Romans Wszechczas?w
Romans Wszechczas?w читать книгу онлайн
Wszystko zacz??o si? od tego, ?e rozlecia? mi si? samoch?d. Wraca?am z Gda?ska do Warszawy i za Pas??kiem wjecha?am sobie do lasu, ?eby nazbiera? kwiatk?w. ?ci?le bior?c, nie by?y to kwiatki, tylko jakie? badyle, zaczynaj?ce z siebie co? wypuszcza?. By?a pierwsza po?owa marca, pogoda od kilku dni zrobi?a si? cudownie pi?kna, s?o?ce ?wieci?o i flora zd??y?a zareagowa?…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Nie znam takiego szwindla, którego twórcy lubią się zwierzać milicji. Poza tym może to być nawet szlachetny uczynek, niemowlęce niewinny, mogą to być relikwie i świętości, specjalnie zasłonięte, żeby ich ludzkie oko nie profanowało. Ganc pomada. Tym bardziej jawne udawanie się na milicję jest niedopuszczalne. Myśl logicznie. Jedno z dwojga, albo mamy do czynienia z przestępstwem i wtedy przestępcy trzasną nas w ciemię, albo mamy obsesje i wtedy wychodzimy na rozhisteryzowane świnie. Mało że musimy dopaść tych glin nieznacznie, to jeszcze musimy zapewnić sobie dyskrecję w razie, gdyby się okazało, że to są czysto prywatne sprawy Basieńki i Romana. Zapłacili i jako uczciwi ludzie mają prawo wymagać…
Po dość długim czasie mąż dał się przekonać, wysuwając jednakże pewne zastrzeżenia.
– Niby jak ty to sobie wyobrażasz? Panie władzo, jest afera, ale niech pan o tym nikomu nie mówi… Przecież każą to sobie dać na piśmie, zrobią śledztwo…
Pomachałam na niego uspokajająco łyżeczką od herbaty.
– Żadne takie. Wiem, do kogo pójdę. Do jednego takiego pułkownika, on mnie zna, trochę, nie bardzo, ale zna. To jest człowiek inteligentny, nie takie rzeczy w życiu widział i potrafi zrozumieć.
– Razem pójdziemy, czy ty sama?
– Sama. Prywatnie. Umówię się z nim przez telefon.
– Jako ty czy jako Maciejakowa?
– Zwariowałeś, oczywiście, że jako ja! W tym cała rzecz. Będziesz musiał mi pomóc, bo trzeba będzie gdzieś po drodze dokonać przemiany jej na mnie. Wychodzę z domu jako Basieńka, a do milicji wchodzę jako ja, we własnej osobie. Należy coś wykombinować.
Mąż przestał wreszcie protestować i nawet zapalił się do pomysłu. Prywatne porozumienie ze znajomym pułkownikiem wydało mu się najznakomitszym rozwiązaniem, szczególnie kiedy uwydatniłam mocniej zalety pułkownika. Do późnej nocy rozważaliśmy techniczne strony przedsięwzięcia i w końcu udało nam się zaplanować je z najdrobniejszymi szczegółami…