Tajemnica Bezg?owego Konia
Tajemnica Bezg?owego Konia читать книгу онлайн
"Przygody Trzech Detektyw?w to ameryka?ska seria ksi??ek kryminalnych dla m?odzie?y, kt?re maj? kilku r??nych autor?w (Robert Arthur – tw?rca postaci Trzech Detektyw?w, William Arden, Mary V. Carey, Nick West oraz Marc Brandel), jednak sygnowane s? nazwiskiem Alfreda Hitchcocka. Opowiadaj? one o ?ledztwach trzech m?odych detektyw?w: Jupitera Jonesa, Pete'a Crenshawa oraz Boba Andrewsa. S? oni wspomagani przez swojego mistrza, samego Hitchcocka. Akcja zazwyczaj rozgrywa si? w okolicach ich rodzinnego miasta, Rocky Beach, w pobli?u Hollywood."
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Jupiter zapatrzył się w zamyśleniu na ulewny deszcz za oknem. Wreszcie zapytał:
– A co ty znalazłeś, Pete?
– Jest niewiele z tamtego samego czasu – odpowiedział Pete zniechęcony. – Tylko list do dowodzącego oficera, z 23 września, pytający o szczegóły ataku Meksykanów na garnizon w Los Angeles wcześniej tego ranka. Wymienia się tam pewnych ludzi, nieobecnych od 16 września bez uzyskania zwolnienia, i uznaje się ich za dezerterów. Nic o don Sebastianie ani o mieczu, więc…
Jupiter wyprostował się na krześle.
– Jacy to żołnierze, Pete?
Pete zajrzał do dokumentu i przeczytał:
– Sierżant Brewster, kapral McPhee i szeregowiec…
– Crane! – wykrzyknął Bob.
Dyżurny historyk z irytacją spojrzał na nich z drugiego końca pokoju. Chłopcy nawet tego nie zauważyli.
– Brewster, McPhee i Crane! – powtórzył Jupiter z satysfakcją. – Nieobecni po 16 września 1846 roku.
– Aha, ale… – Pete otworzył szeroko oczy. – To ci sami trzej faceci, co zastrzelili don Sebastiana!
– Którzy twierdzili, że go zastrzelili – poprawił Jupiter.
– Myślisz, Jupe, że kłamali? – zapytał Bob.
– Myślę – powiedział Jupiter z zawziętością – że jest to bardzo podejrzany zbieg okoliczności: ludzie, którzy zameldowali o śmierci don Sebastiana, zdezerterowali zaraz następnego dnia i więcej ich nie widziano.
– Czy to znaczy, że ukradli miecz? – zapytał Pete.
– Możliwe. Ale jeżeli tak, to kto ukrył pokrowiec miecza i dlaczego? To wszystko jest bardzo dziwne. Porozmawiajmy lepiej z Alvarami.
– Jest późno, Jupe. Muszę iść do domu na obiad – powiedział Pete.
– Ja też – podniósł się Bob.
– Pojedziemy więc do Alvarów na rowerach jutro z samego rana. Na kopiarce Towarzystwa Historycznego zrobili odbitki czterech dokumentów. Następnie podziękowali historykowi za pomoc i wyszli. Biegli całą drogę do składu złomu, gdzie Bob i Pete zostawili swoje rowery, i przemokli do suchej nitki po raz drugi w ciągu ostatniej doby.
Przed wejściem do składu stał czerwony, sportowy samochód.
– Woda chlupie jak zwykle! – zawołał zza kierownicy Chudy Norris.
– Tak, w twojej głowie – odparował Pete.
Chudy poczerwieniał.
– Przyjechałem oddać wam przysługę i ostrzec, żebyście się trzymali z daleka od tych Alvarów.
– To pogróżka? – zapytał Jupiter.
– Twój ojciec nie dostanie ich rancza! – wybuchnął Pete.
– Jak mu chcecie przeszkodzić? – zapytał drwiąco Chudy.
– Mamy zamiar znaleźć… – zaczął Pete i otrzymał kopniaka od Jupitera.
– Wymyślimy coś, Chudy.
– Myślcie szybko! – Chudy roześmiał się antypatycznie. – To ranczo będzie w tydzień nasze, i tyle! Alvarom szykuje się niedługo duży kłopot, więc lepiej trzymajcie się z daleka i nie wtykajcie waszych nosów w sprawy mojego taty!
Odjechał z impetem i piskiem opon. Chłopcy stali w strugach deszczu i z niepokojem patrzyli za odjeżdżającym. Chudy był okropnie pewny siebie.