Grobowiec
Grobowiec читать книгу онлайн
Najnowsza powie?? autorki bestsellerowego "Labiryntu" to przykuwaj?cy uwag? thriller o zem?cie i obsesji, rozgrywaj?cy si? w barwnej scenerii po?udnia Francji.
Pa?dziernik 1891 roku. L?onie Vernier i jej brat Anatole opuszczaj? ciasne i t?oczne ulice Pary?a i wyje?d?aj? na po?udnie, do tajemniczej wiejskiej rezydencji La Domaine de la Cade niedaleko Carcassonne. Tam, w prastarym lesie dziewczyna trafia na zrujnowany grobowiec, kt?ry kryje w sobie tajemnic? pope?nionego przed ponad stu laty morderstwa. L?onie zanurza si? w krainie zjaw i widm, w kt?rej ?yciem i ?mierci? rz?dzi stara talia kart do tarota, obdarzona niezwyk?? moc?.
Pa?dziernik 2007. Meredith Martin postanawia zrobi? sobie przerw? badaniach nad tw?rczo?ci? Claude'a Debussy'ego. Wybiera si? z Pary?a na po?udnie, do pi?knego hotelu po?o?onego w?r?d las?w. Fascynuje j? historia tego miejsca, a szczeg?lnie tragiczne wydarzenia z Halloweenowej nocy ponad sto lat temu, kt?re wstrz?sn??y mieszka?cami okolicy. W ten spos?b jej los splata si? z losami L?onie. Ale dopiero gdy ona tak?e potyka si? na ustronnej polanie, zdaje sobie spraw?, ?e tajemnice tego miejsca maj? zwi?zek nie tylko z umar?ymi…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Zimny pot zrosił jej czoło.
Strach niekiedy uskrzydla.
Śmiało!
Policzyła do trzech i desperacko sięgnęła do włącznika lampki. Błysnęło światło.
Powitał ją znajomy widok. Wszystko było jak należy. Szafa, stół, okna, kominek i biurko, wszystko w najlepszym porządku. Obrotowe lustro, stojące przy drzwiach do łazienki, posłusznie odbijało światło.
Nikogo.
Meredith oparła się o wezgłowie. Co za ulga. Czerwone cyfry zegara wskazywały czwartą piętnaście. Nie było żadnych oczu, tylko kontrolki z budzika, odbite w zwierciadle.
Przyśnił mi się koszmar.
W końcu nic dziwnego, po takim dniu…
Odkryła się, musiała ochłonąć. Jakiś czas leżała bez ruchu na wznak, z dłońmi splecionymi na piersiach, jak figura nagrobna. Potem wstała. Musiała się ruszyć. Wyjęła z minibaru butelkę wody mineralnej, podeszła do okna. Pogrążone w ciszy ogrody ciągle jeszcze kąpały się w księżycowym blasku. Taras lśnił od deszczu. Nad drzewami zawisł biały welon mgły.
Przycisnęła rozpostartą dłoń do chłodnego szkła, jakby mogła w ten sposób odepchnąć niechciane myśli. Nie po raz pierwszy opanowały ją wątpliwości. Kim jest? A jeśli się niczego nie dowie? Tak długo żyła nadzieją na wyjazd do Rennes-les-Bains, choć była uzbrojona jedynie w stare fotografie i krótki utwór na fortepian.
Tymczasem gdy wreszcie tu dotarła, gdy przekonała się, jak mało znaczące jest Rennes-les-Bains, jak maleńka Domaine de la Cade, straciła pewność siebie i cały pomysł szukania rodzinnych korzeni wydał jej się szalony, wyjęty żywcem z ckliwego filmu.
Życie nie jest filmem.
Długo stała pogrążona w rozmyślaniach. Dopiero kiedy stopy jej zdrętwiały z zimna, spojrzała na zegarek. Piętnaście po piątej. Dosyć tego. Żadne duchy i zjawy już nie wrócą. Ani twarz na wodzie, ani postać na drodze, ani obrazy z kart.
Gdy się położyła, nie śledziły jej żadne oczy, nic nie połyskiwało w ciemnościach, nie było żadnych szumów czy chłodu. Tylko czerwone cyfry budzika.
Zamknęła oczy.
Gdy już zapadała w sen, pojawił się obraz młodego żołnierza, stopił z wizerunkiem Debussy'ego i w końcu zmienił w Hala.
