-->

Ksiizyc w nowiu

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Ksiizyc w nowiu, Meyer Stephenie-- . Жанр: Фэнтези. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Ksiizyc w nowiu
Название: Ksiizyc w nowiu
Автор: Meyer Stephenie
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 292
Читать онлайн

Ksiizyc w nowiu читать книгу онлайн

Ksiizyc w nowiu - читать бесплатно онлайн , автор Meyer Stephenie

Na "Ksi??yc w nowiu", dalszy ci?g bestsellerowego "Zmierzchu", czeka?y z niecierpliwo?ci? tysi?ce czytelnik?w z kilkunastu kraj?w ?wiata. Od wielu miesi?cy obie powie?ci znajduj? si? w czo??wce listy bestseller?w "New York Timesa", a nak?ad trzeciej z cyklu osi?gn?? w USA milion egzemplarzy. Podobnie jak pierwsza powie?? o nastoletniej Isabelli Swan, "Ksi??yc w nowiu" jest po??czeniem romansu z trzymaj?cym napi?cie horrorem, w kt?rym rozterki zakochanej dziewczyny przeplataj? si? z opisami mro??cych krew w ?y?ach niesamowitych wydarze?.

Edward Cullen to wci?? dla Belli najwa?niejsza osoba pod s?o?cem. S? par? i jest im razem cudownie. Gdyby tylko ch?opak nie by? wampirem! Niestety, ten fakt wszystko komplikuje, tak?e z pozoru niewinn? za?y?o?? dziewczyny z przyjacielem z dzieci?stwa, Jacobem.

Wiosn? Edward musia? broni? Belli przed swoim krwio?erczym pobratymcem, jesieni? zakochani u?wiadamiaj? sobie, ?e by? to dopiero pocz?tek ich k?opot?w.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

Uśmiechnął się. W mroku zalśniły jego białe zęby.

– Jasne – potwierdził, podejmując pałeczkę. – Tylko skoczę po auto.

– Cholera – mruknęłam. – Dam ci półtora roku.

– O, nie, nie. Ten warunek z małżeństwem bardziej mi się podoba.

– Carlisle zmieni mnie za dwa miesiące i po krzyku.

– Skoro tak wolisz.

Wzruszył ramionami. Cały ten czas zawadiacko się uśmiechał.

– Jesteś niemożliwy – jęknęłam. – Prawdziwy z ciebie potwór. Zaśmiał się.

– Czy to dlatego nie chcesz zostać moją żoną? Znowu jęknęłam.

Edward pochylił nade mną. Bliskość jego czarnych tęczówek skutecznie mnie rozpraszała.

– Bello – zamruczał – błagam, wyjdź za mnie.

Na moment zapomniałam, jak się oddycha. Kiedy doszłam do siebie, potrząsnęłam głową, usiłując się na powrót skoncentrować. O czym to my właściwie mówiliśmy?

– Czy odmawiasz mi uparcie dlatego, że nie kupiłem ci pierścionka zaręczynowego? – spytał.

– Nie! – wydarłam się. – Żadnych pierścionków!

– No i masz babo placek – skwitował cicho. – Obudziłaś Charliego.

– Ups.

– Zaraz przyjdzie sprawdzić, co to za hałasy. Ech… – Edward posmutniał. – Lepiej już sobie pójdę.

Serce zamarło mi w piersi. Nie uszło to jego uwadze.

– Co, mam się schować w szafie, jak nakryty na gorącym uczynku kochanek?

– Cokolwiek, tylko zostań – szepnęłam. – Proszę.

Uśmiechnął się i zniknął.

Pozostawiona sama sobie, oceniłam całą sytuację nieco bardziej obiektywnie i zakipiałam gniewem. Edward doskonale wiedział, co robi. Byłam gotowa się założyć, że każda jego kwestia i mina jest elementem spisku. Genialnego spisku. Oczywiście nadal mogłam liczyć na Carlisle'a, ale propozycja mojego ukochanego miała odtąd nie dawać mi spokoju.

A to ci sprytny intrygant!

Zaskrzypiały uchylane drzwi. Podniosłam się na łokciu.

– Dzień dobry, tato.

– Och. Cześć. – Zmieszał się, że go przyłapałam. – Już nie śpisz.

– Tak, ale planowałam wstać dopiero po tobie, żeby nie obudzić cię prysznicem.

Włożyłam stopy w kapcie.

– Czekaj no. – Charlie zapalił górne światło. Zamrugałam oślepiona, ale przytomnie nie zerknęłam na szafę.

– Najpierw po święć mi minutkę.

Wzdrygnęłam się odruchowo. Zapomniałam spytać Alice, czy nie wymyśliła dla mnie jakiejś wymówki.

– Miarka się przebrała, moja panno.

– Wiem – bąknęłam.

– Od trzech dni odchodzę od zmysłów! Wracam z pogrzebu Harry'ego – wracam z pogrzebu – a ciebie nie ma! Jacob był mi w stanie powiedzieć tylko tyle, że wyjechałaś z Alice Cullen i że chyba wpakowałaś się w jakieś tarapaty. Nie zostawiłaś żadnego numeru kontaktowego i ani razu nie zadzwoniłaś! Nie wiedziałem, gdzie jesteś ani kiedy – i czy w ogóle – wrócisz. Masz pojęcie, co ja tu… co to…

Urwał w połowie zdania i wziąwszy głębszy oddech, zmienił nieco temat.

– Czy potrafisz podać mi, choć jeden powód, dla którego miał bym nie odesłać cię dziś do matki?

Hm. A więc zamierzał mi grozić? Owinęłam się staranniej kołdrą. Cóż, w tę grę mogły grać dwie osoby.

– Nie pojadę i tyle.

– Tak? W takim razie…

– Słuchaj, tato, przyznaję się do winy. Możesz dać mi szlaban, na ile ci się żywnie podoba, a ja, ze swojej strony, mogę za karę sprzątać, zmywać naczynia, prać i gotować aż do odwołania.

Masz też prawo wyrzucić mnie z domu, proszę cię bardzo, ale na pewno nie pojadę wtedy na Florydę.

Charlie dostał wypieków. Zanim odpowiedział, policzył pod nosem do dziesięciu.

– Będziesz łaskawa wyjaśnić mi, gdzie się podziewałaś? Cholera. A jednak.

– Eee… To była sprawa nie cierpiąca zwłoki.

Ojciec podparł się pod boki, czekając na dłuższą opowieść. Nadęłam policzki, po czym głośno wypuściłam z nich powietrze.

– Nie wiem, od czego zacząć. To byt taki ciąg nieporozumień – ktoś coś komuś źle przekazał, tamta osoba coś sobie pomyślała…

Takie domino. Od śnieżki do lawiny.

Charlie milczał. Nie wyglądał na usatysfakcjonowanego.

– Eee…

Nigdy nie umiałam przekonywująco kłamać. Rozpaczliwie przetrząsałam pamięć w poszukiwaniu prawdziwych faktów, żeby moja wersja wydarzeń nie odbiegała zbytnio od rzeczywistości, co znacznie ułatwiłoby mi zadanie.

– Widzisz, Alice opowiedziała Rosalie przez telefon o tym, jak skoczyłam z klifu, i Rosalie…

Mina Charliego uświadomiła mi, że popełniłam kolejny błąd. Jakby nie był na mnie dostatecznie wściekły! Co mnie, u licha, podkusiło, że wspomnieć ten durny skok?!

– No tak, nie mówiłam ci nic o klifie, ale wierz mi, to nie było nic takiego. Poszłam po prostu popływać z Jakiem, takie tam wygłupy. W każdym razie, Rosalie z kolei opowiedziała o skoku Edwardowi i coś tak idiotycznie przekręciła, że wyszło na to, że usiłowałam popełnić samobójstwo. Edward zupełnie się załamał i nie odbierał telefonu, więc Alice zabrała mnie do Los Angeles, bo inaczej, no… nie uwierzyłby, że go nie nabierają. Byłam z siebie dumna – wszystko układało się w logiczną całość. Miałam nadzieję, że wpadka z klifem nie odwróci zbytnio uwagi ojca od tego wspaniałego osiągnięcia.

– A usiłowałaś popełnić samobójstwo? – spytał zdruzgotany Charlie.

– Nie, skąd. Boże broń. To była tylko zabawa, kto skoczy z wyższej skały i takie tam. Nic takiego. Dzieciaki z La Push w kółko to robią i nic nikomu nigdy się nie stało.

Otrząsnąwszy się z szoku, Charlie dla odmiany się rozzłościł.

– Co cię w ogóle obchodziło, w jakim stanie był ten cały Cullen?! – warknął. – Łajdak potraktował cię jak psa, a ty…

– To było kolejne nieporozumienie. Ojciec znowu dostał niezdrowych wypieków.

– Czy on wrócił na stałe?

– Nie mam sprawdzonych informacji, ale z tego, co wiem, wszyscy wrócili.

Żyła na czole Charliego groźnie zapulsowała. – Chcę, żebyś trzymała się od niego z daleka, Bello. Nie ufam mu. To kawał drania. Nie pozwolę, żeby znowu cię skrzywdził.

– Okej – odparłam, wzruszając ramionami.

– Och. – Ojciec zaniemówił na chwilę. Podrapał się po głowie.

Sądziłem, że będziesz się stawiać.

– Ależ będę – oznajmiłam, patrząc mu prosto w oczy. – Okej, żyli „Okej, to się wyprowadzę”.

Oczy wyszły mu z orbit, a skóra twarzy przybrała purpurowy odcień. Zamierzałam być twarda, ale tego nie przewidziałam, co, jeśli miał dostać przeze mnie zawału? W końcu nie był dużo młodszy od Harry'ego…

– Tato, ja wcale nie chcę się wyprowadzać – dodałam szybko łagodniejszym tonem. – Kocham cię. Wiem, że się o mnie martwisz, ale w tym przypadku musisz mi zaufać. I zmienić trochę swój stosunek do Edwarda, jeśli chcesz, żebym dalej mieszkała tobą pod jednym dachem. Bo chcesz tego, prawda?

– To nie fair, Bello. Dobrze wiesz, że tego chcę.

– Więc odnoś się do Edwarda uprzejmie, ponieważ będzie mi bezustannie towarzyszył.

To nowo odkryta wiara, że Edward mnie kocha, pomagała mi być nieugiętym negocjatorem.

– Nie przepuszczę tego osobnika przez próg naszego domu! – zagrzmiał Charlie.

– Obawiam się, że to moje ostatnie słowo. Przemyśl to sobie, dobrze? Tylko nie zapominaj o jednym – albo będziesz miał mnie i Edwarda, albo nikogo.

– Bello…

– Przemyśl to sobie – powtórzyłam. – A teraz, czy mógłbyś, proszę, zostawić mnie samą? Chcę zacząć poranną toaletę.

Charlie nadal sprawiał wrażenie kogoś, kto lada moment dostanie apopleksji. Wyszedł, zatrzaskując drzwi, i zszedł po schodach, donośnie tupiąc.

Odrzuciłam kołdrę na bok. Na sekundę przesłoniła mi widok, a kiedy opadła na łóżko, Edward siedział już w fotelu, jak gdyby to stamtąd, a nie z szafy, przysłuchiwał się całej rozmowie.

– Przepraszam cię za Charliego – wyszeptałam.

– Zasłużyłem sobie na dużo więcej – skonstatował. – Tylko, błagam, nie odwracaj się od niego z mojego powodu.

– O nic się nie martw – pocieszyłam go, kompletując strój na nadchodzący dzień i przybory toaletowe. – Postaram się nie nadwerężać jego wytrzymałości psychicznej. A może chcesz mi powiedzieć, że nie miałabym dokąd się wyprowadzić? – przestraszyłam się.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название