Tancerka Mao
Tancerka Mao читать книгу онлайн
Chi?ski inspektor i ameryka?ska policjantka we wsp?lnym niebezpiecznym ?ledztwie.
Inspektor Chen prowadzi dochodzenie w sprawie brutalnego morderstwa w szanghajskim parku. Na polecenie najwy?szych w?adz musi je jednak przerwa?. Zostaje oddelegowany do pomocy ameryka?skiej policjantce poszukuj?cej zaginionej kobiety – by?ej tancerki, ?ony aresztowanego w Stanach cz?onka triady.
Chen i Catherine Rohn docieraj? z Szanghaju na dalek? prowincj?. Podczas podr??y przez Chiny czerwonych sztandar?w i sentencji Konfucjusza, staro?ytnej poezji i dom?w publicznych ukrytych za szyldami klub?w karaoke Chen i Catherine zbli?aj? si? do siebie. I nieoczekiwanie odkrywaj?, ?e co? ??czy zaginion? kobiet? z morderstwem w parku. Ale ?eby odnale?? tancerk?, musz? zag??bi? si? w jej przesz?o?? – naznaczon? brutalno?ci?, poni?eniem i zbrodni?…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Kim jest dziennikarz z pierwszych wersów? – zapytała ze zdziwioną miną.
– Wyjaśnię, kiedy skończę.
– Smutny wiersz – mruknęła.
– Dobry, ale przekład nie oddaje walorów oryginału.
– Dlaczego? Przekaz jest wyraźny, a opowieść… bardzo poruszająca.
– „Poruszająca" to właściwe słowo. Miałem sporo kłopotu ze znalezieniem angielskiego odpowiednika. Liu Qing napisał ten wiersz.
– Kto? Liu Qing?
– Szkolny kolega Wen. Lihua o nim wspominał. Nowobogacki, który sfinansował spotkanie.
– Ach, rzeczywiście. „Koła fortuny obracają się tak szybko". Wspominał o nim też Zhu. Mówił, że Liu Qing w liceum był nikim. Czemu ten wiersz nagle stał się dla nas taki ważny?
– W domu Wen znaleziono antologię poezji…
– Tak, czytałam o tym w aktach. Chwileczkę: rewolucyjna szlifierka, fabryka komuny, robotnice polerujące palcami części i Lili…
– Teraz pani rozumie. Dlatego chciałem porozmawiać z panią o wierszu jeszcze dziś wieczorem – powiedział. – Kiedy się pożegnaliśmy, zadzwoniłem do Yu. W tej antologii jest wiersz Liu Qina. Yu przesłał mi faksem. Po raz pierwszy wiersz opublikowano w czasopiśmie „Gwiazdy". Liu pracował wtedy jako reporter w „Dzienniku Wenhui". Pisał między innymi o wzorowej fabryce komuny w okręgu Changle w prowincji Fujian. Mam tu kopię reportażu z dziennika. – Wyjął z teczki gazetę. – Propagandowa papka. Nie miałem czasu, żeby przetłumaczyć. Teraz niewiele księgarni, nawet w wielkich miastach, sprzedaje zbiory poezji. Nie sposób sobie wyobrazić, że biedna chłopka pojechałaby do miasta ze swojej wioski, żeby kupić tomik.
– Uważa pan, że wiersz przedstawia prawdziwą historię?
– Trudno określić, w jakim stopniu. Sam opis realnej wizyty w fabryce Wen może być wymysłem. Ale Liu użył w reportażu tej samej metafory: „rewolucyjna szlifierka, która poleruje ducha socjalistycznego ludu". Pewnie między innymi dlatego rzucił pracę.
– Nie zrobił przecież nic złego!
– Nie powinien pisać takich politycznych bredni, ale nie miał odwagi odmówić. Poza tym musiał czuć się winny, że nic nie zrobił, żeby jej pomóc.
– Chyba rozumiem, o co panu chodzi. – Usiadła naprzeciwko Chena na krawędzi łóżka. – Jeżeli Liu rzeczywiście był w fabryce, nie powiedział Wen, kim jest ani tym bardziej nie zaproponował pomocy. Stąd obraz szmaragdowego ślimaka na końcu. To poczucie winy Liu, symbol jego żalu.
– No tak, ślimak zawsze niesie swoje brzemię. Dlatego kiedy tylko skończyłem tłumaczyć wiersz, pospieszyłem do pani.
– I co teraz? – spytała.
– Musimy przesłuchać Liu. Może wtedy nie rozmawiał z Wen, ale przynajmniej wysłał antologię, a ona ją zachowała. A może mieli ze sobą jeszcze inne kontakty?
– Tak, to możliwe.
– Rozmawiałem z ludźmi z „Dziennika Wenhui" – powiedział Chen. – Kiedy Liu mniej więcej pięć lat temu zrezygnował z pracy i założył w Szanghaju firmę sprzedającą materiały budowlane, otrzymał od rządu Singapuru kilka kontraktów dla Nowej Strefy Przemysłowej w Suzhou. Teraz poza przedsiębiorstwem w Szanghaju ma w Suzhou dwie fabryki produkujące materiały budowlane i skład drewna. Dziś po południu zadzwoniłem do domu Liu. Jego żona poinformowała mnie, że Liu jest w Pekinie, gdzie negocjuje umowę, i powinien jutro wrócić do Suzhou.
– Pojedziemy do Suzhou?
– Tak. To strzał w ciemno. Sekretarz Li polecił dostarczyć jutro rano do hotelu bilety na pociąg.
– Sekretarz Li jest niezwykle skuteczny – zauważała. – O której wyjeżdżamy.?
– O ósmej. Do Suzhou dotrzemy około dziewiątej trzydzieści. Li proponuje, żebyśmy spędzili tam dzień lub dwa.
Chen zaproponował, aby przeprowadzali dochodzenie, udając, że zwiedzają. Li chętnie zatwierdził ten plan.
– A więc będziemy turystami – stwierdziła. – A teraz proszę mi zdradzić, jak wpadł pan na pomysł, żeby powiązać wiersz z naszym śledztwem? W nagrodę zaparzę panu kawę. Specjalne ziarna, z Brazylii. Prawdziwy smakołyk.
– Szybko się pani uczy chińskich zwyczajów. Przysługa za przysługę. Sama istota ghanxi. Ale już późno. Wyjeżdżamy wczesnym rankiem
– Proszę się nie martwić. Zdrzemniemy się w pociągu. – Wyjęła z szafki młynek, małą torebkę z kawą i zaczęła szukać gniazdka. – Wiem, że lubi pan mocną.
– Przywiozła pani kawę z Ameryki?