóczynami zjeżdżają do katedry rodziny i znajomi. Delegacje parafian, zwłaszcza z południowych stron kraju, zajmują często kilka autokarów. Od rana – poruszenie i bieganina w całym seminarium – mycie, golenie, czyszczenie butów i garniturów, oczekiwanie na najbliższych. Wreszcie formuje się przed gmachem dwurzędowy orszak jeszcze portugalczyków – wychuchanych, wypachnionych, wbitych w ciemne garnitury. Każdy z nich trzyma przed sobą na wyciągniętych rękach specjalnie złożoną, nowiutką, czarną sutannę. Niejedni rodzice wydali ostatnie zaskórniaki żeby ich syn mógł chodzić od dzisiaj w „nowej kracji”. Materiał, oryginalne guziki z końskiego włosia, a zwłaszcza samo uszycie u specjalnego krawca – to wydatek grubo ponad tysiąca złotych. Orszak rusza wreszcie w stronę katedry. Przechodzi przez główną nawę przy blasku fotograficznych fleszy i szumie kamer video. Wielka, gotycka katedra jest tego dnia wypełniona po same brzegi, ale dla nich – dzisiejszych bohaterów jest przygotowane miejsce przy samym ołtarzu. Oni sami są podekscytowani i głęboko wzruszeni. Szukają wzrokiem, nie mniej wzruszonych rodziców i bliskich. Dźwięk dzwonka oznajmia, że z zakrystii wyrusza procesyjnie sam biskup ordynariusz w otoczeniu asysty. Na początku kleryk z kadzielnicą, następny z krzyżem, akolici ze świecami, lektorzy, kantorzy, ceremoniarze, a na końcu błyszczy złota, wysoka mitra biskupa w otoczeniu dwóch diakonów. Przechodzą przez całą katedrę. Biskup po drodze błogosławi zgromadzony lud, a gdy dochodzą do ołtarza – całuje go wraz z diakonami, okadza i rozpoczyna uroczystą Mszę Świętą. Wszystko tego dnia jest podniosłe i uroczyste. Wzruszają słowa w kazaniu pasterza diecezji i łzy matek, gdy zaraz potem ich synowie wypowiadają wspólnie tekst ślubowania. Zobowiązują się w nim do godnego noszenia szaty duchownej i obrony dobrego imienia Kościoła. Następnie biskup kropi sutanny wodą święconą, a ich właściciele nakładają je na siebie przy pomocy starszych kolegów.

Msza kończy się podziękowaniem i kwiatami dla biskupa. Dziękują rodzice i sami obtoczeni. Przed katedrą życzeniom i kwiatom, tym razem już dla nich, nie ma końca. Ustawiają się długie kolejki członków rodziny, przyjaciół, kolegów i znajomych. Są również księża i rodzinnych parafii, a czasami gdzieś z boku podchodzi… zapłakana dziewczyna. Później zazwyczaj – poczęstunek na słodko w seminarium, który każdy przygotowuje we własnym zakresie. Na pierwszym miejscu przy stole siedzi w nowej sutannie duma rodziny, nadzieja Kościoła – zwyczajny dwudziestoletni chłopak. Jest dumny podekscytowany, zmęczony ale szczęśliwy – bo dzisiaj jest jego dzień! A kiedy już wszyscy odjadą zostaje sam ze sobą. Patrzy długo w lustro. Widzi w nim innego człowieka. Jest naznaczony i przeznaczony. Czuje nagle wielkie zobowiązanie i odpowiedzialność. Tak właśnie ja sam czułem się w czasie i po obłóczynach. Nie ma chyba kleryka, który tak jak ja, nie pobiegłby później do kaplicy i nie modlił się długo i żarliwie.

Po raz drugi obłóczyny przeżywa się w swojej własnej parafii, zazwyczaj miesiąc po uroczystości w katedrze. Ma to miejsce w Uroczystość Wszystkich Świętych na cmentarzu, gdzie zbiera się ofiary na seminarium. Część wiernych zwłaszcza w dużych środowiskach po raz pierwszy dowiaduje się, że parafia ma kleryka, który „uczy się na księdza”. Są i tacy, którzy od razu tytułują „księdzem”. Jednak chyba dla wszystkich – tych mniej i więcej wtajemniczonych – jasne jest, że to już nie ten sam Józio, Stasiu czy Wiesiu! Toż to „prawie ksiądz”! Kiedy będąc kilka miesięcy po obłóczynach zbierałem ofiary w małej wiejskiej parafii, leciwe parafianki „na wyścigi” chciały całować mnie po rękach.

W sutannie trzeba było nauczyć się chodzić, zwłaszcza po schodach. Po kilku tygodniach nabiera się wprawy w zgrabnym podnoszeniu „kiecki” na nierównościach terenu. W dobrze skrojonej sutannie wygląda się zawsze elegancko i dostojnie. Potrafi ona doskonale maskować nawet rażące wady figury czy postawy, np. krzywe nogi, zapadłą klatkę piersiową czy wydatny brzuszek. Wiele dzieci, a nawet dorosłych zastanawia się – co też ksiądz ma pod sutanną? Odpowiedź jest prosta – prawie zawsze spodnie, no chyba, że jest bardzo gorąco… Po kilku miesiącach człowiek przyzwyczaja się do nowego ciucha i poświęconą przez biskupa szatę duchowną rzuca po przyjściu do pokoiku, na hak.

Trzeci rok studiów był moim ostatnim w Seminarium Włocławskim. Po otrzymaniu sutanny, trwał okres „miłego poruszenia” wokół mojej osoby, związany z nowym postrzeganiem i traktowaniem mnie przez wszystkich. Nagle wszyscy zaczęli się ze mną bardziej liczyć, doceniać, podziwiać. Dotyczyło to oczywiście wszystkich moich kolegów z roku. To, że jednego dnia rano byliśmy jeszcze klerykami, tylko i wyłącznie z nazwy i wysługi dwóch lat, a po południu nagle staliśmy się prawie księżmi (wizualnie niczym się od nich nie różniąc) – rzeczywiście na jakiś czas odmienił życie każdego z nas. Każdy człowiek jest z natury trochę zarozumiały i egoistyczny, chciałby wybić się choć trochę ponad przeciętność. Tak też i my chodziliśmy przez jakiś czas po obłóczynach z nieco podniesionymi głowami. Z pewnością żaden z nas nie uważał się z tego powodu (chodzenia w sutannie) ważniejszy czy też lepszy od innych, ale po dwóch latach „poniżenia” w seminarium, nieco pewności siebie przydało się każdemu z nas.

Podobno nie ma kleryka, a tym bardziej księdza, który nie przeżyłby chociaż raz w życiu kryzysu swojego powołania. Przyczyn takich kryzysów wśród kleryków można upatrywać w bardzo wielu źródłach: młodym wieku, niezrealizowanym popędzie seksualnym, zamknięciu na świat, kłopotach przystosowawczych w grupie, trudach samego studiowania, dwulicowym systemie, czy też wreszcie w samym kryzysie wiary. Nie wiem co najbardziej dotknęło mnie. Faktem jest, że mniej więcej w połowie trzeciego roku poczułem się nagle dziwnie zniechęcony i osłabiony. Wiele rzeczy po prostu mnie nużyło. Na pewno miało to ścisły związek z moimi obowiązkami starszego higienisty, które traktowałem bardzo serio. Męczyły mnie ciągłe utarczki z kolegami o źle posprzątaną łazienkę, niedoglancowany korytarz itp. W związku z nawałem obowiązków i pewnym wyczerpaniem nerwowym, które zacząłem odczuwać – zaniedbałem modlitwę prywatną. Wspólne modlitwy nigdy nie dawały mi takiej siły i otuchy, jak osobiste zwrócenie się w ciszy serca do Boga. Dawniej mogłem trwać na modlitwie zatracając przy tym zupełnie poczucie czasu i przestrzeni. Czułem ścisłe zjednoczenie z Chrystusem, który mnie powołał. Teraz wydaje mi się, że to właśnie chwilowa utrata tej ścisłej z Nim więzi była początkiem kryzysu. Żyjąc przez dwa i pół roku w środowisku takim jak seminarium duchowne – w utartych, ściśle określonych szablonach; w ciągłej walce o przetrwanie, o prawo głosu, trzeba ciągle kontrolować się – czy regulamin nie zrobił ze mnie robota, a treścią życia nie stała się rutyna. Jeśli ma ktoś w sobie choć trochę indywidualności i instynktu samozachowawczego, to prędzej czy później musi wejść w konflikt z prawem i schematami, które go ograniczają.

1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 ... 36 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название