-->

Dzie? ?mierci

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Dzie? ?mierci, Reichs Kathy-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Dzie? ?mierci
Название: Dzie? ?mierci
Автор: Reichs Kathy
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 262
Читать онлайн

Dzie? ?mierci читать книгу онлайн

Dzie? ?mierci - читать бесплатно онлайн , автор Reichs Kathy

Andrew Ryan, detektyw z Wydzia?u Zab?jstw, znowu mo?e pom?c w rozwik?aniu zagadki Tempe, a przy okazji i…sobie! Bo prywatnie samotno?? doskwiera przecie? obojgu…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 64 65 66 67 68 69 70 71 72 ... 85 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Jennifer Cannon. Anna Goyette. Obie studiowały na uniwersytecie Mc-Gill.

Pomyślałam o Daisy Jeannotte i o tym, co mówiła o swojej asystentce.

Popatrzyłam na komputer. Kiedy ekran wygasał, wokół niego wężowymi ruchami zaczynał krążyć kręgosłup. Potem pojawiały się kości długie, następnie żebra, miednica i ekran przybierał czarny kolor. Przedstawienie zaczynało się od nowa, kiedy pojawiała się obracająca się czaszka.

E-mail. Kiedy z Jeannotte wymieniłyśmy adresy internetowe, poprosiłam ją, aby skontaktowała się ze mną, jeżeli Anna wróci. Dziś jeszcze nie sprawdzałam, czy mam jakieś wiadomości.

Załogowałam, przesłałam swoją pocztę i przebiegłam wzrokiem listę wysyłających. Nie było nic od Jeannotte. Ale mój siostrzeniec Kit przesłał trzy wiadomości. Dwie w zeszłym tygodniu, jedną dziś rano.

Nigdy nie wysyłał mi e-maili.

Otworzyłam ostatnią wiadomość.

Od: khoward

Do: tbrennan

Temat: Harry

Ciociu Tempe:

Dzwoniłem, ale Ciebie nie bylo. Bardzo się martwię o Harry.

Proszę, zadzwoń.

Kit

Od kiedy skończył dwa lata, Kit mówił swojej matce po imieniu. Sami rodzice tego nie pochwalali, ale on nie chciał przestać. Harry po prostu lepiej mu brzmiało.

Przejrzałam dwie pozostałe wiadomości i miałam mieszane uczucia. Bałam się o bezpieczeństwo Harry. Wkurzałam się na jej nonszalancki stosunek do wszystkiego. Współczułam Kitowi. Czułam się winna, bo się z nią nie liczyłam. To pewnie on dzwonił podczas mojej rozmowy z Kathryn.

Poszłam do korytarza i wcisnęłam guzik.

Cześć, ciociu Tempe. Mówi Kit. Dzwonię z powodu Harry. Kiedy dzwoniłem do twojego mieszkania w Montrealu, nie odebrała i nie mam pojęcia, gdzie ona może być. Wiem, że była tam jeszcze kilka dni temu. Przerwa. Kiedy ostatni raz rozmawialiśmy, była jakaś dziwna, nawet jak na nią. Nerwowy śmiech. Czy ona jest nadal w Quebecu? Jeżeli nie, to może wiesz, gdzie? Martwię się. Nigdy taka nie była. Proszę, zadzwoń do mnie. Cześć.

Mój siostrzeniec stanął mi przed oczami: zielone oczy i jasne włosy. Trudno było uwierzyć, że jego ojcem był Howard Howard. Liczący sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu i chudy jak patyk Kit był idealną kopią mojego ojca.

Jeszcze raz odsłuchałam wiadomość i zastanowiłam się, czy coś było nie w porządku.

Nie, Brennan.

Ale dlaczego Kit był taki przejęty?

Zadzwoń do niego. Z nią jest wszystko w porządku.

Nacisnęłam przycisk wybierania numerów. Nikt nie odbierał.

Zadzwoniłam do mojego mieszkania w Montrealu. Nic. Zostawiłam wiadomość.

Może Pete? On chyba jednak nie miał od Harry żadnych wiadomości…?

Oczywiście, że nie. Moją siostrę lubił tak, jak lubi się grzybicę stóp. I ona l o tym wiedziała.

Wystarczy, Brennan. Wracaj do swoich ofiar. Potrzebują ciebie.

Przestałam myśleć o mojej siostrze. Już wcześniej gdzieś znikała. Musiałam założyć, że nic jej nie jest.

Wróciłam na kanapę.

Kiedy się obudziłam, leżałam kompletnie ubrana, a na mojej piersi leżał dzwoniący telefon.

– Dzięki za telefon, ciociu Tempe. Ja… Może przesadzam, ale matka wydawała się bardzo przygnębiona, kiedy ostatni raz z nią rozmawiałem. A teraz zniknęła. To do niej niepodobne. Takie przygnębienie.

– Kit, na pewno nic jej nie jest.

– Pewnie masz rację, ale, cóż, mieliśmy plany. Ciągle narzeka, że już nigdy nie spędzamy razem czasu, więc obiecałem, że zabiorę ją w przyszłym tygodniu na łódź. Prawie już skończyłem ją odnawiać i chcieliśmy z Harry popływać po Zatoce przez kilka dni. Jeżeli zmieniła plany, to mogła chociaż zadzwonić.

Znowu zdenerwowała mnie typowa dla niej bezmyślność.

– Ona się skontaktuje z tobą, Kit. Kiedy wyjeżdżałam, była zajęta swoją pracą. Znasz przecież matkę.

– Tak. – Zamilkł na moment. – Ale wtedy wydawała się taka… – Szukał odpowiedniego słowa. – Bez życia. To do niej niepodobne. Przypomniałam sobie ostami wieczór z Harry.

– Może to część jej nowej osobowości. Miły, zewnętrzny spokój. – Moje słowa brzmiały fałszywie nawet dla mnie.

– Tak. Chyba tak. Czy wspominała, że chce gdzieś jechać?

– Nie. Dlaczego?

– Powiedziała coś, co sprawiło, że pomyślałem, że może planowała jakąś podróż. Ale brzmiało to tak, jakby to nie był jej pomysł albo nie miała ochoty jechać… Kurczę, nie wiem.

Westchnął. Wyobraziłam sobie, jak dłonią przeczesuje włosy do tylu, potem wodzi nią po czubku głowy. Frustracja Kita.

– Co powiedziała? – Wbrew swojemu postanowieniu zaczęłam odczuwać mały niepokój.

– Dokładnie nie pamiętam. Ale nawet nie zwracała uwagi na to, co ma na sobie albo jak wygląda. Czy to podobne do mojej matki?

Nie, na pewno nie.

– Ciociu Tempe, czy wiesz coś o tej grupie, z którą się związała?

– Znam tylko jej nazwę. Usprawnienie Życia Wewnętrznego, chyba coś takiego. Poczułbyś się lepiej, gdybym zdobyła trochę informacji?

– Aha.

– I zadzwonię do moich sąsiadów w Montrealu, i zapytam, czy jej nie widzieli, dobrze?

– Dobrze.

– Kit, pamiętasz, kiedy ona poznała Strikera?

Zastanawiał się przez chwilę.

– Pamiętam.

– Jak to wtedy było?

– Pojechała na zawody balonowe, nie było jej przez trzy dni i wróciła jako mężatka.

– A ty byłeś zszokowany tak jak teraz!

– Tak. Ale wtedy zabrała chociaż swoją lokówkę! Poproś ją, żeby do mnie zadzwoniła. Zostawiłem tam na sekretarce wiadomości, ale, cholera, może coś ją wkurzyło. Kto wie?

Rozłączyłam się i spojrzałam na zegarek. Kwadrans po dwunastej. Znowu zadzwoniłam do Montrealu. Harry nie było, zostawiłam więc jeszcze jedną wiadomość.

Leżąc w ciemnościach zadawałam sobie pytania. Dlaczego nie sprawdziłam tej grupy, do której wstąpiła Harry? Bo nie było powodu. Zapisała się na kurs, na który trafiła przez legalną instytucję, i nie było powodu się martwić. Poza tym, śledzenie wszystkich ruchów Harry wymagałoby zatrudnienia detektywa na pełen etat.

Jutro. Jutro wykonam parę telefonów. Już nie dzisiaj. Zakończyłam przesłuchanie.

Poszłam do sypialni, rozebrałam się i wsunęłam pod kołdrę. Potrzebowałam snu. Potrzebowałam wytchnienia od wrzawy dnia.

Wentylator nad moją głową cicho pomrukiwał. Pomyślałam o salonie Doma Owensa i, choć starałam się je odsunąć, powróciły imiona.

Brian. Heidi. Brian i Heidi byli studentami.

Jennifer Cannon była studentką.

Anna Goyette.

Mój żołądek odwrócił się na drugą stronę.

Harry.

Harry zapisała się na swoje pierwsze seminarium w North Harris County Community College. Harry była studentką.

Inni zostali zamordowani albo zniknęli przebywając w Quebecu.

Moja siostra była w Quebecu.

Czy na pewno?

Gdzie, do diabła, podziewał się Ryan?

Kiedy wreszcie zadzwonił, moja obawa osiągnęła już wymiary strachu.

1 ... 64 65 66 67 68 69 70 71 72 ... 85 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название