-->

Zmijowa Harfa

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Zmijowa Harfa, Brzezi?ska Anna-- . Жанр: Фэнтези. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Zmijowa Harfa
Название: Zmijowa Harfa
Автор: Brzezi?ska Anna
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 264
Читать онлайн

Zmijowa Harfa читать книгу онлайн

Zmijowa Harfa - читать бесплатно онлайн , автор Brzezi?ska Anna

W Spichrzy, najpi?kniejszym mie?cie Krain Wewn?trznego Morza, nadchodzi czas karnawa?u. Zb?jca Twardok?sek liczy, ?e wreszcie wypocznie, posili si? i na??opie trunk?w na koszt ksi?cia. Czy mu si? to uda?

Na ulicach i w zau?kach Spichrzy narasta ?wi?teczny zam?t. Mieszka?cy, przera?eni wie?ciami o rzezi, zgotowanej przez szczurak?w okolicznym miasteczkom, topi? strach w winie i wyrzekaj? przeciw ksi?ciu i radzie miejskiej. Tumult przeradza si? w krwaw? ludow? rewolt?, kiedy rozjuszeni rzemie?lnicy zaczynaj? mordowa? patrycjuszy.

Tymczasem Szarka, niepomna na marzenia kompana, w towarzystwie wied?my i ?alnickiej ksi??niczki ugania si? po mie?cie w poszukiwaniu Ko?larza. Ciekawa, co tym razem zgotowali jej bogowie, zap?dza si? do wie?y ?ni?cego, gdzie w?r?d zwierciade? ukryta jest podobno przysz?o?? Krain Wewn?trznego Morza. A Zarzyczka, wypowiadaj?c ?yczenie, budzi przepowiedni? i stare legendy zaczynaj? si? wype?nia? na nowo.

"?mijowa harfa" – kontynuacja "Plew na wietrze" – to historia ?wiata w przededniu wojny, kt?ra zmieni zar?wno bog?w, jak i ?miertelnik?w.

Anna Brzezi?ska – mediewistka, jedna z najpopularniejszych polskich autorek fantasy, trzykrotna laureatka Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 36 37 38 39 40 41 42 43 44 ... 134 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Posadzka zachybotała się, osunęła jeszcze niżej. Szarka nie zastanawiała się dłużej. Przeskoczyła nad wyrwą, pewnie, na ugiętych kolanach lądując obok Zarzyczki. Księżniczka skuliła się mimowolnie, ale w twarzy tamtej nie odnalazła szaleństwa, tylko oszołomienie. I strach. Gdzieś w oddali księżniczka słyszała przytłumione krzyki jadziołka. Czy tym właśnie miało być przebudzenie Nur Nemruta?, pomyślała z przerażeniem. Czy sprowadziliśmy zagładę na Krainy Wewnętrznego Morza?

– Trzymajcie się! – wykrzyknął karzeł. – Trzymajcie się blisko niej! To…!

Potem był huk. Posadzka, usuwająca się spod stóp. Ciemność i odpryski luster, które wirowały wokół jak stado gołębi.

Wtedy zaczęła krzyczeć. Jedno słowo.

Ocknęła się w rumowisku, które niegdyś było świątynnym dziedzińcem, przy samej cembrowinie świętego źródła, choć pozostały zeń jedynie pogruchotane resztki muru. Jakim sposobem, pomyślała z trwogą, jakim sposobem…? Gdzieś, jakby za mgłą, wrzeszczeli ludzie. Obok wiedźma wymiotowała zapamiętale, klęcząc w strużce cudownej wody. Szarka poderwała się gwałtownie – twarz miała pokrytą pyłem, przez poszarpany rękaw kubraka przesączała się krew – i z całej siły szarpnęła karłem.

– To ty? – wysyczała ze złością. – To ty?

– Nie – wyjąkał karzeł. – Nie wiem.

Oszalała, pomyślała księżniczka, oszalała ze szczętem. W krąg roztrzaskiwały się wielkie kawały muru, żaden jednak nie padł bliżej niż o wyciągnięcie ręki, jakby odpychała je jakaś siła – księżniczka klęczała pośrodku kręgu nagiego kamienia. Jak czarcie koła, pomyślała ni stąd, ni zowąd. Kręgi przeklętej, jałowej ziemi, w których tańczą wiedźmy, okolone wiankiem trujących grzybów, co świecą w księżycowe noce. Ze strachem podniosła wzrok. Strzelista wieża Nur Nemruta pochylała się nad nimi jak źdźbło trawy. Z przypór odpadały potężne głazy. Ziemia drżała.

Rudowłosa opanowała się z wyraźnym wysiłkiem, kiedy ostry szklany sopel uderzył tuż obok źródła cudownej wody.

– Szybko! – warknęła ze złością. – Wieża zaraz się rozpadnie.

Księżniczka dźwignęła się na nogi, ale kolano ugięło się pod nią bez ostrzeżenia. Z bólu pociemniało jej przed oczyma. Ruda skrzywiła się.

– Nie mogę – powiedziała cicho Zarzyczka. – Zostawcie mnie.

Jednak Zwajka i wiedźma chwyciły ją pod ramiona, niezdarnie omijając kawały muru i resztki luster, powlokły przez dziedziniec. Zarzyczka starała się opierać na zdrowej nodze, ale przy każdym ruchu ból potężniał i rychło, na wpół przytomna, zwisła w uścisku tamtych. W powietrzu unosił się gęsty, duszący pył.

Popchnięta zatoczyła się wprost na wiedźmę. Szarka przystanęła u resztek otaczającego świątynny podwórzec muru, w rękach znów trzymała miecze. A przed nią, w wąskiej, zawalonej gruzem wyrwie muru rysowały się dwie przyczajone sylwetki w błękitnych płaszczach. Servenedyjki, zrozumiała księżniczka, strażniczki świątyni. Nie pozwolą nam uciec. Nie po tym, jak dokonano świętokradztwa. Najpotworniejszego z możliwych.

Zęby rudowłosej błysnęły w mroku. Zrobiła kilka drobnych, płynnych kroków. Wyglądała strasznie. W twarzy pokrytej gęstą warstwą pyłu, przeoranego strużkami potu i krwi połyskiwały zielone oczy. Kubrak miała poszarpany i okrwawiony. W wycięciu rozchełstanej koszuli pobłyskiwał niewielki zielony kamyk. Zarzyczka rozpoznała go od jednego rzutu oka.

Nieoczekiwanie Servenedyjka pochyliła się i wypowiedziała kilka słów w obcym języku.

Szarka potrząsnęła głową i ze zdumieniem odparła coś równie niezrozumiałego. Wojowniczka uniosła złożone dłonie na wysokość twarzy. Zarzyczka niewiele potrafiła odczytać z jej wytatuowanego oblicza. Tamta jeszcze raz skłoniła się przed Szarka, a później ostrożnie wzięła księżniczkę na ręce i przerzuciła przez wyrwę w murze.

Z tyłu, w głębi dziedzińca wieża Nur Nemruta przewróciła się z potężnym łoskotem. Ziemia zadygotała, wyrwała się spod stóp. Kamień uderzył Zarzyczkę w potłuczone kolano. Znów zemdlała.

Światło pochodni. Pochylony nad nią krąg brodatych twarzy w ozdobionych rogami szłomach. Szloch wiedźmy.

Suchywilk skrzywił się z wyrzutem i pokiwał głową. Obok niego dobre trzy tuziny zwajeckich wojowników i tyleż Servenedyjek zagadkowo i w milczeniu przypatrywało się trzem niewiastom oraz książęcemu wesołkowi. Rudowłosa Zwajka na wpół siedziała, wciąż ściskając zakrzywione miecze. Wiedźma pracowicie rozmazywała na twarzy brud i łzy. Szydło leżał na brzuchu, z przymkniętymi oczami macając wokół siebie rękoma.

– No, córuchna – przemówił wreszcie Suchywilk – wiedzielim, że będą z tobą kłopoty, ale żeby aż tak? Na dodatek trzeba się będzie krok po kroku przebijać przez rozszalałą chanaję do cytadeli.

Bez jednego słowa, bez dźwięku nawet, rudowłosa niewiasta rozpłakała się.

Przed nimi płonęła Spichrza.

* * *

Kosmyk po kosmyku Zarzyczka rozczesywała mokre włosy. Głębokie rozcięcie na policzku przestało wreszcie krwawić, lecz z lustra wpatrywała się w nią zupełnie obca twarz. Twarz postarzałej kobiety o przerażonym spojrzeniu, z brzydko zaciśniętymi ustami i ciemnymi sińcami pod oczyma. Niemal upuściła wykładaną słoniową kością szczotkę, kiedy wydało się jej, że z głębi polerowanego srebrnego zwierciadła pani Jasenki wychyla się wizerunek Szalonej Ptaszniczki. Ale to tylko skulona na zydlu wiedźma poruszyła się niespokojnie.

Przez całą drogę do cytadeli zwajecki wojownik niósł Zarzyczkę na rękach, jak dziecko. Nie bała się. Tej nocy zobaczyła zbyt wiele, by przeraziła ją gromada zbuntowanego pospólstwa. Chyba płakała. Czasami ogień był bardzo blisko, raz musieli przechodzić obok resztek czegoś, co wyglądało jak wielki pogrzebowy stos. Czuła dziwny, słodkawy zapach spalenizny, a wojownik szeptał jakieś uspokajające zapewnienia. Nie przestawał do niej mówić nawet wtedy, gdy zastąpiła im drogę gromada uzbrojonego motłochu. Nie rozumiała słów. Najważniejsze było, że mogła się ich uczepić w chaosie, który ogarnął Spichrze.

Wiedźma znów się rozpłakała. Odkąd wrócili do cytadeli, na przemian chlipała i mamrotała do siebie niewyraźnie. Szarka siedziała na krawędzi okna, odwrócona do nich plecami, i patrzyła w dół na miasto, które stało w płomieniach.

– Co to było? – spytała z cicha księżniczka. Szarka odwróciła się powoli.

– Wpadłam w szał – powiedziała spokojnie, a jej oczy stały się chłodne i nieprzeniknione. – Jak zawsze, kiedy pozwalam, żeby jadziołek wyrwał się na swobodę. On chce mordować, nic więcej. A ja – uśmiechnęła się cierpko – razem z nim. Czasami myślę, że kiedyś nie zdołam tego powstrzymać. Niewiele pamiętam.

Zarzyczka słyszała wcześniej o więzi pomiędzy kapłanami południowych koczowników i przywabianym przez nich plugastwem, lecz nie zastanawiała się nad tym zbyt wiele. Ich panami bywali jedynie norhemni. Pijące kobyle mleko dzikusy w źle wyprawionych skórach.

– Dlaczego? – spytała, nie rozumiejąc, co mogło skłonić tę kobietę do zawarcia równie ohydnego paktu.

– Z początku nie potrafiłam go odpędzić. A później… później był mi potrzebny. Widzisz księżniczko, on wędruje. Wydobywa wspomnienia z moich snów, wszystko, o czym zapomniałam. Bez niego jestem jak ślepa.

Krew i ogień, pomyślała księżniczka, która bardzo dobrze pamiętała głos jadziołka w wieży Śniącego. Przemieszane krzyki. Krew, ogień i pragnienie mordu. Nazywał ją swoją własną rzeczą – bestia snów i jego strawa. Bogowie, dlaczego?

– Przeraziłaś go – powiedziała powoli. – Tam, w wieży Śniącego, był wściekły i przerażony z powodu czegoś, co przywołałaś.

– Słyszałaś? – Szarka nie próbowała ukrywać zdumienia. – Zazwyczaj nie mówi do obcych. Ale tak, wierzę, że mogłaś go słyszeć w świątyni.

– Którą zniszczyłaś.

– Och, naprawdę wierzysz, że mam aż tyle mocy? – zaśmiała się urągliwie. – Że potrafiłabym ją zniszczyć?

Tak, pomyślała księżniczka. Nie wiem, czy masz dość mocy, ale zrobiłabyś to, gdybyś mogła. Ty albo tamta kobieta, którą przywołałaś w zwierciadle. Szalona Ptaszniczka.

1 ... 36 37 38 39 40 41 42 43 44 ... 134 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название