Tomek na Czarnym L?dzie
Tomek na Czarnym L?dzie читать книгу онлайн
Seria powie?ci Alfreda Szklarskiego o przygodach Tomka Wilmowskiego na r??nych kontynentach. Mi?dzy innymi ch?opiec bierze udzia? w wyprawie ?owieckiej na kangury w Australii i prze?ywa niebezpieczne przygody w Afryce, ?yje w?r?d czerwonosk?rych Nawaj?w i Apacz?w. W te niezwyk?e przygody wpleciona jest historia odkry? dokonywanych przez polskich podr??nik?w. Ksi??ki s? lektur? ?atw? i atrakcyjn? dla ch?opc?w od wielu pokole?.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Tomek nasłuchał się straszliwych opowiadań o napaściach krokodyli na ludzi, kiedy więc wypatrzył stosowną chwilę, strzelił w wynurzający się z wody łeb. Woda zakotłowała się natychmiast wokół celnie trafionego zwierzęcia: inne krokodyle rzuciły się na martwego towarzysza, rozrywając go na ćwierci.
W godzinach południowych karawana zatrzymała się w pobliżu ławicy piaskowej na odpoczynek. Tomek i bosman włóczyli się po wybrzeżu, skracając sobie oczekiwanie na przygotowywany posiłek. Z zainteresowaniem przyglądali się leżącym w piasku całym masom muszelek ślimaków i małżów, a także wygrzewającym się w słońcu na kamieniach zwinnym i pięknym jaszczurkom o pomarańczowym karku, żółtym podgardlu i fioletowej główce. Ślady pozostawione przez nie na piasku prowadziły do gniazda gadów. Był to widocznie okres wylęgu, gdyż pod cienką warstwą ziemi bosman i Tomek znaleźli około trzydziestu jaj. Były one wielkości gęsich, lecz różniły się od nich jednakowym kształtem na obu końcach. Uważnie oglądając jaja, łowcy stwierdzili, że dość elastyczna skorupa ma silną błonę o małej zawartości wapna, a tym samym trudną do rozerwania. Z tego też powodu przy wykluwaniu się małych konieczna jest pomoc matki. Ciekawy jak zwykle bosman rozłupał jedno jajo, a wtedy obydwaj przyjaciele ujrzeli precelkowato zwiniętą drobną istotkę z niewielkim już, zanikającym workiem żółtkowym. Nie mieli czasu na dalsze obserwacje, ponieważ Sambo zawołał ich na posiłek, po którym karawana natychmiast ruszyła w dalszą drogę.
Po dwóch dniach marszu wkroczyli do zachodniej prowincji Ugandy. W pobliżu Jeziora Jerzego coraz częściej napotykali większe stada zwierząt. Różne rodzaje antylop pierzchały w step na widok ludzi, a w niewielkim trzęsawisku nie opodal rzeki podróżnicy spostrzegli stado słoni. Olbrzymy zatrzymały się, by popatrzeć na karawanę, później zaś ruszyły w las z największą obojętnością, lekceważąc ludzkie istoty. Tomek szybko wspiął się na wysoki kopiec termitów56 [56 Isoptera – rząd tropikalnych owadów obejmujący ponad 1000 gatunków. Żyją w wielkich zorganizowanych społeczeństwach. Niektóre gatunki budują olbrzymie i bardzo twarde budowle, zwane kopcem termitów. Żywią się przeważnie drzewem (celulozą) i dlatego są bardzo szkodliwe.], aby dłużej móc obserwować znikające w gąszczu słonie. Wkrótce znów dosiadł konia i rzekł:
– A to zabawne, byłem na kopcu termitów, a nie spostrzegłem na nim ani jednego owada!
– Termity, zwane również białymi mrówkami, budują długie tunele łączące ich mieszkanie z miejscami, w których znajduje się poszukiwana przez nie żywność. Dlatego też na zewnątrz kopca nie dostrzeżesz owadów – wyjaśnił ojciec.
– Jestem ciekaw, jak wygląda w środku ta dziwna budowla?
– Kopiec składa się z czterech części: komnaty królewskiej, izb czeladnych, dziecięcych oraz z pomieszczeń, w których termity hodują specjalne grzybki będące ich przysmakiem. Termity, tak jak mrówki, tworzą doskonale zorganizowane wspólnoty.
– Ruszamy w drogę! – zawołał Hunter.
Karawana kontynuowała marsz.
Zaledwie kilka kilometrów dzieliło łowców od Jeziora Jerzego, gdy Smuga zwrócił uwagę na przydrożne drzewa. Między rzadko rosnącymi mimozami i jasnokarmazynowymi akacjami unosiła się ogromna liczba najrozmaitszych owadów.
– O, do licha! Spójrzcie szybko na zwierzęta juczne – zawołał Smuga.
Tomek ujrzał krążącą nad osłami muchę trochę większą od zwyczajnej domowej, lecz o wielkich skrzydłach. – Czufna! Czufna! – krzyknęli Murzyni.
– Cóż to za mucha? – zapytał zaniepokojony chłopiec.
– Oto nasze pierwsze spotkanie z tse-tse – odparł Smuga.
Czufna opadła na kark osła. Kłapouch ukąszony do krwi zakwiczał i stanął dęba. W tej chwili Hunter zeskoczył z konia. Uderzeniem dłoni zabił żarłocznego owada. Podróżnicy w milczeniu przyglądali się tse-tse przypominającej wyglądem pszczołę. Jej brązowy tułów w tylnej części przecinały trzy żółte pasy.