Dreszcz
Dreszcz читать книгу онлайн
Oferta, jak? Dan Roke – w?a?ciciel stadniny w malowniczych krajobrazach Australii – us?ysza? z ust hrabiego Octobra, wydawa?a mu si? zbyt kusz?ca finansowo, by z niej nie skorzysta?. Wystarczy?o zaszy? si? jako stajenny w Yorkshire w Wielkiej Brytanii i wy?wietli? spraw? tajemniczych doping?w na wy?cigach konnych. Faworyci bowiem przegrywali tam podejrzanie cz?sto pewne gonitwy. Problemem by?o tylko to, ?e w?sz?cy ju? wcze?niej wok?? tej sprawy dziennikarz, Tommy Stapleton, mia? dziwny wypadek samochodowy, z kt?rego nie wyszed? ca?o…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Jaki wspaniały ranek – powiedziała w końcu.
– Wspaniały – przyznałem – ale zimny.
Anglicy zawsze mówią o pogodzie, pomyślałem; a ładny listopadowy dzień jest czymś tak niezwykłym, że aż zasługuje na uwagę. A tam w domu, właśnie zaczynają się letnie upały…
– Czy długo już pan jest w stajni? – zapytała po chwili.
– Dopiero dziesięć dni.
– I podoba się panu?
– O tak… to dobrze prowadzona stajnia.
– Pan Inskip byłby zachwycony, gdyby to słyszał – rzekła zimno. Spojrzałem na nią, ale jej wzrok skierowany był na drogę. Uśmiechała się.
Po następnych stu metrach powiedziała:
– Co to za koń, na którym pan jechał? Wydaje mi się, że jego też nigdy nie widziałam.
– On jest dopiero od środy… – Opowiedziałem jej tę odrobinę historii, możliwości i perspektyw Sparking Pluga, jaka była mi znana.
Skinęła głową.
– Byłoby dobrze dla pana, gdyby wygrał jakieś wyścigi. To satysfakcja po całej tej pracy, jaką pan przy nim wykonuje.
– Tak – zgodziłem się, zaskoczony jej sposobem myślenia. Doszliśmy do ostatniego odcinka drogi przed stajnią.
– Przepraszam – powiedziała uprzejmie – ale nie wiem, jak się pan nazywa.
– Daniel Roke – odpowiedziałem, zastanawiając się, dlaczego spośród tylu osób, które mi zadawały to pytanie w ciągu ostatnich dziesięciu dni, tylko ona otrzymała ode mnie pełną odpowiedź.
– Miło mi. – Zamilkła na chwilę, a potem rzekła spokojnym głosem, który, co stwierdziłem z dziwną przyjemnością, miał mnie ośmielić: – Lord October jest moim ojcem. Nazywam się Elinor Tarren.
Doszliśmy do bramy stajennej. Zatrzymałem się, by przepuścić ją przodem, co skwitowała przyjaznym acz zdawkowym uśmiechem, i poprowadziła konia przez podwórze do boksu. Wyjątkowo miła dziewczyna, pomyślałem zabierając się do wycierania potu Sparking Pluga, mycia mu nóg, czesania grzywy i ogona, przemywania oczu i pyska, porządkowania słomianej ściółki, przynoszenia siana i wody, a następnie do powtórzenia wszystkich tych manipulacji z koniem, na którym jeździła Patricia. Patricia, pomyślałem uśmiechając się, wcale nie była miła.
Kiedy przyszedłem do domu na śniadanie, pani Allnut wręczyła mi list, który właśnie przyniesiono. W kopercie, ostemplowanej poprzedniego dnia w Londynie, był kawałek zwykłego papieru z wypisanym tylko zdaniem: „Pan Stanley będzie o piętnastej w sobotę w Victoria Fall”.
Wepchnąłem list do kieszeni, uśmiechając się nad talerzem płatków owsianych.
Kiedy następnego popołudnia szedłem w górę strumienia, padała gęsta mżawka. Byłem w wąwozie wcześniej niż October, czekałem więc na niego, a krople wody znalazły jakoś drogę do mojej szyi. Tak jak poprzednio October zszedł ze wzgórza razem ze swoim psem, mówiąc mi, że samochód zaparkował wyżej, na rzadko uczęszczanej drodze.
– Ale jeżeli może pan wytrzymać deszcz, to lepiej porozmawiajmy tutaj, bo jak nas ktoś zobaczy razem w samochodzie, zacznie się zastanawiać…
– Mogę wytrzymać deszcz – zapewniłem, uśmiechając się.
– W porządku, jak panu idzie?
Powiedziałem mu, co myślę o nowym koniu Becketta i możliwościach, jakie ten wspaniały koń mi stwarza. October skinął głową.
– W czasie wojny Roddy Beckett wsławił się szybkością i dokładnością dostarczania dostaw. Nikt nie dostał nigdy niewłaściwej amunicji ani samych lewych butów, kiedy on się tym zajmował.
– Zasiałem tu i ówdzie ziarna zwątpienia w moją uczciwość, ale więcej uda mi się zrobić w tym tygodniu w Bristolu, a także podczas następnego weekendu w Burndale. Jadę tam w niedzielę grać w strzałki.
– Tam były liczne przypadki dopingu – powiedział October w zamyśleniu – może pan tam coś złapać.
– To byłoby bardzo dobrze…
– Czy księgi koni przydały się? Czy zastanawiał się pan jeszcze nad tą jedenastką koni?
– Myślałem prawie wyłącznie o tym. I wydaje mi się możliwe, choć jest to tylko minimalna szansa, że będzie pan mógł przeprowadzić badania dopingowe następnego konia z tej serii, zanim wystartuje do biegu. To znaczy, zakładając, że będzie następny koń w tej serii… a chyba raczej będzie, skoro udawało im się to tak długo.
October patrzył na mnie wyraźnie podniecony, a deszcz spływał z wywiniętego na dół ronda jego kapelusza.
– Odkrył pan coś?
– Nie, w zasadzie nic. To jedynie statystyczna wskazówka. Ale myślę, że następny koń wygra w czasie aukcyjnych biegów w Helso, Sedgefield, Ludlow, Stafford czy Haydock… – Tu wytłumaczyłem, dlaczego tak przypuszczam. – Można będzie zorganizować pobranie próbki śliny od wszystkich koni przed wszystkimi biegami na tych torach połączonymi z aukcją. Nie będzie to więcej jak jeden bieg na każdym dwudniowym spotkaniu. Można nawet spokojnie próbki te wyrzucić po biegu, bez ponoszenia kosztów ich analizy, jeżeli… no, jeżeli w talii nie będzie żadnego dżokera.
– To dość wygórowane żądanie, ale nie widzę powodu, dla którego nie miałoby być spełnione, jeżeli ma czegoś dowieść.
– Analitycy mogą znaleźć w wynikach badań coś interesującego.
– Tak, a nawet jeśli nie, to dla nas będzie to ogromnym krokiem naprzód, że pierwsi szukamy dżokera, zamiast po prostu dać się zaskoczyć, kiedy się pojawi. Dlaczego, do diabła… – Pokręcił głową. -…nie pomyśleliśmy o tym już dawno? To wydaje się takie oczywiste, teraz, kiedy pan już to zaproponował.
– Myślę, że po prostu jestem pierwszą osobą, która dostała do ręki od razu wszystkie istniejące informacje i świadomie poszukiwała łączącego je czynnika. Wydaje się, że wszyscy inni działali jakby od przeciwnego końca, to znaczy próbowali w każdym przypadku osobno dowiedzieć się, kto miał dostęp do konia, kto go karmił, kto siodłał itd.
October pokiwał głową z ponurą miną.
– I jeszcze coś. Ci z laboratorium podsunęli, że ponieważ nie mogą znaleźć śladów dopingu, trzeba szukać czegoś mechanicznego… Nie wie pan, czy skóry koni były badane równie dokładnie jak dżokeje i ich ekwipunek? Któregoś wieczoru uświadomiłem sobie, że mógłbym z całą pewnością trafić strzałką w bok konia, więc każdy dobry strzelec może umieścić tam kulkę śrutu. A to ukłuje jak żądło… wystarczy, żeby każdego konia zmusić do przyspieszenia tempa.
– O ile wiem, żaden z koni nie miał takich śladów, ale upewnię się. Aha, pytałem w laboratorium, czy organizm konia może przerobić narkotyk w jakąś neutralną substancję, i powiedzieli mi, że to niemożliwe.
– To w każdym razie wyjaśnia pewne sprawy.
– Tak… – October zagwizdał na psa, który zwiedzał właśnie oddaloną część wąwozu. – Po następnym tygodniu, kiedy wróci pan z Burndale, będziemy się tu spotykać co niedzielę o tej porze, żeby omówić postępy. Będzie pan wiedział, kiedy nie spędzam tu weekendu, jeśli nie będzie mnie na sobotnich galopach. A propos, pana mistrzostwo wyraźnie rzucało się w oczy wczoraj na treningu. A chyba ustaliliśmy, że nie będzie pan robił zbyt dobrego wrażenia. Do tego jeszcze – dodał uśmiechając się blado – Inskip twierdzi, że jest pan bystrym i sumiennym pracownikiem.
– Do diabła, jeśli nie będę uważał, dostanę dobre referencje!
– Jeszcze jakie – zgodził się October, naśladując mój akcent. – Jak się panu podoba praca chłopca stajennego?
– Nie jest pozbawiona przyjemności… pana córki są bardzo piękne.
October uśmiechnął się.
– Tak. I dziękuję, że pan pomógł Elinor. Powiedziała, że był pan bardzo uprzejmy.
– Nic nie zrobiłem.
– Patty jest dość niesforna – powiedział w zamyśleniu. – Chciałbym, żeby zdecydowała, co ma zamiar robić. Dobrze wie, że nie życzę sobie, by dalej prowadziła ten tryb życia, niekończące się przyjęcia, chodzenie spać o świcie… no, ale to nie pański kłopot, panie Roke.
Jak zwykle ucisnęliśmy sobie ręce i October oddalił się ciężkim krokiem pod górę. Kiedy schodziłem w dół, ciągle jeszcze padała gęsta mżawka.
Sparking Plug dobrze zniósł czterystukilometrową podróż na południe, w której mu towarzyszyłem. Tor wyścigowy był za miastem, a jak mi powiedział kierowca furgonu w czasie obiadu, na który zatrzymaliśmy się po drodze, stajnie zostały całkowicie odbudowane po pożarze.