-->

Tajemnica Niezno?nego Kolekcjonera

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Tajemnica Niezno?nego Kolekcjonera, Hitchcock Alfred-- . Жанр: Прочие приключения. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Tajemnica Niezno?nego Kolekcjonera
Название: Tajemnica Niezno?nego Kolekcjonera
Автор: Hitchcock Alfred
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 158
Читать онлайн

Tajemnica Niezno?nego Kolekcjonera читать книгу онлайн

Tajemnica Niezno?nego Kolekcjonera - читать бесплатно онлайн , автор Hitchcock Alfred

Na przyj?ciu zorganizowanym z okazji zar?czyn znika milioner(ojciec dziewczyny). Porywacz chce dosta? za cz?owieka ksi??k? biskupa. Jednak nikt nie wie co to za ksi??ka. Ch?opcy znajduj? j? dopiero na statku milionera. cz?owiek poszukuj?cy ksi??ki zostaje z?apany.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 31 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

ROZDZIAL 1. Największy kutwa w mieście

– Uważajcie, chłopcy! – zawołał Harry Burnside. – Jeśli coś rozbijecie, wymysły starego zrzędy spadną na was jak grad z burzowej chmury.

Burnside, zazwyczaj jowialny i żartobliwy, miał teraz ponurą minę.

– Cóż to za sknera! Nie sposób z niego wydusić trochę forsy na przyzwoite uniformy dla was. Jupe, czy zmierzyłeś tę marynarkę przed wypożyczeniem? Zupełnie nie pasuje na ciebie!

Jupiter Jones odstawił tacę z przekąskami i przyjrzał się sobie. Był korpulentnym chłopcem i biała marynarka kelnerska z trudem dopinała się w krągłej talii.

– Nic lepszego nie mogłem znaleźć – powiedział. – Mieli większe marynarki, ale ręce topiły mi się w rękawach, a chyba dziś będę potrzebował rąk.

Za Jupe'em stał Pete Crenshaw z tacą pokrojonej marchewki i majonezem. Jego biała marynarka była tak krótka, że sięgała mu zaledwie do pasa, a rękawy kończyły się powyżej przegubów. Wyglądał w niej jak sympatyczny strach na wróble.

Bob Andrews, najmniejszy z chłopców i zwykle najbardziej zadbany, miał na sobie marynarkę o wiele za dużą. Żeby móc trzymać tacę, musiał zawinąć rękawy. Po raz pierwszy w życiu wyglądał niechlujnie.

Harry Burnside westchnął.

– Okay, teraz nic się już nie da zrobić. Idźcie podać gościom przekąski i trzymajcie się z dala od starego Pilchera. Jeśli coś upuścicie, gotów pourywać wam głowy.

Jupiter przytrzymywał drzwi kuchni, a Pete i Bob wynieśli swoje tace. Zaczęli krążyć między zebranymi w salonie gośćmi. W pokoju było tłoczno, tak od ludzi, jak i od starych, niewygodnych mebli i półek, pełnych różności. Przeszklone drzwi do ogrodu stały otworem, wpuszczając do pokoju czerwcowe ciepło bez najmniejszego powiewu. Chłopcy byli spoceni, skrępowani i zdenerwowani. Każdy skupiał całą uwagę na trzymanej tacy, by przypadkiem czegoś nie upuścić i nie ściągnąć na siebie gniewu strasznego pana Pilchera.

Chłopcy nigdy go nie poznali, ale słyszeli o nim dużo, i to dużo niedobrego. W świecie biznesu byt notowany jako najbogatszy człowiek na Zachodnim Wybrzeżu. Przypisywano mu nieprzeliczone miliony. Jego sąsiedzi z Rocky Beach i prowadzący z nim interesy właściciele sklepów uważali go za największego kutwę w mieście. Powiadano, iż jest tak skąpy, że wciąż trzyma dziewięćdziesiąt centów z pierwszego zarobionego dolara.

Chłopcy wiedzieli, że Harry Burnside zaangażował ich do pracy na przyjęciu Pilchera w akcie rozpaczy. Był nowym i najmłodszym organizatorem przyjęć i bankietów w mieście i to zlecenie otrzymał jako pierwsze. Musiał się dobrze nagimnastykować, żeby sklecić obsługę przyjęcia, a Pilcher uczynił zadanie podwójnie trudnym. Zachowywał się, mówił Burnside, jakby brał udział w konkursie na najtańsze podejmowanie gości. Na protesty Burnside'a odpowiadał, że cała sztuka w tym, żeby wydać jak najmniej. Kłócił się i targował o każdy wydatek i upierał się przy najniższych stawkach dla kelnerów. W rezultacie stoły w ogrodzie nakryły i obsługiwały tegoroczne absolwentki szkoły średniej w Rocky Beach, obowiązki barmana pełnił praktykant ze szkoły kelnerskiej w Los Angeles, a talerze zmywał przybłęda, imieniem Ramon, którego Burnside wynalazł w przytułku “Nowej Nadziei”. Hors d'oeuvres serwowali Jupiter, Pete i Bob.

Chłopcy zgodzili się do pomocy nie dla zarobku. Oczywiście, pieniądze przydadzą się zawsze, ale podjęli się tej pracy głównie z ciekawości. Jako Trzej Detektywi, jedyna młodociana agencja detektywistyczna w mieście, nieustannie poszukiwali tajemnic do wyjaśnienia, a Jeremy Pilcher był tajemnicą. Stanowił niemal legendę Rocky Beach. Żył prawie jak pustelnik. Szansy poznania go i zobaczenia jego domu nie można było zaprzepaścić. Mieszkał przy Mocking Bird Lane w starej, walącej się ruderze, stojącej wśród zarośniętego, przejmująco wilgotnego ogrodu. Było tu bardzo ponuro i ludzie mówili, że w domu straszy.

Przyjęcie, które organizował Burnside, wydawano dla córki Pilchera, Marilyn. Jedynaczka, pieczołowicie chroniona spadkobierczyni, pobierała edukację w prywatnych szkołach. Dlatego też dzieci z Rocky Beach nigdy nie miały okazji jej poznać. Teraz była już studentką koledżu, jak powiedział chłopcom Burnside, i zamierzała ogłosić na przyjęciu swoje zaręczyny. Burnside zwierzył też chłopcom, że Pilcher nie akceptuje narzeczonego córki i zżyma się na samą myśl o przyjęciu.

– Powiedział, że to tylko wyrzucanie pieniędzy – mówił Burnside. – Wyraził w końcu zgodę, bo jego córka wierciła mu dziurę w brzuchu. Doszedł do wniosku, że tępiej już urządzić tę całą hecę, wynająć nawet orkiestrę taneczną, i mieć na jakiś czas spokój. Zamierza nakłonić córkę do zerwania zaręczyn i tym samym zapewnić sobie chwilę oddechu, nim przyjdzie czas na jej zamążpójście. Wtedy znajdzie jej jakąś grubą rybę z Wall Street albo wprowadzi ją w swoje interesy. Czuję, że tego by chciał najbardziej.

Jupiter roznosił herbatniczki serowe wśród rozgadanych gości i zastanawiał się, który z panów może być Pilcherem. Większość stanowili mężczyźni w średnim wieku. Jupe wiedział, że Pilcher jest stary, ma co najmniej siedemdziesiąt lat. Większość panów była też dobrze ubrana. Widać było, że są bywalcami kosztownych salonów fryzjerskich i szykownych klubów sportowych. To nie pokrywało się z wyobrażeniem Jupe'a o Pilcherże.

Natomiast każdą z roześmianych, przekrzykujących orkiestrę, dziewcząt mogła być Marityn Pilcher. Może jest nią rudowłosa w białej sukni? A może brunetka w różowej? Albo blondynka, która gawędzi z wyblakłą kobietą w szarych jedwabiach? Kobieta owa wyglądała na strapioną. Kiedy blondynka odwróciła na chwilę głowę do gładkiego młodzieńca u swego boku, jej rozmówczyni popatrzyła na sufit i podniosła rękę do ust.

Jupe poszedł za wzrokiem kobiety. W rogu sufitu wisiała pajęczyna. Niżej, na ścianie ktoś niedawno rozgniótł robaka.

Pani w szarej sukni skrzywiła się z niesmakiem i szybko odwróciła wzrok. Jupiter stłumił uśmiech. Praca kelnera była poniekąd trudniejsza od pracy detektywa, ale miała swoje zabawne strony.

Nagle, właśnie w momencie, gdy orkiestra zakończyła serię melodii, jedna z młodych kelnerek w ogrodzie upuściła szklankę. Szkło rozbito się z brzękiem na kamiennej ścieżce.

Jupe dowiedział się natychmiast, który z panów jest Pilcherem. Wysoki, bardzo chudy mężczyzna ze zmierzwionymi, siwymi włosami i w czarnym, wyświechtanym ze starości ubraniu wybiegł z kąta i z okrzykiem złości ruszył do ogrodu. Przez moment Jupe myślał, że Pilcher złapie kelnerkę i zacznie nią trząść. W ostatniej chwili powstrzymał się jednak.

– Uważaj, co robisz, ty mała…

Nie skończył zdania i tylko popatrzył na dziewczynę. Następnie odwrócił się i przemaszerował między swymi gośćmi do kuchni.

– Tato, nie przejmuj się tak, co? – blondynka w niebieskiej sukni biegła za Pilcherem.

– Marilyn – pani w szarych jedwabiach wyciągnęła rękę, jakby chciała powstrzymać dziewczynę. Zaniechała jednak tego zamiaru i ręka jej opadła. Popatrzyła na gładkolicego młodzieńca. – Jim, doprawdy! Ten człowiek…

Jim podreptał za dziewczyną.

– Marilyn, poczekaj. Panie Pilcher, ona nie upuściła tego umyślnie. Proszę pana! Gdyby zechciał pan tylko…

Pilcher nie zwracał na niego najmniejszej uwagi. Pchnął drzwi kuchenne na oścież i stanął w progu. Jupe, który w milczeniu obserwował całą scenę, miał wrażenie, że tamten nabiera tchu, żeby wreszcie wyładować całą furię na niezręczną kelnerkę.

Harry Burnside biegał od pieca kuchennego do stołu, nakładając w pośpiechu jedzenie na półmiski. Przy zlewie czarnowłosy przybłęda zanurzał talerze w mydlinach.

– Burnside, zabieraj tę niewydarzoną dziewczynę z mego domu! – krzyczał Pilcher, wyraźnie nie licząc się z tym, że go któryś z gości usłyszy. – Jeśli myślisz, że zapłacę za szklankę, którą rozbiła, jesteś w błędzie. Nie zapłacę!

– Tato, może byś ochłonął, co? – prosiła Marilyn. – Szkodzisz swojemu sercu i psujesz mi przyjęcie. Dajże spokój, tato! Proszę!

Ujęta go za ramię i starała się odciągnąć od kuchni. Ale Jeremy Pilcher nie przestał krzyczeć i nie dał sobie przerwać.

Pomywacz odwrócił głowę i spojrzał na Pilchera. Zmarszczył brwi, jakby zirytowany wrzaskami. Przez chwilę wpatrywali się w siebie. Wtem z ręki pomywacza wyśliznął się talerz i rozbił w kawałki na podłodze.

Goście nie starali się już podtrzymywać rozmowy. Stali zakłopotani, udając, że nie słyszą wybuchu wściekłości Pilchera. W ciszy trzask rozbitego talerza zabrzmiał jak eksplozja.

Pilcher wciągnął ze świstem powietrze.

– Tato, postaraj się opanować, nie wściekaj się o byle co! – wołała Marilyn. – Jakież to ma znaczenie, jeśli… jeśli… Tato?

Pilcher zgiął się nagle wpół i zacisnął ręce na piersi.

– Och, mówiłam ci! – zawodziła jego córka. – Ostrzegałam cię! Ray! Ray, chodź tu szybko! On mdleje!

Objęła starego pana w pasie, ale był zbyt ciężki, by zdołała go utrzymać. Kolana ugięły się pod nim i opadł na podłogę.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 31 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название