-->

Wy?cigi

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Wy?cigi, Chmielewska Joanna-- . Жанр: Прочие Детективы. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Wy?cigi
Название: Wy?cigi
Автор: Chmielewska Joanna
Дата добавления: 15 январь 2020
Количество просмотров: 340
Читать онлайн

Wy?cigi читать книгу онлайн

Wy?cigi - читать бесплатно онлайн , автор Chmielewska Joanna

– O Bo?e, nic nie rozumiem – powiedzia?a bezradnie dziewczyna z ty?u. – Zameczek…? Dop?ki konie nie wesz?y, mog?am jej udziela? wyja?nie?. – Zameczek to te? nie ko?. To D?okej. Ko? to Mimoza. I nie siedzi na nim wcale Zameczek, tylko amator Bry?…

Wy?cigi to powie?? oparta na faktach, kt?re nie tylko pozosta?y nadal aktualne, ale wr?cz dosz?y do pe?ni rozkwitu. Na ca??, w?wczas jeszcze skromn?, a dzi? rozszala?? przest?pczo?? nikt nie zwr?ci? uwagi…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 24 25 26 27 28 29 30 31 32 ... 48 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– A mówiłem o czwórce – wytknął pan Sobiesław.

– Mówił pan, mówił, takie mówienie, to wie pan, co pan może? Nie będę się wyrażał, o jedynce też pan mówił, a grać pan chciał w ogóle dwójkę.

– I porządek kolosalny…! – zaczął pan Zdzisio.

– Niech pan przestanie, bo ja się zacznę wyrażać, zamiast Waldemara! – zagroziłam z irytacją. – Jaki porządek, gdzie pan tu chce mieć porządek, zwrot stawek za Poloneza, z nikim innym go nie grali! Wyłącznie z Chimeną i może trochę z Violą, cała gra z Chimeną spada…!

– Dwadzieścia tysięcy, zobaczy pani!

– Dwadzieścia tysięcy kozich bobków…

– Mamy następne zwroty – oznajmiła Maria. – Jak dotąd, nie przegraliśmy ani jednej tripli, Mieciu, odrywaj! Nie, czekaj, jedną mamy wygraną, skończyliśmy Chimeną.

– Tripla, jak z koziego ogona fortepian! – ogłosił Jurek z gniewem. – I w dodatku w ogóle tego Poloneza nie miałem!

– To i zwrotów nie masz?

– A nie mam. Wyrzuciłem faworyty.

Porządek w końcu obliczyli, 12 tysięcy, tripla wciąż jeszcze była w lesie. Chwyciłam Miecia za rękę i powlokłam na dół.

– Życie mi zatruwa ta opieka nad tobą! Będziesz robił to co ja, bo już tracę cierpliwość! Albo nie mogę grać, albo w nerwach jestem, czy cię gdzie nie utłukli!

Miecio nie protestował, troska o jego życie sprawiała mu wyraźną uciechę. Piąta gonitwa była nagrodowa, imienna, szło sześć koni, z czego grane były tylko dwa, Barnaba i Stojan. Inne wręcz nie istniały. Oba faworyty wyróżniały się tak, że nie mogły przegrać i skóra mi cierpła na myśl, że znów będę musiała pchać się w tę bitą pierwszą grę. Miecio mamrotał coś o Bitynii, owszem, proszę bardzo, Bitynii życzyłam doskonale, Stojana i Barnaby jednakże przegonić nie miała prawa. W normalnej sytuacji zarówno Sarnowski, jak i Białas usiłowaliby zostać z tyłu, nagroda nie zaliczała się do wstrząsających, a obaj byli w tym kierunku utalentowani, ale skoro z tajemniczych przyczyn jadą uczciwie, na ukrycie koni nie ma co liczyć. Co prawda, Bitynię poprzednim razem Szczudłowski schował…

Zanim wróciłam na górę po zagraniu obu faworytów z Bity- nią, zdążyłam tego Miecia zgubić. Facet z tępą gębą plątał się koło niego cały czas i zdenerwowałam się tym dodatkowo. Dopadłam Jarkowskiego, stanowczo protestując przeciwko nałożonym na mnie obowiązkom, gdzie indziej proszę bardzo, mogę od Miecia oka nie odrywać, ale nie tu! Nadkomisarz wygłosił w przelocie uspokajające zapewnienie, że Miecio jest pilnowany wszechstronnie i znikł w gęstym tłumie. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko iść na swoje miejsce i czekać zmiłowania pańskiego.

Miecio siedział na swoim fotelu, co ulżyło mi tak, że nawet mu nic nie powiedziałam. Wróciła Monika Gąsowska.

– Już wiem – oznajmiła. – Polonez dostał prawdopodobnie środek nasenny. Mówiłam, że się wydaje śpiący, ja się nie chwalę, ja naprawdę znam się na koniach, patrzę na nie przez całe życie i czasem nawet coś myślę. A teraz te dwa faworyty wcale mi się nie podobają, wyszły na paddock w świetnej formie i oba gasną. Wycofałabym je z gonitwy…

W tym momencie głośnik brzdęknął i zakomunikował, że koń numer dwa, Stojan, i koń numer cztery, Barnaba, zostały wycofane z gonitwy dodatkowo przez dyżurnego weterynarza. Przez chwilę panowało milczenie, po czym poderwało wszystkich. Pytanie o dzwonek grzmiało echem.

Dzwonka jeszcze nie było, zdążyłam odebrać pieniądze i zagrać trzy porządki z Bitynią. Przy kasach rozgrywało się piekło dantejskie. Monika Gąsowska pochwaliła się, że tych dwóch koni do ręki nie wzięła i gra wyłącznie pięć trzy, Bitynię z Delfinem. Pozazdrościłam jej decyzji, na Delfinie jechał Kujawski, gdybym zdążyła się zastanowić, też bym grała wyłącznie pięć trzy. Skórek na jedynce nie budził mojego zaufania, a uczeń Miazga na szóstce w zasadzie nie miał szans. Koń był dobry, ale Miazga do bani. Po wycofaniu z paddocku faworytów nie pozostało nic innego, jak tylko Bitynią z Kujawskim.

Bitynia wygrała bezproblemowo, Kujawski był za nią, Miazga trzeci, a Skórek ostatni.

– Co za dzień jakiś okropny! – zdenerwował się Waldemar. – Podali już pierwszą triplę, czy nie?

– A skąd, mówiłam ci przecież – odparła niecierpliwie Maria. – Jutro podadzą.

– To jest skandal i kretyństwo, żeby ta rachuba liczyła na piechotę! – irytował się Jurek. – Mam Bitynię i co z tego? Przy takich zwrotach to będzie chała, nie tripla! A kwinta mi się złamała Chimeną, bo miałem Violę!

– Taki fuks ta Viola, a wszyscy ją mieli – zauważył z przekąsem pan Edzio.

– Dowiedział się pan, panie Waldku, dlaczego te dwa wycofali? – spytał pan Sobiesław.

– Chore były…

– Nie chore, tylko doping dostały – sprostował pułkownik.

– Przeciwnie – zaprzeczyła cichutko Monika Gąsowska. – Anty- doping…

Przy stoliku za barierką ciągle siedział Kapulas w towarzystwie, które operowało coraz barwniejszym językiem. Na dobrą sprawę, gdyby wykropkować to, co dotychczas omijało się w słownikach, ocalałoby mniej więcej co dwudzieste słowo. Kapulas w pogawędce brał już żywszy udział, trzymał się jeszcze nieźle, ale zaczynał być rozluźniony. Dobił do nich Wróblewski.

– I dobrze! – powiedział z zaciętością.

– Komu dobrze? – rozzłościł się jeden z rozmówców, po czym z wypowiedzi cenzuralnych pozostały mu wyłącznie zaimki. Można było wywnioskować, że wyraża ogólne niezadowolenie ze wszystkiego.

Wróblewski był trzeźwy.

– Zamknij się – zaproponował. – Mnie się to podoba. Zobaczymy, co teraz będzie.

Tknęło mnie. Zajrzałam do programu. Miecio wrócił na fotel z okrzykiem „dawaj. Truskawka” na ustach, Truskawka należała do Wróblewskiego, jechał na niej Kujawski po licznych amatorach i uczniach. Nie czekając na ogłoszenie wypłaty, runęłam na dół.

– Znikła mi pani z oczu, a chciałam pani powiedzieć, że tu się liczy tylko jeden koń – oznajmiła Monika Gąsowska, kiedy wreszcie po odebraniu pieniędzy, obstawieniu gonitwy i stwierdzeniu, że Mieciem opiekuje się Maria, obydwoje zaś podglądają Figata, wróciłam na górę. – Koń numer sześć, to jest Truskawka. Nie rozumiem wprawdzie nic, bo widzę, że ona jeszcze nigdy nie była bliżej niż piąta, ale stwierdzam stanowczo, że jest najlepsza w stawce i w doskonałej formie. Podchodzą do niej dwa, jedynka i dwójka, to jest Granica i Jurgielt, Granica ma świetne babki. Zagrałam ten trzeci bok, ale bardzo tanio.

Znając dokładnie własne szczęście, grałam Truskawkę ze wszystkim i przekonanie, że Miecio zwariował, zdecydowanie we mnie zbladło. W tripli jej nie miałam, dotychczasowe triplę zwracały mi się przez te wycofane konie, a na następne machnęłam ręką. Zagrałam ją także górą dwoma biletami, chociaż pamiętałam poprzednie gonitwy i jej wygranej w ogóle nie umiałam sobie wyobrazić. Opinia Moniki przypomniała mi sytuację.

– Mogę pani powiedzieć, w czym rzecz. Ciągle trwa akcja wyjeżdżania dobrych koni, czego nikt nie rozumie, ale nie szkodzi. Wychodzi mi, że Truskawka była dotychczas ciemniona z całej siły, możliwe, że dzisiaj przyjdzie…

– Dawaj, Truskawka! – wrzasnął z zapałem Miecio.

– Czy jego nie powinno się zamknąć w Tworkach? – spytał niespokojnie Jurek półgłosem.

– Mieciu – powiedziała Maria złowieszczo. – Truskawkę mamy w jednej tripli i raz nią przechodzimy, bo ja się, jak zwykle, pomyliłam. Ale poza tym nie mamy jej nigdzie. Przestań gadać te głupoty, bo ci naprawdę coś zrobię!

– Dawaj, Truskawka! – odparł Miecio.

– Debor tu wisi! – ogłosił gromko pan Edzio. – Glebowski będzie robił widły, szósta i ósma, sam gra sto tripli. Już on wie,

co robi…

– Bolka nie ma – oznajmił z naciskiem Waldemar. – Gdzie jak gdzie, ale tu nie ma szans, wczoraj mówił…

– Dawaj, Truskawka…!

– Tylko jedynka, proszę państwa, a ewentualnie piątka! – informował z zapałem pan Zdzisio. – Małe wagi, młode konie, pełna krew, waga się liczy…

– Na tysiąc dwieście…?!

– Bez znaczenia! Jeden pięć przychodzi…

– Pan naprawdę uważa, że Glebowski tak lekką ręką wyrzuca własne pieniądze za okno…?

– Ludzie, o czym wy mówicie?! – jęczała Maria. – Tu nie może być nic innego, jak tylko Dwójnicki, Pentagon to jest koń z wyższej grupy…!

– Sześćdziesiąt kilo…!

– No to co?! Na ten dystans…?!

– Dawaj, Truskawka…!!!

Konie zaraziły się widocznie ludzkim zdenerwowaniem, bo żaden nie chciał wejść do maszyny. Cofały się, ustawiały bokiem, usiłowały uciec w krzaki i zrzucić jeźdźców. Wprowadzili w końcu dwa. Granicę i Pentagona. Jurgielt stawiał stanowczy opór.

– Włożą mu wreszcie ten worek na łeb, czy nie? – denerwował się pan Edzio. – Worek włożyć, mówię, na co oni czekają…?

– Niech sam sobie włoży worek na łeb! – wymamrotała z gniewem Maria.

– Włóczka zsiadł! Będzie leciał oddzielnie!

– Kacperski też, razem będą się ścigać. Na kogo stawiacie?

– Łeb w łeb przyjdą…

– Wlazły! – zawołał Jurek.

– Wcale nie! – zaprzeczyłam. – Jeden w krzakach, który to…? Wróblewski, Truskawka!

– Dawaj; Truskawka! – uparł się Miecio.

– Jak ten złodziej przyjdzie… – zaczęła Maria z zaciętością.

– Cicho bądź! – przerwałam. – Siedzi za nami!

– No to co? Myślisz, że raz to słyszał?

– Słyszał, nie słyszał, ja go nawet lubię…

– Prywatnie to i ja go lubię, ale co z tego…

– Debor wisi!

– Nie Debor, tylko Wągrowska!

– A jak wam powiem, że tu wygra Trzaska…

– Poszły! – krzyknął Jurek.

– Ruszyły – poparł go głośnik. – Prowadzi Granica, na drugim miejscu Truskawka, trzeci Pentagon…

– Truskawka przechodzi na prowadzenie! – ogłosił Jurek.

– Dawaj, Truskawka!!! – wrzasnął Miecio ogłuszająco.

– Dawaj, Pentagon!!! – zaprotestowała Maria z energią.

– …Jurgielt poprawia, słabnie Malaria, prowadzi Truskawka, druga Granica, na prostą wyprowadza Truskawka, polem finiszuje Jurgielt i Debor…

– Dawaj, piątka! Dawaj, piątka! – darł się pan Edzio.

– Dawaj, Truskawka!!! Dawaj, Truskawka!!! Dawaj, Truskawka!!!

1 ... 24 25 26 27 28 29 30 31 32 ... 48 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название