-->

?mijowa Harfa

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу ?mijowa Harfa, Brzezi?ska Anna-- . Жанр: Фэнтези. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
?mijowa Harfa
Название: ?mijowa Harfa
Автор: Brzezi?ska Anna
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 291
Читать онлайн

?mijowa Harfa читать книгу онлайн

?mijowa Harfa - читать бесплатно онлайн , автор Brzezi?ska Anna

W Spichrzy, najpi?kniejszym mie?cie Krain Wewn?trznego Morza, nadchodzi czas karnawa?u. Zb?jca Twardok?sek liczy, ?e wreszcie wypocznie, posili si? i na??opie trunk?w na koszt ksi?cia. Czy mu si? to uda?

Na ulicach i w zau?kach Spichrzy narasta ?wi?teczny zam?t. Mieszka?cy, przera?eni wie?ciami o rzezi, zgotowanej przez szczurak?w okolicznym miasteczkom, topi? strach w winie i wyrzekaj? przeciw ksi?ciu i radzie miejskiej. Tumult przeradza si? w krwaw? ludow? rewolt?, kiedy rozjuszeni rzemie?lnicy zaczynaj? mordowa? patrycjuszy.

Tymczasem Szarka, niepomna na marzenia kompana, w towarzystwie wied?my i ?alnickiej ksi??niczki ugania si? po mie?cie w poszukiwaniu Ko?larza. Ciekawa, co tym razem zgotowali jej bogowie, zap?dza si? do wie?y ?ni?cego, gdzie w?r?d zwierciade? ukryta jest podobno przysz?o?? Krain Wewn?trznego Morza. A Zarzyczka, wypowiadaj?c ?yczenie, budzi przepowiedni? i stare legendy zaczynaj? si? wype?nia? na nowo.

"?mijowa harfa" – kontynuacja "Plew na wietrze" – to historia ?wiata w przededniu wojny, kt?ra zmieni zar?wno bog?w, jak i ?miertelnik?w.

Anna Brzezi?ska – mediewistka, jedna z najpopularniejszych polskich autorek fantasy, trzykrotna laureatka Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 32 33 34 35 36 37 38 39 40 ... 117 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Szarka poderwała się ze zduszonym przekleństwem. A potem roześmiała się. Szorstko.

– Rychło wesołkowie zaczną moje sekrety po rynkach głosić! – rzuciła zgryźliwie. – Po co ja się, głupia, po chaszczach, po oczeretach przemykam, kiedy z dawien dawna o mnie po świecie huczek poszedł. Za przyczyną jadziołka i wiedźmy.

– Eeee, tak wszystkiego to ja przecież nie wiem – łysa niewiastka pociągnęła nosem. – A jadziołka też niełatwo wyrozumieć. Bo jemu się od złości rozum mąci, a do człowieczego ze szczętem niepodobny. Nadto krwi szuka, przepowiednie i proroctwa mu obojętne. A wam zda się właśnie o proroctwach się naradzić. Tobie i jej – wyciągnęła chudy palec ku żalnickiej księżniczce. – Bo macie tylko tę noc.

– Dlaczego? – Zarzyczka drgnęła niespokojnie, kiedy w słowach wiedźmy ułowiła obcy, głęboki ton.

Niebieskooka niewiastka mogła sięgać poza naturę rzeczy – takich, jakimi postrzegają je śmiertelnicy. Być może, pomyślała księżniczka, stąd właśnie owa zaciekła nienawiść, z którą bogowie nalegają na zagładę wiedźm. Ponieważ potrafią wkraczać w ich własną dziedzinę.

– Prawda – Szarka ze znużeniem potarła oczy. – Próbowałam to wyjaśnić. Naturę przepowiedni. Niepotrzebnie zaczęłam mówić o Jill Thuer, zwierciadle i tamtych latach w wieży. Czasami… czasami to staje się zbyt trudne. Nieważne. Dziwna noc – pociągnęła łyk krwawiennika.

– Nie wiem, czym jest wyrocznia – podjęła. – Chyba nikt ze śmiertelnych nie wie. Ale Delajati zwykła mówić, że to pułapka. I myślę, że można jej w tej rzeczy zaufać – uśmiechnęła się krzywo. – Bo nienawidzi przepowiedni bardziej niż czegokolwiek innego. I boi się jej, a niewiele jest rzeczy zdolnych przerazić Delajati.

– Delajati? – spytała podejrzliwie Zarzyczka.

– Delajati… – zawahała się Szarka. – Delajati… po prostu jest. To niebezpieczna wiedza, księżniczko. Według Delajati ludzie hołubią nie więcej niż nędzne odłamki przepowiedni i ani im przez myśl przejdzie, jak dalece ich owe strzępy mamią i oszukują. Bo bez proroctwa nie istnieje przyszłość, dopiero przepowiednia zamyka ją w raz obranym kształcie. Lecz nawet ten kształt nie jest całą przyszłością.

– Płótno – podpowiedziała wiedźma. – Zupełnie, jak z tkaniem płótna. Choćby już wątek rozpięli na krośnie, z samego wątku nie odgadniesz wiele…

– Nie rozumiem – niecierpliwie przerwała księżniczka. – Mówicie mi, że przepowiednie się nie spełniają?

– Nie – pokręciła głową rudowłosa. – Choć chciałabym, żeby tak było. Mówię jedynie, że proroctwo ukazuje odpryski obrazów. Strzępy słów, twarze, nic więcej. I nie sposób odgadnąć, kiedy czy w jaki sposób nadejdą.

– My potrafimy – z dumą oznajmiła wiedźma. – Czasami.

– A w zamian przepowiednia odbiera wam rozum. Zresztą, prędzej czy później wszelkie moce przynoszą nieszczęście. Trzeba za nie płacić. Za każdą chwilę. Do cna – na jej twarzy pojawił się cień.

Zarzyczka uciekła spojrzeniem na marmurową posadzkę. Nie, nie radowała się ze śmierci pątników, który przybywali do Spichrzy jedynie po to, by na koniec wejść do wieży Nur Nemruta i zatańczyć obłąkańczy taniec proroctwa. Jednakże tak było od początku świata.

– Zawdy przychodzi taka chwila, że człowiek ogląda swoją śmierć – powiedziała. – Czy to w zwierciadle, czy na jawie.

Szarka roześmiała się.

– Nie będę się dłużej spierać. Może zrozumiałabyś różnicę, gdybym pozwoliła ci popatrzeć na własną zagładę, a może po prostu nie chcesz pojąć. Usiłuję jedynie powiedzieć, że nasze własne zmysły i rozum mamią nas i wykoślawiają przepowiednię. Tymczasem zapłata za wydzieranie cudzych tajemnic jest bardziej niż okrutna. I właśnie dlatego wieża Śniącego powinna była zostać zniszczona dawno temu.

– Powiedz jej o Irshii – zażądała wiedźma.

– Mówiłam, żebyś nie dotykała zwierciadeł, księżniczko – skrzywiła się Szarka. – Zastawiono pułapkę, a ty weszłaś w nią z własnej woli, jak rzeźne bydlę.

– O Irshii – upomniała ją łysa niewiastka.

– Umysły waszych bogów są odmienne od ludzkich, potężniejsze i nieprzeniknione dla śmiertelnych. Jednakże łatwiej niż nasze zwracają się ku przeszłości. Być może dlatego, że pamiętają czasy, kiedy pod gwiazdami wędrowali Stworzyciele, a może dlatego, że, jak głoszą alchemicy, czas jest żmijem, który pożera własny ogon. Nie wiem. W każdym razie, myśli bogów ciążą ku minionemu tak dalece, że czasami starają się urabiać nas wedle tego, co pamiętają. Sądzę, że taka właśnie jest natura ciążącej nad tobą klątwy Zird Zekruna. Ludzie wiele gadają o Thornveiin. O tym, że masz przynieść Krainom Wewnętrznego Morza wojnę potworniejszą od wszystkich wcześniejszych i zagładę własnemu domowi. Ale ja myślę, że to sięga jeszcze dalej. Że Zird Zekrun próbuje poprowadzić cię ścieżką Irshii.

– Szalonej Ptaszniczki? – wyszeptała zmartwiałymi wargami Zarzyczka. – Bogowie, ona miała moje wspomnienia. Gobelin obszyty purpurową frędzlą, za którym ukrywaliśmy się z bratem. Opowieści o zwierzętach nocy…

– Tyle że to były jej wspomnienia – przerwała Szarka. – Och, nie odmawiam waszym bogom ani mocy, ani sprytu. Zdołali was spleść, połączyć w jakiś sposób przekraczający granice człowieczego rozumienia. Nie, nie jesteś Irshią. I gdyby nie rozbuchana moc zwierciadeł, nie spotkałybyście się w żadnym z miejsc. Myślałam – przygryzła wargę – że rozpoznaję wzór. Chciałam przywołać jej odbicie, jak czyniłam wiele razy w Zwierciadle Nekromantki, wtedy, w wieży Jill Thuer. I chciałam, żebyś patrzyła, księżniczko, bo wiedza bywa potrzebna. Omyliłam się. Powinnam była wiedzieć, że one tak czy inaczej zniweczą pęta. Kapłani, których zabiłam… Wiedziałam, że zastawili pułapkę, albo raczej wiele pułapek, jednak pomyliłam się co do ich natury. Myślałam, że to będzie żelazo, nie zwierciadła, i wierzyłam, że z pomocą obręczy dri deonema i jadziołka zdołam was osłonić. Pomyliłam się. Powinnam prosić o wybaczenie.

– Oni też się pomylili – rzekła wiedźma. – Kapłan Zird Zekruna bał się ciebie, księżniczko. Chciał, żebyś umarła. Nawet za cenę wpuszczenia jadziołka do wieży Nur Nemruta. Za cenę zniweczenia przepowiedni. Słyszałam go, kiedy zdychał. Krzyczał twoje imię.

– Czemu miałby się bać? – sprzeciwiła się gorzko Zarzyczka. – Jestem… jestem niczym.

Rudowłosa Zwajka spojrzała na nią uważnie. Bardzo uważnie.

– Chyba czas na opowieść o Irshii – powiedziała. – Nie o Szalonej Ptaszniczce, lecz Irshii, która żyła naprawdę, chociaż niezmiernie dawno, i nie za górami, za lasami, ale jeszcze dalej. To w istocie bardzo prosta historia. Kiedyś zastanawiałam się, czy naprawdę istnieje jedynie Irshia. I myślę, że jest częścią Szalonej Ptaszniczki, tą częścią, która odpowiada na moje wezwanie z powodu… Nieważne. Jej matka umarła, rodząc monstrum, garbatego, bezrozumnego brata Irshii. W kilka lat później jeden z panów wszczął bunt przeciwko władcy kraju, jej ojcu, zdobył donżon i zatknął jego głowę na ostrokole.

– Pan cytadeli? – Zarzyczka pobladła.

– Tak. Dzieci dawnego władcy oszczędzono – z różnych przyczyn – i wychowano w cytadeli. Nie rozwodząc się nadmiernie, kiedy granice najechali koczownicy, Irshia zdołała się wymknąć. Część możnych opowiedziała się za nią. Wojna domowa była krótka, ale krwawa, zaś zwycięstwo łatwe do wywróżenia. Jednakże, nieoczekiwanie, zwycięski pan cytadeli oszczędził główną przyczynę zamieszania. Ponoć już wtedy zamierzał ją poślubić. Przez przyzwoitość pozwolono, by wdowy donosiły żałobę po ubitych w domowych zamieszkach i rozesłano wieści o zaślubinach. Trzeba przyznać, że wszyscy się tego spodziewali. Wszyscy prócz garbatego brata Irshii. Był wiecznie zaślinionym pokurczem o bezmyślnych, rybich ślepiach. Irshia wyprosiła, aby go odesłano z cytadeli, zaś jej świeżo poślubiony małżonek nie opierał się zanadto. Tymczasem miało się okazać, że karzeł nie był ani tak nierozgarnięty, ani tak niegroźny, jak ludzie przywykli wierzyć. Z dala od cytadeli raptownie zmądrzał, ślinić też się przestał i rzucać po posadzce, za to bardzo przytomnym głosem a gromko obwołał się prawowitym dziedzicem tronu. Wielkie było zaskoczenie, a największe dla pana cytadeli, który nie potrafił pojąć, jak sobie taką żmiję na własnej piersi wyhodował. Irshia, oczywista, wiedziała o spisku, nawet obdarowała brata na pożegnanie ślubnymi klejnotami. Jej mąż wpadł w szał, tyle że po czasie, bo na południu szykowało się nowe powstanie. I to dalece rozleglejsze niż poprzednie, bo choćby i karzeł, książęcy syn znacznie bardziej dogadzał szlachcie niż zwyczajna dziewka.

– Co się z nią stało? – spytała mimo woli księżniczka.

– Urodziła syna. Jednak wcześniej wysłała pismo do władcy sąsiedniego kraju, prosząc, by przysłał jej za męża jednego ze swych synów. Nosiła już wtedy dziecko pana cytadeli. Po tym, jak list wyszedł na jaw, zamknięto ją w jednej z wież. Legenda głosi, że mąż nie dopuszczał do niej nikogo oprócz niemych służących. I gołębi, które gnieździły się przy oknach jej komnaty. Potem oszalała. Ponoć widywano ją przez wiele lat, jak wędruje w ciemności w lochach pod cytadelą. Wojna trwała jeszcze długo po jej śmierci.

– I co z tego?! – wybuchła księżniczka, którą ta opowieść napełniła niezrozumiałym przerażeniem. – I co z tego? Mało podobnych historii dziejopisowie w księgach położyli, a drugie tyle zmyślonych ludzie po gościńcu powtarzają? Zwykła rzecz. Mój ojciec takoż pierwszą żonę w ciemnicy zawarł i umorzył. A w Skalmierzu po wielokroć krwawsze gody gotowano i nikt o tym przepowiedni nie głosi. I co z tego, powtarzam? Po co Zird Zekrun miałby sobie zadawać tak wiele trudu? Po cóż grzebać po przepowiedniach, skoro może mnie zwyczajnie wtrącić do lochu? Każdego dnia.

– Czy mówiłam już – rudowłosa uśmiechnęła się gorzko – że bogowie kochają zagadki? Nie robią rzeczy w najprostszy sposób, żadnej z nich. Jedną częścią twojej zagadki, księżniczko, jest historia Thornveiin. Drugą: Irshia. Jeśli są jeszcze inne, ja ich nie znam.

– Boisz się – wiedźma popatrzyła z ukosa na Zarzyczkę. – To i dobrze, bo to są sprawy bogów, nieodgadnione. Ich się bać trzeba i z rozmysłem sobie poczynać.

1 ... 32 33 34 35 36 37 38 39 40 ... 117 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название