-->

Chromosom 6

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Chromosom 6, Cook Robin-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Chromosom 6
Название: Chromosom 6
Автор: Cook Robin
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 241
Читать онлайн

Chromosom 6 читать книгу онлайн

Chromosom 6 - читать бесплатно онлайн , автор Cook Robin

Z kostnicy znikaja zw?oki Carla Franconiego, znanej postaci ?wiata przest?pczego. Kilka dni p??niej trafiaj? one, mocno okaleczone, na st?? autopsyjny Jacka Stapletona. Poszukiwania odpowiedzi na nasuwajace si? pytania prowadz? a? do Gwinei R?wnikowej…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 79 80 81 82 83 84 85 86 87 ... 101 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Zrób sobie drinka – powiedział Siegfried, nie odwracając się od okna. Pół godziny wcześniej rozmawiali przez telefon i umówili się na spotkanie, więc wiedział, że to Bertram.

Bertram nie był zwolennikiem mocnych trunków, wolał wino, lecz w tych okolicznościach nalał sobie podwójną szkocką. Pociągnął spory łyk, przyłączając się do stojącego przy oknie Siegfrieda. W nocy przesyconej tropikalną mgiełką lśniły ciepłem światła szpitalnego laboratorium.

– Wiedziałeś, że Taylor Cabot przyjedzie? – zapytał Bertram.

– Nie miałem pojęcia.

– Co z nim zrobisz?

Siegfried wskazał w stronę szpitala.

– Jest w stołówce. Wyprowadziłem ordynatora chirurgii z tego, co nazywamy apartamentem prezydenckim. Oczywiście nie wyglądał na szczęśliwego. Wiesz, jacy są ci egoistyczni lekarze. Ale co miałem zrobić? Nie prowadzę tu hotelu.

– Wiesz, po co przyleciał?

– Raymond twierdzi, że chce się specjalnie przyjrzeć programowi z bonobo.

– Tego się bałem – stęknął Bertram.

– Takie to nasze szczęście – narzekał Siegfried. – System przez lata pracował jak szwajcarski zegarek, a on pojawia się właśnie wtedy, kiedy mamy kłopoty.

– Co zrobiłeś z Raymondem?

– Też tam jest. Wrzód na dupie. Chce być jak najdalej od Cabota. A gdzie, do cholery, mam go wsadzić? Do siebie? Nie, dziękuję bardzo!

– Pytał o Kevina Marshalla?

– Jasne. Zaraz, gdy wziął mnie na stronę, to było jego pierwsze pytanie.

– I co powiedziałeś?

– Prawdę. Że Kevin zniknął z głównym technologiem z oddziału zapłodnień i pielęgniarką z intensywnej terapii i że nie mam pojęcia, gdzie się teraz podziewają.

– Jak zareagował?

– Zrobił się czerwony na twarzy. Pytał, czy Kevin pojechał na wyspę. Powiedziałem, że nie wydaje nam się. Rozkazał go odnaleźć. Możesz sobie wyobrazić? Nie przyjmuję rozkazów od Raymonda Lyonsa.

– Więc tamci się nie pojawili? – spytał Bertram.

– Nie, ani słowa o nich.

– Zrobiłeś coś, żeby ich znaleźć?

– Wysłałem Camerona do Acalayong, żeby sprawdził te hoteliki nad wodą, ale nie miał szczęścia. Myślę, że mogli popłynąć dalej do Cocobeach w Gabonie. To najbardziej prawdopodobne, ale zupełnie nie rozumiem, dlaczego nikomu nic nie powiedzieli.

– Co za piekielny bajzel – skomentował Bertram.

– Jak tam twoja robota na wyspie? – spytał Siegfried.

– Biorąc pod uwagę, w jakim pośpiechu zorganizowaliśmy całą akcję, poszło dobrze. Przewieźliśmy tam terenówkę z przyczepą. To wszystko, co przyszło nam do głowy, żeby przewieźć małpy z powrotem na ląd.

– Ile zwierząt złapałeś?

– Dwadzieścia jeden. To wymaga uznania dla zespołu. W tym tempie powinniśmy do jutra być gotowi.

– Szybko – skomentował Siegfried. – To pierwsza dobra wiadomość od rana.

– Idzie łatwiej, niż przypuszczałem. Zwierzęta wydają się nami zafascynowane. Pozwalają podejść z pistoletem do usypiania całkiem blisko. Jak polowanie na indyki.

– Cieszę się, że chociaż coś idzie dobrze.

– Te dwadzieścia jeden zwierząt to cała grupa, która się oddzieliła i mieszkała na północ od Rio Diviso. Interesujące, jak one żyły. Zbudowały szałasy z gałęzi i przykryły je liśćmi.

– Gówno mnie obchodzi, jak te zwierzaki żyły – warknął Siegfried. – Tylko mi nie mów, że ty też miękniesz.

– Nie, nie mięknę. Niemniej uważam, że to ciekawe. Znaleźliśmy także dowody, że rozpalały ogniska.

– No to tym lepiej, że wsadzimy je do klatek. Nie będą się nawzajem zabijać i nie będą więcej rozpalać ognia.

– Tak też można na to patrzeć – zgodził się Bertram.

– Jakieś ślady pobytu Kevina i kobiet na wyspie? – spytał Siegfried.

– Najmniejszych. A specjalnie szukałem. Gdyby tam byli, zostałyby ślady butów, a nic nie znaleźliśmy. Część dnia straciliśmy na budowę mostu przez rzekę, więc jutro zajmiemy się wyłapywaniem zwierząt w pobliżu skał. Oczy będę miał szeroko otwarte na wszelkie ślady.

– Wątpię, żebyś coś znalazł, ale póki nie wiemy, gdzie są, musimy uważać ich pobyt na wyspie za możliwy. Ale coś ci powiem, jeżeli poszli tam i wrócą tutaj cali, wyślę ich przed ministra sprawiedliwości tego kraju z oskarżeniem, że wielokrotnie narazili operację GenSys na całkowite fiasko. Zostaną postawieni przed plutonem egzekucyjnym na boisku piłkarskim tak szybko, że nawet się nie zorientują, co się stało.

– Nic takiego nie może się stać, dopóki jest tu Cabot i inni – upomniał przestraszony Bertram.

– Jasne. Poza tym o boisku wspomniałem tylko tak, dla zobrazowania sytuacji. Powiem ministrowi, że musi ich wziąć poza Strefę i tam zlikwidować.

– Wiesz, kiedy Cabot i pozostali zabierają pacjenta i wracają do Stanów?

– Nikt nic nie powiedział. To chyba zależy od Cabota. Mam nadzieję, że jutro, a najpóźniej pojutrze.

1 ... 79 80 81 82 83 84 85 86 87 ... 101 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название