Blizna
Blizna читать книгу онлайн
Blizna, rozgrywaj?ca si? w tym samym ?wiecie co Dworzec Perdido, to kreacjape?na rozmachu i m?odzie?czej energii, wida? w niej przy tym, ?e Mieville pr?buje szuka? oryginalno?ci tak?e w fabule. Kogo znu?y?y powtarzane w niesko?czono?? schematy fantasy tolkienowskiej i t?skni do ?wiat?w naprawd? innych, niepodobnych do niczego, co zna, powinien odwiedzi? uniwersum Chiny Mieville`a – t?dy prowadzi droga do fantastyki XXI wieku.Grupa skaza?c?w i niewolnik?w o groteskowo przetworzonych cia?ach jest transportowana drog? morsk? do m?odej kolonii Nowego Crobuzon. W podr??y tej towarzyszy im kilka innych os?b, z kt?rych ka?da ma pow?d do ucieczki z miasta. Jest w?r?d nich Bellis Coldwine, zdolna lingwistka, kt?ra zatrudnia si? jako t?umaczka, co pozwala jej op?aci? przejazd i unikn?? straszliwej kary. Jest bowiem powi?zana z Isaakiem Danem der Grimnebulinem, genialnym naukowcem-renegatem, kt?ry niegdy? niechc?cy sprowadzi? koszmar na Nowe Crobuzon. Bellis ma jasno okre?lony plan: przemieszka? w kolonii do czasu, gdy b?dzie mog?a bezpiecznie wr?ci?. Na Wezbranym Oceanie statek opanowuj? jednak piraci i morduj? wszystkich oficer?w. Pasa?erowie i szeregowi cz?onkowie za?ogi zostaj? przewiezieni na Armad?, do miasta zbudowanego z kad?ub?w zdobytych okr?t?w. Tym p?ywaj?cym lasem maszt?w rz?dzi dziwna, dwuosobowa struktura zwana Kochankami. Na Armadzie wszyscy dostaj? prac? i nawet prze-tworzeni maj? takie same prawa jak ludzie, ludzie-kaktusy i ludzie-raki. Nikomu nie wolno jednak opu?ci? miasta.Samotna i sfrustrowana Bellis wie, ?e zdradzenie si? z ch?ci? ucieczki oznacza?oby dla niej wyrok ?mierci. Zamiast tego Bellis ukradkowo szuka informacji na temat plan?w Armady. Odpowied? tkwi w ciemnych, amorficznych kszta?tach zwisaj?cych w wodzie wiele kilometr?w pod miastem – przera?aj?cych obiektach obarczonych niezwyk??, mro??c? krew w ?y?ach misj?…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Interludium IV. GDZIE INDZIEJ
Naprzód, dalej, naprzód.
Woda jest jak pot i naszym wielorybom to się nie podoba.
Ale to nic.
Na południe.
Szlak został wytyczony.
Na umiarkowane, a potem na ciepłe morza.
Kamienny krajobraz podmorski był tutaj niezwykle dramatyczny: poszarpane szczeliny w skorupie świata. Atole i rafy koralowe wykwitały z głębokiej wody kalejdoskopem żywych barw. Woda była użyźniana przez gnijące liście palm, lotosy i zwłoki unikatowych stworzeń: ziemnowodnych istot pływających w błocie, ryb oddychających powietrzem, wodnych nietoperzy.
Na każdej z wysp roiło się od nisz ekologicznych i każdą z nich zasiedlało jakieś dziwne zwierzę. A czasami dwa lub więcej gatunków, walczących między sobą o hegemonię.
Myśliwi wyprawiali się na płycizny, do słonych lagun i jaskiń. To, co tam znaleźli, zjadali.
Wieloryby jęczały, zawodziły i błagały o powrót do zimnych wód. Ich panowie ignorowali je lub karali, przypominając im, czego tutaj szukają.
Myśliwi zwrócili uwagę na temperaturę wody, nową charakterystykę światła i krystaliczne barwy otaczających ich ryb, ale nie narzekali. Byłoby nie do pomyślenia, żeby się tym przejmowali w sytuacji, gdy zwierzyna wciąż hasa swobodnie.
„Na południe”, rozkazali. Nawet kiedy wieloryby zaczęły jeden po drugim zdychać, bo ich organizmy padały ofiarą nieznanych im ciepłowodnych wirusów, zszarzała skóra gniła i odpadała, a gigantyczne cielska wzdymały się od gazu, wyskakiwały cuchnące i zaropiałe na powierzchnię, gdzie były rozszarpywane przez padlinożerne ptaki, po czym kości i resztki mięsa spadały w ciemną toń, nawet wówczas ich panowie nie wahali się.
„Na południe”, mówili i podążali szlakiem wiodącym na morza tropikalne.