Najczarniejszy strach
Najczarniejszy strach читать книгу онлайн
Coben to wsp??czesny mistrz thrillera, kt?rego przyr?wnuje si? zarowno do Agaty Christie, jak Roberta Ludluma. Precyzyjnie skonstruowana intryga, mistrzowsko stopniowane napi?cie, fa?szywe tropy prowadz?ce donik?d, pozornie niemo?liwe do wyja?nienia zagadki pojawiaj?ce si? niemal na ka?dej stronie, zaskakuj?ce zako?czenie, kt?rego nie domy?li si? nawet najbardziej przenikliwy czytelnik, to podstawowe cechy jego pisarskiego stylu. A? w o?miu powie?ciach pojawia si? ulubiony literacki bohater Cobena, Myron Bolitar, by?y pracownik FBI, agent sportowy i detektyw-amator w jednej osobie, kt?ry nieustannie wpl?tuje si? w kryminalne k?opoty. Na Myrona jak grom spada wiadomo??, ?e ma nie?lubnego syna, kt?rego istnienia nawet nie podejrzewa?. Co wi?cej, Jeremy choruje na rzadk? odmian? bia?aczki – by go uratowa?, konieczny jest przeszczep szpiku kostnego. Niestety, jedyny zarejestrowany dawca, niejaki Taylor, przepad? bez ?ladu. Myron ustala jego prawdziwe nazwisko – Lex. Ale Lex jest nieuchwytny, a podaj?cy si? za niego cz?owiek przez telefon ka?e mu po?egna? si? z ch?opcem. Powtarza przy tym maniakalnie "siej ziarno". Siej Ziarno to przydomek seryjnego porywacza i mordercy opisanego w serii artyku??w przez Stana Gobbsa – dziennikarza, kt?rego media i FBI oskar?y?y o fabrykowanie informacji. S? na to niepodwa?alne dowody. Czy rzekomy zab?jca i dawca to jedna i ta sama osoba…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Win i Myron głęboko się ukłonili. W dodżangu przyjęli zwykłe role: Win prowadził ćwiczenia, Myron go naśladował. Zaczęli od medytacji. Win kochał medytować. Usiadł w pozycji lotosu, z rękami na kolanach, z dłońmi skierowanymi ukośnie w górę, wyprostowanymi plecami i językiem opartym o górne zęby. Wciągał powietrze przez nos, pracując brzuchem. Chociaż Myron od lat próbował tej sztuki, nigdy do końca jej nie opanował. Nawet w mniej nerwowych czasach nie był w stanie wyłączyć myśli. Kontuzjowane kolano zesztywniało. Zaczął się wiercić.
Rozciąganie mięśni skrócili do dziesięciu minut. Win jak zwykle ćwiczył bez wysiłku, dzięki stawom i kościom giętkim jak kręgosłup moralny polityka, z łatwością wykonując szpagaty i głębokie skłony. Myron nigdy nie był gibki. Ale kiedy intensywnie trenował, bez kłopotu dotykał rękami palców stóp i biegał przez płotki. Niestety, było to dawno temu.
– Wszystko mnie boli – wymruczał.
Win przechylił głowę.
– Dziwne.
– Co?
– To samo powiedziała mi wczoraj moja partnerka.
– Nigdy dotąd nie żartowałeś. Naprawdę z ciebie zgrywus jak Red Buttons.
Podczas krótkiego sparingu Myron natychmiast odkrył, jak jest bez formy. Sparing to najbardziej wyczerpująca forma fizycznej aktywności. Nie wierzycie? To znajdźcie worek treningowy i przeboksujcie z nim jedną trzyminutową rundę. Z workiem, który nie oddaje ciosów. Tylko jedną. A zobaczycie.
Na szczęście weszła Esperanza i przerwali sparing. Myron chwycił się za kolana, ciężko dysząc. Ukłonił się Winowi, przerzucił ręcznik przez ramię i złapał butelkę z wodą mineralną. Esperanza splotła ręce i czekała. Na jej widok mijająca drzwi grupa adeptów taekwondo dopiero za drugim wejrzeniem zrobiła zdziwione miny.
Esperanza wręczyła Myronowi dokument.
– Metryka urodzenia Davisa Taylora, znanego wcześniej jako Dennis Lex.
– Lex – powtórzył Myron. – Jak w…
– Tak.
Przeczytał fotokopię. Według dokumentu Dennis Lex miał teraz trzydzieści siedem lat. Jego ojcem był Raymond Lex, matką Maureen Lehman Lex. Urodził się w East Hampton na Long Island.
Myron podał kartkę Winowi.
– Mieli drugie dziecko?
– Bez wątpienia – odparła Esperanza.
Myron spojrzał na Wina. Win wzruszył ramionami.
– Pewnie umarł przedwcześnie – powiedział.
– Jeśli umarł. Nie mogę się tego doszukać. Nie ma świadectwa zgonu.
– Nikt w rodzinie nie wspomniał o drugim dziecku? – zagadnął Myron Wina.
– Nie.
– Masz coś jeszcze? – zwrócił się do Esperanzy.
– Niewiele. Dennis Lex zmienił nazwisko na Davis Taylor osiem miesięcy temu. Ponadto znalazłam to.
Esperanza podała fotokopię wycinka z „Hampton Gazette” sprzed trzydziestu siedmiu lat, z krótką informacją o narodzinach dziecka:
Raymond i Maureen Lex z Wister Drive w East Hampton, rodzice Susan i Bronwyna, z radością zawiadamiają, że 18 czerwca urodził im się syn Dennis, który waży dwa kilogramy dziewięćdziesiąt pięć gramów.
Myron pokręcił głową.
– Jak to możliwe, żeby nikt o tym nie wiedział?
– Mnie to aż tak nie dziwi – rzekł Win.
– To znaczy?
– Leksowie nie afiszują się rodzinnymi aktywami. Zażarcie bronią swojej prywatności. Strzeżeni są na okrągło, z wykorzystaniem najdroższych dostępnych urządzeń. Każdy, kto dla nich pracuje, musi podpisać klauzulę tajności.
– Nawet ty?
– Nie zawieram podobnych umów. Bez względu na sumy wchodzące w grę.
– Nigdy nie zażądali, żebyś podpisał?
– Zażądali. Odmówiłem. Rozstaliśmy się.
– Zrezygnowałeś z nich jako klientów?
– Tak.
– Dlaczego? O co poszło? Przecież i tak trzymasz wszystko w tajemnicy.
– Właśnie. Klienci korzystają z moich usług nie tylko ze względu na mój geniusz w prowadzeniu finansów, lecz również dlatego, że jestem wzorem dyskrecji.
– W dodatku porażająco skromnym.
– Do jej zachowania nie muszę podpisywać niczego. Taka umowa równałaby się podpisaniu zobowiązania, że nie spalę klientom domu.
– Ładne porównanie – pochwalił Myron.
– Dziękuję. Chcę tylko zilustrować, do czego posuwa się ta rodzina w obronie swojej prywatności. Dopóki nie wybuchł ten spór o spadek, media nie miały pojęcia, jak wielki jest majątek Raymonda Leksa.
– Daj spokój, Win. Chodzi o jego syna. O synu powinieneś wiedzieć.
– Spójrz, kiedy się urodził. – Win wskazał na wycinek. – Przed ukazaniem się książki Raymonda Leksa, kiedy ten był typowym belfrem z małego miasteczka. Kogo to obchodziło.
– Naprawdę w to wierzysz?
– A masz lepsze wyjaśnienie?
– Więc gdzie jest teraz ten chłopak? Dlaczego syn jednej z najbogatszych rodzin w Ameryce nie ma żadnych dokumentów? Kart kredytowych, prawa jazdy, akt w urzędzie skarbowym? Niczego. I dlaczego zmienił nazwisko?
– Odpowiedź na ostatnie pytanie jest łatwa.
– Tak?
– Ukrywa się.
– Przed kim?
– Może przed rodzeństwem. Jak wspomniałem, w walce o spadek stosują wszelkie chwyty.
– To miałoby sens, podkreślam, „miałoby”, gdyby kiedykolwiek uczestniczył w życiu rodziny Leksów. Dlaczego nie ma żadnych akt na jego temat? Przed czym się ukrywa? A przede wszystkim dlaczego zgłosił akces do banku szpiku kostnego?
– Dobre pytania – rzekł Win.
– Bardzo dobre – dodała Esperanza.
Myron jeszcze raz przeczytał wycinek z gazety i spojrzał na dwójkę przyjaciół.
– Jak to miło, że się zgadzamy – powiedział.