Seven Up

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Seven Up, Evanovich Janet-- . Жанр: Иронические детективы. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Seven Up
Название: Seven Up
Автор: Evanovich Janet
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 471
Читать онлайн

Seven Up читать книгу онлайн

Seven Up - читать бесплатно онлайн , автор Evanovich Janet

Zadanie odnalezienia gangstera Eddiego DeChoocha nie jest ?atwe – zw?aszcza gdy w spraw? wci?gni?ci s? dwaj sympatyczni nieudacznicy: Walter "Ksi??yc" Dunphy i Dougie "Diler" Kruper. Okazuje si?, ?e chodzi o co? wi?cej ni? tylko o przemyt papieros?w i kiedy obaj znikaj?, Stephanie Plum prosi o pomoc Komandosa. Ten za? stawia warunek: sp?dzenie nocy z nasz? bohaterk?. Gdy Eddie uprowadza babci? Stephanie, ?adn? przyg?d, energiczn? starsz? pani?, sytuacja komplikuje si? coraz bardziej…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 7 8 9 10 11 12 13 14 15 ... 51 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Księżyc – zawołałam! – Chodź tu! Natychmiast!

– No, no – zauważył z podziwem, kiedy zobaczył mnie na progu trzeciej sypialni. – A skąd się to wszystko wzięło?

– Myślałam, że Dougie dał sobie spokój z interesem.

– Nie mógł się powstrzymać, facetka. Przysięgam, że próbował, ale ma to we krwi, rozumiesz? Jakby się z tym urodził.

Teraz już rozumiałam, skąd ta nerwowość Księżyca. Dougie znów zadawał się ze złymi ludźmi. Źli ludzie są w porządku, kiedy wszystko idzie okay. Ale stają się powodem do zmartwień, kiedy znika najlepszy przyjaciel.

– Wiesz, skąd wzięły się te pudła? Wiesz, z kim pracował Dougie?

– Jestem zielony. Odebrał telefon, a zaraz potem pojawiła się pod domem ciężarówka z tym całym towarem. Nie przyglądałem się specjalnie. To byli Rocky i Bullwinkle, a wiesz, jak trudno odczepić się od starego Rocky'ego.

– Dougie był im winien forsę? Coś poszło nie tak z tym interesem?

– Nie wyglądało na to. Na pierwszy rzut oka był raczej zadowolony. Tylko nie z tych tosterów. Hej, chcesz toster?

– Ile?

– Dziesięć dolców.

– Sprzedane.

Zrobiłam krótki postój pod sklepem Giovichinniego, żeby nabyć podstawowe artykuły spożywcze, a potem popędziliśmy z Bobem do domu na lunch. Kiedy wysiadałam z wozu, miałam pod pachą toster, a w drugiej ręce torbę z zakupami.

Nagle, znikąd, zmaterializowali się Benny i Ziggy.

– Pomogę ci – zaofiarował się Ziggy. – Taka dama nie powinna sama dźwigać torby.

– A to co? Toster – zauważył Benny, wyjmując mi spod pachy pudełko. – I to niezły. Ma szerokie otwory, można przypiec nawet bułeczki.

– Dam radę – powiedziałam, ale już trzymali torbę i toster, zmierzając w stronę drzwi wejściowych.

– Pomyśleliśmy sobie, że wpadniemy i sprawdzimy, jak sprawy stoją – wyjaśnił Benny, ściągając windę. – Dopisało ci szczęście z Eddiem?

– Widziałam go u Stivy, ale dał nogę.

– Tak, słyszeliśmy. To wstyd.

Otworzyłam drzwi, a oni oddali mi pakunki i zajrzeli do mieszkania.

– Nie chowasz tu Eddiego, prawda? – upewnił się Ziggy.

– Nie!

Ziggy wzruszył ramionami.

– Zawsze warto spytać.

– Jak nie spytasz, to się nie dowiesz – zauważył Benny.

I zniknęli.

– Nie trzeba przechodzić testu na inteligencję, żeby dostać się do mafii – poinformowałam Boba.

Włączyłam swój nowy toster i wsunęłam do niego dwie kromki chleba. Zrobiłam dla Boba lekko przypieczoną grzankę z masłem orzechowym, dla siebie dobrze przypieczoną grzankę z masłem orzechowym, po czym zasiedliśmy do posiłku, rozkoszując się chwilą.

– Przypuszczam, że to żadna filozofia być gospodynią domową – powiedziałam do Boba. – Dopóki ma się masło orzechowe i chleb.

Zadzwoniłam do Normy w wydziale komunikacji i zapisałam numer wozu Dougiego. Potem zadzwoniłam do Morellego, żeby się dowiedzieć, czy dowiedział się czegokolwiek o czymkolwiek.

– Raport z sekcji Loretty Ricci jeszcze nie nadszedł – poinformował mnie. – Nikt nie przydybał DeChoocha, o Kruperze też nic nie wiadomo. Twój ruch, cukiereczku.

Wspaniale.

– Więc myślę, że zobaczę cię wieczorem – powiedział. – Wpadnę po ciebie i Boba o wpół do szóstej.

– Dobra. Jakaś szczególna okazja?

Telefoniczna cisza.

– Myślałem, że jesteśmy zaproszeni do twoich rodziców na kolację.

– O kurczę! Cholera. W mordę.

– Zapomniałaś, co?

– Byłam u nich ledwie wczoraj.

– Czy to znaczy, że nie musimy iść?

– Gdyby to było takie proste!

– Przyjadę o wpół do szóstej – oświadczył Morelli i odłożył słuchawkę.

Lubię swoich rodziców. Naprawdę. Tyle że doprowadzają mnie do szału. Przede wszystkim jest moja doskonała siostra Valerie i jej dwójka doskonałych dzieci. Mieszkają na szczęście w Los Angeles, więc ich doskonałość jest nieco złagodzona dzięki odległości. Na drugim miejscu plasuje się mój nieokreślony status cywilny, który matka uważa za swój obowiązek skonkretyzować. Nie wspomnę już o swojej pracy, ubraniu, nawykach żywieniowych, uczęszczaniu do kościoła, a raczej nieuczęszczaniu.

– Okay, Bob, pora wrócić do pracy – powiedziałam. – Ruszajmy.

Pomyślałam sobie, że spędzę popołudnie na szukaniu samochodów. Musiałam znaleźć białego cadillaca i Batmobila. Zacznę od Burg, postanowiłam, a potem będę stopniowo rozszerzać teren penetracji. Sporządziłam też w pamięci listę restauracji i jadłodajni świadczących usługi emerytom z uwzględnieniem rannych ptaszków. Jadłodajnie chciałam zostawić sobie na koniec, a najpierw zająć się białym cadillakiem.

Wrzuciłam do klatki Reksa kawałek chleba i powiedziałam mu, że wrócę przed piątą. Trzymałam już w dłoni smycz Boba i miałam wyruszać, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Chłopak z kwiaciarni.

– Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin – powiedział, wręczył mi bukiet kwiatów i zniknął.

Było to trochę dziwne, ponieważ mam urodziny w październiku, a był dopiero kwiecień. Postawiłam bukiet na szafce kuchennej i przeczytałam dołączoną kartkę. “Na górze róża, na dole fiołek, z twego powodu stanął mi jak kołek". Podpisano “Ronald DeChooch". Nie dość że mnie wystraszył śmiertelnie w domu pogrzebowym, to jeszcze na dodatek przysłał mi kwiaty.

1 ... 7 8 9 10 11 12 13 14 15 ... 51 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название