Bez pozegnania
Bez pozegnania читать книгу онлайн
"Trzy dni przed ?mierci? matka wyzna?a – to by?y niemal jej ostatnie s?owa – ?e m?j brat wci?? ?yje" – tak zaczyna si? najnowszy thriller Cobena. Od dnia, w kt?rym brat Willa Kleina, Ken, zamordowa? Juli?, jego by?? sympati?, min??o jedena?cie lat. ?cigany mi?dzynarodowymi listami go?czymi, dos?ownie zapad? si? pod ziemi?. Z czasem rodzina uzna?a go za zmar?ego. Przegl?daj?c dokumenty rodzic?w, Will natrafia na ?wie?o zrobione zdj?cie Kena. Wkr?tce potem znika Sheila, narzeczona Willa. Coraz wi?cej poszlak wskazuje, ?e nie by?a osob?, za kt?r? si? podawa?a. FBI poszukuje jej jako g??wnej podejrzanej w sprawie o podw?jne zab?jstwo. Co ??czy Sheil? z seri? morderstw i spraw? sprzed jedenastu lat? Czy ona tak?e pad?a ofiar? zab?jcy? Gdzie jest Ken? Will nie zazna spokoju, zanim nie dotrze do…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Ledwie pamiętam Julie. Oglądam jej zdjęcia i nie wiem, czy moje wspomnienia są prawdziwe, czy też sama je wymyśliłam. Na przykład pamiętam, jak byłyśmy w wesołym miasteczku, a potem patrzę na zdjęcie i nie wiem, czy naprawdę to pamiętam, czy tylko widziałam to na fotografii. Wiesz, co mam na myśli?
– Owszem, chyba tak.
– Po tym jak przyszedłeś, musiałam wyjść z domu. Ojciec szalał. Mama płakała. Nie mogłam tego wytrzymać.
– Nie chciałem nikogo zdenerwować. Machnęła ręką.
– W porządku. To na swój sposób dobrze im zrobi. Zachowują się tak, jakby czas stanął w miejscu. To upiorne. Czasem chciałabym… chciałabym wrzasnąć: „Ona nie żyje”. Katy nachyliła się do mnie. – Chcesz usłyszeć coś kompletnie zwariowanego?
Skinąłem, żeby mówiła dalej.
– Nic nie zmieniliśmy w piwnicy. Wciąż tam są stara kanapa i telewizor, wytarty dywan, stary kufer, za którym się chowałam. Nikt ich nie używa, ale i nie wyrzuca. Pralnia znajduje się w starym miejscu. Musimy przejść przez piwnicę, żeby się do niej dostać. Rozumiesz, co mówię? Tak żyjemy. W domu chodzimy na palcach, jakbyśmy się bali, że zaraz podłoga się zawali i wpadniemy do piwnicy.
Zamilkła i zaciągnęła się papierosem, jakby podłączyła się do respiratora. Usiadłem prosto. Jak już powiedziałem: nigdy nie zastanawiałem się nad Katy Miller, nad tym, jaki wpływ wywarło na nią morderstwo siostry. Oczywiście myślałem o jej rodzicach. O ciosie, jakim była dla nich śmierć córki. Często zadawałem sobie pytanie, dlaczego zostali w tym domu, ale też nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego moi rodzice się nie przeprowadzili. Wspomniałem już o zależności między spokojem ducha a zadręczaniem się. Czasem cierpienie jest lepsze od zapomnienia. Moi rodzice byli tego najlepszym przykładem.
Nigdy jednak nie rozmyślałem o Katy Miller, o jej dorastaniu w tej atmosferze, o podobieństwie do siostry, które w tej sytuacji musiało jej ciążyć. Ponownie spojrzałem na nią, jakbym widział ją pierwszy raz. Wciąż rozglądała się na boki, niczym spłoszony ptak. W jej oczach dostrzegłem łzy. Wyciągnąłem rękę i ująłem jej dłoń, tak bardzo podobną do dłoni siostry. Przeszłość wróciła z taką siłą, że się wzdrygnąłem.
– To takie niesamowite – powiedziała. Aż zanadto, pomyślałem.
– Dla mnie też.
– To musi się skończyć, Will. To co naprawdę wydarzyło się tamtego wieczoru, wreszcie musi się zakończyć. Czasem, kiedy złapią jakiegoś przestępcę, słyszę, jak w telewizji mówią:
„To nie przywróci ofierze życia”. Na pewno. Jednak nie w tym rzecz. Schwytanie winnego kończy sprawę, a ludzie tego potrzebują.
Nie miałem pojęcia, do czego zmierza. Próbowałem udawać, że jest jednym z dzieciaków ze schroniska, że przyszła szukać u mnie pomocy i miłości. Siedziałem, patrzyłem na nią i swoją postawą starałem się przekonać ją, że jestem tu i słucham.
– Nie masz pojęcia, jak bardzo nienawidziłam twojego brata – nie tylko za to, co zrobił Julie, ale za to, co uczynił nam, uciekając. Modliłam się, żeby go znaleźli. Widziałam we śnie, jak go otaczają, a on stawia opór i ginie od kul policji.
– Wiem, że nie chcesz tego słuchać. Chcę jednak, żebyś zrozumiał.
– Chciałaś, żeby to się skończyło.
– Taak. Tylko że…
– Tylko co?
Podniosła głowę i po raz pierwszy spojrzała mi w oczy. Znów przeszedł mnie zimny dreszcz. Usiłowałem zabrać rękę, ale nie mogłem się ruszyć.
– Widziałam go – powiedziała. Myślałem, że się przesłyszałem.
– Twojego brata. Widziałam go. Sądzę, że to był on. Odzyskałem głos na tyle, aby zapytać:
– Kiedy?
– Wczoraj na cmentarzu.
W tym momencie przyszła kelnerka. Wyjęła zza ucha ołówek i zapytała, czego sobie życzymy. Przez chwilę się nie odzywaliśmy. Kelnerka odkaszlnęła. Katy zamówiła sałatkę. Poprosiłem o omlet z serem. Kelnerka zapytała z jakim: amerykańskim, szwajcarskim, cheddarem? Odparłem, że może być cheddar. Czy życzę sobie domowe frytki czy francuskie? Wybrałam domowe. Białe pieczywo, żytnie, pszenne? – indagowała dalej. I nic do picia, dziękuję.
W końcu kelnerka odeszła.
– Opowiedz o tym – poprosiłem. Katy zgasiła papierosa.
– Poszłam na cmentarz, żeby wyjść z domu. Wiesz, gdzie leży Julie, prawda? Skinąłem głową.
– Racja. Widziałam cię tam. Kilka dni po pogrzebie.
– Tak – potwierdziłem. Nachyliła się do mnie.
– Kochałeś ją?
– Nie wiem.
– Złamała ci serce.
– Może. Dawno temu.
Katy spojrzała na swoje ręce.
– Powiedz mi, jak to było – poprosiłem.
– Wyglądał zupełnie inaczej. Mówię o twoim bracie. Co prawda, niezbyt dobrze go pamiętam, jak przez mgłę. Widziałam go na zdjęciach.
– Chcesz powiedzieć, że stał przy grobie Julie?
– Ściśle rzecz biorąc, pod wierzbą.
– Co takiego?
– Może pięćdziesiąt metrów dalej rośnie wierzba. Nie weszłam frontową bramą. Przeskoczyłam przez płot. Dlatego się mnie nie spodziewał. Nadeszłam z końca cmentarza i zobaczyłam faceta, który stał pod wierzbą i spoglądał w kierunku grobu Julie. Nie zauważył mnie. Był zamyślony. Klepnęłam go w ramię. Podskoczył, a kiedy odwrócił się i zobaczył mnie… No cóż, sam widzisz, jak wyglądam. O mało nie wrzasnął. Chyba wziął mnie za ducha.
– Jesteś pewna, że to był Ken?
– Nie, nie jestem pewna. – Wytrząsnęła z paczki następnego papierosa, a potem dorzuciła:
– Tak, wiedziałam, że to on.
– Skąd mogłaś wiedzieć?
– Powiedział mi, że on tego nie zrobił.
Zakręciło mi się w głowie. Opuściłem ręce i ścisnąłem obicie siedzenia. Kiedy w końcu odzyskałem głos, spytałem:
– Co dokładnie powiedział?
– Najpierw: „Nie zabiłem twojej siostry”.
– I co wtedy zrobiłaś?
– Stwierdziłam, że kłamie i że zaraz zacznę krzyczeć.
– Zrobiłaś to?
– Nie.
– Dlaczego?
Katy jeszcze nie zapaliła drugiego papierosa. Wyjęła go z ust i położyła na blacie.
– Ponieważ mu uwierzyłam – odparła. – W jego głosie było coś… sama nie wiem. Od tak dawna go nienawidziłam. Nie masz pojęcia, jak bardzo. Teraz jednak… – urwała i po dłuższej chwili podjęła: – Cofnęłam się. On do mnie podszedł. Ujął moją twarz w dłonie, spojrzał mi w oczy i rzekł: „Zamierzam znaleźć zabójcę, obiecuję”. I to wszystko. Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę, a potem uciekł.
– Czy mówiłaś… Potrząsnęła głową.
– Nikomu. Chwilami sama nie jestem pewna, czy to naprawdę się wydarzyło, czy tylko sobie to wszystko wyobraziłam lub wymyśliłam. – Popatrzyła na mnie. – Myślisz, że on zabił Julie?
– Nie.
– Widziałam cię w telewizji. Uważałeś, że on nie żyje, ponieważ znaleziono jego krew na miejscu zbrodni.
Skinąłem głową.
– Nadal w to wierzysz?
– Nie – odparłem. – Już nie.
– Dlaczego zmieniłeś zdanie?
– Chyba dlatego – odparłem – że ja też go szukam.
– Chcę ci pomóc.
Powiedziała: „Chcę”, ale wiedziałem, że pomyślała: „Muszę”.
– Proszę, Will. Pozwól mi. Zgodziłem się.
15
Szeryf Bertha Farrow zmarszczyła brwi, patrząc ponad ramieniem George'a Volkera.
– Nienawidzę tych urządzeń – powiedziała.
– Nie powinnaś – odparł Volker, wprawnie stukając w klawiaturę. – Komputer to nasz przyjaciel.
– I co teraz robi ten twój przyjaciel?
– Skanuje odciski palców naszej nieznajomej.
– Skanuje?
– Jak wyjaśnić to komuś, kto cierpi na technofobię? Volker spojrzał na Berthę i potarł brodę.
– To jak połączenie kserokopiarki i faksu. Robi kopię odcisków palców i przesyła je pocztą elektroniczną do CJIS w Wirginii Zachodniej.
CJIS to skrót od Criminal Justice Information Services. Teraz, kiedy wszystkie wydziały policji miały dostęp do sieci – nawet te w takich kompletnie zakazanych dziurach jak ich mieścina – odciski palców można było przesyłać przez Internet do identyfikacji. Jeśli dane linie papilarne znajdują się w olbrzymiej bazie danych National Crime Information Center, w mgnieniu oka poznają tożsamość zmarłej.