Inny Swiat

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Inny Swiat, Herling-Grudzinski Gustaw-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Inny Swiat
Название: Inny Swiat
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 365
Читать онлайн

Inny Swiat читать книгу онлайн

Inny Swiat - читать бесплатно онлайн , автор Herling-Grudzinski Gustaw

Wydane po raz pierwszy w 1953 roku w Londynie i wznawiane wielokrotnie wspomnienia Gustawa Herlinga – Grudzi?skiego z sowieckiego ?agru w Jercewie pod Archagielskiem ukazuj? si? w serii Lekcja Literatury poprzedzone niezwykle interesuj?c? rozmow?, jak? z autorem ksi??ki przeprowadzi? znakomity znawca jego tw?rczo?ci, W?odzimierz Bolecki. Ksi??ka Gustawa Herlinga – Grudzi?skiego obok nieprzeci?tnych walor?w literackich jest przede wszystkim – co podkre?la w rozmowie Autor – dokumentaln? relacj? ofiary, kronikarza i badacza instytucji i mechanizm?w sowieckiego "innego ?wiata" zbudowanego na utopijnej, zbrodniczej ideologii lewicowo – totalitarnej.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 55 56 57 58 59 60 61 62 63 ... 66 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Opowiadanie B.

„22 czerwca w nocy nie mogłem usnąć. Prycza wydawała mi się twardsza niż zwykle. Nie przestawałem myśleć o zmianach, jakie może przynieść wybuch wojny. Dopiero nad ranem zapadłem w nerwowy sen.

Ledwie usnąłem, poczułem, że ktoś mnie budzi inaczej niż w czasie codziennego «podjomu». Obok mojej pryczy stał zastępca Samsonowa i kazał mi się szybko ubierać. Nie pozwolił mi się jednak dokładnie ubrać, obiecując, że zaraz wrócę do baraku.

Wszyscy jeszcze spali i obóz zalegała cisza. W kancelarii NKWD czekała na mnie Strumina w asyście dwóch uzbrojonych żołnierzy. Byłem ciągle jeszcze zaspany, ale otrzeźwił mnie podsunięty do podpisu akt oskarżenia, z którego wynikało, że jestem aresztowany za powtórną zdradę Związku Sowieckiego. Mimo nacisku nie podpisałem. Strumina kazała mnie dwóm żołnierzom odprowadzić do centralnego izolatora. Nie pozwolono mi zabrać z baraku pozostałych części ubrania, obiecując dostarczyć mi je do więzienia.

Cela, do której mnie wtrącono, miała rozmiary 3 na 5 metrów i piętrowe prycze. Małe okna z grubymi żelaznymi kratami zabite były od zewnątrz deskami. W niewielkim otworze nad drzwiami znajdowała się odrutowana żarówka. Byłem sam. Zaczynałem zdawać sobie sprawę z tego, co się stało, ale ciągle jeszcze nie wiedziałem, za co i dlaczego mnie aresztowano. Tak czy owak – pomyślałem – jestem podwójnym więźniem.

Po godzinie drzwi się otworzyły i weszło nowych pięciu więźniów z Jercewa. Byli przerażeni. – Wojna – powtarzali ciągle – będziemy wszyscy rozstrzelani. – Za co? – zapytałem. – Dla postrachu – padła odpowiedź. Nad ranem w celi było już 22 więźniów, reszta z innych łagpunktów. Wybrałem na pryczy miejsce obok okna, miałem do tego prawo jako pierwszy w celi. Śmierć zaglądała mi w oczy, ale instynkt samozachowawczy jeszcze działał.

Dzień upływał nam na wspólnym roztrząsaniu ewentualnych przyczyn aresztowania. Byłem w celi jedynym Polakiem. Obok mnie leżał Ukrainiec Selezjonka, adwokat z Polski. Z innych łagpunktów przygnano dwóch generałów sowieckich, czterech prawników – jeden z nich, profesor prawa uniwersytetu moskiewskiego Grosfeid, podawał się za «nauczyciela Stalina» – dwóch dziennikarzy, czterech studentów, wyższego urzędnika NKWD, byłego komendanta obozu i byłego urzędnika gospodarczego obozu. Wśród pozostałych pięciu znajdował się fryzjer moskiewski, który bardziej niż my rozpaczał nad swym losem i losem pozostawionej w Moskwie rodziny.

Atmosfera w celi stawała się z każdym dniem cięższa. Ciepłe lato archangielskie, tysiące komarów wlatujących do celi przez maleńki otwór zwany oknem, roje pluskiew na pryczach – wszystko to pogłębiało w nas poczucie nierealnego i przeraźliwego zarazem koszmaru.

Rozpoczęły się śledztwa. Co nocy wzywano dwóch lub trzech więźniów do NKWD. Wracali zazwyczaj nad ranem pobici i roztrzęsieni. Zmuszano ich do fikcyjnych zeznań i podpisywania gotowych już protokołów. I tak na przykład, wspomniany już fryzjer z Moskwy golił pierwszego dnia po wybuchu wojny więźnia-Żyda, który zażartował, że teraz obozy staną się punktami rekrutacyjnymi Czerwonej Armii. Fryzjer odpowiedział ze śmiechem:

«Tak, ale ciebie nie wezmą, bo trzeba by krzywych karabinów, by móc strzelać zza węgła. Ale ostatecznie i takich karabinów u nas nie brak, więc może jednak pójdziesz do wojska». Za te słowa oskarżono go, że zdradził swój kraj. Inny więzień skomentował obcięcie racji chleba po wybuchu wojny pytaniem: «Co z nami będzie za miesiąc, jeżeli już teraz brak chleba?» Oskarżono go również o zdradę Związku Sowieckiego.

Przyszła kolej na mnie. Zaprowadzono mnie w nocy do siedziby NKWD, odległej o kilometr od centralnego izolatora. W pokoju, do którego mnie wepchnięto, nie było oprócz biurka i dwóch krzeseł ani jednego mebla. Wszedł kapitan NKWD z teczką dokumentów, jak się później okazało – aktów z mojego poprzedniego śledztwa. Pozwolił mi usiąść i poczęstował mnie papierosem; jako niepalący odmówiłem jednak. Przeglądanie dokumentów trwało około dwóch godzin, które ciągnęły się jak wieczność. Milczenie przerwał sędzia śledczy, rozpoczynając długi wykład na temat wojny z Niemcami, potęgi Związku Sowieckiego oraz mądrości i nieomylności Stalina. Gdy skończył, podał mi do przeczytania i podpisania gotowy już protokół. Zarzucano mi, że jako syn rolnika zgodziłem się być urzędnikiem w burżuazyjno-kapitalistycznej Polsce (B. był nauczycielem gimnazjalnym), a ponadto opowiadałem współwięźniom o życiu na Zachodzie, dopuszczając się tym zdrady Związku Sowieckiego. Nie podpisałem. Sędzia śledczy wstał i kopnął mnie nagle tak mocno, że spadłem z krzesła. Po czym kazał mi zrobić przysiad i rozpoczął śledztwo na nowo. Nie poddawałem się. Kopnął mnie znowu, grożąc tym razem rewolwerem. Śledztwo trwało do siódmej rano, a przez cały ten czas nie wolno mi było ani usiąść na ziemi, ani podnieść się z przysiadu. Rano sędzia śledczy kazał mnie zaprowadzić na wartownię i pilnować, abym nie usnął. Przesiedziałem na wartowni do dziesiątej wieczorem bez posiłku i wody. Wezwany ponownie do sędziego śledczego, odmówiłem podpisania protokółu i powtórzyła się ta sama historia, co poprzedniej nocy. Sędzia śledczy kopał mnie nieustannie i bił po twarzy. Nad ranem odprowadzono mnie do celi zupełnie wycieńczonego.

Pozostawiono mnie w spokoju przez dwa tygodnie. Wszyscy moi towarzysze w celi mieli już za sobą ukończone śledztwa.

Po upływie dwóch tygodni wezwano mnie znowu do podpisania protokółu. Tym razem w pokoju sędziego śledczego zastałem czterech świadków (również więźniów), z których dwóch nie widziałem nigdy w życiu na oczy. Ich zeznania były beznadziejnie obciążające, ale nie poddawałem się dalej. Mój inkwizytor stracił panowanie nad sobą, bił mnie na oślep i groził, że nawet bez podpisania protokółu «zastrzeli mnie jak psa».

Minęło parę dni. Niektórzy towarzysze w celi doradzali mi, abym podpisał akt oskarżenia, inni twierdzili, że powinienem się trzymać. W tym czasie zaczęły się rozprawy sądowe. Wzywano z celi w nocy po dwóch. Zasądzeni nie wracali już do naszej celi, lecz do celi położonej naprzeciwko. Korytarz w izolatorze był bardzo wąski, toteż mogliśmy się porozumiewać przez maleńki otwór, w którym znajdowała się odrutowana lampka. Z przeciwka dochodziły ciągle okrzyki, donoszące o wyrokach skazujących na śmierć. W okresie paru dni zostało nas w celi tylko pięciu: jeden generał sowiecki, Grosfeld (ów rzekomy «nauczyciel Stalina»), jeden student, adwokat Selezjonka i ja. Którejś nocy zabrano także i ich. Zostałem sam. Wrócili jednak nad ranem pełni nowych nadziei. «Naszą sprawę odroczono – mówili – mamy jeszcze przed sobą trochę życia». Po tygodniu obudził nas o północy niezwykły ruch na korytarzu. Otworzyły się drzwi celi śmierci i naszym sąsiadom z przeciwka kazano wychodzić. Opierających się wywlekano siłą. Słyszałem płacz i krzyki. Nasz znajomy fryzjer zawołał głośno: «Kto mnie słyszy i zostanie żywy, niech powie kiedyś mojej rodzinie w Moskwie, że mnie zastrzelono)). Po paru minutach rozległy się na dziedzińcu więziennym pojedyncze wystrzały i krzyki. Czy potraficie sobie wyobrazić, co się ze mną działo? Serce przestało mi bić i czułem w mózgu każdą żyłkę osobno. Po paru dniach zabrano z celi moich czterech towarzyszy. Nie wrócili tym razem. Zostałem znowu sam.

Upłynęło parę tygodni. Którejś nocy obudzono mnie i zaprowadzono do szkoły jercewskiej na rozprawę sądową. Komplet sędziowski składał się z dwóch kobiet. Prokuratorem była również kobieta. Czekałem na wyrok śmierci. Prokurator wstał i oświadczył jednak, że na podstawie umowy zawartej przez rząd polski w Londynie z rządem sowieckim nie będę w ogóle sądzony. Nie mogłem w pierwszej chwili pojąć, o co chodzi. Na kartce kalendarza, leżącego na stole sędziowskim, przeczytałem datę: 29 sierpnia. Podejrzewałem podstęp. Powtórzono mi drugi raz decyzję sądu i odprowadzono do celi.

Dopiero w celi uświadomiłem sobie, że w czasie mojego dwumiesięcznego pobytu w izolatorze musiały zajść na wolności jakieś zmiany. W pierwszych dniach września zapowiedziano mi przez otwór w drzwiach, że mam być gotów za dziesięć minut do drogi. Na dziedzińcu czekało już sześciu więźniów i pięciu żołnierzy NKWD. Ruszyliśmy w nieznane.

1 ... 55 56 57 58 59 60 61 62 63 ... 66 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название