Skandalistka
Skandalistka читать книгу онлайн
Anglia, okres regencji. Zdawa? by si? mog?o, ?e lady Julianie Myfleet nie zale?a?o na opinii. Czy gdyby by?o inaczej, gra?aby w karty o bardzo wysokie stawki, bra?a udzia? w skandalizuj?cych przyj?ciach czy wreszcie romansowa?a z by?ym kochankiem w?asnej matki? Wielu j? pot?pia?o, niekt?rzy tolerowali, lecz nikt jej nie rozumia?. Lord Martin Davencourt pami?ta? inn? Julian?, niewinn? i radosn?. Postanowi? sprawdzi?, co kryje si? za post?powaniem pi?knej wdowy. Tym bardziej ?e, wbrew rozs?dkowi, by? ni? coraz bardziej zauroczony.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Chyba widzisz, że to, co mówię ma sens.
– W tej chwili – powiedział Martin półgłosem, kipiąc z gniewu – widzę tylko twój przeklęty upór i rozmyślną ślepotę. I – głos mu złagodniał, kiedy jego spojrzenie prześliznęło się po jej twarzy – widzę też te nadąsane zmysłowe usta. Przysięgam, że oszaleję, jeśli cię teraz nie pocałuję.
– Teraz?
– Natychmiast. Z miejsca. – Martin obszedł sekretarzyk i wziął ją w objęcia. Pocałunek sprawił, że Julianę przeszły ciarki aż do czubków palców u nóg. Puścił ją.
– A więc, dalej odmawiasz?
– Tak – odparła Juliana odważnie. – Fakt, że masz ochotę mnie całować, nie oznacza, że byłabym odpowiednią żoną.
– Do diabła z tym. Twój pogląd na to, co jest odpowiednie, a co nie, najwyraźniej diametralnie różni się od mojego. – Martin przeganiał dłonią włosy. – To prawda, kiedyś byłem na tyle głupi, by uznać, że jesteś nieodpowiednia. Jednakże, czyż to nie ironia losu, że teraz, kiedy zmieniłem zdanie, ty mówisz mi, że nie byłabyś odpowiednią żoną.
– Uważam, że na twoją ocenę sytuacji zbytnio wpływają inne czynniki – upierała się Juliana. – Nie myślisz trzeźwo.
Martin przeszył ją wzrokiem.
– Chodź tu.
– Dlaczego?
– Żebym mógł pocałować cię jeszcze raz. Chcę znów poddać się tym niekorzystnym wpływom.
– Czy to twój sposób perswazji? Jeśli tak, jestem zmuszona powiedzieć ci, że marnujesz czas.
– Daj sobie spokój. Martin znów ją pocałował.
– To całkiem przekonujące – zauważyła Juliana, kiedy znów mogła oddychać.
Oczy mu płonęły.
– Kocham cię, Juliano. Wyjdziesz za mnie? Juliana spojrzała na niego.
– Martinie, ja…
– Kochasz mnie?
– Tak, ale i tak nie mogę za ciebie wyjść. – Juliana uwolniła się z jego objęć i odsunęła. – Nie chcę już więcej wychodzić za mąż. To dlatego powiedziałam, że chętnie zostałabym twoją kochanką.
– Proszę, nie wracaj do tego. W grę wchodzi małżeństwo albo nic. Dlaczego nie chcesz za mnie wyjść, Juliano?
Wiedziała, że w końcu będzie musiała mu to wyjaśnić. Niemniej było to bardzo trudne.
– Jednym mężczyzną, którego kochałam poza tobą, był Edwin Myfleet. Kiedy umarł, pękło mi serce. Nie chcę, żeby stało się to znów.
Martin potarł dłonią czoło.
– Skoro i tak mnie kochasz, nie przestaniesz mnie kochać tylko dlatego, że nie wyjdziesz za mnie za mąż.
– Nie, ale mogę nie dopuścić, by stało się to jeszcze trudniejsze. Gdybym za ciebie wyszła, groziłoby mi, że z każdym mijającym dniem będę cię kochać bardziej i bardziej.
Martin uśmiechnął się czule.
– Mam taką nadzieję.
– Sam widzisz. – Juliana bezradnie rozłożyła ręce. – Już to robisz!
– Co robię?
– Sprawiasz, że kocham cię bardziej. Chciałabym, żebyś przestał.
Martin znów przyciągnął ją do siebie.
– Juliano, to głupie. Jestem silny i zdrowy i nie mam zamiaru umierać i zostawiać cię samą, tak jak Myfleet.
Juliana pokręciła głową.
– Skąd możesz o tym wiedzieć, Martinie? – Łzy napłynęły jej do oczu. – Nienawidziłam Edwina za to, że mnie zostawił – nienawidziłam go! Nigdy mu nie wybaczyłam! Kochałam go tak bardzo, a on mnie opuścił, i myślałam, że sama umrę z rozpaczy. Jak mógł mi to zrobię? Zostawić mnie, kiedy tak go potrzebowałam.
Głos jej się załamał, rozszlochała się i ukryła twarz na ramieniu Martina.
Była tak krucha w jego objęciach, jak motyl ze złamanym skrzydłem. Serce przepełniła mu miłość i współczucie. W końcu, kiedy jej płacz trochę ucichł, odsunął ją nieco od siebie i popatrzył na jej zbolałą twarz.
– To dlatego tak się zachowywałaś? Chodzi mi o to, że trzymałaś wszystkich na dystans.
Juliana spojrzała na niego.
– Częściowo. Po Śmierci Myfleeta myślałam, że uda mi się odnaleźć szczęście z Clive'em Massingliamem Wydawało mi się, że jestem w nim zakochana do szaleństwa, ale teraz widzę, jakie to było fałszywe. A kiedy Massingham pokazał swoją prawdziwą twarz, postanowiłam, że nigdy więcej nie narażę się na taki ból. A więc uprawiałam towarzyskie gry, zawsze trzymając konkurentów na dystans.
– Nie tylko mężczyzn. Ludzi, którzy mogli stać się twymi przyjaciółmi, takich jak Amy i Annis, a nawet własną rodzinę.
Juliana z zakłopotaniem wzruszyła ramionami.
– Byłam zazdrosna o Amy. Joss był jedynym człowiekiem, na którym mi zależało. Jedynym, który okazał się lojalny wobec mnie. Kiedy się ożenił, byłam wściekła – i zazdrościłam mu szczęścia. Ale to prawda, że odrzucałam oferty przyjaźni ze strony Amy i ze strony Annis. – Objęła się ramionami i trochę odsunęła. – Łatwiej było zachowywać dystans. Zapewne mogła – bym nawet pogodzić się z ojcem, gdybym nieco wcześniej trochę się o to postarała. Nie chciałam już nikogo kochać.
– A potem zaczęłaś dopuszczać ludzi do siebie. Juliana smętnie przytaknęła.
– Tak. Najpierw Clarę, Kitty i Brandona, potem ciocię Trix i Amy, i nawet mego ojca, tylko trochę. A potem ciebie. Byłeś najbardziej niebezpieczny ze wszystkich, bo pragnęłam cię od początku, a jak już cię pokochałam – pokręciła głową – byłam zgubiona.
Martin podszedł bliżej.
– Nie odejdę, Juliano, wiesz o tym. Nie pogodzę się potulnie z odmową i nie zostawię cię. Nie teraz, kiedy wiem, że ci na mnie zależy.
Juliana westchnęła. Czuła, jak jej opór słabnie w obliczu takiej pewności. Tak naprawdę wcale nie chciała się opierać.
– Ale, Martin, gdybym miała cię utracić…
– Ciii. Tak się nie stanie. Nigdy.
Juliana znów znalazła się w jego objęciach. Podjęła ostatni wysiłek.
– Nigdy nie zmienię się w słodką szacowną żoneczkę, wiesz o tym. Nawet kiedy się zestarzeję, będę jedną z tych starszych pań, które przepadają za naprzykrzaniem się rodzinie, jak Beatrix.
Martin uśmiechnął się.
– Nie mogę się doczekać, kiedy to zobaczę – powiedział i pochylił się, by ją pocałować.