Faraon
Faraon читать книгу онлайн
Nie da si? samotnie zmieni? ?wiata, nawet je?li jest si? m?odym Faraonem o pozornie nieograniczonej w?adzy. Nie wystarczy stanowczo?? i odwaga by przeciwstawi? si? zorganizowanej, wrogiej wszelkim zmianom strukturze pa?stwa i jego urz?dnikom. Nie wystarczy moralna s?uszno?? by zwyci??y? w walce z pot??nym, nie przebieraj?cym w ?rodkach wrogiem.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Na twarzy Sfinksa nie było okrucieństwa, prędzej rezygnacja. W jego uśmiechu nie było szyderstwa, prędzej melancholia. On nie wytrząsał się nad nędzą i znikomością ludzką, raczej nie widział ich.
Jego pełne wyrazu, gdzieś pod niebem osadzone oczy patrzyły za Nil, do krain, które dla ludzkich spojrzeń giną pod nieboskłonem. Czy śledził niepokojący wzrost monarchii asyryjskiej? czy natrętną bieganinę Fenicjan? czy narodziny Grecji, a może przyszłe zdarzenia gotujące się nad Jordanem?… — któż zgadnie.
Książę jednego był pewny, że — on patrzy, myśli i oczekuje na coś ze spokojnym uśmiechem, godnym nadprzyrodzonej istoty. I jeszcze zdawało mu się, że gdy to coś ukaże się na horyzoncie, Sfinks powstanie i pójdzie naprzeciw.
Co to ma być i kiedy nastąpi?… Tajemnica, której doniosłość wyraźnie malowała się na twarzy wiekuistego. Musi się to jednak stać nagle, skoro Sfinks od wieków ani na chwilę nie zmrużył oka i patrzy, wciąż patrzy…
Tymczasem Pentuer znalazł okno, przez które z podziemiów rozlewała się jękliwa pieśń kapłańska:
Chór I. „Wstawaj, promieniejący jak Izis, jak wstaje Sotis na firmamencie rano, z początkiem stałego roku.
Chór II. Bóg Amon-Ra był po prawicy i po lewicy mojej. Sam oddał mi w ręce panowanie nad całym światem przyczyniając się do upadku nieprzyjaciół moich.
Chór I. Byłeś jeszcze młody, nosiłeś splecione włosy, lecz w Egipcie nic nie działo się bez twego rozkazu i nie położono kamienia węgielnego pod żaden gmach bez twojej obecności.
Chór II. Przyszedłem do Ciebie władco bogów, wielki bogu, panie słońca. Tum obiecuje mi, że ukaże się słońce i że będę podobny do niego, a Nil, że osiągnę tron Ozirisa i będę go posiadał na wieki.
Chór I. Wróciłeś w spokoju szanowany przez bogów, władco dwu światów, Ra-Mer-amen-Ramzesie. Zapewniam ci panowanie wieczne, królowie zbliżą się do ciebie i złożą ci hołdy.
Chór II. O ty, ty! Oziris-Ramzesie, wiecznie żyjący synu nieba, zrodzony z bogini Nut.
Niech matka twoja otoczy cię tajemnicą nieba i niech zezwoli, abyś został bogiem, o ty, ty, Oziris-Ramzesie.” [22]
„A więc pan świątobliwy już umarł…” — rzekł do siebie Pentuer.
Odszedł od okna i zbliżył się do miejsca, gdzie siedział następca pogrążony w marzeniach.
Kapłan ukląkł przed nim, upadł na twarz i zawołał:
— Bądź pozdrowiony, faraonie, władco świata!..
— Co mówisz?!.. — zawołał książę zrywając się.
— Niech Bóg jedyny i wszechmocny zleje na ciebie mądrość i siłę, a szczęście na lud twój…
— Wstań, Pentuerze… Więc ja… więc ja…
Nagle wziął za ramię kapłana i obrócił go ku Sfinksowi.
— Spojrzyj na niego — rzekł.
Ale ani w obliczu, ani w postawie kolosa nie zaszła żadna zmiana. Jeden faraon przestąpił granicę wieczności, drugi wschodził jak słońce, lecz kamienna twarz boga czy potwora pozostała taką samą. Na ustach łagodny uśmiech dla ziemskich potęg i chwały, we wzroku oczekiwanie na c o ś, co ma przyjść, lecz nie wiadomo, kiedy przyjdzie.
Wkrótce od przewozu wrócili dwaj posłańcy z zawiadomieniem, że czółna będą gotowe.
Pentuer wszedł między palmy i zawołał:
— Ocknij się!.. ocknij się!..
Czujni Azjaci natychmiast zerwali się i zaczęli kiełznać konie. Podniósł się i Tutmozis, szkaradnie ziewający.
— Brr!.. — mruknął — jakie zimno… Sen dobra rzecz!.. Ledwie się zdrzemnąłem i już mogę jechać, bodaj na koniec świata, byle znowu nie do Sodowych Jezior… Brr!.. Już zapomniałem smaku wina i zdaje mi się, że ręce zaczęły mi porastać włosem jak szakalowi… A do pałacu mamy jeszcze ze dwie godziny.
Szczęśliwi chłopi!.. Śpi gałgan jeden z drugim do tej pory, nie czuje potrzeby kąpania się i nie pójdzie do roboty, dopóki żona nie napasie go jęczmiennym kleikiem. A ja, wielki pan, muszę jak złodziej tułać się nocą po pustyni nie mając w ustach kropli wody…
Konie były gotowe i Ramzes wsiadł na swego. Wówczas Pentuer zbliżył się, ujął za cugle rumaka władcy i prowadził go, sam idąc pieszo.
— Co to?… — spytał ździwiony Tutmozis. Wnet jednak opamiętał się, podbiegł i wziął Ramzesowego konia za cugle z drugiej strony. I tak szli wszyscy milcząc, zdziwieni zachowaniem się kapłana, choć czuli, że stało się coś ważnego.
Po kilkuset krokach nagle skończyła się pustynia, a przed podróżnymi wyciągnął się gościniec wśród pól.
— Siadajcie na konie — rzekł Ramzes — musimy pośpieszać.
— Jego świątobliwość rozkazuje siąść na koń! — zawołał Pentuer.
Obecni osłupieli. Ale Tutmozis prędko odzyskał przytomność i położywszy rękę na mieczu wykrzyknął:
— Niech żyje wiecznie wszechmocny i łaskawy wódz, nasz faraon Ramzes!
— Niech żyje wiecznie!.. — zawyli Azjaci potrząsając bronią.
— Dziękuję wam, wierni żołnierze moi — odrzekł pan.
W chwilę później konny orszak pędził w stronę rzeki.
TOM TRZECI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Czy prorocy podziemnej świątyni Sfinksa widzieli nowego władcę Egiptu, jak obozował pod piramidami, czy dali o nim znać do królewskiego pałacu i — w jaki uczynili to sposób? — nie wiadomo. Dość, że gdy Ramzes zbliżał się do przewozu, najdostojniejszy arcykapłan Herhor kazał obudzić służbę pałacową, a gdy pan przepływał Nil, wszyscy kapłani, jenerałowie i dostojnicy cywilni już zgromadzili się w wielkiej sali.
Równo ze wschodem słońca Ramzes XIII na czele drobnego orszaku wjechał w pałacowy dziedziniec, gdzie służba upadła przed nim na twarz, a gwardia sprezentowała broń przy odgłosie trąb i bębnów.
Powitawszy wojsko jego świątobliwość udał się do łazienki i wziął kąpiel przesyconą wonnościami. Następnie pozwolił uporządkować boskie włosy; lecz gdy fryzjer najpokorniej zapytał go: czy każe ogolić głowę i zarost? — pan odrzekł:
— Nie potrzeba. Nie jestem kapłanem, tylko żołnierzem.
Słowa te w chwilę później przeszły do sali audiencjonalnej, w godzinę obiegły pałac, około południa rozniosły się po mieście Memfis, a nad wieczorem znane były we wszystkich świątyniach państwa, od Tamin-hor i Sabne-Chetam na północy do Suunu i Pilak na południu.
Na tę wieść nomarchowie, szlachta, wojsko, lud i cudzoziemcy szaleli z radości, ale święty stan kapłański tym gorliwiej obchodził żałobę po zmarłym faraonie.
Wyszedłszy z kąpieli jego świątobliwość przywdział krótką koszulę żołnierską w czarne i żółte pasy, na nią złoty napierśnik, na nogi sandały przywiązane rzemieniami, a na głowę płytki hełm z kolcem. Potem przypasał stalowy miecz asyryjski, który mu towarzyszył w bitwie przy Sodowych Jeziorach, i — otoczony wielką świtą jenerałów, z chrzęstem i brzękiem wszedł na salę audiencjonalną.
Tam zastąpił mu drogę arcykapłan Herhor mając przy sobie świętych arcykapłanów: Sema, Mefresa i innych, a za sobą: wielkich sędziów z Memfisu i Teb, kilkunastu najbliższych nomarchów, wielkiego podskarbiego tudzież naczelników: domu zbóż, domu bydła, domu szat, domu niewolników, domu srebra i złota, i mnóstwo innych dygnitarzy.
Herhor skłonił się przed Ramzesem i rzekł wzruszony:
— Panie! Wiecznie żyjącemu ojcu waszemu podobało się odejść do bogów, gdzie kosztuje wiekuistego szczęścia. Na ciebie zaś spada obowiązek troszczyć się losem osieroconego państwa.
Bądź więc pozdrowiony, panie i władco świata, i — niech żyje wiecznie jego świątobliwość faraon Cham-sam-merer-amen-Ramesses-neter-hog-an!..
Obecni z zapałem powtórzyli ten okrzyk. Spodziewano się, że nowy władca okaże jakieś wzruszenie lub zakłopotanie. Na podziw jednak wszystkich pan tylko zmarszczył brwi i odparł:
— Zgodnie z wolą świątobliwego ojca i prawami Egiptu obejmuję rządy i spełniać je będę na chwałę państwa i szczęście ludu…
Nagle pan zwrócił się do Herhora i bystro patrząc mu w oczy zapytał:
— Na infule waszej dostojności widzę złotego węża. Dlaczego przywdziałeś symbol władzy królewskiej?