Obiecaj mi
Obiecaj mi читать книгу онлайн
Min??o sze?? lat od czasu, kiedy Myron po raz ostatni bawi? si? w detektywa. U boku nowej dziewczyny – Ali Wilder – prowadzi spokojne i uporz?dkowane ?ycie, za? jego psychopatyczny przyjaciel Win, nie musi, jak dawniej, nieustannie ratowa? mu ?ycia. Ale to, co dobre, dobiega w?a?nie ko?ca… Jaki? czasu temu Myron wym?g? na dw?ch nastoletnich dziewczynach, Aimee i Erin, wi???c? obietnic? – w razie jakichkolwiek k?opot?w, zwr?c? si? do niego o pomoc. Kilka dni p??niej telefon dzwoni – o drugiej w nocy! Spe?niaj?c swoje przyrzeczenie, Myron zabiera nastolatk? z Manhattanu i odwozi do domu jej przyjaci??ki w New Jersey. Nast?pnego dnia rodzice Aimee odkrywaj ? znikni?cie c?rki. Morderstwo, czy ucieczka z domu? Myron by? ostatni? osob?, kt?ra j? widzia?a? automatycznie staje si? g??wnym podejrzanym…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Rozdział 43
Edna Skylar miała rację, pomyślał Myron. Katie Rochester wyglądała na starszą, jakby doroślejszą. Bawiła się trzymanym w palcach papierosem, ale nie zapalała go.
Ciemnowłosy mężczyzna wyciągnął rękę.
– Jestem Rufus.
– Myron.
Uścisnęli sobie dłonie. Rufus usiadł na kanapie obok Katie. Wyjął jej z ręki papierosa.
– Nie możesz palić w twoim stanie, kochanie – powiedział.
Potem włożył sobie papierosa do ust, zapalił, położył nogi na ławie i wypuścił długą smugę dymu. Myron nie usiadł.
– Jak mnie pan znalazł? – spytała, Katie Rochester.
– To nieważne.
– Ta kobieta, która zobaczyła mnie w metrze. Ona coś panu powiedziała, prawda?
Myron nie odpowiedział.
– Niech to szlag. – Katie pokręciła głową i położyła rękę na udzie Rufusa. – Teraz będziemy musieli znaleźć inne miejsce.
– I co – rzekł Myron, wskazując na plakat nagiej kobiety z rozłożonymi nogami – porzucić to wszystko?
– To wcale nie jest śmieszne – rzekł Rufus. – To wszystko twoja wina, człowieku.
– Muszę wiedzieć, gdzie jest Aimee Biel.
– Już mówiłam przez telefon – powiedziała. – Nie wiem.
– Zdajesz sobie sprawę, że ona też zaginęła?
– Ja nie zaginęłam, ja uciekłam. Sama tego chciałam.
– Jesteś w ciąży.
– Zgadza się.
– Aimee Biel też.
– I co?
– To, że obie jesteście w ciąży, obie z tej samej szkoły, obie zaginęłyście albo uciekłyście…
– Co roku milion dziewczyn w ciąży ucieka z domu.
– I wszystkie korzystają z tego samego bankomatu?
Katie Rochester poderwała się.
– Co?
– Zanim uciekłaś, korzystałaś z bankomatu…
– Korzystałam z wielu bankomatów – powiedziała. – Potrzebowałam pieniędzy, żeby zwiać.
– A co, Rufus nie może cię utrzymać?
– Idź do diabła, człowieku – rzekł Rufus.
– To były moje pieniądze – powiedziała Katie.
– W którym jesteś miesiącu?
– To nie pański interes. To wszystko nie pański interes.
– Ostatni bankomat, z którego korzystałaś, to ten Citi-banku przy Pięćdziesiątej Drugiej Ulicy.
– Co z tego?
Przy każdej odpowiedzi Katie sprawiała wrażenie młodszej i bardziej nabzdyczonej.
– Ostatnim, z którego Aimee Biel korzystała przed swoim zniknięciem, był ten sam bankomat Citi-banku przy Pięćdziesiątej Drugiej Ulicy.
Teraz Katie wyglądała na szczerze zdziwioną. Nie udawała. Nic nie wiedziała. Powoli obróciła głowę i spojrzała na Rufusa. Zmrużył oczy.
– Hej – powiedział. – Nie patrz tak na mnie.
– Rufus, czy ty…?
– Czyja co?
Rufus rzucił papierosa na podłogę i zerwał się na równe nogi. Podniósł rękę, jakby chciał ją spoliczkować. Myron wsunął się między nich. Rufus znieruchomiał, uśmiechnął się i podniósł ręce w udawanym geście poddania.
– W porządku, mała.
– O czym ona mówiła? – spytał Myron.
– O niczym ważnym. – Rufus spojrzał na nią. – Przepraszam, mała. Wiesz, że nigdy bym cię nie uderzył, no nie?
Katie nic nie powiedziała. Myron próbował coś wyczytać z jej twarzy. Nie kuliła się, ale było w niej coś, co widział u jej matki.
Myron pochylił się i spojrzał jej w oczy.
– Czy chcesz, żebym cię stąd zabrał? – zapytał.
– Co? – Katie podniosła głowę. – Nie, oczywiście, że nie. My się kochamy.
Myron znów przyjrzał się jej, szukając oznak strachu. Nie znalazł.
– Będziemy mieli dziecko – dodała.
– Dlaczego popatrzyłaś tak na Rufusa, kiedy wspomniałem o bankomacie?
– To było głupie. Nie ma o czym mówić.
– Mimo to powiedz.
– Pomyślałam… myliłam się.
– Co pomyślałaś?
Rufus znów położył nogi na stoliku, zakładając jedną na drugą.
– W porządku, mała. Powiedz mu.
Katie Rochester spuściła oczy.
– To była po prostu taka reakcja, wie pan.
– Reakcja na co?
– Rufus był ze mną. To wszystko. To był jego pomysł, żeby skorzystać z tego bankomatu. Uważał, że ponieważ znajduje się w centrum i w ogóle, nie naprowadzi na nasz ślad, a szczególnie tutaj.
Rufus uniósł brew, dumny ze swojej pomysłowości.
– Jednak widzi pan, dla Rufusa pracuje wiele dziewczyn. Jeśli mają pieniądze, to pewnie idzie z nimi do bankomatu i każe im je podjąć. Prowadzi jeden z klubów w tym budynku. Nazywa się „Ledwie Legalne”. Dla mężczyzn szukających dziewczyn, które…
– Myślę, że już się domyślam. Mów dalej.
– Legalne – rzekł Rufus, podnosząc palec. – Nazywa się „Ledwie Legalne”. Kluczowe słowo to „legalne”. Wszystkie dziewczęta są pełnoletnie.
– Jestem pewien, że wszystkie sąsiadki zazdroszczą twojej matce, Rufusie. – Myron znów odwrócił się do Katie. – Zatem pomyślałaś…
– Nic nie pomyślałam. Jak już mówiłam, powiedziałam to bez zastanowienia.
Rufus zdjął nogi ze stolika i usiadł prosto.
– Pomyślała, że może ta Aimee była jedną z moich dziewcząt. Nie była. Niech pan słucha, taki wciskam kit. Ludzie myślą, że te dziewczyny uciekły ze swoich domów na wsi lub na przedmieściach i przyjechały do wielkiego miasta, żeby zostać, sam nie wiem, aktorkami lub tancerkami, a kiedy im się nie udało, zaczęły się puszczać. Sprzedaję takie złudzenia. Chcę, żeby faceci myśleli, że dostają córkę farmera, jeśli to ich kręci. Jednak w rzeczywistości to ćpunki z ulicy. Te, które mają więcej szczęścia, kręcą filmy. – Wskazał na plakat. – Brzydsze pracują w pokojach. Proste.
– Zatem nie werbujesz ich w liceach?
Rufus roześmiał się.
– Chciałbym. Interesuje pana, gdzie je werbuję?
Myron czekał.
– Na spotkaniach Anonimowych Alkoholików. Albo w ośrodkach rehabilitacyjnych. Te miejsca są jak sale przesłuchań, rozumie pan, co mówię? Siedzę w kącie, popijam lurowatą kawę i słucham. Potem rozmawiam z nimi na przerwach, daję im wizytówkę i czekam, aż się stoczą. A one zawsze to robią. Wtedy czekam tu, gotowy je przyjąć.
Myron spojrzał na Katie.
– Rany, on jest niesamowity.
– Nie wie pan, jaki jest naprawdę – powiedziała.
– Taak, bez wątpienia cudowny. – Myrona znów swędziały ręce, ale powstrzymał się. – W taki sposób się poznaliście?
Rufus pokręcił głową.
– To nie było tak.
– Kochamy się – dodała Katie. – Robił interesy z moim tatą. Kiedyś przyszedł do nas, a kiedy się poznaliśmy…
Uśmiechnęła się. Wyglądała przy tym ślicznie i młodo, na szczęśliwą i głupią.
– Miłość od pierwszego spojrzenia – rzekł Rufus.
Myron tylko na niego spojrzał.
– A co – rzekł Rufus – myśli pan, że to niemożliwe?
– Nie, Rufusie, wydajesz się idealnym kandydatem.
Rufus pokręcił głową.
– To tutaj to tylko praca, i tyle. Katie i dziecko to moje życie. Rozumie pan?
Myron nie odpowiedział. Sięgnął do kieszeni i wyjął zdjęcie Aimee Biel.
– Spójrz na nie, Rufusie. Chłopak popatrzył.
– Czy ona tu jest?
– Facet, przysięgam na moje nienarodzone dziecko, że nigdy nie widziałem tej panienki i nie wiem, gdzie ona jest.
– Jeśli kłamiesz…
– Dość gróźb, dobrze? Na co mi tu zaginiona dziewczyna? Szuka jej policja. Szukają jej rodzice. Myśli pan, że potrzebny mi taki kłopot?
– Jedną zaginioną dziewczynę tu masz – przypomniał Myron. – Jej ojciec poruszy niebo i ziemię, żeby ją znaleźć. A policja też się tym interesuje.
– To co innego – powiedział Rufus i dodał błagalnym tonem: – Kocham ją. Dla Katie skoczyłbym w ogień. Nie rozumie pan? Natomiast tamta dziewczyna… ona nie byłaby tego warta. Gdybym ją tu miał, wydałbym ją. Niepotrzebne mi tego rodzaju problemy.
Miało to smutny, żałosny sens.
– Aimee Biel korzystała z tego samego bankomatu – powtórzył Myron. – Możecie to jakoś wyjaśnić?
Oboje pokręcili głowami.
– Mówiliście komuś?
– O tym bankomacie? – zapytała Katie.
– Tak.
– Nie sądzę.
Myron znów przyklęknął.
– Posłuchaj mnie, Katie. Ja nie wierzą w zbiegi okoliczności. Musi być jakiś powód tego, że Aimee Biel skorzystała z tego bankomatu. Między wami istnieje jakieś powiązanie.
– Ledwie znałam Aimee. No tak, chodziłyśmy do tej samej szkoły, ale nigdy nie trzymałyśmy ze sobą ani nic takiego. Czasem widywałam ją w centrum handlowym, ale nawet nie mówiłyśmy sobie „cześć”. W szkole zawsze był przy niej jej chłopak. Taak.
– Znasz go?
– Jasne. Złoty chłopiec naszej budy. Bogaty tatuś zawsze wyciąga go z kłopotów. Wie pan, jak nazywają Randy’ego?
Myron przypomniał sobie przydomek zasłyszany na parkingu szkolnym.
– Farmer czy jakoś tak?
– Farma, nie farmer. Wie pan dlaczego?
– Nie.
– To skrót od farmaceuty. Randy jest największym dealerem w liceum. – Katie uśmiechnęła się. – Zaraz, chce pan wiedzieć, co mnie łączy z Aimee Biel? Tylko jedno przychodzi mi do głowy. Jej chłopak sprzedawał mi torebki po piątaku.
– Chwileczkę. – Myron miał wrażenie, że pokój zaczyna powoli wirować. – Mówiłaś coś o jego ojcu?
– Wielki Jake Wolf. Gruba ryba w miasteczku. Myron skinął głową, niemal bojąc się poruszyć.
– Powiedziałaś, że wyciąga Randy’ego z tarapatów? Własny głos nagle wydawał się dobiegać z daleka.
– To tylko plotka.
– Mimo to powiedz.
– Co pan na to? Nauczyciel przyłapał Randy’ego na handlu na terenie szkoły. Zgłosił to policji. Myślę, że tatuś Randy’ego zapłacił policji i nauczycielowi za milczenie. Mówili, że nie chcą rujnować świetlanej przyszłości środkowego rozgrywającego.
Myron pokiwał głową.
– Kim był ten nauczyciel?
– Nie wiem.
– Słyszałaś jakieś plotki?
– Nie.
Jednak Myron chyba już się domyślał, kto to może być.
Zadał jeszcze kilka pytań. Jednak niczego więcej nie spodziewał się odkryć. Randy i Wielki Jake Wolf. Znów do nich wrócił. Jak również do nauczyciela i opiekuna absolwentów Harry’ego Davisa oraz muzyka, nauczyciela, nabywcy bielizny Drew Van Dyne’a. Do tego miasteczka, Livingston, tamtejszej zbuntowanej młodzieży i wagi przywiązywanej tam do sukcesu potomstwa.