-->

Corka Czarownic

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Corka Czarownic, Terakowska Dorota-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Corka Czarownic
Название: Corka Czarownic
Автор: Terakowska Dorota
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 158
Читать онлайн

Corka Czarownic читать книгу онлайн

Corka Czarownic - читать бесплатно онлайн , автор Terakowska Dorota

W lesie, z dala od ludzi, pod m?dr? opiek? czarownic dorasta z?otow?osa dziewczynka. Cho? poch?ania magiczne ksi?gi, uczy si? czyta? w my?lach i rozmawia? z gwiazdami, nie przypuszcza nawet, jaki cel ma jej nauka i pe?na niebezpiecze?stw w?dr?wka po czterech stronach Wielkiego Kr?lestwa. Przed wiekami jej kraj najechali okrutni barbarzy?cy.

Wed?ug s??w tajemniczej Pie?ni, teraz po siedmiuset siedemdziesi?ciu latach zbli?a si? koniec ich panowania. Czy na tronie zasi?dzie wreszcie sprawiedliwy w?adca. Czy Luelle doro?nie, by spe?ni? przeznaczenie?

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 56 57 58 59 60 61 62 63 64 ... 73 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Nie musisz się mnie bać – powiedziała w taki sposób, że lęk nieodwracalnie ustąpił z jego serca.

Las osiągnęli dość szybko – i wówczas przyszła pora na kolejne zadziwienie chłopca. Nigdy, w całym swoim życiu nie był dalej od ojcowskiego Zamku niż w sąsiednich wsiach i miasteczkach. Wszędzie tam zieleń zdawała się umierać i było jej niezwykle mało. Więc Las – mimo zimowej pory oszołomił chłopca swym bogactwem.

– Nie wiedziałem, że Lasy są tak piękne. Sądziłem, że są straszne – rzekł nieśmiało.

– Straszne są dla ludzi z rodu Urgha i jego żołnierzy. Ale w tobie płynie krew twojej matki, pięknej i dobrej Arlin, naszej współrodaczki, więc Las będzie ci życzliwy – odparła Czarownica.

Las był życzliwy. Szybko znaleźli suchą i ciepłą pieczarę, w której zaraz rozgościli się na dłużej.

– Przetrwamy tu do końca zimowej pory i doczekamy wiosny – wyjaśniła Czarownica. – A na dwa dni przed twymi siedemnastymi urodzinami, Luelle, podążymy w Wysokie Góry, na spotkanie mojej Siostry Piątej.

Luelle w Lesie odżyła, witając go jak dobrego przyjaciela. A i on zdawał się przyjmować jej obecność z przyjemnością. Choć wyrosła już z lat dziecięcych i wchodziła w wiek młodej kobiety, bawili się z Ajokiem jak para dzieciaków. Tu wreszcie żądna pochwał Dziewczyna pokazała chłopcu parę magicznych sztuk, których nauczyły ją Czarownice. Przemieniała szyszki w lisy i na odwrót, rozmawiała z ptakami, przywołała nawet niedźwiedzia, który był jednak oburzony nonszalancją, z jaką wyrwała go z zimowego snu. Na dodatek oberwała też burę od Czarownicy, która znowu musiała jej przypomnieć, że magia nie służy zabawie, ale znacznie ważniejszym celom. Dziewczyna chciała nauczyć Ajoka choćby jednej z tych drobnych sztuk, jakie umiała, ale okazało się to niemożliwe. Ajok wpatrywał się usilnie w małego żuka, wędrującego leśną ścieżką, i rozpaczliwie, ze wszystkich swych sił myślał, aby żuczek przemienił się w żołądź. Wykonywał wszystkie wskazane przez Luelle gesty i wypowiadał właściwe słowa zaklęć – ale żuczek nadal pozostawał żuczkiem i szedł spokojnie swoją własną drogą, aby załatwić sobie tylko znane sprawy.

– Nie pojmuję – mówił zmartwiony. – Nie pojmuję, jak to się robi…

– Tego nie trzeba pojmować – wyjaśniała cierpliwie Czarownica. – To się ma w sobie i wystarczy ten dar rozbudzić. To przychodzi samo. Ale tobie nie przyjdzie. Moc czarodziejską posiadają jedynie osoby płci żeńskiej, a ty jesteś chłopcem. Nie jest ci to do niczego potrzebne, Ajoku. Masz przecież inny cel w życiu i osiągniesz go.

– Będę poetą i napiszę najwspanialszą z ksiąg, którą czytać będą wszyscy, a każde z jej słów odmieniać będzie ludzi na lepsze? – spytał niemal bez tchu Ajok.

– Już jesteś poetą – odparła Czarownica – i napiszesz swoją księgę, zapewniam cię.

Teraz Ajok już nie zazdrościł Luelle jej darów. Czasem tylko, gdy obserwował, jak przeobrażała małą rudą wiewiórkę w dużą kolorową piłkę, żeby nią podrzucać wysoko, pytał:

– Luelle, czy jej to nie boli?

Ale Luelle śmiała się wtedy ł przywracała wiewiórce jej pierwotny kształt.

– Głuptasie – mówiła – zastanawiasz się nad tym, co mnie by nigdy nie przyszło do głowy! Przecież widzisz, że ta wiewiórka dalej skacze sobie z gałęzi na gałąź!

Wiosna nadchodziła powoli, lecz niestrudzenie i ogarniała w swe posiadanie coraz więcej i więcej przestrzeni. Śnieg leżał jeszcze głęboko pod drzewami, a już drobne, jasnozielone i świeże igiełki wychylały się ku słońcu ze świerkowych gałęzi. Napęczniały pąki na drzewach, oczekując tylko na mocniejsze słońce, aby pewnego dnia nabrzmieć i pęknąć, rozchylając zalążki młodych listków. Rozbudzone z zimowej melancholii ptaki od samego świtu wyśpiewywały swoje melodie.

– Nie wiedziałem, że może istnieć coś tak wspaniałego wzdychał po swojemu Ajok.

– Co za radość żyć! – krzyczała tymczasem Luelle i tańczyła w jasnej plamie słońca, która rozbiła swój namiot na szarej do tej pory polanie.

Tylko Czarownica pochmurniała z każdym dniem. Luelle, cała pochłonięta zwyciężającą z każdym dniem wiosną, nie dostrzegała tego. Jedynie Ajok spoglądał na nią z niepokojem.

– Jesteś smutna – powiedział wreszcie pewnego dnia. – A gdy jesteś smutna, czuję, że i we mnie narasta smutek…

– Od jakiegoś czasu prześladują mnie nieokreślone, lecz złe przeczucia. Ale nie myśl o tym. Czarownice mają takie niedobre dni – odparła krótko i skryła przed nim twarz. Od tej pory pilnowała się, aby uśmiech także czasem gościł na jej wąskich wargach i nie okazywała już jawnie niepokoju.

– Jutro wyruszamy w drogę – rzekła wreszcie w dniu, w którym pierwsze białe i żółte kwiaty wychyliły swe małe główki tuż koło topniejących gwałtownie śnieżnych zasp.

Luelle i Ajok zasnęli w pieczarze niemal natychmiast, kamiennym snem młodych ludzi, którzy cały dzień spędzili na uganianiu się po lesie. Nie widzieli, jak Czarownica długo i niespokojnie obraca się z boku na bok na swym posłaniu z liści. Nie spostrzegli, kiedy wreszcie usnęła, ani tym bardziej kiedy nagle, rozbudzona w środku nocy usiadła i przyłożyła rękę do gwałtownie bijącego serca.

– Ktoś mnie wołał – szepnęła. – Ktoś…? Kto…? Nie rozumiałam słów, ale to były niedobre słowa. A teraz nic nie słyszę…

Nie spała już do rana. O brzasku wyruszyli w daleką drogę, do Wysokich Gór.

Luelle cieszyła ta droga. Mogła teraz pokazywać oszołomionemu Ajokowi wszystko co było jej tak dobrze znane i bliskie – a dla niego całkiem nowe. To była najpiękniejsza część dawnego Wielkiego Królestwa. Pozbawiona ludzkich siedzib, a tym samym wszechobecności Najeźdźców, sprawiała wrażenie wolnego kraju – kraju sprzed wieków.

Im bliżej było Gór, tym bardziej zachwyt chłopca rósł. Ich poszarpany majestatyczny łańcuch groźnie rysował się na horyzoncie, lecz chłopiec już się nie bał, widząc, że Czarownica z Dziewczyną czują się tu swobodniej niż gdzie indziej. To była ich prawdziwa ojczyzna, pełna bogatej roślinności, ptaków i zwierząt. A do tych ostatnich nikt nie strzelał z łuków, nie pozbawiał ich życia, nie zagrażał ich istnieniu i wolności. Więc podchodziły w miarę blisko, przyglądając się wędrowcom. Zachwycony chłopiec oglądał całe stada jeleni, górskich kozic, setki zajęcy i dzikich królików, wilki, a nawet pojedyncze niedźwiedzie. Ptaki śpiewały coraz radośniej, gdyż wiosna już bezpowrotnie zwyciężyła zimę – i łączyły się w pary, szukając miejsca na gniazda.

Zajęci tak sobą i otaczającym ich krajobrazem, zdawało się że nie dostrzegali rosnącego stale niepokoju Czarownicy. A jednak Ajok go widział. Wrażliwy niezwykle na nastroje innych osób, odbierał cały czas od Czarownicy impulsy jej smutku. I nie czuł się już tak bezpieczny jak wówczas, gdy na jej wąskich wargach gościł dyskretny, ironiczny uśmiech.

– Czy coś się stało? – spytał cicho, gdy Luelle odbiegła w radosnej pogoni za małą sarenką.

– Nie wiem. Wyczuwam jednak, że coś nie jest tak, jak być powinno. W nocy ktoś mnie wołał. Nie zdążyłam jednak ani odpowiedzieć na ten Głos, ani go rozpoznać – odparła równie cicho Czarownica.

Szli dalej, odpoczywając co jakiś czas, a noce spędzali w półśnie, okryci płaszczem Czarownicy. Mimo to nie odczuwali zmęczenia. Rześkie powietrze Gór dodawało sił, a zimna woda ze źródeł i strumieni przywracała im o świcie przytomność umysłu, gdy obmywali się nią, czując, jak spływa z nich cały brud czasu niewoli. Tak, również Ajokowi nagle cały okres jego życia spędzony w Zamku wydał się także niewolą, gdy ujrzał, jak można żyć tu, u podnóża Wysokich Gór lub w Wielkich Lasach.

Do serca Wysokich Gór dotarli w trzecim dniu wędrówki.

– Nikt na nas nie czeka – zdziwiła się Dziewczyna. – A zawsze przecież była tu któraś z twoich Sióstr…

– Może przyszliśmy za wcześnie – odparła Czarownica, zaciskając niespokojnie wargi. Dopiero teraz Luelle dostrzegła jej lęk, ale nie od razu. Słowa Opiekunki uspokoiły ją i musiało minąć trochę czasu, by pojęła, że twarz Czarownicy jest cały czas pełna napięcia i rosnącego smutku; że uśmiecha się tylko wtedy, gdy ona i Ajok na nią patrzą.

1 ... 56 57 58 59 60 61 62 63 64 ... 73 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название