Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I, Zbych Andrzej-- . Жанр: Классическая проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I
Название: Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I
Автор: Zbych Andrzej
Дата добавления: 15 январь 2020
Количество просмотров: 170
Читать онлайн

Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I читать книгу онлайн

Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I - читать бесплатно онлайн , автор Zbych Andrzej

Andrzej Zbych to pseudonim autorskiego duetu, kt?ry przeszed? do historii, tworz?c „Stawk? wi?ksz? ni? ?ycie”.

O bohaterskich przygodach wojennych oficera polskiego wywiadu, dzia?aj?cego pod kryptonimem J-23. Przystojny Polak, w twarzowym mundurze oficera Abwehry, wygrywa II wojn? ?wiatow?! Wykrada najg??bsze tajemnice Rzeszy, ujawnia plany najwa?niejszych operacji wroga, kpi z wysi?k?w niemieckiego kontrwywiadu, o?miesza starania gestapo. W trudnej, niebezpiecznej s?u?bie pos?uguje si? przebieg?o?ci?, wdzi?kiem wobec dam, czujny okiem, mocnymi pi??ciami i ci?tym s?owem. Wkr?tce awansuje do stopnia kapitana, a nawet odznaczony zostaje niemieckim ?elaznym Krzy?em.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 17 18 19 20 21 22 23 24 25 ... 97 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

9

Musi więc wykonać wyrok. Trzymała rękę w kie-W szeni płaszcza, pałce głaskały chłodny metal, to uspokajało. Z jakiej odległości trzeba strzelać? Sakramentalne: „Z polecenia Artura", a potem od razu, od progu, aby tamta nie miała czasu pomyśleć. Dwa strzały. Artur powiedział: „Najlepiej strzelać dwukrotnie, pistolet ma tłumik, możesz być zupełnie spokojna".

Ludzie muszą zabijać, na tym polega wojna. Ale ona jeszcze nie zabijała i zupełnie nie wie, jak będzie żyła potem. Czy istnieje zresztą jakieś „potem"? A jeśli Helena jest niewinna? Do niej miał strzelać Horst, teraz ona będzie strzelała do Heleny. „Z polecenia Artura…"Co wie o tym człowieku? Przecież Artur Pierwszy musiał mu ufać, jeśli uczynił go swoim zastępcą. Żołnierz powinien ufać dowódcy. Ona jest żołnierzem i nie ma innego wyjścia. Pomyślała o swojej matce. Matka uczyła ją mówić po polsku, czytały razem polskie książki. „Naucz się ich nienawidzieć" – mówiła potem matka.

Nienawidzieć – to znaczy zabijać.

Przed dworcem wsiadła do tramwaju. Helena powinna być już w domu. Liza długo obserwowała „Dorotę" i widziała, jak szatniarka opuszczała kawiarnię. A może zdążyła zawiadomić gestapo, a może jej dom jest obstawiony? Wyskoczyła na trzecim przystanku, bez trudu znalazła starą kamienicę i powoli wchodziła schodami na czwarte piętro. Po drodze nie spotkała nikogo. Gdy przyciskała dzwonek u drzwi, znowu wróciły wszystkie wątpliwości. A jeśli ta kobieta jest niewinna?

Stała na progu. Oczy miała spuchnięte, widocznie płakała. Była zaskoczona, a gdy spojrzała na Lizę, cofnęła się parę kroków. Zrozumiała, zanim Liza zdążyła, sięgnąć do kieszeni, zanim odsunęła bezpiecznik.

– Z polecenia Artura – Liza czuła, że serce podjeżdża jej do gardła. Podniosła pistolet, ale nie mogła pociągnąć za spust. Opuściła broń.

– Strzelaj! – powiedziała Helena. – Strzelaj! – powtórzyła. – Czemu nie strzelasz? Mogłabym cię uprzedzić – podniosła dłoń do ust i pokazała jej na dłoni małą kapsułkę. – Cały dzień trzymam to w ustach. Ale ci nie ułatwię roboty.

Liza pomyślała, że ta kobieta mogłaby jej wydrzeć broń. Ścisnęła mocniej Waltera. Artur Drugi mówił: „Strzelaj natychmiast, na nic me czekaj, strzelaj. Zabijają ci, którzy nie myślą". Ale ona nie mogła nie myśleć. Żeby ta kobieta się przyznała, żeby potwierdziła swoją zdradę. Ludzie przed śmiercią mówią prawdę; przynajmniej czasami mówią prawdę.

– Dlaczego zdradziłaś?

– Jednak masz wątpliwości? – Helena nie ruszała się z miejsca. – Więc posłuchaj. To nieprawda, co powiedział ci Artur. Horst nie poszedł do ciebie z własnej woli. Otrzymał rozkaz, jak ty dzisiaj.

– Ale rozkaz został odwołany.

– To nieprawda. Wiem, że Artur otrzymał wiadomość, bo wiadomości przynosi czasem taki mały chłopak z kościoła, i wiem, że miał się później spotkać z Horstem. Nie odwołał rozkazu. Horst był uczciwy. I dlatego Artur go zlikwidował.

Liza milczała. Jeśli to prawda, jeśli Artur… – wszystko jest skończone i jutro albo jeszcze dzisiaj w nocy siądzie na stołeczku pod drzwiami w gabinecie Pollera, oczekując na przesłuchanie. Nie chodzi zresztą o nią! Chodzi o to, że wszystko straciło sens, że oni wszyscy…

– Strzelaj! – powiedziała Helena. Było to trochę teatralne – przecież Liza już nie strzeli. Przesunęła znowu bezpiecznik, schowała pistolet do kieszeni.

W tej chwili usłyszały obie warkot motorów i zgrzyt hamulców. Znały ten warkot. Nocami budziły je samochody zatrzymujące się pod oknami. Helena odsunęła rolety. Zobaczyła

SS-manów i żandarmów. Wyskakiwali na chodnik, stawali wzdłuż ulicy, kilku weszło do bramy.

– Uciekaj na strych – powiedziała Helena. – Tam jest przejście do sąsiedniej kamienicy.

– A ty?

– Ja już nie będę uciekała. Zawiadom centralę…

Osunęła się na podłogę. Liza pochyliła się nad nią. Była śmiertelnie zmęczona, nie czuła już nic, nawet żalu, nawet strachu. Zamknęła Helenie oczy i wyszła zostawiając drzwi szeroko otwarte. Niech tu przyjdą…

Przez małe okienko na strychu widziała SS-manów stojących ciągle wzdłuż ulicy: Może Artur chciał w ten sposób sprawdzić, czy ona, Liza, wykonała wyrok? Zapłaci za to, pomyślała. Wiedziała już, dokąd teraz pójdzie. Istniał tylko jeden człowiek, który miał łączność, który mógł coś postanowić. Spojrzała na zegarek. Było późno, miała mało czasu, niedługo powinna być w domu, bo przecież zjawi się u niej oberleutnant Kloss. Po co powiedziała o nim Arturowi? Nie mogła sobie teraz tego wybaczyć. Ostatecznie to tylko oficer niemiecki, uspokajała się, ostatecznie chodzi o to, żeby ich niszczyć. Każda metoda jest dobra.

Organista był gotów do wyjazdu. Rudi stał obok niego. Byli już w płaszczach, ale organista wciąż jeszcze żegnał się z kościołem, w którym spędził większą część swego życia. Dotknął palcami klawiszy, potem usiadł i zagrał po raz ostatni. Pomyślał, że powinien jednak pozostać, że tamten się na pewno myli. Nie bał się zresztą nigdy o siebie, bał się o Rudiego, który teraz niecierpliwie przestępował z nogi na nogę, radośnie podniecony, bo cieszyła go perspektywa wyjazdu na wieś.

– Taksówka już pewno podjechała, dziadku – powiedział.

– Idziemy – rzekł organista i przerwał grę. W tej chwili usłyszeli kroki. Ktoś biegł po schodach na górę. Rudi otworzył drzwi i zobaczył Lizę. Dawno już jej nie widział.

– Liza! – krzyknął radośnie. Ale Liza musnęła tylko wargami jego czoło.

– Zostaw nas samych, Rudi.

– Pojedziesz z nami, Liza?

– Zostaw nas samych – powtórzyła niecierpliwie. Wyszedł niechętnie, w kościele było zupełnie pusto, tylko jakiś mężczyzna w skórzanym płaszczu siedział niedaleko figurki świętego Antoniego. Rudi, jak uczył go dziadek, przyjrzał mu się dokładnie.

– Tłumaczyłem ci, Lizo – mówił tymczasem organista

– że nie wolno ci tu przychodzić.

– Wiem, wiem! Wszyscy jesteśmy bardzo ostrożni, bardzo ładnie konspirujemy, a wróg wie wszystko, słyszysz? Działamy dla wroga! – krzyknęła nagle z rozpaczą.

– Co się stało, Lizo?

Opowiadała dokładnie. Przynajmniej starała się opowiedzieć dokładnie. O sobie, o Helenie i o Horście. Wreszcie o śmierci Heleny. Nie miała już wątpliwości: Artur Drugi, szef grupy, zaufany Artura Pierwszego, był zdrajcą. Helena popełniła samobójstwo, była więc niewinna, bała się gestapo. Artur nie odwołał wyroku na nią, Lizę. Artur kazał zlikwidować Helenę.

Organista zdjął okulary; Liza opuściła wzrok. Nie chciała zobaczyć jego nie osłoniętych oczu.

– To on – powiedział organista. – Helena przekazała mu rozkaz i jeśli miał jeszcze raz spotkać się z Horstem…

– To on – powtórzył. – Tamten miał rację. – Teraz zrozumiał, dlaczego łącznik z centrali nie uwierzył w winę Horsta. Gdyby Horst zdradził, i Artur, i Liza byliby już aresztowani…

– Kto miał rację? – zapytała Liza.

– Człowiek, którego już nigdy nie zobaczę. Ktoś z centrali.

– Zawiadom natychmiast centralę! – krzyknęła. -Trzeba coś robić!

– Nie mam łączności – powiedział cicho organista. -On odwołał łączność. A kiedy nawiążą ze mną kontakt…

– wzruszył ramionami. Liza nie rozumiała.

– Jak to nie masz łączności? Ty nie masz łączności?

Organista milczał. Usiadł znowu na swoim stołku i pogładził palcami klawisze. Przeklinał teraz swoją ślepotę. Gdyby widział, odnalazłby Artura.

– Pojedziesz ze mną – odezwał się wreszcie. – To jedyny ratunek dla ciebie. – Wstał. – Taksówka czeka. Papiery jakoś wykombinujemy.

– Nie – powiedziała Liza. – Nie pojadę.

Wydawało się, że nie rozumie.

– Prędzej czy później – rzekł – odnajdą nas, a wtedy zameldujemy o Arturze i nie minie go kara.

– Nie mogę uciekać – oświadczyła Liza. – Nie wiemy, kogo Artur przekaże jeszcze Pollerowi… Może nie wszystkich zdążył przekazać. Zresztą – dodała – do mnie przyjdzie dzisiaj człowiek, którego on chce też zgubić. A ten człowiek uratował mi życie.

Milczała. Była przekonana, że musi tak postąpić. Wsunęła znowu dłoń do kieszeni płaszcza i dotknęła metalu. Miała pod palcem bezpiecznik. Pomyślała, że w magazynku są trzy naboje… Artur kazał jej dwukrotnie strzelać do Heleny, a trzeci nabój… Przynajmniej zostawił jej szansę…

1 ... 17 18 19 20 21 22 23 24 25 ... 97 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название