-->

P Jak Przestipstwo

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу P Jak Przestipstwo, Grafton Sue-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
P Jak Przestipstwo
Название: P Jak Przestipstwo
Автор: Grafton Sue
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 200
Читать онлайн

P Jak Przestipstwo читать книгу онлайн

P Jak Przestipstwo - читать бесплатно онлайн , автор Grafton Sue

Kinsey bada tajemnic? znikni?cia szanowanego lekarza Dowana Purcella, kt?ry od tygodni nie daje znaku ?ycia. O dziwo, do znanej ze skuteczno?ci detektyw zwraca si? Fiona, eks-?ona zaginionego, a nie obecna pani Purcell. Instynkt podpowiada Kinsey, by przyjrze? si? bli?ej ?yciu osobistemu doktora. Okazuje si?, ?e Fiona wyra?nie ostrzy sobie z?by na maj?tek by?ego m??a, za? na nowym ma??e?stwie cieniem k?ad? si? konflikty z przybran? c?rk?. Do tego przyjaciele podejrzewaj? zaginionego o malwersacj?. Kinsey ani o krok nie zbli?a si? do rozwi?zania zagadki. Kiedy przypadek pchnie j? w s?usznym kierunku, sama znajdzie si? w tarapatach. I jakby ma?o mia?a k?opot?w, w g?owie zam?ci jej pewien czaruj?cy facet. Ca?a Kinsey!

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

– Zaparzyłam kawę – powiedziała Jill. – Przynieść ci?

– Będę wdzięczna.

Weszłam do siebie i wykręciłam numer Fiony. Kiedy podniosła słuchawkę, wymieniłyśmy parę zdawkowych uwag. Doszłam do wniosku, że nie słyszała o strzelaninie, bo nie wspomniała o niej ani słowem. A może słyszała i niewiele ją to obeszło. Z nią wszystko było możliwe.

W tle słyszałam szczęk metalu, szuranie krzeseł i wściekłe wrzaski. Czwórka rozpuszczonych dzieciaków Blanche spędzała dzień u babci. Na betonowych podłogach Fiony odgłosy ich wyczynów przypominały jazdę samochodzikami w wesołym miasteczku.

– Mam już odpowiedź na pani pytanie dotyczące mieszkańców domu przy Bay Street. Dom zajmuje ojciec Clinta Augustine’a, a Clint mieszka razem z nim…

– Mówiłam pani, że mają romans.

– Nie bardzo.

Do pokoju weszła Jill i postawiła na biurku kubek z kawą. Posłałam jej całusa i zagłębiłam się w szczegóły choroby Clinta. Podałam Fionie jej dokładną nazwę, którą znalazłam w słowniku medycznym. Tam też przeczytałam jej opis. Nie było dobrze, gdyż u Clinta miała szczególnie ostry przebieg.

– Widać więc wyraźnie, że w ciągu minionego roku nie miał dość sił, by angażować się w jakikolwiek związek, nie mówiąc już o ognistym romansie. – Z ulgą opowiadałam o czymś innym niż wydarzenia ostatniego wieczoru.

– Może jednak źle ją osądziłam – rzuciła z przekąsem Fiona.

– Trudno wyczuć – odparłam, nie chcąc do końca jej pogrążać.

– A co z tymi brakującymi pieniędzmi?

– Policja postanowiła się tym zająć, więc odpuściłam. Nie policzę sobie czasu, który poświęciłam na zbadanie tej sprawy.

Wyglądało na to, że poczuła wyraźną ulgę.

– To chyba wszystko. Proszę obliczyć dokładnie, ile jestem pani winna, i odjąć to od kwoty zaliczki. Nie musi pani sporządzać ostatecznego raportu. Ta rozmowa załatwia sprawę.

– Oczywiście. Dziś po południu wyślę pani czek.

Zawahała się na moment.

– Czy mogłaby pani oddać mi te pieniądze w gotówce? – spytała.

– Oczywiście. Nie ma sprawy. Zajmę się tym po południu.

Siedziałam przy biurku i porządkowałam papiery, gdy weszła Jill i podała mi karteczkę.

Kinsey,

Przepraszam cię za wszystko, ale nie miałam wyboru. Bardzo się od siebie różnimy: ty jesteś uczciwa i masz sumienie. Ja nie.

Mariah

– Kiedy to dostałaś?

– Leżała na moim biurku.

Zrobiło mi się niedobrze. Podniosłam słuchawkę i wykręciłam numer kierunkowy Houston, a potem numer informacji. Kiedy zgłosiła się operatorka, poprosiłam o podanie numeru do biura szeryfa okręgu, w którym leżało Hatchet. Zanotowałam go na kartce i wyjęłam teczkę, którą przy naszym pierwszym spotkaniu wręczyła mi Mariah. Przerzuciłam wycinki z gazet i znalazłam nazwisko szeryfa, który zajmował się sprawą morderstwa Hevenerów. Najpierw jednak wykręciłam numer Mariah i usłyszałam znaną już wiadomość: „Dzień dobry, tu Mariah Talbot. Dodzwoniłeś się do biura firmy Guardian Casualty Insurance w Houston w Teksasie…”. Przerwałam połączenie. Każdy może sobie nagrać na sekretarce takie powitanie. Każdy też może sobie wydrukować wizytówki, jakich tylko dusza zapragnie.

Wybrałam numer w Teksasie i poprosiłam do telefonu szeryfa Hollisa Cayo. Przedstawiłam się i powiedziałam, skąd dzwonię.

– Ciekawi mnie sprawa podwójnego morderstwa, którą prowadził pan w 1983 roku. Chodzi o Brendę i Jareda Hevenerów.

– Tak, pamiętam – powiedział. – To byli bardzo mili ludzie i na pewno nie zasłużyli na taki los. W czym mogę pani pomóc?

– Pomyślałam, że powinnam przekazać panu pewne informacje. Tommy Hevener zmarł wczoraj wieczorem. Zginął zastrzelony podczas ostrej kłótni z bratem.

W słuchawce po drugiej stronie na długą chwilę zapadła cisza.

– Nie mogę powiedzieć, żebym był tym zaskoczony. Mam nadzieję, że nie dzwoni pani, żeby mnie poinformować, że Richard zmierza właśnie w nasze strony.

– Nie, nie. Został aresztowany i osadzony w tutejszym więzieniu okręgowym. O ile wiem, jest bez grosza, więc sprawą zajmie się na pewno adwokat z urzędu – wyjaśniłam szybko. – Zastanawiam się teraz nad jednym. Czy złapaliście Caseya Stoneharta?

– Nie. Zniknął zaraz po tym morderstwie. To pewnie też sprawka obu braci. Sądzimy, że nie żyje, ale nie jesteśmy do końca pewni. Teksas to ogromny stan. Sporo w nim miejsca na nieoznaczone groby.

– Rozumiem, że siostra Brendy Hevener i firma Guardian Casualty Insurance zamierzają oddać sprawę do sądu. Słyszał pan o tym?

– Tak. Właśnie zbierają informacje. A co panią interesuje?

– Tydzień temu zjawiła się u mnie pani inspektor. Jestem ciekawa, czy pan ją zna. Nazywa się Mariah Talbot.

Z jego tonu wyczułam, że się uśmiecha.

– Tak, znamy ją. Osławiona Mariah. Wysoka, szczupła, dwadzieścia sześć lat. Niebieskie oczy i przedwcześnie posiwiałe włosy.

– Cieszę się, że pan to mówi. Już zaczynałam podejrzewać, że coś jest nie w porządku. Od jak dawna pracuje dla Guardian Casualties?

– Nie powiedziałem, że dla nich pracuje. Talbot to imię starszego brata Caseya. Jest jeszcze jeden, Flynn. Podejrzewam, że mają ich jeszcze paru, ale ja miałem do czynienia tylko z tymi dwoma. Cała rodzinka jest niezwykle udana. Albo trafiają do więzienia, albo właśnie z niego wychodzą. To banda socjopatów.

Skuliłam się na fotelu.

– A jaki związek z nimi ma ta kobieta?

– To siostra Caseya, Mariah Stonehart. Jedyna dziewczyna w rodzinie.

– Ach tak.

Odłożyłam słuchawkę i oparłam udręczoną głowę o blat biurka. Chyba powinnam się była tego domyślić, ale okazało się, że Mariah była jednak bardzo przebiegła.

O 10:30 pojechałam do gmachu sądu, żeby zebrać informacje dla Tiny Bart. Z ulgą myślałam o zagłębieniu się w stosach dokumentów, gdyż ryzyko natknięcia się przy tym na przemoc i zdradę jest naprawdę minimalne. Poza tym zawiłości interesów prowadzonych przez pana Glaziera zaczęły budzić we mnie coraz większą ciekawość, zwłaszcza jego związki z Genesis Financial Management Services. Inspektor z ramienia Medicare na pewno zajmie się większymi firmami, których nazwy padły w mojej rozmowie z Tiną: Millenium Health Care, Silver Age i Endeavor Group. Nie mogłam się oprzeć poczuciu, że gdzieś na górze tworzy się wielka lawina, która już niebawem utopi w swej masie Joela Glaziera i jego wspólnika Harveya Broadusa.

Poszukiwania zaczęłam od biura asesora w budynku administracji okręgu, gdzie sprawdziłam księgi podatkowe Pacific Meadows. Tak jak podejrzewałam, właścicielami ośrodka byli Glazier i Broadus. Należało do nich także parę innych nieruchomości, których nazwy zapisałam w notesie. Po wyjściu z biura asesora skierowałam się do gmachu sądu, gdzie mieściło się archiwum okręgu. Dokumenty katalogowano tam według dwóch zasad: wykorzystując nazwiska tych, którzy nabywają nieruchomości i tych, którzy je sprzedają. Przez godzinę przedzierałam się przez akty własności, akty nadania, umowy powiernicze, umowy zastawu i akty przekazania własności. Tina Bart miała rację. W ciągu dziesięciu lat ośrodek Pacific Meadows zmieniał właściciela trzykrotnie, a każda kolejna transakcja oznaczała znaczną zwyżkę ceny. W 1970 roku nieruchomość nabyła Maureen Peabody za czterysta osiemdziesiąt pięć tysięcy dolarów. Sprzedała ją w 1974 roku firmie Endeavor Group za skromną sumkę siedmiuset siedemdziesięciu pięciu tysięcy dolarów. W 1976 roku ośrodek znów zmienił właściciela: tym razem przeszedł w ręce Silver Age za półtora miliona dolarów. Wreszcie w 1980 roku nabyła go firma Century Comprehensive należąca do panów Glaziera i Broadusa. Kwota transakcji opiewała na trzy miliony dolarów. Na podstawie zapłaconego ostatnio podatku obliczyłam, że obecnie nieruchomość warta jest dwa miliony siedemset tysięcy dolarów.

W bibliotece publicznej raz jeszcze zaczęłam się przedzierać przez książki telefoniczne i „krzyżówkę”, szukając Maureen Peabody. W końcu udało mi się ustalić, że jest wdową po panu Sanfordzie Peabody, który od 1952 roku aż do śmierci w roku 1969 pracował w banku w Santa Teresa. Odziedziczone po nim pieniądze Maureen najprawdopodobniej przeznaczyła na zakup ośrodka opieki.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название