-->

Szkarlatny Kwiat

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Szkarlatny Kwiat, Orczy Baroness-- . Жанр: Исторические приключения. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Szkarlatny Kwiat
Название: Szkarlatny Kwiat
Автор: Orczy Baroness
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 238
Читать онлайн

Szkarlatny Kwiat читать книгу онлайн

Szkarlatny Kwiat - читать бесплатно онлайн , автор Orczy Baroness

Francja czas?w Wielkiej Rewolucji. Szaleje terror. Diabelski wynalazek – gilotyna – pozbawia ?ycia tysi?ce arystokrat?w. Lecz oto pojawia si? Szkar?atny Pimpernel. Szlachetny ?mia?ek ratuje od ?mierci niewinnych ludzi, organizuj?c ich brawurowe ucieczki do Anglii.

Wkr?tce jednak nad jego g?ow? zbieraj? si? czarne chmury. Pi?kna Ma?gorzata St. Just zostaje zmuszona do zdemaskowania tajemniczego bohatera albo… zginie jej brat.

To oznacza zdrad? ukochanego. Jak post?pi Ma?gorzata? Czy misterny plan agenta rz?du francuskiego zako?czy si? sukcesem?

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 24 25 26 27 28 29 30 31 32 ... 52 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Najsprzeczniejsze myśli krzyżowały się w zawrotnym pędzie w jej mózgu. Nie zdawała sobie sprawy, że czas mijał i że wyczerpana długim czuwaniem zamknęła oczy i zapadła w męczący i niespokojny półsen, który był jakby odbiciem jej dręczących myśli. Teraz przebudził ją odgłos kroków na korytarzu.

Zerwała się z posłania i słuchała. Dom zaległa cisza, w której dosłyszała wyraźnie oddalające się kroki. Przez otwarte okno radosne promienie rannego słońca zalewały światłem pokój. Małgorzata spojrzała na zegarek. Było pół do siódmej. Zapytała się z niepokojem, czyje kroki zbudziły ją ze snu. Cichutko, na łalcach przeszła przez pokój i otworzyła drzwi, nie słyszała jednak nic w ciszy wczesnego poranku. Nagle spostrzegła u swych stóp na progu drzwi coś białego, zapewne list. Podniosła go z trwogą; zdziwiona i oszołomiona zobaczyła na kopercie swój adres, skreślony dużym, pospiesznym pismem męża.

Rozdarła kopertę i przeczytała:

"Nieprzewidziane okolicznoÍści zmuszają mnie do natychmiastowego wyjazdu na północ. Proszę cię Pani o przebaczenie, że nie przychodzę pożegnać się z tobą. Moje sprawy zatrzymają mnie niemal przez tydzień i niestety, nie będę miał zaszczytu uczestniczyć w majówce, którą naznaczyłaś na środę. Pozostaję Pani twoim pokornym i powolnym sługą.

Percy Blakeney"

Widocznie Małgorzata została nagle dotknięta, jak jej mąż, jakimś chwilowym zaćmieniem umysłu, gdyż musiała odczytywać kilkakrotnie te proste słowa, zanim je zrozumiała.

Stała bezmyślnie w drzwiach, obracając w palcach krótki i zagadkowy list, dręczona dziwnym niepokojem i złowrogim przeczuciem.

Sir Percy rzeczywiście posiadał w Anglii północnej rozległe dobra, do których często jeździł na tydzień lub dłużej, ale dzisiaj wydawało jej się rzeczą nieprawdopodobną, aby pomiędzy piątą a szóstą godziną rano nadeszła wiadomość, powołująca go z takim pośpiechem. Daremnie starała się opanować niepokój. Drżała na całym ciele. Ogarnęło ją niepohamowane pragnienie, aby zobaczyć się jeszcze raz z mężem, o ile nie wyjechał.

Nie zważając już na zbyt lekki strój i rozpuszczone na ramionach włosy, zbiegła spiesznie ze schodów ku drzwiom wejściowym.

O tak wczesnej godzinie były zamknięte na klucze i zasuwki, ale usłyszała odgłos rozmów i tupot koni na brukowym dziedzińcu pałacowym. Drżącymi palcami zaczęła przekręcać ciężkie klucze i odsuwać żelazne sztaby, kalecząc sobie ręce i łamiąc paznokcie, smagana trwogą, iż mogła przyjść za późno, że Percy mógł wyjechać, zanim go zobaczy, zanim zawoła: szczęśliwej drogi! Nareszcie przekręciła ostatni klucz i szarpnęła drzwiami. Nie pomyliła się. O kilka kroków od niej stał chłopak stajenny, trzymając za cugle dwa konie, z których jeden Sułtan, ulubiony wierzchowiec sir Percy'ego, był osiodłany i gotowy do drogi.

Po chwili ukazał się sir Percy i zbliżył się spiesznie do koni. Nie miał już na sobie bogatego balowego stroju, ale jak zwykle był ubrany wytwornie i bez zarzutu w piękny płaszcz z żabotem i mankietami z koronek i w skórzane spodnie wsunięte w wysokie buty.

Małgorzata zbliżyła się do niego. Podniósł oczy i ujrzawszy ją, lekko zmarszczył brwi.

– Wyjeżdżasz? – zapytała szybko i niespokojnie. – Dokąd wyjeżdżasz, Percy?

– Miałem już zaszczyt wytłumaczyć ci listownie, pani, że nieprzewidziane i ważne sprawy powołują mnie dziś rano na północ – odrzekł powoli i zimno.

– Ale przecież – twoi goście -jutro…

– Prosiłem cię, pani, abyś przeprosiła za mnie jego królewską wysokość. Jesteś tak znakomitą panią domu, że goście nie odczują nawet mej nieobecności.

– Jestem pewna, że mógłbyś odłożyć swój wyjazd na później… po naszej majówce -mówiła wciąż nerwowo. – Ręczę, że sprawa nie jest tak pilna… przecież nie mówiłeś mi nic do tej chwili.

– Moje sprawy, jak miałem zaszczyt zaznaczyć przed chwilą, są równie ważne jak nieprzewidziane… wobec tego czy mogę cię prosić o pozwolenie odjazdu? Zatrzymam się w powrotnej drodze w Londynie, czy masz jakie sprawunki, polecenia?

– Nie, nie, dziękuję… czy prędko wrócisz?

– Bardzo prędko.

– Przed końcem tygodnia?

– Tego powiedzieć nie mogę.

Widocznie spieszył się, a ona wytężała wszystkie siły, aby go zatrzymać jak najdłużej.

– Percy! – zawołała. – Czemu nie chcesz mi powiedzieć, dokąd jedziesz? Jestem twoją żoną i mam prawo wiedzieć. Jestem pewna, że nikt nie wzywał cię na północ. Nie było żadnych listów, ani posłańców, gdy wyjeżdżaliśmy wieczorem do opery i na balu i nikt na ciebie nie czekał, gdy wróciliśmy do domu. Nie jedziesz na północ… tu jest jakaś tajemnica.

– Nie ma żadnej tajemnicy, madame – przerwał żywo z lekkim zniecierpliwieniem w głosie. -Mój wyjazd ma na celu sprawę Armanda – oto wszystko. A teraz czy pozwalasz mi jechać?

– W sprawie Armanda! Ale nie będziesz się narażał?

– Ja narażać się! Nie pani. Ale twoja troskliwość wzrusza mnie. Jak to sama powiedziałaś, mam dużo stosunków i pragnę je wyzyskać, nim będzie za późno.

– Czy pozwolisz, bym ci nareszcie podziękowała?

– Nie, madame – odpowiedział oschle – nie ma powodu do podziękowań. Moje życie jest na twoje usługi i jestem aż nadto wynagrodzony.

– A moje życie będzie również na twoje usługi, jeżeli tylko je przyjmiesz w zamian za to, co czynisz dla Armanda – zawołała z uniesieniem, wyciągając ku niemu obie ręce. – A teraz już nie zatrzymuję cię, myśli moje ci towarzyszą – szczęśliwej drogi… Tak ślicznie wyglądała w porannym słońcu z rozpuszczonymi, ognistymi włosami, które spływały jej na ramiona! Skłonił się jej nisko i ucałował rękę. Odczuła, jak gorący był pocałunek, i serce jej zadrżało radością i nadzieją.

– Powrócisz? – szepnęła słodko.

– Bardzo niedługo – odrzekł, obejmując ją przeciągłym, głębokim spojrzeniem.

– I – nie zapomnisz? -zapytała, a oczy jej w odpowiedzi na jego wejrzenie zalśniły miłosną obietnicą.

– Nie zapomnę nigdy, madame, że zaszczyciłaś mnie prośbą o usługę. – Słowa były zimne i ceremonialne, ale tym razem jej nie dotknęły. Kobiece serce wyczuło, co działo się w duszy męża pod maską, z której duma nie chciała zrezygnować. Skłonił się ponownie i pożegnał ją. Usunęła się na bok, aby mógł dosiąść konia, a gdy Sułtan w galopie wyjeżdżał przez bramę, skinęła ręką na pożegnanie.

Na zakręcie drogi znikł jej z oczu. Zaufany groom miał wielkie trudności, aby dotrzymać mu kroku, gdyż Sułtan pędził jak wicher, podzielając podniecenie swego pana.

Małgorzata westchnęła z ulgą i powróciła do apartamentów, czując się zmęczona i śpiąca jak małe dziecko. W jej sercu nagle zapanował spokój i choć nieokreślona tęsknota dręczyła ją jeszcze, jakaś nadzieja niby balsam koiła jej duszę.

Nie bała się już o Armanda. Ufała niezachwianie w energię i moc człowieka, który wyjechał, aby go ratować. Nie mogła pojąć, jak mogła kiedykolwiek uważać go za głupca. Oczywiście nosił maskę, służącą do ukrycia bolesnej rany, zadanej jego miłości i dumie. Jego uwielbienie dla niej było tak potężne, że nie chciał dać poznać po sobie, jak bardzo była mu droga i jak głęboko cierpiał.

Ale teraz wszystko będzie dobrze. Małgorzata skruszy swoją własną dumę, upokorzy się przed mężem, wyzna i zwierzy mu się z wszystkiego i powrócą szczęśliwe dni, gdy przechadzali się razem po lasach Fontainebleau – on jak zwykle małomówny, a ona tak szczęśliwa, że przy jego mężnym sercu znajdzie zawsze spokój i ukojenie. Im głębiej zastanawiała się nad wypadkami ubiegłej nocy, tym mniej lękała się Chauvelina i jego planów. Była pewna, że nie udało mu się wyśledzić identyczności "Szkarłatnego Kwiatu". Lord Fancourt i Chauvelin zapewnili, że sala jadalna punkt o pierwszej była pusta i prócz Francuza i Percy'ego, nikt więcej nie przestąpił jej progu. Jaka szkoda, że zapomniała zapytać Percy'ego, czy nie widział w sali nikogo prócz Francuza… W każdym razie niebezpieczeństwo minęło dla nieznanego szlachetnego bohatera, który nie wpadł w sidła Chauvelina. Jego śmierć nie będzie ciążyć na jej sumieniu.

1 ... 24 25 26 27 28 29 30 31 32 ... 52 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название