-->

Nie mow nikomu

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Nie mow nikomu, Coben Harlan-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Nie mow nikomu
Название: Nie mow nikomu
Автор: Coben Harlan
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 213
Читать онлайн

Nie mow nikomu читать книгу онлайн

Nie mow nikomu - читать бесплатно онлайн , автор Coben Harlan

Od ?mierci Elizabeth z r?k seryjnego zab?jcy min??o osiem lat, ale m?ody lekarz David Beck nie potrafi o niej zapomnie?. Niespodziewanie poczt? elektroniczn? otrzymuje niezbity dow?d, ?e jego ?ona nadal ?yje. Jak to mo?liwe, skoro jej cia?o zosta?o zidentyfikowane ponad wszelk? w?tpliwo??? "Bez po?egnania" – "Trzy dni przed ?mierci? matka wyzna?a – to by?y niemal jej ostatnie s?owa – ?e m?j brat wci?? ?yje" – tak zaczyna si? najnowszy thriller Cobena. Od dnia, w kt?rym brat Willa Kleina, Ken, zamordowa? Juli?, jego by?? sympati?, min??o jedena?cie lat. ?cigany mi?dzynarodowymi listami go?czymi, dos?ownie zapad? si? pod ziemi?. Z czasem rodzina uzna?a go za zmar?ego. Przegl?daj?c dokumenty rodzic?w, Will natrafia na ?wie?o zrobione zdj?cie Kena. Wkr?tce potem znika Sheila, narzeczona Willa.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 12 13 14 15 16 17 18 19 20 ... 65 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Dlaczego pan o to pyta?

Carlson i Stone spojrzeli po sobie.

– Nazwisko Sarah Goodhart pojawiło się w toku obecnie trwającego śledztwa – wyjaśnił Carlson.

– Jakiego śledztwa? – zapytałem.

– Tego nie możemy powiedzieć.

– Nie rozumiem. Co ja mam z tym wspólnego?

Carlson westchnął. Spojrzał na swojego pulchnego partnera i nagle przestali się uśmiechać.

– Czyżbym zadał zbyt skomplikowane pytanie, Tom?

– Nie, Nick. Nie sądzę.

– Ja też nie. – Carlson znów spojrzał na mnie. – A może nie podoba się panu sposób, w jaki sformułowałem to pytanie, doktorze? Mam rację?

– Tak zawsze mówią w serialu „The Practice”, Nick – zaszczebiotał Tom. – Nie podoba mi się sposób, w jaki zostało sformułowane to pytanie.

– Właśnie tak, Tom, właśnie tak. A potem mówią: „Zatem ujmę to inaczej”, prawda? Coś w tym stylu.

– Taak, coś w tym stylu.

Carlson spojrzał na mnie z góry.

– A więc ujmę to inaczej. Czy mówi panu coś nazwisko Sarah Goodhart?

Nie podobało mi się to. Nie podobało mi się ich nastawienie i fakt, że przejęli sprawę z rąk Lowella, ani to, że przesłuchiwali mnie w tej salce konferencyjnej. Musieli wiedzieć, co oznacza to nazwisko. To nie było takie trudne do rozszyfrowania. Wystarczyło sprawdzić, jak Elizabeth miała na drugie imię i jej wcześniejszy adres. Postanowiłem zachować ostrożność.

– Moja żona miała na drugie imię Sarah – odparłem.

– Moja żona ma na drugie Gertruda – rzekł Carlson.

– Chryste, Nick, to okropne!

– A jak ma twoja, Tom?

– McDowd. To rodzinna tradycja.

– Podoba mi się to. Podtrzymywanie tradycji. Szacunek dla przodków.

– Mnie też, Nick.

Znów popatrzyli na mnie.

– Jak ma pan na drugie imię, doktorze?

– Craig.

– Craig – powtórzył Carlson. – W porządku, więc gdybym zapytał pana o, na przykład… – teatralnie pomachał rękami – Craiga Pampersa, to zaćwierkałby pan radośnie: „Hej, mam na drugie Craig!” – dodał, przeszywając mnie wzrokiem.

– Pewnie nie – powiedziałem.

– Pewnie nie. No to spróbujmy jeszcze raz. Słyszał pan nazwisko Sarah Goodhart… tak czy nie?

– Kiedykolwiek?

– Jezu Chryste – mruknął Stone.

Carlson poczerwieniał.

– Zamierza pan bawić się z nami w słowne gierki, doktorze?

Miał rację. To było głupie. Błądziłem po omacku, a słowa: Nie mów nikomu wciąż migały mi w głowie, jak kolorowy neon. Nie miałem pojęcia, co robić. Na pewno wiedzieli o Sarah Goodhart. Chcieli tylko sprawdzić, czy będę chętny do współpracy, czy nie. To wszystko. Może. Współpracy w związku z czym?

– Moja żona wychowała się przy Goodhart Road – stwierdziłem. Obaj cofnęli się trochę, dając mi wolne pole, i założyli ręce na piersiach. Podprowadzili mnie do jeziora milczenia i pozwalali, żebym się w nie zanurzył. – To dlatego powiedziałem, że moja żona miała na drugie imię Sarah. Skojarzyło mi się z Goodhart.

– Ponieważ wychowała się przy Goodhart Road? – rzekł Carlson.

– Tak.

– Zatem słowo Goodhart było czymś w rodzaju katalizatora?

– Tak – powtórzyłem.

– Moim zdaniem to ma sens. – Carlson spojrzał na partnera. – Czy twoim zdaniem to ma sens, Tom?

– Jasne – przytaknął Stone, klepiąc się po brzuchu. – Wcale nie wykręcał się, nic takiego. Słowo Goodhart było katalizatorem.

– Racja. Przypomniało mu żonę.

Znów spojrzeli na mnie. Tym razem udało mi się nic nie powiedzieć.

– Czy pańska żona używała kiedykolwiek nazwiska Sarah Goodhart? – spytał Carlson.

– W jaki sposób?

– Czy powiedziała kiedyś „Cześć, jestem Sarah Goodhart”, albo miała prawo jazdy na to nazwisko lub meldowała się w jakimś hotelu…

– Nie.

– Jest pan pewien?

– Tak.

– Naprawdę?

– Tak.

– Nie potrzebuje pan następnego katalizatora?

Wyprostowałem się na fotelu i postanowiłem pokazać im trochę ikry.

– Nie podoba mi się pańskie nastawienie, agencie Carlson.

Na jego usta powrócił szeroki uśmiech z dentystycznego plakatu, lecz była to kiepska imitacja poprzedniego. Podniósł rękę.

– Proszę wybaczyć, tak, to rzeczywiście było nieuprzejme – powiedział. Rozejrzał się wokół, jakby zastanawiając się co dalej. Czekałem. – Czy bił pan swoją żonę, doktorze?

To pytanie było jak smagnięcie bata.

– Co?

– Rajcowało to pana? Bicie kobiety?

– Czy… pan zwariował?

– Jaką sumę odszkodowania otrzymał pan z polisy ubezpieczeniowej pańskiej żony?

Zamarłem. Spojrzałem na niego, a potem na Stone’a. Ich twarze nie zdradzały żadnych uczuć. Nie wierzyłem własnym uszom.

– O co wam chodzi?

– Proszę odpowiedzieć na moje pytanie. Chyba że ma pan coś do ukrycia.

– To żadna tajemnica. Polisa opiewała na dwieście tysięcy dolarów.

Stone gwizdnął.

– Dwieście patyków za martwą żonę. Hej, Nick, gdzie koniec kolejki?

– To bardzo wysoka suma ubezpieczenia, zwłaszcza że dotyczy dwudziestopięcioletniej kobiety.

– Jej kuzyn rozpoczął pracę w State Farm – powiedziałem, z trudem wydobywając z siebie te słowa. Zabawne, ale chociaż wiedziałem, że nie zrobiłem nic złego… przynajmniej nie zrobiłem tego, o co mnie podejrzewali… poczułem się winny. Upiorne uczucie. Zacząłem się pocić. – Chciała mu pomóc. Dlatego wykupiła polisę na taką dużą sumę.

– Miło z jej strony – rzucił Carlson.

– Naprawdę miło – dodał Stone. – Rodzina jest najważniejsza, nie uważa pan?

Nie odpowiedziałem. Carlson znów usiadł w fotelu na skraju stołu. Już przestał się uśmiechać.

– Niech pan na mnie spojrzy, doktorze.

Przeniosłem wzrok na niego. Wbił we mnie świdrujące spojrzenie. Zdołałem utrzymać kontakt wzrokowy, chociaż z trudem.

– Tym razem niech pan odpowie na moje pytanie – wycedził. – I nie udaje zaszokowanego czy urażonego. Czy bił pan swoją żonę?

– Nigdy.

– Ani razu?

– Ani razu.

– Nie popchnął jej pan?

– Nigdy.

– Nie uderzył w gniewie? Do licha, każdemu się zdarza, doktorze. Lekki policzek. To nic takiego. Całkiem naturalne w sprawach sercowych. Wie pan, co mam na myśli?

– Nigdy nie uderzyłem mojej żony – powiedziałem. – Nigdy nie popchnąłem jej, nie spoliczkowałem i nie uderzyłem w gniewie. Nigdy.

Carlson spojrzał na Stone’a.

– Czy to dla ciebie jasne, Tom?

– Pewnie, Nick. Mówi, że nigdy jej nie uderzył, tak zrozumiałem.

Carlson podrapał się po brodzie.

– Chyba.

– Chyba że co, Nick?

– No, chyba że dostarczę doktorowi Beckowi jeszcze jeden katalizator.

Znowu patrzyli się na mnie. Mój własny oddech odbijał się echem w moich uszach, urywany i nierówny. Kręciło mi się w głowie. Carlson odczekał chwilkę, po czym podniósł tę dużą brązową kopertę. Niespiesznie odgiął zapięcie długimi szczupłymi palcami i otworzył ją. Potem podniósł i pozwolił, żeby zawartość wypadła na stół.

– No i jak ten katalizator, doktorze?

Na stole leżały fotografie. Carlson podsunął mi je. Spojrzałem na nie i pęknięcie w moim sercu powiększyło się. – Doktorze Beck?

Nie odrywałem oczu od zdjęć. Delikatnie dotknąłem palcami jej twarzy.

Elizabeth.

To były zdjęcia Elizabeth. Pierwsze ukazywało zbliżenie jej twarzy z profilu; prawą dłonią odgarniała włosy za ucho. Miała podbite oko. Na szyi poniżej ucha… głębokie skaleczenie i kolejny siniak.

Wyglądała tak, jakby płakała.

Na drugim zdjęciu była widoczna od pasa w górę. Stała tylko w biustonoszu, ukazując duży kolorowy siniec na żebrach. Oczy wciąż miała czerwone od płaczu. Fotografia była dziwnie kontrastowa, jakby lampa błyskowa wyrwała siniaka z tła.

Były jeszcze trzy inne fotografie – różne ujęcia różnych części ciała. Wszystkie ukazywały skaleczenia i siniaki.

– Doktorze Beck?

Oderwałem wzrok od zdjęć. Prawie ze zdziwieniem stwierdziłem, że agenci wciąż są w tym pokoju. Ich twarze były obojętne, cierpliwe. Spojrzałem na Carlsona, potem na Stone’a i znów na Carlsona.

– Myślicie, że ja to zrobiłem?

1 ... 12 13 14 15 16 17 18 19 20 ... 65 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название