Ostatni szpieg Hitlera

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Ostatni szpieg Hitlera, Silva Daniel-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Ostatni szpieg Hitlera
Название: Ostatni szpieg Hitlera
Автор: Silva Daniel
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 431
Читать онлайн

Ostatni szpieg Hitlera читать книгу онлайн

Ostatni szpieg Hitlera - читать бесплатно онлайн , автор Silva Daniel

Rok 1944. Trwaj? przygotowania aliant?w do utworzenia drugiego frontu we Francji. Angielski wywiad wpada na trop g??boko zakonspirowanej siatki niemieckich szpieg?w, dzia?aj?cej na terenie Wielkiej Brytanii. Jej zadanie: zdoby? informacje o miejscu i terminie inwazji Wojsk Sprzymierzonych na Europ?. Na czele siatki stoi Catherine Blake – m?oda kobieta, bez skrupu??w morduj?ca ka?dego, kto m?g?by odkry? jej to?samo??. Przeciwnikiem jej jest Alfred Vicary.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 74 75 76 77 78 79 80 81 82 ... 122 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Mamy teraz luty – podjął Himmler. – Z dużym prawdopodobieństwem mogę przepowiedzieć, że admirał Canaris już niedługo będzie zdymisjonowany, może nawet pod koniec miesiąca. Zamierzam skupić w swoich rękach kontrolę nad siłami bezpieczeństwa i agencjami wywiadowczymi w Niemczech, w tym także i Abwehrą.

Abwehra pod kontrolą Himmlera? – pomyślał Vogel. Roześmiałby się, gdyby nie to, że Himmler mówił poważnie.

– Nie ulega wątpliwości, że posiada pan duży talent – ciągnął Himmler. – Chcę, żeby pan pozostał w Abwehrze. I oczywiście wysoko awansował.

– Dziękuję, Herr Reichsführer. - Jakby ktoś inny wypowiedział za niego te słowa.

Himmler stanął.

– Jest zimno. Powinniśmy wracać.

Minęli ochroniarzy, którzy odczekali, aż Himmler i Vogel znajdą się poza zasięgiem słuchu, nim ponownie cicho za nimi ruszyli.

– Cieszę się, że osiągnęliśmy porozumienie w kwestii pozostawienia agentki na miejscu – odezwał się po chwili Himmler. – Moim zdaniem to dość ostrożny ruch. A poza tym, panie Vogel, nie należy dopuszczać, by uczucia zaćmiewały nasz osąd.

Vogel zatrzymał się i popatrzył Himmlerowi w oczy.

– Co ma pan na myśli?

– Proszę mnie nie traktować jak głupca – odparł Himmler. – W tym tygodniu Schellenberg spędził parę dni w Madrycie, w zupełnie innej sprawie. Spotkał tam pańskiego przyjaciela, niejakiego Emilia Romero. Senor Romero powiedział Schellenbergowi wszystko o pańskiej najcenniejszej zdobyczy.

Bodajby Emilia szlag trafił! – pomyślał Vogel. – Po co gadał z Schellenbergiem! Czy ten Himmler musi wtykać nos w nie swoje sprawy?

Esesmani musieli wyczuć napięcie, bo bezszelestnie podeszli bliżej.

– O ile mi wiadomo, jest bardzo piękna – podjął Himmler. – Zapewne trudno się było rozstać z taką kobietą. Zapewne kusi pana, żeby ją sprowadzić do domu i mieć tylko dla siebie. Ale ona ma zostać w Anglii, czy to jasne, kapitanie Vogel?

– Tak, Herr Reichsführer.

– Schellenberg ma swoje wady: arogancję, zamiłowanie do kiczu, no i ta obsesja na punkcie pornografii… – Himmler wzruszył ramionami. – Ale to inteligentny i bystry oficer wywiadu. Wiem, że dobrze wam się będzie razem pracować.

Himmler gwałtownie się odwrócił i odszedł. Vogel stał samotnie, trzęsąc się z zimna od stóp do głów.

– Źle wyglądasz – odezwał się Canaris, gdy Vogel wrócił do samochodu. – Ja też zwykle tak się czuję po rozmowach z hodowcą drobiu. Ale muszę się pochwalić, że lepiej od ciebie to ukrywam.

Przy samochodzie coś zaskrobało. Canaris otworzył drzwiczki od swojej strony, psy wskoczyły do środka i ułożyły się u stóp Vogla. Canaris zastukał w szybę dzielącą ich od szofera. Silnik zawarczał i koła samochodu zachrzęściły na śniegu. Vogel poczuł ulgę, kiedy już mieli za sobą obóz i zanurzyli się w mroczny las.

– Mały kapral był dziś z ciebie ogromnie dumny, Kurt – powiedział Canaris z pogardliwą nutką. – A co z Himmlerem? Czy podczas tej przechadzki wbiłeś mi nóż w plecy?

– Panie admirale…

Canaris pochylił się i położył Voglowi dłoń na ramieniu. W jego błękitnych oczach pojawił się wyraz, jakiego kapitan do tej pory nie widział.

– Uważaj, Kurt – ostrzegł. – Podjąłeś niebezpieczną grę. Bardzo niebezpieczną grę.

To powiedziawszy, Canaris ułożył głowę na oparciu, przymknął oczy i natychmiast zasnął.

Rozdział dziewiąty

Londyn

Operację pospiesznie ochrzczono Kettledrum - Kocioł. Kto i dlaczego wybrał taki kryptonim, Vicary nie wiedział. Dowodzenie nią z ciasnego pokoiku przy St James's Street byłoby zbyt skomplikowane, więc Vicary wybrał sobie na kwaterę szacowny dom na West Halkin Street. W salonie urządzono punkt dowodzenia z dodatkowymi telefonami, zestawem do podsłuchu i olbrzymią mapą Londynu na ścianie. Bibliotekę na górze przerobiono na gabinet Vicary'ego i Harry'ego. Dom miał tylne wejście dla obserwatorów i solidnie zaopatrzoną spiżarnię. Maszynistki zgłosiły się do gotowania i gdy Vicary zjawił się wczesnym wieczorem w swojej nowej kwaterze, uderzył go zapach pieczonego tosta z bekonem i gulaszu jagnięcego pyrkoczącego na ogniu.

Obserwator zaprowadził go na górę do biblioteki. W kominku płonął ogień. Powietrze było suche i ciepłe. Vicary wyplątał się z przemoczonego płaszcza, powiesił go na wieszaku, a wieszak na haku na drzwiach. Któraś z dziewcząt zostawiła dla niego pełny imbryk. Nalał sobie herbaty. Padał z nóg. Po przesłuchaniu Jordana spał krótko; nadzieje, że zdrzemnie się w drodze powrotnej, rozwiał Boothby, który zaproponował, żeby wrócili jednym samochodem i pogawędzili.

Całkowitą kontrolę nad operacją Kettledrum sprawował Boothby. Vicary'emu zlecono pilnowanie Jordana, odpowiadał też za obserwację Catherine Blake. Równocześnie miał spróbować znaleźć pozostałych agentów siatki i odkryć, w jaki sposób kontaktują się z Berlinem. Boothby przyjął funkcję łącznika z Komitetem Dwadzieścia, międzywydziałową grupą, kontrolującą całą działalność i siatkę podwójnych agentów. Nazwa wzięła się stąd, że takich agentów oznaczano podwójnym X, które można odczytać też jako rzymską dwudziestkę. Boothby wraz z komitetem miał przygotowywać specjalnie opracowane dokumenty do teczki Jordana i skoordynować operację Kettledrum z działalnością siatki podwójnych szpiegów oraz operacją Bodyguard. Vicary nie pytał, jakie mylące informacje znajdą się w teczce Jordana, a Boothby go nie poinformował. Profesor wiedział, co to oznacza. Odkrył istnienie nowej niemieckiej siatki szpiegowskiej i odnalazł Jordana, źródło przecieku. Teraz jednak zepchnięto go na drugi plan. Boothby objął pełne dowodzenie.

– Niezła chatka – odezwał się Harry, wchodząc do pokoju. Nalał sobie herbaty i stanął tyłem do kominka, żeby ogrzać plecy. – Gdzie jest Jordan?

– Na górze. Śpi.

– Skończony głupek – stwierdził Harry przyciszonym głosem.

– Nie zapominaj, że od tej pory my odpowiadamy za tego skończonego głupka. Co znalazłeś?

– Odciski palców.

– Co?

– Odciski palców. Świeże odciski palców, bynajmniej nie należące do Petera Jordana, w środku sejfu. Na biurku. Na sejfie. Jordan twierdzi, że zabronił sprzątaczce ruszać gabinetu. Należy więc założyć, że owe odciski zostawiła Catherine Blake.

Vicary wolno pokręcił głową.

– Już wyszykowaliśmy mieszkanie Jordana – ciągnął Harry. – Tak je nafaszerowaliśmy mikrofonami, że usłyszysz pierdzącą mysz. Eksmitowaliśmy rodzinę z naprzeciwka i przyszykowaliśmy tam sobie punkt obserwacyjny. Widok idealny. Każdy, kto się zbliży do domu, będzie miał fotkę.

– A co z Catherine Blake?

– Na podstawie numeru telefonu znaleźliśmy adres na Earl's Court. Przejęliśmy mieszkanie w budynku vis- à- vis.

– Dobra robota, Harry.

Harry przez dłuższą chwilę przypatrywał się zwierzchnikowi.

– Nie obraź się, Alfredzie, ale wyglądasz koszmarnie.

– Nie pamiętam, kiedy ostatnio spałem. Co cię trzyma na nogach?

– Kilka benzedryn i niezliczone ilości herbaty.

– Przekąszę coś, a potem spróbuję zasnąć. A co z tobą?

– Cóż, wieczór mam już zajęty.

– Grace Clarendon?

– Zaprosiła mnie na kolację. Pomyślałem, że skorzystam z okazji. Podejrzewam, że w ciągu najbliższych paru tygodni nie będziemy mieli dużo wolnego czasu. Vicary wstał i nalał sobie znów herbaty.

– Harry, nie chciałbym wykorzystywać twojego związku z Grace, ale zastanawiałem się, czy nie mógłbym jej poprosić o przysługę. Chciałbym, żeby dyskretnie sprawdziła w archiwum parę nazwisk i zobaczyła, co z tego wyniknie.

– Poproszę ją. O jakie nazwiska ci chodzi?

Vicary wziął filiżankę, podszedł do kominka i stanął obok Harry'ego.

– Peter Jordan, Walker Hardegen i coś lub ktoś ukrywający się pod nazwiskiem Brum.

Grace nigdy nie lubiła jeść, zanim się kochali. Po wszystkim Harry leżał w jej łóżku, paląc papierosa, słuchając płyty Glenna Millera i odgłosów jej krzątaniny w maleńkiej kuchni. Wróciła do sypialni po dziesięciu minutach. Miała na sobie szlafrok luźno związany w szczupłej talii i niosła tacę z ich kolacją: zupą i chlebem. Harry usiadł, Grace naprzeciwko niego, między nimi leżała taca. Grace podała mu talerz. Dochodziła północ i oboje konali z głodu. Harry nie mógł oderwać oczu od kochanki. Prosty posiłek zdawał się jej sprawiać taką rozkosz! A szlafrok tak cudownie się rozchylał, odsłaniając jędrne, doskonale ukształtowane ciało.

1 ... 74 75 76 77 78 79 80 81 82 ... 122 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название