Wytropic Milion
Wytropic Milion читать книгу онлайн
Stephanie Plum, ?owczyni nagr?d, i Joe Morelli, zast?pca szeryfa policji w Trenton, ??cz? si?y w poszukiwaniu psychicznie chorego mordercy, kt?ry zastrzeli?, a nast?pnie podpali? syna Alexandra Ramosa – mi?dzynarodowego handlarza broni?.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Dzisiaj pojedziesz do domu z Joem – powiedziałam do niego. – Będziesz tam bezpieczny.
Mama postawiła na stole kurczaka, pieczywo, surówkę z czerwonej kapusty i brokuły. Nikt nawet nie tknąłby brokułów, ale mama i tak je gotowała, bo są zdrowe.
Joe wszedł i usiadł koło mnie przy stole.
– Jak dzisiaj poszło? – zapytała babcia. – Złapałeś jakichś morderców?
– Dzisiaj nie, ale mam pewne nadzieje na jutro.
– Czyżby? – zainteresowałam się.
– W zasadzie nie, niezupełnie.
– Jak ci poszło z Komandosem? Morelli nałożył sobie łyżkę surówki z czerwonej kapusty.
– Tak jak się spodziewałem.
– Mnie powiedział, żebym się odczepiła. Ty też tego chcesz?
– Tak, ale jestem na tyle przebiegły, żeby ci tego nie mówić. To podziałałoby na ciebie jak płachta na byka. -Wziął kawałek kurczaka. – Wypowiedziałaś mu wojnę?
– Coś w tym rodzaju. Odrzuciłam jego propozycję umieszczenia mnie w bezpiecznym miejscu.
– Czy jest aż tak źle, że musisz się ukrywać?
– Nie wiem. Być może.
Morelli położył rękę na oparciu mojego krzesła.
– Mój dom jest bezpieczny. Mogłabyś się wprowadzić do mnie i Boba. A poza tym masz u mnie dług, no wiesz.
– Chcesz od razu zatelefonować na giełdę, żeby im powiedzieć, że twoje akcje wzrosły?
– Im szybciej, tym lepiej.
Telefon w kuchni zadzwonił i babcia poszła odebrać.
– To do Stephanie! – krzyknęła. – Lula.
– Próbuję skontaktować się z tobą przez całe popołudnie. W ogóle nie można cię złapać. Masz wyłączoną komórkę, nie odpowiadasz na pager. Czy coś z twoim page-rem jest nie tak?
– Nie stać mnie i na komórkę, i na pager, więc wybrałam komórkę. O co chodzi?
– Znaleźli Cynthię Lotte w tym porsche i była martwa. Mówię ci, nikt by mnie nie zmusił, żeby wsiąść do tego auta. Wsiadasz i wynoszą cię nogami do przodu.
– Kiedy to się stało? Skąd o tym wiesz?
– Znaleźli ją dzisiaj po południu na parkingu przy Trzeciej. Usłyszałyśmy o tym z Connie w wiadomościach policyjnych w radiu. W dodatku mam dla ciebie nowego zbiega. Yinnie był maksymalnie wkurzony, bo byłaś poza zasięgiem, a nie ma nikogo, kto wziąłby tę sprawę.
– A co z Joyce? A Frankie Defrances?
– Joyce też jest poza zasięgiem. Jej pager nie odpowiada. A Frankie miał właśnie operację przepukliny.
– Przyjadę do biura jutro z samego rana.
– Nie ma mowy. Yinnie mówi, że musisz dorwać tego kolesia dziś wieczór, zanim odleci. Wie dokładnie, gdzie on jest. Dał mi papiery.
– Za ile?
– Umowa jest na sto tysięcy. Yinnie odpali ci dziesięć procent.
Serce, tylko spokojnie, żadnych palpitacji.
– Przyjadę po ciebie za jakieś dwadzieścia minut. Wróciłam do stołu, zapakowałam dwa kawałki kurczaka w serwetkę i wrzuciłam do torebki.
– Muszę iść – powiedziałam. – Mam złapać zbiega. Morelli nie wyglądał na zbyt uszczęśliwionego.
– Zobaczymy się później?
– Możliwe. Poza spłatą długu muszę z tobą pogadać o Cynthii Lotte.
– Wiedziałem, że w końcu do tego dojdziesz.
Lula czekała już na zewnątrz, kiedy dotarłam do jej domu.- Mam papiery – powiedziała. – I nie jest tak źle. Nazywa się Hwood Steiger i jest oskarżony o handel narkotykami. Próbował robić denaturat w garażu swojej matki, ale w całej okolicy unosiły się opary. Pewnie któryś z sąsiadów zadzwonił na policję. W każdym razie jego matka zastawiła dom, żeby wpłacić kaucję, i teraz boi się, że Elwood zrobi sobie wycieczkę do Meksyku. W piątek nie stawił się w sądzie, a matka znalazła bilety na samolot w szufladzie ze skarpetkami. Więc doniosła na niego Vin-niemu.
– Gdzie mamy go szukać?
– Według jego mamy jest jednym z tych fanatyków Gwiezdnych wojen. Dzisiaj wieczór odbywa się coś w rodzaju maratonu Gwiezdnych wojen. Podała mi adres.
Zerknęłam na adres i wydałam z siebie jęk. To był dom Dougiego.
– Znam kolesia, który tam mieszka – powiedziałam. -Dougie Kruper.
Lula stuknęła się w głowę.
– Wiedziałam, że to jakieś znajome nazwisko.
– Nie chcę, żeby ktokolwiek został ranny, kiedy tam wejdziemy – ostrzegłam.
– Mhm.
– Nie wkroczymy tam jak bandziory z bronią w ręku.
– Mhm.
– W ogóle nie użyjemy broni.
– Przecież słyszę.
Spojrzałam na kieszeń w jej kurtce.
– Masz tam spluwę?
– Do licha, jasne.
– A w spodniach?
– Glocka.
– Futerał na rewolwer przy kostce u nogi?
– Tylko mięczaki noszą futerały przy kostce – obruszyła się Lula.
– Chcę, żebyś zostawiła broń w samochodzie.
– Ale to są przecież gwiezdni wojownicy. Mogą nas wziąć w ogień wulkanicznej lawy.
– W samochodzie! – krzyknęłam.
– Rany, po co aż tak ostro! – Lula wyjrzała przez okno. – Wygląda na to, że u Krupera impreza się kręci.
Przed domem stało kilka samochodów, a z okien biła łuna świateł. Drzwi wejściowe były otwarte, a na werandzie stał Księżyc. Zostawiłyśmy samochód parę domów dalej i wróciłyśmy do Księżyca.
– Cześć, facetka – powiedział na mój widok. – Witamy w „Trekaramie".
– Co tu się dzieje?
– Dougie otworzył nowy interes. „Trekarama". Sami to wymyśliliśmy. Dougster jest mistrzem gwiezdnych wojen. To wzbudza grozę, facetka. Interes na miarę nowego tysiąclecia. Będzie duży, wiesz? Mamy zamiar wprowadzić karty wstępu.
– Co to, u diabła, jest ta „Trekarama"?
– To klub rozrywkowy, facetka. Świątynia. To miejsce kultu wszystkich kobiet i mężczyzn, którzy doszli tam, gdzie nigdy przedtem nikt nie dotarł.
– Co to znaczy przedtem?
Księżyc znieruchomiał i utkwił wzrok w przestrzeni.
– Przed tym wszystkim.
– O kurna.
– Wstęp kosztuje pięć dolców – poinformował Księżyc.
Dałam mu dziesięć i przecisnęłyśmy się przez tłum przy drzwiach.
– Nigdy nie widziałam tylu czubków w jednym miejscu – powiedziała Lula. – Z wyjątkiem tego Klingona, tam, przy schodach. Ten ostatecznie mógłby być.
Rozejrzałyśmy się po pokoju, szukając Steigera i próbując rozpoznać go na podstawie zdjęcia z dokumentacji. Problem polegał na tym, że część gwiezdnych wojowników była przebrana za swoich ulubionych bohaterów z Gwiezdnych wojen.
Dougie podbiegł do nas.
– Witam w „Trekaramie". W rogu są zakąski i napoje serwowane przez Romulana, a za dziesięć minut zaczynamy pokaz filmu. Zakąski są naprawdę dobre. Pochodzą z likwidacji magazynu.
W wolnym tłumaczeniu: kradzione towary, które gniły w jakimś ukryciu, bo on zamknął interes.
Lula postukała Dougiego w głowę.
– Halo, jest tam kto? Czy wyglądamy jak para szurniętych gwiezdnych wojowników?
– No cóż…
– My tylko się rozglądamy – uspokoiłam Dougiego.
– Jak turyści?
– Może oprowadzi mnie ten Klingon – zaproponowała Lula. – Jest całkiem niezły.
rozdział 13
Weszłyśmy z Lula dalej do pokoju, przeciskając się przez tłum i szukając Elwooda. Miał dziewiętnaście lat. Był mojego wzrostu i szczupły. Blond włosy w kolorze piasku. Oskarżony po raz drugi. Nie chciałam go wystraszyć. Chciałam po cichu wyprowadzić go na zewnątrz i zapiąć mu kajdanki.
– Hej – powiedziała Lula. – Widzisz tego małego kolesia w przebraniu kapitana Kirka? Co o tym myślisz? Spojrzałam w drugi kąt pokoju.
– Wygląda na to, że to on – powiedziałam. Przecisnęłyśmy się w tamtym kierunku i stanęłyśmy obok niego.
– Mam tutaj randkę z nieznajomym – zagadnęłam. -Mówił, że będzie przebrany za oficera. – Wyciągnęłam rękę. – Jestem Stephanie Plum.
Podał mi rękę.
– Elwood Steiger. Bingo.
– Jezu, ale tu duszno – powiedziałam. – Wyjdę na zewnątrz, żeby trochę odetchnąć. Idziesz ze mną?
Rozejrzał się wokół, zdenerwowany, czy aby czegoś nie przegapi.
– Nie wiem. Raczej nie. Powiedzieli, że zaraz będą wyświetlać filmy.
Lekcja pierwsza: nie ma sensu podchodzić do gwiezdnego wojownika, kiedy zaczyna się film. Miałam dwa wyjścia. Mogłam użyć siły albo czekać, aż sam zdecyduje się wyjść. Gdyby został do końca i opuścił pomieszczenie razem z całym tym tłumem, mogłyby być kłopoty. Podszedł do nas Księżyc.