-->

Diabelska Maskarada

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Diabelska Maskarada, Hemerling Marek-- . Жанр: Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Diabelska Maskarada
Название: Diabelska Maskarada
Автор: Hemerling Marek
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 170
Читать онлайн

Diabelska Maskarada читать книгу онлайн

Diabelska Maskarada - читать бесплатно онлайн , автор Hemerling Marek

Tarcza kontynentu falowa?a jakby stanowi?a j? nie skalista r?wnina, lecz powierzchnia wzburzonego oceanu. Jaka? potworna si?a napiera?a od wewn?trz, rozdymaj?c zastyg?e od wiek?w formy geologiczne. Ruchy te mia?y swoje centrum, w kt?rym upiorny taniec osi?ga? maksymalne nat??enie. Wreszcie kamienna skorupa nie wytrzyma?a zmiennych napr??e? i podda?a si? uwalniaj?c gigantyczny gejzer rozgrzanych do czerwono?ci g?az?w. R??nica temperatur powodowa?a, ?e w zetkni?ciu z lodowat? atmosfer? Gelwony p?ka?y niczym ?wi?teczne fajerwerki.

(fragment ksi??ki)

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

KALECZYSZ MASKĘ ŚWIATA

– Ja chyba zwariuję.

Wprawnym ruchem zarepetował broń i klucząc jak ścigane zwierzę, pobiegł w nieznane. Wszystko już dawno przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Liczył się tylko on sam – Tom Edgins – a raczej to, co z niego zostało: cierpienie, strach, nienawiść. I chęć odwetu.

– Zobaczymy teraz, jacy jesteście odważni – myślał dopadając do szczytu upatrzonego rumowiska. – Banda gówniarzy, polująca na bezbronnego. Parszywe, zadowolone z siebie skurwiele!

Miał ich jak na dłoni. Naliczył szesnaście pojazdów. Strzelały na oślep, kierując się w stronę kanionu.

– Pudło – mruknął Edgins, biorąc na cel łaciaty bok najbliższego. – Już mnie tam nie znajdziecie. Gdybym mógł was wytłuc jedną salwą…

Zamknął obwód eksplodera. Grzmotnęło aż miło. Błyskawicznie przerzucił wizjer celownika na następny pojazd, potem oderwał broń od ramienia i wyprostował się powoli. Było już po wszystkim.

Przewiesił atatron przez plecy i odwrócony tyłem do miejsca potyczki, zaczął schodzić ze szczytu rumowiska. Osiemnaście płonących wraków otaczało kanion ognistym różańcem. Koniec. Załatwił ich. Nie miał tu już nic do roboty.

– To nie było wcale takie trudne – myślał. Ogarnęło go coś w rodzaju zadowolenia. Uczucie tępego triumfu i satysfakcji.

Kawałek dalej wyszedł na gładki teren. Ciągle padał deszcz, czy jak to tam nazwać. Burza, która pojawiła się w najbardziej odpowiednim momencie. I ten atatron – ciągle czuł jego ciężar. Masywna kolba waliła w plecy, przypominając z każdym krokiem o swojej krzepiącej obecności.

Na tle sinofioletowych chmur przesunął się mały, czarny punkcik. Basowy pomruk rósł w miarę jak nowy obiekt zmniejszał dystans dzielący go od miejsca niedawnego starcia.

– Następny – pomyślał Edgins, a broń nie wiadomo kiedy mile zaciążyła w dłoniach. Nawet nie przyszło mu do głowy, żeby się ukryć. Wziął intruza na cel. W powiększającej szczelinie wizjera rozpoznał sylwetkę spacerowego VAC-a. Na takich jednostkach nie było miejsca na zainstalowanie uzbrojenia. Uspokojony opuścił miotacz i ruszył swoją drogą.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название