Czarny Wiatr
Czarny Wiatr читать книгу онлайн
Ostatnie dni II wojny ?wiatowej. Do wybrze?y Stan?w Zjednoczonych dop?ywa japo?ski okr?t podwodny. Ale nie wype?nia powierzonego mu tajnego zadania. Zatopiony przez ameryka?ski niszczyciel znika na dnie oceanu wraz ze swym ?adunkiem…
Rok 2007. Kto? wie o misji sprzed sze??dziesi?ciu lat. I zamierza wykorzysta? to, co przewozi? japo?ski okr?t, by przeprowadzi? podst?pny plan. Na jego drodze stoi jednak troje ludzi: pi?kna biolog, m?ody in?ynier i ich ojciec, szef NUMA – Dirk Pitt.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Chyba wam mówiłem, chłopcy, żebyście nie wybierali się na przejażdżkę z obcymi? – poklepał syna po ramieniu i obejrzał więzy.
Dirk wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Przepraszam, tato, ale obiecywali nam dużo atrakcji. Dzięki, że po nas wpadłeś.
– Taksówka czeka. Wynośmy się stąd, zanim odpalą to coś.
Pitt przyjrzał się linie krępującej łokcie Dirka, wziął zamach i przeciął ją. Potem uwolnił mu nadgarstki. Ostrze topora uderzało z metalicznym dźwiękiem w stalową belkę wyrzutni. Kiedy Dirk rozwiązywał sobie kostki, Pitt oswobodził Dahlgrena. Obaj mężczyźni szybko wstali i Pitt odrzucił topór.
– Tato, w hangarze jest uwięziona załoga platformy. Musimy ich wypuścić.
Pitt skinął głową.
– Zdawało mi się, że słyszę jakieś hałasy. Prowadź.
Wszyscy trzej pobiegli szybko przez pokład. Wiedzieli, że liczy się każda sekunda. Dirk spojrzał w górę na zegar odliczający. Dwadzieścia jeden minut i trzydzieści sześć sekund. Potem platforma zamieni się w ogniste piekło. Jakby tego było mało, z hangaru dobiegł nagle zgrzyt. Oprogramowanie startowe wysłało z „Koguryo" elektroniczne polecenie zamknięcia hangaru i wielkie wrota zaczęły się zasuwać.
– Drzwi się zamykają – wysapał w biegu Dahlgren. – Musimy się pospieszyć.
Wyrwali do przodu jak sprinterzy na olimpiadzie. Pitt wciąż miał silne nogi, ale przed hangarem został z tyłu i Dirk z Dahlgrenem pierwsi wpadli przez malejący otwór. Pitt odwrócił się i wśliznął bokiem do środka. Sekundę później wrota się zamknęły.
W połowie długości hangaru usłyszeli przytłumione głosy i metaliczne uderzenia. Ludzie zamknięci w magazynie próbowali się wydostać. Dirk, Dahlgren i Pitt dobiegli bez tchu do drzwi pomieszczenia i obejrzeli łańcuch spięty kłódką.
– Ten łańcuch nie puści, ale gdybyśmy znaleźli łom, może udałoby się wyważyć drzwi – wysapał Dahlgren i rozejrzał się dookoła.
Pitt zerknął na samobieżną platformę roboczą, którą Jack przejechał wcześniej przez hangar. Sięgnął w górę i chwycił sterownik zwisający na kablu z poręczy.
– To będzie nasz łom – powiedział i obniżył trochę platformę. Potem podprowadził ją do magazynu. Owinął mocno luźny koniec łańcucha wokół jej poręczy i zawołał do ludzi w środku: – Cofnijcie się od drzwi.
Odczekał chwilę i wcisnął przycisk. Platforma zaczęła się wolno unosić i naprężać łańcuch. Mechanizm podnośnika rzęził z wysiłku, koła platformy trzęsły się w miejscu. Nagle rozległ się głośny trzask i drzwi wyskoczyły z zawiasów. Poderwały się do góry, uderzyły w platformę i zawisły na łańcuchu. Pitt szybko cofnął platformę i z magazynu wysypała się załoga „Odyssey".
Od chwili opanowania platformy przez ludzi Tongju więźniowie dostawali niewiele jedzenia. Byli słabi i zestresowani. Ale jednocześnie czuli gniew. Grupa doświadczonych profesjonalistów nie pogodziła się z przegraną.
– Jest tu kapitan i szef obsługi wyrzutni? – zawołał Pitt wśród głośnych podziękowań za uwolnienie.
Przez tłum przepchnął się kapitan Christiano. Za nim szedł szczupły, dystyngowany mężczyzna z kozią bródką.
– Nazywam się Christiano, jestem kapitanem „Odyssey". A to Larry Ohlrogge, szef obsługi wyrzutni. Czy platforma jest już bezpieczna? Unieszkodliwiono tamte męty? – rzucił z pogardą.
Pitt pokręcił głową.
– Ewakuowali się stąd i zamierzają wystrzelić rakietę. Mamy mało czasu.
Ohlrogge zauważył pusty transporter i zamknięte wrota hangaru.
– Zostały nam minuty – powiedział nerwowo.
– Mniej więcej osiemnaście – uściślił Pitt. – Kapitanie, niech pan natychmiast zabierze załogę na lądowisko helikoptera – rozkazał. – Czeka tam sterowiec. Jeśli się pospieszymy, zdążymy odlecieć. – Odwrócił się do Ohlrogge'a. – Można w jakiś sposób powstrzymać start rakiety?
– To całkowicie zautomatyzowany proces. Jest kontrolowany z pokładu statku montażu i dowodzenia. Ci terroryści prawdopodobnie mają kopię oprogramowania.
– Możemy mechanicznie przerwać tankowanie zenita – zauważył Christiano.
Ohlrogge ponuro pokręcił głową.
– Już za późno. Na tym etapie jedyną nadzieją mógłby być awaryjny system sterowania na mostku.
– Na końcu hangaru jest winda na mostek – powiedział Christiano. – Tuż powyżej jest lądowisko helikoptera.
– Więc chodźmy – odrzekł Pitt.
Tłum ruszył w głąb hangaru i stłoczył się przy windzie. Christiano odzyskał zdolność dowodzenia.
– Wszyscy się nie zmieszczą. Pojedziemy w trzech grupach. Najpierw was ośmiu, potem wy, później dalszych dziesięciu – zarządził.
– Jack, jedź z pierwszą grupą i pomóż im wsiąść do „Icarusa". Uprzedź Ala, że będzie więcej pasażerów – polecił Pitt. – Dirk, ty zabierzesz się z ostatnią grupą. Dopilnujesz, żeby nikt tu nie został. – Odwrócił się do Christiano. – Kapitanie, musimy natychmiast dostać się na mostek.
Christiano, Ohlrogge, Dahlgren i Pitt wcisnęli się do windy z ośmioma innymi mężczyznami i czekali niecierpliwie, aż kabina dotrze na poziom mostka nad hangarem. Dahlgren szybko odnalazł schody na lądowisko helikoptera powyżej i wyprowadził członków załogi na odkryty pokład.
Srebrzysty sterowiec unosił się tuż nad lądowiskiem. Giordino siedział za sterami i palił cygaro. Na widok Jacka obrócił szybko wirniki kanałowe i posadził „Icarusa" na pokładzie.
Dahlgren zajrzał do gondoli.
– Cześć, marynarzu. Zabierzesz w rejs kilka dziewczyn?
– Jasna sprawa – odrzekł Giordino. – Ile ich masz?
– Około trzydziestu – odparł Dahlgren, patrząc z niepokojem na przedział pasażerski.
– Dawaj je tu, zmieszczą się. Ale będziemy musieli wywalić każdy zbędny ciężar, żeby oderwać się od ziemi. Tylko się pospiesz, bo nie chcę się tu upiec żywcem.
– Ja też nie, partnerze – zapewnił Dahlgren i wprowadził na pokład pierwszą grupę.
Oprócz dwóch miejsc w kokpicie w gondoli było dodatkowo osiem skórzanych foteli lotniczych dla pasażerów. Dahlgren skrzywił się na myśl, że trzeba będzie upchnąć w kabinie tyle osób. Sterowiec może być za ciężki, żeby wystartować. Kiedy załoga weszła na pokład, Dahlgren obejrzał mocowania siedzeń. Okazało się, że łatwo można je wyjąć. Zwolnił zaczepy pięciu foteli i z pomocą rosyjskiego inżyniera wyrzucił je z gondoli.
– Wszyscy do tyłu autobusu – warknął. – Będą tylko miejsca stojące.
Kiedy ostatni członek jego grupy znalazł się w kabinie pasażerskiej, Dahlgren odwrócił się do Ala.
– Ile mamy czasu?
– Według moich obliczeń, około piętnastu minut.
Na szczycie schodów pojawiła się następna grupa i przebiegła szybko przez lądowisko do sterowca. Dahlgren odetchnął. Wszyscy powinni zdążyć uciec z platformy. Ale czy wystarczy czasu na unieruchomienie rakiety?
56
Na mostku „Odyssey" kapitan Christiano zbladł i pokręcił w milczeniu głową na widok roztrzaskanych pociskami komputerów. Podszedł do stanowiska nawigacyjnego i zobaczył mysz komputerową zwisającą na przewodzie. Brakowało klawiatury. Ohlrogge zauważył, że napęd komputera nie jest uszkodzony.
– Mam na dole laptopy. Możemy tu jeden podłączyć i uruchomić sterowanie platformą – zaproponował.
– Tamci na pewno zabezpieczyli systemy automatyczne – odrzekł Christiano, wskazując kciukiem za siebie.
Pitt spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył w oddali „Koguryo". Przeniósł wzrok na kapitana i dostrzegł „Badgera", który nadal był przycumowany do prawej podpory kolumnowej daleko w dole.
– Nie ma czasu – ciągnął Christiano. – To mogłoby zająć godziny.
Zawrócił do środkowej konsoli z wyrazem rozpaczy na twarzy.
– Mówił pan, że na mostku jest ręczne sterowanie – przypomniał Pitt.
Christiano domyślił się, co zobaczy, zanim jego wzrok padł na konsolę. Tamci za dużo wiedzieli. Jak prowadzić i zbalastować platformę, jak zatankować zenita, jak kontrolować i wystrzelić rakietę z ich statku wsparcia. Terroryści z taką znajomością rzeczy nie mogli zapomnieć o zniszczeniu ręcznego sterowania. Christiano spojrzał w dół na porozrywane wiązki przewodów i zmiażdżone włączniki, które były ostatnią nadzieją na unieruchomienie rakiety.