Mizczyzni, Ktorzy Nienawidza Kobiet
Mizczyzni, Ktorzy Nienawidza Kobiet читать книгу онлайн
Pewnego wrze?niowego dnia w 1966 roku szesnastoletnia Harriet Vanger znika bez ?ladu. Prawie czterdzie?ci lat p??niej Mikael Blomkvist – dziennikarz i wydawca magazynu "Millennium" otrzymuje nietypowe zlecenie od Henrika Vangera – magnata przemys?owego, stoj?cego na czele wielkiego koncernu. Ten prosi znajduj?cego si? na zakr?cie ?yciowym dziennikarza o napisanie kroniki rodzinnej Vanger?w. Okazuje si?, ?e spisywanie dziej?w to tylko pretekst do pr?by rozwi?zania skomplikowanej zagadki. Mikael Blomkvist, skazany za znies?awienie, rezygnuje z obowi?zk?w zawodowych i podejmuje si? niezwyk?ego zlecenia. Po pewnym czasie do??cza do niego Lisbeth Salander – m?oda, intryguj?ca outsiderka i genialna researcherka. Wsp?lnie szybko wpadaj? na trop mrocznej i krwawej historii rodzinnej.
"M??czy?ni, kt?rzy nienawidz? kobiet" to doskona?y, pe?en pasji thriller, w kt?rym tajemnica trzyma czytelnika w napi?ciu a? do samego ko?ca. Po ksi??ki Larssona na ca?ym ?wiecie si?gn??o ju? prawie 9 mln czytelnik?w! T? ksi??k? mo?na czyta? na wielu p?aszczyznach: jako krymina? pe?en mrocznych tajemnic, jako znakomit?, wielow?tkow? powie?? wsp??czesn?, pe?n? prawdziwych zdarze? i os?b, jako thriller psychologiczny z doskonale skrojonymi sylwetkami bohater?w. Autor ma fantastyczn? zdolno?? jednoczesnego prowadzenia wielu skomplikowanych w?tk?w, kt?re b?yskotliwie wi??e ze sob?. To pierwsza z trzech ksi??ek o Mikaelu Blomkvi?cie i Lisbeth Salander zebranych w serii "Millennium" Mimo 640 stron – trudno si? od niej oderwa?!
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Rozdział 20
ZARAZ PO POWROCIE do Hedestad Mikael poszedł do Dircha Frodego, by dowiedzieć się czegoś o Henriku. Okazało się, że w ciągu ostatniego tygodnia zdecydowanie zaczął wracać do zdrowia. W dalszym ciągu był osłabiony i wątły, ale nie leżał już cały czas w łóżku, a jego stan przestano określać jako krytyczny.
– Dzięki Bogu – powiedział Mikael. – Dopiero teraz dotarło do mnie, jak bardzo go łubie.
Dirch Frode skinął głową.
– Wiem. Henrik też pana lubi. A jak podróż do Norlandii?
– I zakończona sukcesem, i niezadowalająca. Szczegóły trochę później. Teraz chciałbym pana zapytać o jedną rzecz.
– Słucham.
– Co się stanie z „Millennium", jeżeli Henrik umrze?
– Nic się nie stanie. Na jego miejsce w zarządzie wejdzie Martin.
– Czy istnieje ryzyko, czysto hipotetycznie, że Martin mógłby przysporzyć „Millennium" kłopotów, gdybym nie przestał badać sprawy Harriet?
Frode spojrzał na niego z zaostrzoną uwagą.
– Coś się stało?
– W zasadzie nic.
Mikael zrelacjonował ostatnią rozmowę z Martinem.
– Gdy wracałem z Norsjó, zadzwoniła do mnie Erika i powiedziała, że rozmawiała z Martinem. Prosił usilnie, żeby podkreśliła, jak bardzo jestem potrzebny w redakcji.
– Rozumiem. Zgaduję, że namówiła go do tego Cecilia. Ale nie sądzę, żeby Martin próbował pana szantażować. Jest zbyt honorowy. I proszę nie zapominać, że ja też zasiadam w zarządzie filii spółki, którą założyliśmy, wchodząc do „Millennium".
– Ale gdyby powstała drażliwa sytuacja, po której stronie pan się opowie?
– Umowy są po to, żeby ich dotrzymywać. Pracuję dla Henrika. Jesteśmy przyjaciółmi od czterdziestu pięciu lat i mamy podobne zapatrywania. Jeżeli Henrik umrze, to nie Martin, ale ja dostanę w spadku jego udziały w naszej filii. Mamy bardzo szczegółową umowę, w której zobowiązujemy się wspierać „Millennium" przez cztery lata. Gdyby Martin chciał nam nawarzyć piwa, w co nie wierzę, to mógłby ewentualnie powstrzymać kilka mniejszych firm i przeszkadzać im w reklamowaniu się w czasopiśmie.
– Co w gruncie rzeczy jest podstawą egzystencji „Millennium".
– Niewątpliwie, ale proszę spojrzeć na to w ten sposób: zajmowanie się takimi błahostkami jest czasochłonne. Martin walczy teraz o przetrwanie na arenie przemysłowej i pracuje czternaście godzin dziennie. Nie ma czasu na nic innego.
Mikael zamyślił się przez moment.
– Czy wolno mi zapytać… Może to nie moja sprawa, ale jak wygląda kondycja koncernu?
Dirch Frode spoważniał.
– Mamy problemy.
– No tak, ale to potrafi zrozumieć nawet zwykły reporter gospodarczy, jak ja. Na ile poważne są te problemy?
– Czy to pozostanie między nami?
– Tylko między nami.
– W ciągu ostatnich tygodni straciliśmy dwa ogromne zamówienia w branży elektronicznej i w zasadzie wypadliśmy z rosyjskiego rynku. We wrześniu musimy zwolnić tysiąc sześćset osób zatrudnionych w Órebro i Trollhattan. Średnio przyjemny prezent dla ludzi, którzy pracowali dla nas przez wiele, wiele lat. Z każdą likwidowaną fabryką maleje zaufanie do koncernu.
– Martin jest przyparty do muru.
– Dźwiga na swoich barkach ogromny ciężar i musi stąpać bardzo ostrożnie.
WRÓCIWSZY DO DOMU, Mikael zadzwonił do redakcji. Ponieważ nie było Eriki, porozmawiał z Christerem.
– No więc tak: wczoraj zadzwoniła do mnie Erika. Martin Vanger naciska ją i – jakby to powiedzieć – nalega, żeby zaproponowała, żebym zaczął się bardziej angażować w sprawy redakcji.
– Ja też tak uważam – odpowiedział Christer.
– Rozumiem. Ale rzecz w tym, że podpisałem z Henrikiem umowę, której nie mogę zerwać, a Martin działa z polecenia pewnej osoby która chce, żebym przestał węszyć i wrócił do domu. Jego propozycja to próba odwołania mnie stąd.
– Rozumiem.
– Pozdrów Erikę i powiedz jej, że wrócę do Sztokholmu, gdy zakończę tę sprawę w Hedestad. Nie wcześniej.
– W porządku. Jesteś kompletny wariat. Przekażę jej to.
– Christer, tutaj się coś święci i nie zamierzam się teraz wycofać.
W odpowiedzi usłyszał tylko głębokie westchnienie.
ZROBIWSZY KRÓTKI spacer, Mikael zapukał do drzwi sąsiada. Przywitała go z serdecznym uśmiechem Eva Hassel.
– Dzień dobry, czy zastałem Martina?
Jak na zawołanie Martin pojawił się z aktówką w ręku. Pocałował Evę w policzek i przywitał się z Mikaelem.
– Jestem w drodze do biura, chcesz ze mną porozmawiać?
– Jeżeli ci się spieszy, możemy pogadać innym razem.
– Dawaj!
– Dopóki nie skończę zlecenia Henrika, dopóty nie wrócę do Sztokholmu i nie zacznę pracować w redakcji „Millennium". Chcę cię poinformować o tym już teraz, żebyś nie liczył na moją obecność w zarządzie przed końcem roku.
Martin zahuśtał się na obcasach.
– Rozumiem. Myślisz, że chcę się ciebie pozbyć. – Zrobił pauzę. – Mikaelu, porozmawiamy o tym później. Nie mam czasu na działalność hobbystyczną w zarządzie „Millennium" i żałuję, że przystałem na propozycję Henrika. Ale uwierz mi, zrobię co w mojej mocy, żeby „Millennium" przetrwało.
– Nigdy w to nie wątpiłem – odpowiedział uprzejmie Mikael.
– Jeżeli umówimy się na przyszły tydzień, to możemy przejrzeć finanse i powiem ci, jak to wszystko widzę. Ale naprawdę uważam, że „Millennium" nie stać na to, żeby kluczowa postać w redakcji siedziała na północy z założonymi rękami. Podoba mi się wasze czasopismo i wierzę, że razem możemy umocnić jego pozycję. Ale do tego potrzebny jesteś ty! Popadłem w konflikt lojalności. Albo spełniać życzenia Henrika, albo robić dobrą robotę w zarządzie „Millennium".
MIKAEL PRZEBRAŁ SIĘ i pobiegł w kierunku Fortów i chatki Gottfrieda, gdzie zawrócił i już znacznie wolniej potruchtał wzdłuż brzegu. Dirch Frode siedział w ogrodzie i czekał cierpliwie, aż Mikael opróżni butelkę wody i wytrze pot z twarzy.
– To nie może być zdrowe w takim upale.
– Ech! – odpowiedział Mikael.
– Myliłem się. To nie Cecilia naciska na Martina, tylko Isabella. Isabella mobilizuje klan Vangerów, namawiając ludzi do zanurzenia cię w smole i pierzu, a może nawet do spalenia na stosie. Ma poparcie Birgera.
– Isabella?
– To złośliwa i małostkowa kobieta, która nie lubi ludzi w ogóle, a teraz w szczególe ciebie. Szerzy pogłoski, że jesteś oszustem, że zmusiłeś Henrika, żeby cię zatrudnił i że rozjuszyłeś go do tego stopnia, że dostał ataku serca.
– Czy ktoś w to wierzy?
– Zawsze znajdą się ludzie skłonni wierzyć w to, co mają do powiedzenia złe języki.
– Próbuję się dowiedzieć, co się stało z jej córką, a ona mnie nienawidzi. Gdyby chodziło o moje dziecko, reagowałbym chyba trochę inaczej.
OKOŁO DRUGIEJ po południu zadzwoniła komórka Mikaela.
– Dzień dobry, nazywam się Conny Torsson, pracuję w „Hedestads-Kuriren". Czy może mi pan odpowiedzieć na kilka pytań? Dostaliśmy wiadomość, że mieszka pan w Hedeby.
– W takim razie maszynka z wiadomościami jest dość powolna. Mieszkam tutaj od stycznia.
– No proszę, nie wiedziałem. Co pan robi w Hedestad?
– Piszę. I mam coś w rodzaju urlopu dziekańskiego.
– Nad czym pan pracuje?
– Sorry, dowie się pan, gdy opublikuję.
– Dopiero co wyszedł pan z więzienia…
– Tak?
– Co sądzi pan o dziennikarzach, którzy fałszują materiały?
– Dziennikarze fałszujący materiały to idioci.
– A więc uważa się pan za idiotę?
– A dlaczego miałbym się za takiego uważać? Nigdy nie sfałszowałem danych.
– Ale został pan skazany za zniesławienie.
– No i? – Dziennikarz wahał się tak długo, że Mikael musiał mu pomóc. – Skazano mnie za zniesławienie, a nie za fałszowanie materiałów.
– Ale pan ten materiał opublikował.
– Jeżeli dzwoni pan, żeby podyskutować na temat wyroku sądu, to nie mam żadnych komentarzy.
– Chciałbym do pana przyjechać i przeprowadzić wywiad.
