Kwiat Nieimiertelnoici
Kwiat Nieimiertelnoici читать книгу онлайн
Porucznik Eve Dallas z wydzia?u zab?jstw nowojorskiej policji ma przed sob? trudne zadanie. Pi?kna, s?awna modelka Pandora zosta?a w brutalny spos?b zamordowana, a g??wn? podejrzan? o zbrodni? jest Mavis Freestone, najserdeczniejsza przyjaci??ka Eve. Dallas, przekonana o jej niewinno?ci, postanawia wykry? prawdziwego sprawc?. Jednak coraz to nowe dowody ?wiadcz? przeciwko Mavis i wszyscy radz? Eve, aby zako?czy?a ?ledztwo. Wierna przyja?? obu kobiet zostaje wystawiona na ci??k? pr?b?.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Głos rozpoznany.
– Pokaż toksykologię.
Badania toksykologiczne w toku. Pokazuję wstępne wyniki.
– Dużo piła – mruknął Dickie. – Drogi francuski szampan. Pewnie umarła z błogim uśmiechem na ustach. Wygląda na Dom Perignon, rocznik 55. Su-zie-Q dobrze się spisała. Co my tu jeszcze mamy? Szczypta środka uszczęśliwiającego. No, no, nasza nieszczęśliwa ofiara lubiła sobie poszaleć. Wygląda jak Zeus… nie. – Zgarbił się, jak zawsze, kiedy był zaintrygowany lub zirytowany. – Co to jest, do licha? Kiedy komputer zaczął wyliczać szczegóły, Dickie przerwał mu, wcisnąwszy nerwowo jeden z klawiszy, po czym zaczął w skupieniu przeglądać raport.
– Coś tu nie gra – powiedział. – Coś się nie zgadza.
Zaczai powoli, ostrożnie i z pietyzmem uderzać w klawisze, niczym pianista, dający swój pierwszy koncert po wielu latach żmudnych prób. Ekran wypełnił się symbolami i układami, łączącymi się, rozdzielającymi i zmieniającymi ustawienie. Wreszcie i Dallas rozpoznała ten wzór.
– To jest dokładnie ta sama substancja. – Zwróciła stalowe spojrzenie na milczącą Peabody.
– Tego nie powiedziałem – rzucił Dickie. – Zamknij się i daj mi skończyć test.
– To ta sama substancja – powtórzyła Eve – jest nawet ten zielony zawijas, to znaczy składnik X. Peabody, co mają ze sobą wspólnego supermodelka i drugorzędny szpicel?
– Obydwoje nie żyją.
– Dobra odpowiedź. Chcesz podwoić stawkę? Grasz dalej? W jaki sposób obydwoje zginęli? Wargi Peabody drgnęły w lekkim uśmiechu.
– Pobicie ze skutkiem śmiertelnym.
– Bardzo dobrze. Teraz trzecie pytanie, grasz o główną nagrodę. Co łączy ze sobą te dwa zabójstwa?
Peabody spojrzała na ekran.
– Składnik X.
– Peabody, to nasz szczęśliwy dzień. Prześlij raport do mojego gabinetu, Dickie. Mojego – powtórzyła, kiedy podniósł na nią oczy. – Gdyby dzwonili z wydziału nielegalnych substancji, nie masz nic nowego.
– Nie mogę zataić danych.
– Oczywiście. – Odwróciła się na pięcie. – Na piątą będziesz miał te bilety.
– Wiedziała pani o tym wcześniej – powiedziała Peabody, kiedy jechały windą powietrzną do wydziału zabójstw. -W mieszkaniu ofiary. Nie mogłyśmy znaleźć tej szkatułki, ale wiedziała pani, co w niej było.
– Podejrzewałam – poprawiła ją Eve. – Ten nowy środek, którego tak zazdrośnie strzegła Pandora, zwiększa popęd seksualny i regeneruje siły. – Spojrzała na zegarek. – Miałam szczęście, że prowadziłam te dwa śledztwa jednocześnie i bezustannie zaprzątały mi umysł. Początkowo obawiałam się, że po prostu wszystko mi się miesza, ale potem załapałam. Widziałam obydwa ciała, Peabody. I w jednym, i w drugim przypadku mamy do czynienia z mordercą zabijającym z taką samą furią i okrucieństwem.
– Nie sądzę, by było to tylko szczęście. Oglądałam te same miejsca zbrodni co pani, ale nawet nie przyszło mi do głowy, że oba morderstwa mogłyby mieć ze sobą coś wspólnego.
– Mimo to szybko się uczysz. – Eve weszła do windy, jadącej na jej piętro. – Nie przejmuj się, Peabody. Pracuję w policji dwa razy dłużej od ciebie.
Dziewczyna wkroczyła do szklanej kapsuły i spojrzała w zamyśleniu na rozciągające się w dole miasto.
– Czemu wybrała mnie pani na swoją asystentkę?
– Masz potencjał; jesteś bystra i odważna. To samo powiedział mi Feeney, kiedy wziął mnie pod swoje skrzydła. Też chodziło o zabójstwo. Dwóch nastolatków posiekanych na kawałki na rampie nad skrzyżowaniem Drugiej i Dwudziestej Piątej. Też za nim nie nadążałam. Ale w końcu znalazłam swój rytm.
– Dlaczego chciała się pani dostać do wydziału zabójstw?
Eve wyszła z windy i ruszyła korytarzem w stronę swojego gabinetu.
– Bo śmierć jest dla człowieka zniewagą; a przedwczesna śmierć jest największą zniewagą z możliwych. Zamówmy kawę, Peabody. Chcę mieć to wszystko na papierze, zanim pójdę do komisarza.
– Domyślam się, że nie mam co liczyć na żadną przekąskę.
Eve obejrzała się i uśmiechnęła.
– Nie wiem, co mam w autokucharzu, ale… – Urwała, ujrzawszy w swoim fotelu Casto, siedzącego wygodnie, z długimi nogami w dżinsowych spodniach na biurku. – No cóż, Casto, Jake T, widzę, że już się tu zadomowiłeś.
– Czekałem na ciebie, skarbie. – Mrugnął do niej, po czym obdarzył Peabody tym swoim zabójczym uśmiechem. – Siemasz, DeeDee.
– DeeDee? – mruknęła Eve, po czym podeszła do automatu, by zamówić kawę.
– Witam, poruczniku – powiedziała zimno Peabody, ale policzki jej się zaróżowiły.
– To naprawdę szczęście, że mogę współpracować z dwiema policjantkami, które nie dość, że są niesamowicie inteligentne, to jeszcze cieszą oko. Mógłbym prosić o kawę, Eve? Mocną, czarną i słodką.
– Kawę mogę ci dać, ale na konsultacje nie mam czasu. Muszę zająć się papierkową robotą, a za parę godzin umówiłam się na spotkanie.
– Nie będę cię zatrzymywał. -Ale kiedy Eve podała mu kawę, nawet nie drgnął. – Próbowałem zagonić Baraniego Łba do roboty. Ten facet jest wolniejszy od żółwia z trzema nogami. Pomyślałem sobie, że skoro ty prowadzisz to śledztwo, mogłabyś mi skołować próbkę tej substancji. Mam dostęp do prywatnego laboratorium, z którego usług od czasu do czasu korzystamy. Tam przynajmniej szybko by się z tym uwinęli.
– Nie powinniśmy wynosić dowodów z wydziału, Casto.
– Laboratorium ma atest wydziału nielegalnych substancji.
– Chodzi mi o wydział zabójstw. Dajmy Dickiemu jeszcze trochę czasu. Boomer nigdzie nie ucieknie.
– Ty tu jesteś szefem. Chciałbym po prostu mieć to wreszcie z głowy. Cała ta sprawa śmierdzi. W odróżnieniu od tej kawy. – Zamknął oczy i westchnął. – Jezus Maria, kobieto, skąd ty to wytrzasnęłaś? Niebo w gębie.
– Znajomości.
– Ach, ten twój bogaty narzeczony. – Przez chwilę delektował się kolejnym łykiem. – Nie dasz się więc pewnie skusić na zimne piwo i taco.
– Wolę kawę, Casto.
– Trudno cię winić. – Przeniósł rozanielony wzrok na Peabody. – A ty, DeeDee? Masz ochotę na zimne piwko?
– Sierżant Peabody jest na służbie – powiedziała Eve, kiedy Peabody zaczęła się jąkać. – Mamy tu masę roboty, Casto.
– No to nie będę przeszkadzał. – Zdjął nogi z biurka i wstał. – Może po służbie zadzwonisz do mnie, DeeDee? Znam przytulną knajpkę, w której serwują najlepsze meksykańskie żarcie po tej stronie Rio Grandę. Eve, gdybyś jednak zdecydowała się załatwić mi tę próbkę, daj znać.
– Zamknij drzwi, Peabody – nakazała Eve, kiedy Casto wolnym krokiem wyszedł z biura. -1 wytrzyj ślinę z podbródka.
Dziewczyna, zmieszana, podniosła rękę do twarzy. Kiedy okazało się, że podbródek jest suchy, humor ani trochę jej się nie poprawił.
– To wcale nie zabawne, pani porucznik.
– Przestań mnie tak nazywać. Każdy, kto przedstawia się jako DeeDee, traci pięć punktów godności. – Eve usiadła w fotelu, wygrzanym przez Casto. – Czego on chciał, do licha?
– Odniosłam wrażenie, że wyrażał się jasno.
– Nie, nie, to nie był wystarczający powód, żeby tu przychodzić. – Pochyliła się nad biurkiem i włączyła komputer. Szybki test zabezpieczeń wykazał, że nie zostały w żaden sposób naruszone. – Jeśli czegoś tu szukał, to dobrze się maskował.
– Po co miałby grzebać w tych plikach?
– Facet jest ambitny. Gdyby udało mu się rozwiązać tę sprawę szybciej ode mnie, zrobiłoby się o nim głośno. Ludzie z wydziału nielegalnych substancji nie lubią dzielić się chwałą.
– A ci z wydziału zabójstw? – spytała z przekąsem Peabody.
– Też nie, to chyba oczywiste. – Eve podniosła głowę i uśmiechnęła się szeroko. – Dobra, bierzmy się do roboty. Będziemy musiały poprosić o pomoc eksperta z dziedziny toksykologii pozaziemskiej. Lepiej, żeby nam się udało załatać jakoś dziurę, którą zrobimy w budżecie.
Po półgodzinie zostały wezwane do szefa policji i bezpieczeństwa.