Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I, Zbych Andrzej-- . Жанр: Классическая проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I
Название: Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I
Автор: Zbych Andrzej
Дата добавления: 15 январь 2020
Количество просмотров: 170
Читать онлайн

Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I читать книгу онлайн

Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I - читать бесплатно онлайн , автор Zbych Andrzej

Andrzej Zbych to pseudonim autorskiego duetu, kt?ry przeszed? do historii, tworz?c „Stawk? wi?ksz? ni? ?ycie”.

O bohaterskich przygodach wojennych oficera polskiego wywiadu, dzia?aj?cego pod kryptonimem J-23. Przystojny Polak, w twarzowym mundurze oficera Abwehry, wygrywa II wojn? ?wiatow?! Wykrada najg??bsze tajemnice Rzeszy, ujawnia plany najwa?niejszych operacji wroga, kpi z wysi?k?w niemieckiego kontrwywiadu, o?miesza starania gestapo. W trudnej, niebezpiecznej s?u?bie pos?uguje si? przebieg?o?ci?, wdzi?kiem wobec dam, czujny okiem, mocnymi pi??ciami i ci?tym s?owem. Wkr?tce awansuje do stopnia kapitana, a nawet odznaczony zostaje niemieckim ?elaznym Krzy?em.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 12 13 14 15 16 17 18 19 20 ... 97 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Bo ta choinka – powiedział Kloss. – Usiłuję sobie przypomnieć, gdzie już widziałem taką choinkę.

– Śmieszne. Choinka jak choinka. Nie podoba ci się? Ja co roku sama ubieram drzewko.

– I zawsze tak? U nas w domu była inna. Surowsza, nagie gałązki przyprószone watą. Zresztą we wszystkich niemieckich domach, jakie znam, choinka była właśnie skromna, chłodna, oszczędna.

– Nie rozumiem – Liza patrzyła na niego z niepokojem. – Co chcesz przez to powiedzieć?

– Taką ubraną w kolorowe papierki widziałem niedawno w Polsce, Lizo. Tak – dodał po chwili – to polska choinka.

Myślał jednocześnie: Zgrywam się albo jestem naprawdę sentymentalny. Co chcę przez to osiągnąć? Ta dziewczyna przez dwa lata gromadziła informacje dla naszego wywiadu. Kiedy zdradziła? Gdybym uwierzył, że jest niewinna, poszedłbym stąd natychmiast. A może bym jednak został? Przyjmuje niemieckich oficerów frontowych i potem przegląda ich kieszenie albo prowokuje do zwierzeń. Czy tych, którzy zbyt dużo mówią, przekazuje gestapo? A jeśli Artur Drugi się myli?

– Czy chcesz – powiedziała Liza – żebym zdjęła te kolorowe papierki?

– Nie, skądże! Cóż nam przeszkadza, polska choinka!

– Nie mów tak, to mnie denerwuje.

– Dlaczego? Czy sądzisz, że niemieckim oficerom nie mogą się podobać polskie choinki?

– A polskie dziewczęta?

– Byłem w Polsce, Lizo – powiedział poważnie Kloss. – One nas nienawidzą. Bywa, że do nas strzelają. – Przyciągnął ją znowu do siebie. – Dlatego tak tęsknimy do niemieckich dziewcząt.

Jakże mu obrzydła ta gra! Najchętniej by wstał i zadał tej dziewczynie parę prostych pytań. Po polsku. Pocałował ją. Oczy miała zamknięte.

– Puść mnie, Hans – powiedziała może zbyt ostro.

– Dlaczego?

– Obiecałam przygotować coś do zjedzenia.

– Nie jestem głodny.

– Cierpliwości, miły… Mamy czas. Bardzo dużo czasu.

Zgasił górne światło, włączył radio. Nadawano kolejny komunikat Oberkommando der Wehrmacht. Ostre walki w Stalingradzie. Kloss uśmiechnął się. Już przed miesiącem zamknęły się kleszcze wokół armii Paulusa. Kiedy o tym powiedzą? Odpoczywał, a przynajmniej usiłował odpoczywać. Z kuchni dochodził brzęk talerzy. Pomyślał, że wieczór z taką dziewczyną mógłby być naprawdę przyjemny. Przymknął oczy, potem zerwał się i przespacerował po pokoju. Zaglądał do wszystkich kątów, pod obrazy, makatki i zasłony na oknach. Ciekawe, czy gestapo zainstalowało tu podsłuch? Nic nie znalazł. Zgasił radio i wrócił na kanapę; ogarnęło go nagłe zniechęcenie. Minął pierwszy dzień, a on nie posunął się ani o krok.

Liza naprawdę umiała gotować. Wino było niezbyt dobre, ale kiełbasa w pomidorowym sosie znakomita. Potem ciasteczka własnej roboty; pomyślał, że ma chyba jednak dodatkowe kartki żywnościowe. Kloss pił dużo, a ona dolewała nieustannie; sama ledwie dotykała kieliszka. Rozmowę prowadziła zręcznie. Kloss podziwiał umiejętność zadawania pytań niby niewinnych, nawrotów i ucieczek. Wydawało się, że nie słucha, gdy mówił, bo ją, niemiecką dziewczynę, nie obchodzą przecież męskie sprawy, ale interesował ją każdy szczegół i uparcie dążyła do celu. Świadomie ułatwiał jej grę. Opowiedział o przyjacielu, który ze swym korpusem pancernym trafił teraz spod Moskwy nad Don. Wymienił nazwisko. Potem jeszcze parę nazwisk chłopców, którzy poszli pod Stalingrad.

– A ty? – zapytała Liza. – Ciebie tam nie posyłają? Kloss roześmiał się.

– Nie wiem. Jeśli dywizję pancerną, która niedawno stała we Francji, wysłano nad Wołgę, każdego z nas może to czekać… Ale ja wrócę, Lizo. Na pewno mnie zobaczysz.

– Wszyscy tak mówicie – powiedziała. -Wszyscy, których tutaj spotykam przyjeżdżających na parę dni. Czasem dostaję list od kogoś, kto odmroził sobie uszy albo leży w szpitalu na zapalenie spojówek, wywołane pustynnym piaskiem. Nie dostaję tylko zawiadomień o śmierci. Do mnie nie przysyłają… – Wielu ich znałaś?

– Scena zazdrości, Hans? Nie sądzisz, że za wcześnie? Przyciągnął ją do siebie i w tej chwili rozległ się dzwonek.

– Telefon? – zapytał Kloss.

– Nie, do drzwi. – W jej głosie usłyszał niepokój. -nikogo się nie spodziewam. Zaczekaj…

Wybiegła do przedpokoju. Drzwi pozostały lekko uchylone. Kloss podszedł do nich na palcach. Przez szparę widział Lizę zdejmującą łańcuch. Na progu stał mężczyzna w kolejarskim mundurze. Kloss nie znał Horsta, nie zdążył zresztą nawet przyjrzeć się jego twarzy, bo wszystko, co stało się potem, trwało kilkanaście sekund. Horst brutalnym gestem odsunął Lizę od drzwi.

– Liza Schmidt? – zapytał.

– Tak, to ja. – Głos dziewczyny drżał. – Słucham.

– Z polecenia Artura – powiedział Horst. Kloss zobaczył w jego ręku broń i zareagował natychmiast. Kopnął drzwi, zasłonił sobą Lizę. Służbowy walter był już odbezpieczony.

– Strzelam szybciej! – krzyknął. – Rzuć broń na podłogę!

Tamten był zbyt zaskoczony i ogłupiały, by decydować się na walkę. Rzucił broń. Kloss ostrożnie podniósł pistolet z podłogi, nie spuszczając oka z Horsta.

– Teraz ręce na kark! – rozkazał. I dodał: -Myślę, Lizo, że zaprosisz nas do pokoju.

Pchnął Horsta w kierunku drzwi, spojrzał na Lizę, ciągle bladą jak płótno, i dopiero teraz, gdy opuszczało go naprężenie mięśni, zrozumiał, w jak trudną sytuację się wpakował. Horst powiedział: „Z polecenia Artura", więc kierownik grupy nie odwołał rozkazu likwidacji Lizy Schmidt? Dlaczego? Zawiodła łączność? Nie otrzymał polecenia organisty? A może zdecydował się jednak działać na własną rękę? Tak czy inaczej, Horst był tylko wykonawcą, jednym z członków grupy, zapewne uczciwym członkiem grupy. Co powinien zrobić Kloss jako niemiecki oficer? Oddać Horsta w ręce policji. Jeśli tego nie uczyni, Liza zamelduje w gestapo; Artur nie wstrzymał wykonania wyroku, Artur musi więc być pewny, że Liza zdradziła. Jak się teraz zachowa? Może sama wezwie policję?

Kloss nie podjął jeszcze żadnej decyzji, ale nie pozostawiono mu czasu do namysłu. Musiał grać swoją rolę. Horst stał przy ścianie z rękoma na karku.

– Gadaj – powiedział Kloss.

Tamten patrzył na niego z nienawiścią.

– Nic nie powiem.

– Zobaczymy. Powiesz gdzie indziej – zwrócił się do Lizy: – Znasz tego człowieka?

Liza z trudem odzyskiwała przytomność.

– Tak… Nie… Jakby z widzenia.

Kloss nie mógł wypaść z roli. Był przesłuchującym, który marzył tylko o tym, żeby mu zbyt dużo nie powiedziano.

– Przypomnę ci – mówił – on oświadczył, że przychodzi z czyjegoś polecenia. „Z polecenia Artura".

Liza milczała. Kloss obserwował ją z ogromnym napięciem. Nie interesowało go, co powie Horst. Czekał na to, co powie Liza.

A ona zaczęła płakać. Było to tak zwyczajne i naturalne, że gdyby Kloss nie wiedział, gdyby nie pamiętał o wszystkim, mógłby uwierzyć.

– Powiem wszystko – szepnęła. – Teraz już rozumiem. On jest bratem Artura, a ja popełniłam podłość.

Opowieść była prosta, od biedy nawet wiarygodna. Kloss znowu poczuł przypływ rzetelnej sympatii do tej dziewczyny, ale natychmiast się skarcił. Tak, usiłowała ratować człowieka z grupy Artura, ale jakie były motywy? Jeśli jednak pracowała w gestapo, dlaczego miałaby oszczędzać wykonawcę wyroku? Chyba że podejrzewa jego, Klossa, i chce sobie jeszcze zostawić czas, czas dla działania w grupie Artura.

Liza opowiadała tymczasem, że Artur był jej narzeczonym, że obiecywała mu małżeństwo, a on potem stracił obie nogi na froncie i wtedy… Znowu wybuchnęła płaczem.

– Nie chciałam za niego wyjść, nie mogłam marnować sobie życia, a gdy mu to powiedziałam, to on…

Kloss bacznie obserwował Horsta. Ten mężczyzna był dostatecznie sprytny, by zrozumieć intencję Lizy.

– Podciął sobie żyły – kończył rozpoczętą przez Lizę bajeczkę – skonał na moich rękach. A ja obiecałem się zemścić, wymierzyć sprawiedliwość tej…

Kloss udawał, że wierzy, było to najlepsze, co mógł zrobić. Scena nie była zresztą pozbawiona swoistej pikanterii. Trzech pracowników polskiego wywiadu grało w ciuciubabkę. Tylko on, Kloss, wiedział, jaka jest cena tej zabawy. Ten wykonawca wyroku, rozważał, czuje się teraz bardzo nieswojo. Ma zapewne wątpliwości, czy rozkaz szefa był słuszny. Ogarnęła go znowu fala wstrętu: wszyscy we trójkę kłamią i nie można przerwać tej

1 ... 12 13 14 15 16 17 18 19 20 ... 97 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название