Tajemnica Srebrnego Pajaka
Tajemnica Srebrnego Pajaka читать книгу онлайн
‘Tajemnica srebrnego Paj?ka’- w tej cz??ci ksi??ki, bohaterowie dostaj? du?e zlecenie. Wyruszaj? za granic? tylko po to, aby znale?? srebrnego paj?ka (‘maskotk? rodu’). Ten paj?k jest symbolem fikcyjnego, europejskiego ksi?stwa zwanego Warani?. Jego wizerunek jest ukazany na wielu proporcach, odwzorowany na setkach flag, jest herbem ksi?cia. Ch?opcy po przybyciu zostaj? uwik?ani w wiele dworskich intryg, tak spl?tanych, lepkich i mocnych jak paj?cza sie?, lecz dzi?ki wsp?lnej pracy, inteligencji Jupitera, sile Pete’a i bystro?ci Boba, po wielu przygodach udaje im si? w ko?cu odnale?? ‘maskotk? rodu’. Nie ma to jak dobra organizacja i wsp??praca.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Rozdział 8. Utrata pamięci
– Miałeś srebrnego pająka i zgubiłeś go? – Rudi patrzył na Boba ze zgrozą.
– To straszne – powiedziała Elena. – Jak w ogóle doszło do tego?
Jupiter opowiedział, jak Djaro wyznał im, co stało się ze srebrnym pająkiem, a następnie zaprowadził ich do skarbca i pokazał imitację klejnotu. Powiedział też o podejrzeniach Djaro, że to książę Stefan zabrał prawdziwego pająka, by uniemożliwić koronację. Bob zaś opowiedział o znalezieniu autentyku wśród swych chusteczek.
– Zaczynam rozumieć, na czym polega ten spisek – wyszeptał Rudi. – Książę Stefan ukrył pająka w waszym pokoju, a następnie posłał do was gwardzistów. Zgodnie z planem mieli znaleźć pająka w waszym pokoju i was aresztować. Potem książę Stefan ogłosiłby, że ukradliście klejnot, a książę Djaro umożliwił wam to swą nierozwagą. Djaro zostałby okryty hańbą, was wydalono by z kraju i zerwano by wszelkie stosunki ze Stanami Zjednoczonymi. Książę Stefan rządziłby nadal jako regent. I w końcu, skoro Djaro byłby ciągle w niełasce, książę Stefan znalazłby jakiś pretekst, by przejąć i zatrzymać władzę. Co gorsza, może dalej realizować swój plan, bo srebrny pająk przepadł. Nawet jeśli zdołamy przerzucić was bezpiecznie do ambasady amerykańskiej, oskarży was o kradzież i ukrycie pająka.
Pete kręcił głową pełen wątpliwości.
– Wciąż nie rozumiem, dlaczego ten srebrny pająk jest tak ważny. Przypuśćmy, że zaginąłby w pożarze czy innej katastrofie, co wtedy?
– Wtedy – odpowiedziała Elena – cały kraj pogrążyłby się w żałobie, ale nikt nie mógłby obwinić księcia Djaro. Doprawdy trudno wytłumaczyć, czym jest dla nas pająk księcia Paula. To nie jest po prostu klejnot. To symbol. Uosabia wszystko, co najbardziej cenimy, a więc naszą wolność, niepodległość i pomyślność.
– Może jesteśmy zabobonni – dodał Rudi – ale z pająkiem łączy się legenda. W czasie swej koronacji książę Paul miał powiedzieć, że tak jak pająk uratował go i umożliwił danie wolności narodowi, tak my musimy dbać o bezpieczeństwo pająka. Jak długo będzie bezpieczny, tak długo w Waranii będzie panowała wolność i pomyślność. Być może wcale nie wypowiedział tych słów, ale każdy Warańczyk wierzy, że to miało miejsce. Utrata pająka stałaby się tragedią narodową. A jeśli uczyni się Djaro, nawet pośrednio, odpowiedzialnym za tę stratę, obywatele obrócą się przeciw niemu. Tak jak go teraz kochają, tak zaczną nim gardzić.
Rudi zamilkł i po dłuższej chwili ciągnął dalej:
– Jeśli nie zdołamy odzyskać dla księcia Djaro srebrnego pająka, książę Stefan zwycięży.
– Ojej, to fatalnie – jęknął Bob. – Czekajcie, pomóżcie mi jeszcze raz go poszukać, może się gdzieś zapodział.
Tym razem Pete i Jupiter przeszukali kieszenie Boba. Przewrócili każdą na lewą stronę, zajrzeli do mankietów spodni, ale cały czas zdawali sobie sprawę, że to beznadziejne. Bob nie miał pająka.
– Myśl, Bob! – mówił Jupiter nagląco. – Miałeś go w ręce. Co z nim zrobiłeś?
Bob zmarszczył czoło, natężając pamięć.
– Nie wiem. Ostatnia rzecz, jaką pamiętam, to walenie do drzwi i widok Rudiego, wchodzącego przez okno do pokoju. Potem pustka aż do momentu, gdy leżałem na balkonie i Rudi pochylał się nade mną.
– Częściowa amnezja – stwierdził Jupiter, szczypiąc wargę. – To naturalna rzecz, gdy oberwie się w głowę. Czasem zapomina się kilka ostatnich dni czy nawet tygodni, czasem tylko kilka ostatnich minut. To wyraźnie nastąpiło w wypadku Boba. Kiedy wyrżnął głową w balkon, stracił pamięć o ostatnich trzech lub czterech minutach. Zazwyczaj taka pamięć wraca, ale nie zawsze.
– Tak, to na pewno to – westchnął Bob, obmacując guza na głowie. – Przypominam sobie mgliście, że biegałem po pokoju w poszukiwaniu dobrej kryjówki dla pająka. Byłem bardzo zdenerwowany, ale pamiętam, że pomyślałem, że na nic się zda ukrycie go pod dywanem, materacem lub w szafie, bo znajdą go tam natychmiast.
– Zupełnie naturalne byłoby, gdybyś go na mój widok schował do kieszeni – odezwał się Rudi. – Wtedy mógł się wyśliznąć, gdy spadłeś z liny.
– Równie dobrze mogłem go wciąż trzymać w ręce, gdy opuszczaliśmy pokój – powiedział Bob z nieszczęśliwą miną. – Potem jak szedłem po gzymsie, mogłem odruchowo otworzyć dłoń i go upuścić. Może upadł na gzyms, a może w dół na dziedziniec.
Zapadło milczenie.
– Jeśli spadł na dziedziniec – odezwał się wreszcie Rudi – znajdą go, a wtedy dowiemy się o tym. Jeśli nie znajdą…
Spojrzał na Elenę. Kiwnęła głową.
– Ludzie księcia Stefana nie przeszukają nawet waszego pokoju – powiedziała. – Pomyślą, że macie pająka ze sobą. Jeśli więc nie znajdą go na dziedzińcu, jutrzejszej nocy musimy wrócić i postarać się go znaleźć.
Rozdział 9. W wartowni
Trzej Detektywi spędzili długą noc w swej kryjówce na dachu. Nikt nie przeszukiwał tej części pałacu. Uznano za oczywiste, że zbiegli w dół. Przemyślnie zwieszona lina i chusteczka Jupitera, znaleziona przy zejściu do piwnicy, skierowała pościg na mylny trop.
Po odejściu Rudiego i Eleny, Pete, Bob i Jupiter wyciągnęli się na drewnianych ławach. Mimo niewygodnego legowiska i wieczornych emocji, zapadli w sen i spali doskonale.
Pete obudził się wraz ze wschodem słońca, ziewnął i przeciągnął się. Jupiter już nie spał. Gimnastykował się, by rozprostować zesztywniałe mięśnie. Pete odszukał swoje buty, włożył je i wstał. Bob spał ciągle głęboko.
– Zdaje się, że mamy ładny dzień – powiedział Pete, wyglądając przez szparę wąskiego okna wartowni. – Ale chyba nie zanosi się na to, żebyśmy dostali jakieś śniadanie. Albo obiad czy kolację. Czułbym się o wiele lepiej, gdybym wiedział, kiedy coś zjem.
– Ja czułbym się o wiele lepiej, gdybym wiedział, jak się stąd wydostaniemy – odparł Jupiter. – Zastanawiam się, co planuje Rudi.
– A ja się zastanawiam, czy po obudzeniu Bob będzie pamiętał, co zrobił ze srebrnym pająkiem.
W tym momencie Bob usiadł i zamrugał powiekami.
– Gdzie jesteśmy? – zapytał i dotknął tyłu głowy. – Oj, boli. Teraz pamiętam.
– Pamiętasz, co zrobiłeś ze srebrnym pająkiem?! – Pete rzucił się w jego stronę.
Bob potrząsnął głową.
– Pamiętam, gdzie jesteśmy i jak nabiłem sobie guza. To znaczy pamiętam, coście powiedzieli o tym, jak się to stało. To wszystko.
– Nie zaprzątaj sobie teraz tym głowy – powiedział Jupiter. – Trzeba poczekać. Może pamięć sama ci wróci.
– Och! – wykrzyknął stojący przy oknie Pete. – Ktoś wychodzi na dach. Patrzy w tę stronę.
Wszyscy trzej stłoczyli się przy oknie. W drzwiach wiodących na dach stał dziwnie przygarbiony mężczyzna w workowatym, szarym ubraniu i wielkim fartuchu. Niósł miotłę, kubeł i szmatę. Rozejrzał się ukradkiem, odłożył swój ekwipunek i przemknął się do wartowni.
– Wpuść go, Pete – powiedział Jupe. – To nie jest gwardzista i najwyraźniej wie, że tu jesteśmy.
Pete odblokował drzwi. Mężczyzna wśliznął się do środka i odetchnął z ulgą.
– Czekajcie – powiedział po angielsku, z obcym akcentem – upewnijmy się, że nikt nie szedł za mną.
Obserwowali dach przez kilka minut, nikt jednak się nie zjawił. Wtedy wszyscy się odprężyli.
– Dobrze – powiedział mężczyzna. – Jestem sprzątaczem. Przekradłem się tu na górę. Mam wiadomość od Rudiego. Pyta, czy ktoś o imieniu Bob pamięta.
– Powiedz mu, że nie – odrzekł Jupiter. – Bob nie pamięta.
– Powiem. Rudi prosił, żebyście byli cierpliwi. Kiedy już będzie zupełnie ciemno, przyjdzie. Tymczasem tu macie jedzenie.
Sięgnął do kieszeni swego przepastnego fartucha i wydobył kanapki, trochę owoców i plastykowy pojemnik z wodą.
Chłopcy ochoczo odebrali od niego prowiant. Mężczyzna nie zwlekał dłużej.
– Muszę spieszyć z powrotem. Wielkie poruszenie na dole. Bądźcie cierpliwi i niechaj książę Paul ma w opiece was i naszego księcia – powiedział i odszedł spiesznie.
Pete łakomie zabrał się do kanapki.