Potop, tom drugi

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Potop, tom drugi, Sienkiewicz Henryk-- . Жанр: Историческая проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Potop, tom drugi
Название: Potop, tom drugi
Автор: Sienkiewicz Henryk
Дата добавления: 15 январь 2020
Количество просмотров: 296
Читать онлайн

Potop, tom drugi читать книгу онлайн

Potop, tom drugi - читать бесплатно онлайн , автор Sienkiewicz Henryk
"Potop", druga z powie?ci tworz?cych Trylogi?, przedstawia dzieje Polski w dobie najazdu Szwed?w (1655-1660). Zasadnicz? ide? powie?ci jest problem zdrady i wierno?ci, b?d?cy kryterium moralnej oceny zar?wno postaci historycznych (np. Radziwi??), jak i fikcyjnych (przede wszystkim Kmicic). Z g??wnym motywem wi??e si? spos?b prezentacji zdarze? - Sienkiewicz ukazuje dwie fazy konfliktu polsko-szwedzkiego, w kt?rzym du?? rol? odegra?a zdrada magnat?w i cz??ci szlachty. Pocz?tkowy obraz wrogiego "potopu" przynosi blisko?? ca?kowitej kl?ski Rzeczypospolitej, w kt?rej tylko nieliczni obywatele zdolni s? do obrony jej suwerenno?ci.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

— Dziw nad dziwy, nie dałbym jej nad szesnaście, niechby ośmnaście, najwyżej!

Tymczasem „licho” domyśliło się widocznie, że o nim mowa, bo oczki jarzące nakryło powiekami i jeno boczkiem trochę strzelało ku Kmicicowi, pytając ciągle: Ktoś jest, taki urodziwy? skąd się wziąłeś?

A on mimo woli począł pokręcać wąsa.

Po obiedzie wziął go pod ramię pan starosta kałuski, który, z uwagi na dworne maniery Kmicica, traktował go jak niepowszedniego gościa.

— Panie Babinicz — rzekł — wszakże waszmość mówiłeś mi, żeś z Litwy?

— Tak jest, panie starosto.

— Powiedzże mi, zali [923] nie znasz na Litwie Podbipiętów?

— Znać nie znam, bo też już ich na świecie nie masz, przynajmniej tych, którzy się Zerwikapturem pieczętowali. Ostatni pod Zbarażem [924] poległ. Był to największy rycerz, jakiego Litwa wydała. Kto u nas o Podbipiętach nie wie!

— Słyszałem i ja o tym, ale owo dlaczego pytam: jest na respekcie [925] u siostry mojej jedna panna, która się Borzobohata-Krasieńska nazywa… Ród zacny!… Była ona narzeczoną tego Podbipięty, który zabit pod Zbarażem… Sierota to, bez ojca i matki, a chociaż siostra księżna wielce ją miłuje, przecie ja, przyrodzonym opiekunem siostry będąc, tym samym mam i onę dziewczynę w opiece.

— Miłaż to opieka! — wtrącił Kmicic.

Pan starosta kałuski uśmiechnął się, mrugnął oczyma i mlasnął językiem.

— Co? marcepanik! co?…

Lecz wnet spostrzegłszy, iż się zdradza, przybrał twarz poważną.

— Zdrajco! — rzekł pół żartem, a pół serio — chciałeś mnie na hak przywieść, ledwiem się nie wygadał!…

— Z czym? — pytał pan Kmicic, patrząc mu bystro w oczy.

Tu Sobiepan ostatecznie zmiarkował, że lotnością dowcipu gościowi nie sprosta, i zaraz rzecz obrócił.

— Ten Podbipięta — rzekł — zapisał jej jakoweś folwarki tam, w waszych stronach. Nazwisk nie pamiętam, bo cudaczne: jakieś Bałtupie, Syruciany, Myszykiszki, słowem, wszystko, co miał. Dalibóg, nie pamiętam… Pięć czy sześć folwarków.

— Ba! klucze [926] to raczej, nie folwarki. Podbipięta był człek wielce możny i gdyby ta panna do całej jego fortuny kiedyś doszła, mogłaby mieć własny fraucymer i między senatorami męża szukać.

— Także powiadasz? Znasz owe wioski?

— Znam jeno Lubowicze i Szeputy, bo te koło mojej majętności leżą. Samej leśnej granicy będzie mil ze dwie, a polnej i łącznej drugie tyle.

— Gdzież to jest?

— W Witebskiem.

— Oj, daleko! niewarta ta sprawa zachodu, ile że tamte kraje pod nieprzyjacielem.

— Jak nieprzyjaciół wyżeniem [927], to do majętności dojdziem. Ale Podbipiętowie mają swoje majętności i w innych stronach, a na Żmudzi bardzo znaczne, wiem o tym dobrze, bo mam też i tam kawał ziemi.

— Widzę, że i waszmościna substancja [928] nie torba sieczki?

— Nic to teraz nie przynosi. Ale cudzego mi nie trzeba.

— Poradźże mi waszmość, jak by dziewczynę na nogi postawić?

Kmicic rozśmiał się.

— Wolę o tym radzić niż o czym innym. Najlepiej do pana Sapiehy się udać. Byle sprawę wziął do serca, to jako wojewoda witebski i najznamienitsza na Litwie persona, siła [929] mógłby wskórać.

— Mógłby awizy [930] do trybunałów rozesłać, że to testamentem Borzobohatej zapisano, aby dalsi krewni nie szarpali.

— Tak jest. Ale trybunałów teraz nie masz, a pan Sapieha co innego też ma na głowie.

— Można by dziewczynę w ręce mu i w opiekę oddać. Mając ją na oczach, prędzej by dla niej co uczynił.

Kmicic spojrzał ze zdziwieniem na pana starostę.

„Co on w tym ma, że się chce jej stąd pozbyć?” — pomyślał.

Starosta zaś mówił dalej:

— Trudno, aby w obozie w namiocie pana wojewody witebskiego mieszkała, ale mogłaby przy córkach wojewodzińskich zostawać.

„Nie rozumiem! — pomyślał Kmicic — zaliby on naprawdę chciał jej być tylko opiekunem?”

— W tym jeno trudność, jak by ją w tamte strony w dzisiejszych niespokojnych czasiech [931] wysłać. Trzeba by z kilkaset ludzi, a ja Zamościa ogałacać nie mogę. Gdybym to znalazł kogo, co by ją w bezpieczeństwie dowiózł… Ot, waćpan mógłbyś się podjąć, bo i tak do pana Sapiehy idziesz. Dałbym ci listy… a waćpan dałbyś mi kawalerski parol [932], że ją bezpiecznie doprowadzisz.

— Ja mam ją do pana Sapiehy prowadzić? — rzekł ze zdumieniem Kmicic.

— Alboż to taka funkcja niemiła?… Choćby też i do afektu [933] po drodze przyszło?

— Ehe! — rzekł Kmicic — już tam moje afekta kto inny dzierżawi, a choć tenuty [934] mi nie płaci, przecie dzierżawcy zmieniać nie myślę.

— Tym lepiej, z tym większą spokojnością ci ją powierzę.

Nastała chwila milczenia.

— Co? podjąłbyś się? — spytał starosta

— Z Tatarami idę.

— Powiadali mi ludzie, że się Tatarzy waćpana gorzej ognia boją. No, co? podjąłbyś się?

— Hm! dlaczego by nie, gdybym waszą wielmożność miał tym zobowiązać… Jeno…

— Aha! myślisz, że trzeba, aby księżna permisję [935] dała… Da! jak mi Bóg miły! Bo imaginuj sobie, że ona mnie posądza…

Tu pan starosta począł coś długo szeptać do ucha Kmicicowi, wreszcie dodał głośno:

— Okrutnie była za to na mnie krzywa, a ja uszy kładłem po sobie, bo to z babami wojować! at! wolałbym Szwedów pod Zamościem. Ale będzie miała najlepszy dowód, że nic złego nie zamyślam, skoro sam dziewkę chcę stąd wyprawić. Srodze się zdziwi, prawda… No! przy pierwszej sposobności o tym z nią pogadam.

To rzekłszy, starosta zakręcił się i odszedł, Kmicic zaś popatrzył za nim i mruknął:

— Wniki [936] jakieś, panie starosto, zastawiasz, a choć celu nie rozumiem, przecie sidło widzę dobrze, bo i wnicznik [937] z ciebie okrutnie niezgrabny.

Pan starosta zaś kontent był z siebie, chociaż dobrze to pojmował, że połowa dopiero roboty została dokonana, a pozostawała druga, tak trudna, że na myśl o niej ogarniało go zwątpienie, a nawet i strach: po prostu należało uzyskać pozwolenie księżnej Gryzeldy, której surowości i przenikliwego rozumu bał się pan starosta z całej duszy.

Jednak począwszy, pragnął jak najprędzej doprowadzić dzieło do skutku, nazajutrz więc rano, po mszy, po śniadaniu i po przeglądzie najemnej piechoty niemieckiej udał się na pokoje księżnej.

Zastał samą panią haftującą ornat do kolegiaty. Za nią Anusia zwijała rozwieszony na dwóch krzesłach jedwab; drugi motek koloru różanego założyła na szyję i migając szybko rączkami, biegała naokoło krzeseł, goniąc odwijającą się nitkę.

Panu staroście pojaśniały oczy na jej widok, ale prędko przybrał oblicze w powagę i przywitawszy się z księżną, tak niby od niechcenia zaczął:

— Ten pan Babinicz, co tu z Tatary [938] przyjechał, to jest Litwin. Możny jakiś człek i wielce grzeczny, a rycerz podobno zawołany. Zauważyłaś go, pani siostro?

— Samżeś go do mnie przyprowadzał — odrzekła obojętnie księżna Gryzelda. — Uczciwą ma twarz i na dobrego żołnierza wygląda.

— Rozpytywałem się go też o owe majętności, pannie Borzobohatej zapisane. Powiada, że to fortuna niemal radziwiłłowskiej równa.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название