Biala Gardenia

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Biala Gardenia, Belinda Alexandra-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Biala Gardenia
Название: Biala Gardenia
Автор: Belinda Alexandra
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 352
Читать онлайн

Biala Gardenia читать книгу онлайн

Biala Gardenia - читать бесплатно онлайн , автор Belinda Alexandra

Akcja Bia?ej gardenii rozpoczyna si? pod koniec II wojny ?wiatowej w wiosce na granicy chi?sko-rosyjskiej. Ksi??ka opisuje histori? matki i c?rki, rozdzielonych wojenn? zawieruch?. W Harbinie, schronieniu dla rodzin, kt?re uciek?y z Rosji po upadku caratu, Alina Koz?owa musi podj?? rozdzieraj?c? serce decyzj?, dotycz?c? ?ycia lub ?mierci swojego jedynego dziecka, c?rki Ani. Bia?a gardenia to ksi??ka o zderzeniu kultur r??nych kontynent?w. Jej bohater?w spotkamy zar?wno w nocnych klubach Szanghaju, jak i w surowej Rosji radzieckiej lat sze??dziesi?tych XX wieku, w najtrudniejszym okresie zimnej wojny, na samotnej wyspie Pacyfiku i w powojennej Australii. Matka i c?rka musz? si? przygotowa? na wiele po?wi?ce?, ale czy cena przetrwania nie jest zbyt wysoka? I, przede wszystkim, czy jeszcze si? kiedy? odnajd?? Mnogo?? przyg?d przeplatanych licznymi faktami historycznymi owocuje znakomit? opowie?ci? o t?sknocie i wybaczaniu.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 65 66 67 68 69 70 71 72 73 ... 104 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Brzmi nieźle – stwierdziła Judith. – Chwilowo mam wystarczająco dużo krojczych i szwaczek, ale dobrze wiedzieć, że ktoś mógłby pomóc w gorącym okresie. Powiedz jej, żeby wpadła przy okazji.

Podziękowałam Judith i zerknęłam na kryształowe wazony nad kominkiem pełne róż. Na postumencie obok okna stała rzeźba Wenus z brązu.

– Piękny pokój – zauważyłam.

– Tam jest przymierzalnia. – Judith otworzyła wahadłowe drzwi i wprowadziła mnie do pomieszczenia z białym dywanem i kryształowym żyrandolem na suficie.

Dwa fotele w stylu Ludwika XV spowijał różowy perkal. Judith rozsunęła zasłony ze złotej lamy i weszłyśmy do pracowni. Panowała tu zupełnie inna atmosfera. Nie było zasłon w oknach, popołudniowe światło padało wprost na stoły pełne szpilek i nożyczek. Na tyłach pomieszczenia stało kilka manekinów krawieckich. Wyglądały jak uczestnicy jakiegoś zebrania. Było już po piątej, personel Judith poszedł do domu. Czułam się tu jak w pustym kościele.

– Może herbaty? – Judith podeszła do kuchenki w kącie. – Nie, napijmy się szampana!

Patrzyłam, jak stawia na stole dwa kieliszki i otwiera butelkę musującego trunku.

– Tu relaksuję się lepiej niż w tym drugim pokoju – wyjaśniła. – Pomieszczenie od ulicy jest na pokaz. To jest bliższe mojej duszy.

Wręczyła mi kieliszek. Pierwszy łyk szampana uderzył mi do głowy, nie piłam go od czasów Moskwy – Szanghaju. W pracowni Judith tamten okres wydał mi się odległy o całe stulecie.

– Czy to twoje najnowsze projekty? – zapytałam, wskazując na wieszaki sukienek w pokrowcach z organdyny.

– Tak. – Odstawiła kieliszek, przeszła przez pokój i popchnęła wieszak ku mnie. Rozsunęła jeden z pokrowców, żeby zademonstrować koronkową suknię bez rękawów i z szerokim dekoltem w serek. Suknia była obszyta brązowym jedwabiem, wyglądał na równie kosztowny jak sam strój.

– Kobiety noszą sztywne halki – powiedziała – ale ja lubię, kiedy materiał przylega do ciała i spływa z figury niczym wodospad. Dlatego potrzebuję modelek o ładnych nogach.

– Cudowne detale. – Przejechałam palcem po srebrnych pajetkach wokół dekoltu sukni. Mój wzrok padł na metkę. Niektóre Australijki wolałyby kupić za tę sumę całkiem spory szmat ziemi. Przypomniałam sobie, że kupowałam podobne sukienki w Szanghaju, nawet nie patrząc na cenę. Po tym wszystkim, co przeszłam, moje priorytety się zmieniły. Mimo to nie mogłam przestać się zachwycać tą niezwykłą suknią.

– Pewna Włoszka przyszywa pajetki, a inna haftuje. – Judith zapakowała suknię do pokrowca i wyjęła drugą. Ta była wieczorowa z kapturem i lawendową górą, turkusowym stanem i czarną spódnicą z naszytymi na dole rozetkami. Odwróciła suknię i pokazała mi miękką tiurniurę.

– Ta jest na przedstawienie w Theatre Royal – powiedziała, przyciskając suknię do siebie. – Dostaję mnóstwo zamówień od trup teatralnych i trochę od ludzi chodzących na wyścigi. Jednym i drugim zależy na przepychu.

– To chyba podniecająca klientela – zauważyłam. Judith skinęła głową.

– Tak naprawdę chciałabym, żeby moje ubrania nosiły kobiety z towarzystwa, bo ich zdjęcia wciąż trafiają do gazet. Ale one kręcą nosem na australijskich projektantów. Wciąż uważają, że kupowanie ubrań w Londynie albo Paryżu jest w lepszym stylu. To, co dobrze wygląda w Europie, niekoniecznie sprawdza się tutaj, jednak kręgi towarzyskie to zamknięte kliki. Trudno się do nich dostać. – Wyciągnęła ku mnie suknię. – Chcesz przymierzyć?

– Lepiej wyglądam w prostszych projektach – powiedziałam, odstawiając kieliszek.

– No to mam dla ciebie taką sukienkę. – Rozsunęła kolejny pokrowiec i wyciągnęła z niego sukienkę z czarną usztywnioną górą i prostą białą spódnicą z czarną lamówką. – Zmierz. – Poprowadziła mnie do przymierzalni. – Do tego zrobiłam rękawiczki i beret. To fragment mojej wiosennej kolekcji.

Pomogła mi rozpiąć spódnicę i powiesiła mój sweter na miękkim wieszaku. Wiele projektantek pomagało się przebierać klientkom, byłam zadowolona, że włożyłam nową bieliznę, którą kilka dni wcześniej kupiłam w Mark Foys. Bardzo bym się wstydziła, gdyby Judith zobaczyła mnie w wytartej bieliźnie pamiętającej jeszcze czasy Tubabao.

Zapięła sukienkę, wcisnęła mi na głowę nieco przekrzywiony beret, a potem obeszła mnie dookoła.

– Będziesz świetną modelką do tej kolekcji – stwierdziła. – Masz arystokratyczny wygląd.

Ostatnią osobą, która wspominała o moim arystokratycznym wyglądzie, był Dymitr. Jednak w ustach Judith zabrzmiało to jak moja osobista zaleta, a nie jedynie rynkowy atut.

– Akcent w Australii to raczej przeszkoda – zauważyłam.

– Wszystko zależy od kręgów, w których się obracasz, i tego, jak się prezentujesz. – Mrugnęła do mnie. – Wszyscy właściciele najlepszych restauracji w mieście to cudzoziemcy. Jedna z moich rywalek, Rosjanka z Bondi, twierdzi, że car to jej wuj. Kłamstwo, rzecz jasna, jest na to o wiele za młoda. Ale wszyscy to kupili. Doradza klientkom, co nosić, a czego nie, z taką pewnością siebie, że nawet najważniejsze panie z towarzystwa pokornie jej słuchają.

Judith uniosła brzeg sukienki i wyprostowała go w palcach, intensywnie nad czymś rozmyślając.

– Jeśli zdołałabym cię wprowadzić w odpowiednie miejsca, gdzie nosiłabyś moje sukienki, może to by ruszyło sprawy z miejsca. Pomożesz mi?

Popatrzyłam w błękitne oczy Judith. To, o co mnie prosiła, nie wydawało się zbyt skomplikowane. W końcu kiedyś byłam gospodynią najlepszego klubu w Szanghaju. Poza tym pomyślałam, że po tak długim czasie noszenia spłowiałych ubrań i strojów ze sklepów z tanią odzieżą miło będzie włożyć piękną suknię.

– Jasne – odparłam. – To pewnie przyjemne.

Ujrzałam się w lustrze i odebrało mi mowę. Po pięciu przymiarkach, dwóch zupełnie zbędnych, suknia na mój „debiut” w australijskim towarzystwie była gotowa. Dotknęłam szyfonu o barwie cyklamenu i uśmiechnęłam się do Judith. Suknia miała gorset, fiszbiny i cienkie ramiączka. Spływająca spódnica sięgała mi tuż przed kostki. Judith udrapowała na moich ramionach szal do kompletu i mrugnęła. Wyglądała jak matka strojąca córkę na wesele.

– To niezwykła suknia – powiedziałam, znowu zerkając w lustro.

Mówiłam prawdę. Żadna z sukienek, które nosiłam w Szanghaju, nie była równie kobieca ani pięknie uszyta jak ta zaprojektowana dla mnie przez Judith.

– To dopiero była robota. – Roześmiała się i nalała nam po kieliszku szampana. – Za sukces sukni. – Wypiła trunek w trzech łykach, a widząc zdumienie na mojej twarzy, dodała: – Lepiej napij się dla kurażu. Dziewczynom w naszej sytuacji nie wolno pić publicznie.

Roześmiałam się. Betty już wcześniej wspominała, że w Australii „grzeczne dziewczęta” nigdy nie piją alkoholu ani nie palą przy ludziach. Kiedy spytałam Betty o jej palenie, zrobiła zeza i odparła:

– Aniu, młodą kobietą to ja byłam w latach dwudziestych. Teraz jestem starą babą i mogę robić, co mi się żywnie podoba.

– Myślałam, że chcesz mnie upozować na rosyjską arystokratkę na wygnaniu – drażniłam się z Judith. – Nie mówiłaś, że w Bondi chlają na umór?

– Masz rację. Zapomnij, że to powiedziałam. – Sama obejrzała w lustrze swoją suknię z krepdeszynu. – Po prostu bądź sobą. Jesteś czarująca.

Usłyszałyśmy, jak jakieś auto zatrzymuje się na naszej ulicy. Judith wyjrzała przez okno i pomachała młodemu człowiekowi we fraku. Otworzyła drzwi i przedstawiła go jako Charlesa Maitlanda, swojego partnera na dzisiejszy wieczór. Charles przyniósł jej bukiecik orchidei, który przywiązała do paska. Ze sposobu, w jaki patrzył na Judith, nie zwracając uwagi na mnie ani na moją suknię, którą projektantka usiłowała go zainteresować, wywnioskowałam, że jest w niej zakochany. Od razu zrozumiałam, że ona nie podziela tego uczucia. Judith zwierzyła mi się, że wybrała Charlesa, gdyż pochodził z dobrej rodziny i mógł nam załatwić stolik w Chequers.

Zazwyczaj do tego popularnego nocnego klubu wpuszczano każdego, kto miał na sobie odpowiedni strój, ale dziś odbywał się tam występ amerykańskiej śpiewaczki, Louise Tricker, i wchodziło się wyłącznie za zaproszeniami. Judith twierdziła, że zjawi się śmietanka towarzyska Australii, czyli ludzie bywający na wyścigach, gwiazdy teatru i radia, a nawet ci z wyższych sfer. Nie zdołała znaleźć dla mnie wystarczająco wyrafinowanego partnera, który by pasował do sukni, więc szłam jako jej towarzyszka.

1 ... 65 66 67 68 69 70 71 72 73 ... 104 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название