We?misz czarn? kur?
We?misz czarn? kur? читать книгу онлайн
Z k?ta recenzenta
Dzi?, w naszym wrednym k?cie kulturalnym literata ocenia literat. W filmowym skr?cie. „We?misz czarno kure…” to „Blade Runner” opisany w klimacie „Samych swoich” – podsumowuje Andrzej Ziemia?ski.
Hymn bimbrownika
Wytw?rnie p?ytowe ju? bij? si? o to nagranie. Po wczorajszej konferencji prasowej zwi?zanej z afer? pods?uchow? w stodole Jakuba W., znanego bimbrownika i wiejskiego egzorcysty, nasz reporter, na dyktafon wszyty w ucho, nagra? piosenk? nucon? pod nosem przez Rafa?a A. Ziemkiewicza. Oto tre?? zapisu:
Powtarza mi codziennie moja luba:
dlaczego ty nie przypominasz mi Jakuba?
A ty maszeruj, maszeruj, g?o?no krzycz:
Niech ?yje nam Jakub W?drowycz. (x2)
Jakub W?drowycz to wspania?y egzorcysta,
A jego bimber lepszy jest ni? w?dka czysta
A ty maszeruj… etc.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
W knajpie było tłoczno, gwarno i wesoło. Wszyscy pili. Hrabia stawiał. Początkowo wzbraniał się trochę, ale w końcu zaczął pić razem z nimi. Doił wódę równo, jak swojak… – Muszę wam coś wyznać – hrabiemu odbiło się i dostał ataku pijackiej czkawki. – Ty się nie przejmuj, że jesteś pedałem, ludziska są u nas tolerancyjne – barman po dziesiątym kuflu miał problemy z utrzymaniem się na nogach.
– Nie jestem pedałem – wyznał hrabia. – i nie mam hifa… Ludziska zamarli. Wizja przejęcia majątku oddalała się.
– To czegoś taki blady na gębie i w koszuli koronkowanej chodzisz? – zapytał wójt.
– Bo ja jestem wampirem – wymamrotał hrabia.
– A nie mówiłem! – wrzasnął Mikołaj. – Dawajcie osikowy kołek! Zaraz go przypalikujemy. – Zamknij się – wójt rzucił nim o ścianę. – Znaczy,gryźć będziesz nas, czy tylko w sąsiednich wioskach? – No, co wy – obraził się wampir. – Załatwimy to cywilizowanie, postawi się we wsi małą stację krwiodawstwa, co by na moje potrzeby starczyło… – Ja mam nawet legitymację honorowego krwiodawcy pochwalił się barman.Ale ja jestem bogaty – wyjaśnił feudał. – Płacić wam będę za krew, dwa razy wyżej niż państwowe stacje. – To i dzieciaczków gryzł nie będziesz? – upewniła się kobiecina w dresie. – Zawsze wolałem krew dojrzałą – wyjaśnił z godnością hrabia. – Pańszczyzna niepotrzebna, forsy mam jaklodu. Starczy dla mnie i dla was na najbliższe 300 lat… Wiwaty wprawiły szyby knajpy w drżenie. Nieoczekiwanie otwarły się drzwi. Przez salę przeciągnął złowróżbny podmuch lodowatego wiatru. Wszyscy obejrzeli się. Przez salę kroczyła wysoka postać, odziana w czarną, esesmańską kurtkę mundurową. Postać dzierżyła krzepko kuszokołkownicę. Hrabia przywarł do ściany. Z rąk wystrzeliły mu nietoperzowate skrzydła, ale był zbyt pijany, by móc się przemienić. – Ktoś ty? – zapytał wójt tajemniczego przybysza.
– To Jakub Wędrowycz, egzorcysta! – wydarł się Mikołaj. – Jesteśmy uratowani! Jakub, przechodząc koło baru, złapał kufel piwa i wygulgał kilkoma łykami.No i wybiła godzina – powiedział do skamieniałego z przerażenia hrabiego. – Świeżej, polskiej krwi się zachciało, frajerze? Wampir zaskomlał żałośnie, a z dziąseł wyrosły mu kły. Jakub wycelował kuszę prosto w serce wroga.Hy, hy – ucieszył się Mikołaj. – Zdychaj, frajerze.W tym momencie wójt kocim ruchem przyskoczył od tyłu do Jakuba i z rozmachem zdzielił go krzesłem. Brzęknęła cięciwa kuszy, ale osikowy kołek wbił się w ścianę. Wędrowycz runął nieprzytomny między stoliki. – Feudalizm to ustrój działający w obie strony – wyjaśnił hrabiemu wójt. – Zabrać to ścierwo. Dopilnujemy,żeby się tu nie kręcił… – Dzięki – hrabia uśmiechnął się. – Może ten skromny czek na tysiąc dolarów wyrazi część mojej dozgonnej wdzięczności… A tę gnidę… – spojrzał ze złością na Mikołaja. – Wywieziemy ze wsi na taczkach – obiecał barman.
Jakub ocknął się w rowie. Głowa go strasznie bolała. Spiłem się, czy co? – zdziwił się. – Ale żeby aż taki straszny kac? Zabawa w knajpie opodal ciągle jeszcze trwała. Pamięć mu wróciła. Nie chcieliście pomocy, to trzeba było powiedzieć – warknął. – A nie walić krzesłem w łeb… Jakiś cień zamajaczył obok niego. Hrabia.Widzisz, moje na wierzchu. Tydzień minął i już jedzą mi z ręki… – uśmiechnął się przybysz. – Nie wygrasz z ludzką chciwością, egzorcysto…
– Nie wygram – westchnął Jakub.Hrabia pomógł mu wstać. Proponuję pakt o nieagresji – powiedział poważnie.Jakub pomacał guz na głowie.Wykończysz całą wieś, jak poprzednim razem? Czy też może naprawdę czasy się zmieniły?Zmieniły się – powiedział poważnie wampir. – Poco się uganiać po lasach za dziewczynami, jak można sobie kulturalnie siedzieć przy kominku i pić przefiltrowaną,schłodzoną krew z kryształowego kieliszka? No i oczywiście ryzyko hifa mniejsze… W tym momencie Jakub usłyszał dziwnie znajome brzęknięcie. Na twarzy hrabiego odmalował się grymas bólu i zaskoczenia. Padł na drogę. Z pleców sterczał mu osikowy bełt Jakubowej kuszy. Zwłoki rozkładały się w oczach. Ktoś nadchodził. Egzorcysta spodziewał się zobaczyć Mikołaja, ale, jak się okazało, to szedł wójt. Kuszę zawadiacko przerzucił sobie przez ramię. – Coś podobnego – warknął egzorcysta. – Poszliście,widzę, po rozum do głowy? – Oczywiście – uśmiechnął się naczelnik gminy. – To chyba twoje – oddał kuszę Jakubowi. – Widzisz egzorcysto, tak sobie chlaliśmy i nagle nas oświeciło. – Mnie też czasem od alkoholu oświeca – przyznał Wędrowycz. – I do jakich wniosków doszliście? – Uświadomiliśmy sobie, że wampiry żyją bardzo długo,nawet po kilkaset lat… Więc żeby dobrać się do pieniędzy hrabiego, wieś musiałaby czekać do usranej śmierci. Postanowiliśmy nieco przyspieszyć przekształcenia majątkowe… Z ciała hrabiego pozostało tylko kilka kości i nieduża kupka popiołu…