-->

C?rka Czarownic

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу C?rka Czarownic, Terakowska Dorota-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
C?rka Czarownic
Название: C?rka Czarownic
Автор: Terakowska Dorota
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 169
Читать онлайн

C?rka Czarownic читать книгу онлайн

C?rka Czarownic - читать бесплатно онлайн , автор Terakowska Dorota

W lesie, z dala od ludzi, pod m?dr? opiek? czarownic dorasta z?otow?osa dziewczynka. Cho? poch?ania magiczne ksi?gi, uczy si? czyta? w my?lach i rozmawia? z gwiazdami, nie przypuszcza nawet, jaki cel ma jej nauka i pe?na niebezpiecze?stw w?dr?wka po czterech stronach Wielkiego Kr?lestwa. Przed wiekami jej kraj najechali okrutni barbarzy?cy.

Wed?ug s??w tajemniczej Pie?ni, teraz po siedmiuset siedemdziesi?ciu latach zbli?a si? koniec ich panowania. Czy na tronie zasi?dzie wreszcie sprawiedliwy w?adca. Czy Luelle doro?nie, by spe?ni? przeznaczenie?

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 46 47 48 49 50 51 52 53 54 ... 72 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

ROZDZIAŁ XXI

Dziewczyna dwukrotnie odzyskiwała przytomność w czasie nużącej wędrówki przez ruiny Ardżany – i dwukrotnie ją traciła. Gdy odzyskała ją już w pełni i otwarła oczy, właśnie zapadł zmrok. Dopiero teraz poczuła, że całe jej ciało obezwładnia silna i gęsta sieć, przez którą nawet mysz by się nie przecisnęła.

Teraz już nieśli ją żołnierze, silni, brutalni, hałaśliwi. Ludzie Woodou dotarli bowiem do skraju ruin, rubasznie witani przez gwardię Urgha.

– Do króla, szybko! – rozkazał Woodou, przekazując im bezcenny ciężar. Jeden z żołnierzy wrzucił ją na konia i sam pogalopował na przedzie. Za nim jechał drugi, mając w siodle Woodou. Zaś dokoła, na wszelki wypadek, otaczała ich niemal cała armia. Na Zamku jarzyły się wszystkie światła, a sam Urgh stał w jednym z okien. Długo i niecierpliwie, przez kilka dni i nocy, niemal nie śpiąc, wypatrywał powrotu swego sługi, aż wreszcie usłyszał z oddali nerwowy tętent wielu koni. Opadł zwodzony most, aby za moment podnieść się z powrotem, zamykając szczelnie jedyne wejście na zamkowy dziedziniec. Jeźdźcy już zdejmowali z konia swoją brankę.

– Macie go?! – ryknął Urgh, oszalałym z niepokoju głosem.

– Mamy ją – powtórzył Woodou butnie. Jego pokręcona figurka tym razem była wyprostowana na całą, skądinąd też niewielką wysokość, a oczy spoglądały prosto w twarz Urgha, z ponurą radością i dumą. To on, Woodou, był bohaterem dnia. On, uważany zawsze za chytrego, zdradzieckiego tchórza, w przeciwieństwie do stających twarzą w twarz z wrogiem rycerzy – był teraz prawdziwym herosem.

– Jak to j ą? – zdziwił się Urgh dotykając dziwnie bojaźliwie oplataną w sieć postać. – Dlaczego j ą? Myślisz o Czarownicy? A gdzie ta Istota z rodu Luilów, która nam przecież bardziej zagraża?

– To właśnie ona – odparł z satysfakcją Woodou, widząc zdziwienie swego władcy.

– Niemożliwe!!! – zaryczał nagle Urgh. – Jakaż dziewczyna mogłaby mi zagrozić?! Mnie?! Rycerzowi?! Co ty mówisz Woodou! Znowu popełniłeś jakąś, tym razem straszliwą, pomyłkę! Jeśli to nie jest Czarownica, to w takim razie i c h służąca, ale nie ten ktoś.

Woodou pobladł. Jego mózg pracował teraz intensywnie. Skoro zgodnie z Pieśnią Jedyną ktoś, za czyją sprawą miało runąć Imperium Urgha, przebywał w Ardżanie pod opieką Czarownicy, to nie mógł to być nikt inny, tylko wskazana przez Pieśń Istota. A może jednak Urgh miał rację? Może w Pałacu Królów przebywały trzy osoby: ta Istota, jej Opiekunka i ich służąca…? Lub jakakolwiek przypadkiem zaplątana tam dziewczyna? Skoro tak, to wszystko stracone, gdyż nieudane porwanie jedynie ostrzegło Czarownicę, która już drugi raz nie da się zaskoczyć…

– Panie, twój syn zna dobrze Pieśń Jedyną – odparł po chwili, kryjąc swój strach przed pomyłką. – Zdradził się z tym przed nami. Jego zapytaj, czy t o może być dziewczyna!

Ajoka nie trzeba było szukać daleko. Drżący i przerażony stał tuż obok, w tłumie rycerzy i żołdaków, wpatrując się w nieruchomą postać, której – prócz kształtów – prawie nie było widać. Jego serce przepełniała rozpacz. Czyż nie stało się bowiem tak, że to za jego, Ajoka, zbędnym gadulstwem przerwany został wieszczy czar Pieśni Jedynej? Teraz Urgh – ojciec odbierze życie tej Istocie, przewidzianej przez Los do przyniesienia wolności ciemiężonemu krajowi jego matki. Kto tę Istotę zastąpi? Przecież nie on, tchórzliwy i słaby. W dodatku ta Istota musi pochodzić z prastarego rodu Luilów, prawowitych władców Wielkiego Królestwa.

– Ajok! – usłyszał nagle surowy, groźny głos ojca. – Czy t o może być dziewczyna?

– Nie rozumiem… – wyjąkał Ajok, wyrwany nagle ze swych myśli.

– Pytam cię, czy Pieśń Jedyna określa w sposób wyraźny płeć tej Istoty? Czy może ona być dziewczyną?

Ajok pomyślał nagle, że mógłby skłamać, lecz uprzytomnił sobie, że to i tak nie uratowałoby życia skrytej w sieci Istocie. Kto wie nawet, czyby go nie skróciło, przez zawód i wściekłość ojca.

– Tak – powiedział bezwiednie. – To może być dziewczyna, a nawet wiele na to wskazuje. Ta pieśń nigdy i nigdzie nie określiła jej płci, ale… – i prawie odruchowo wyszeptał:

“… mieć będzie ta Istota włosy koloru złota,

pszenicy tego kraju,

oczy jak niebo przed burzą i dar magiczny

nieduży

wzięty z Luilów córki, ostatniej z tego rodu,

która zbiegła przed wrogiem…”

– Czemu znowu mamroczesz jakieś bzdurne wiersze?! wrzasnął Urgh, zbliżając swą ogromną, sinoczerwoną twarz do drobnej i bladej twarzy syna.

– On mówi fragment Pieśni, która wszystko objaśnia powiedział z triumfem Woodou. – Istota w sieci, dziewczyna, ma włosy koloru złota i takież oczy, jak mówi Pieśń. Pomyśl, panie! Nikt nigdy z nas się nad tym nie zastanawiał, paraliżował nas lęk, zbyt wielki, by wsłuchiwać się uważnie w słowa Pieśni. To nie tylko może być dziewczyna, ale to p o winna być dziewczyna, nie chłopiec. A dowiódł tego twój wspaniały, rozumny syn, o panie…

Brat Urgha z rodziną powiedli po sobie niespokojnym wzrokiem. Szansę ich syna, Warghra, na objęcie władzy po stryju zaczęły maleć.

– Dlaczego? – spytał oszołomiony Urgh. – Dlaczego dziewczyna?

– Opis tej Istoty zawarty w Pieśni wyraźnie wskazuje na dziewczynę. A poza tym, panie, czyżbyś już zapomniał własne, rodowe przekazy? – pytał triumfalnie Woodou, już nie piskliwym, ale donośnym głosem. – Ostatnia z córek Luila XXIV, Luelle, obdarzona magicznym darem, żona nadwornego maga, uszła pogoni Urgha I i wszelki ślad po niej zaginął. Twój praprapradziad tropił ją po całym kraju, ale bezskutecznie. Jego następcę długo niepokoiła myśl, czy aby z tego związku nie narodziło się dziecko, gdyż dziecko to byłoby prawowitym pretendentem do tronu. Mogłoby kiedyś zagrozić waszemu panowaniu. Żołnierze twych pradziadów zabili wiele kobiet w ciąży o jasnych, złotych włosach, ich mężów, ich dzieci. Ale żadną z nich nie była Luelle. Niestety, twoi późniejsi pradziadowie, nie czując zagrożenia dla swej władzy z niczyjej strony, zapomnieli, że w tym kraju prawdopodobnie nadal żyją gdzieś prawowici potomkowie królewskiego rodu. Wprawdzie tylko ze strony kobiety, ale za to kobiety obdarzonej darem magii. Zapomnieli, o panie. Dopiero Pieśń Jedyna, rozprzestrzeniając się po całym kraju, trafiła wreszcie do uszu królewskich Urghów i uprzytomniła, że widmo tego królewskiego rodu, rodu Luilów, ciągle gdzieś krąży. Ale po setkach lat już nie było żadnego wyraźnego śladu i niemożliwością byłoby wytropić spadkobierców Luila XXIV. Lecz skoro wszystko zaczęło się od dziewczyny, królewny Luelle, która blisko przestawała z Czarownicami, na dziewczynie też powinno się skończyć. Ten magiczny dar, o którym wspomina Pieśń i który ma posiadać także ta istota, posiadały w rodzie Luilów jedynie córki. Nigdy nie mieli go synowie. Zatem, o panie, masz przed sobą ostatnią żyjącą i prawowitą potomkinię rodu, rodu prawdziwych królów tej podbitej krainy…

Ciało oplatane siecią poruszyło się gwałtownie. Zebrani wokół rycerze z lękiem odsunęli się, krzycząc:

– Zabij j ą!

– Zabij! Nie czekaj! – podchwyciły głosy zebranych na zamkowym dziedzińcu rycerzy i żołdaków.

– Przerwij tę przeklętą Pieśń i zabij ją! – zakończył brat Urgha, potężnej budowy rycerz o podobnej do swego brata lwiej grzywie włosów i niskim czole.

Urgh, oszalały nagle z triumfu, uwolniony od wszystkich lęków i koszmarów nocnych, dręczących go niemal od urodzenia, wzniósł w górę swój miecz, gdy w ciszę, która nagle zapadła, wdarły się dwa naraz głosy:

– Nie czyń tego! Nie zabijaj! – zawołali niemal równocześnie Woodou i Ajok. W głosie pierwszego brzmiała nuta ostrzegawcza, a w drugim jedynie bezsilna rozpacz.

– Dlaczego? – spytał posępnie Urgh, powstrzymując niemal w ostatniej chwili swój miecz.

– Ojcze, błagam cię… – zaczął Ajok, ale Urgh odepchnął go i wbił swe małe, czarne oczy w Woodou:

– Pytam jeszcze raz, dlaczego?

– Odpowiem na to pytanie, gdy będziemy sami – wyszeptał Woodou łypiąc dokoła niespokojnym wzrokiem.

– Zabij ją! – zaryczało ponownie żołdactwo i rycerze z bratem królewskim na czele. – Inaczej ona zabije cię w taki czy inny sposób!

– Więc co mam uczynić? – spytał niemal bezradnie Urgh. Powodowany zawsze instynktem swej dzikiej, żądnej krwi natury, był wspaniały w walce, ale tracił głowę tam, gdzie należało myśleć. Dlatego Woodou stał mu się z czasem niezastąpiony, nawet gdy popełniał pomyłki.

– Na razie ukryj ją, panie – wyszeptał teraz sługa do ucha władcy. – Potem ci wszystko wyjaśnię…

– Ale gdzie? Gdzie mam ją ukryć? W lochach? A tamto trzęsienie ziemi w Miasteczku, pamiętasz? – spytał Urgh bezradnie.

– Na stos! Na stos! – niosło się echo okrzyków żołdactwa. – Lub przebij ją mieczem! Nie czekaj!

– Jeśli ona jest z królewskiego rodu, lecz po kądzieli, odziedziczyła, o czym mówi też Pieśń Jedyna, talenty magiczne – szeptał szybko Woodou swemu panu. – Musisz więc zamknąć ją w komnacie pozbawionej jakichkolwiek otworów, nawet najmniejszych. Inaczej przemieni się na przykład w pająka czy mysz i ucieknie…

– Więc gdzie mam ją zamknąć?! – zawołał niemal zrozpaczony Urgh. Wszelkie przeszkody wywoływały w nim zawsze gniew, zaprawiony żalem do okoliczności, które je spowodowały.

– Zabij ją i nie słuchaj tego lisa! – krzyknął w tym momencie jego brat. – Jeśli jest także Czarownicą, nigdy sobie z nią nie poradzisz! Zróbmy stos i spalmy ją!

– Zróbmy stos! – podchwycili żołnierze, licząc na uciechę, jaką sprawiało im palenie czarownic.

– Panie, radzę ci mnie wysłuchać – wyszeptał znowu Woodou. – Odniesiesz z tego wielką korzyść. A zamkniesz ją w jednym, jedynym pomieszczeniu, które nie ma ani okien, ani zwykłych drzwi i całe wykute jest z litego metalu…

– Myślisz o moim skarbcu? – zaniepokoił się Urgh. – A gdzie przeniosę złoto?

– Nigdzie. Zostanie razem z nią. Ona, o panie, jest o wiele cenniejsza dla ciebie niż całe to złoto.

– Zgoda. Na stos zawsze mamy czas – oznajmił Urgh. Zamknijcie ją zatem w skarbcu…

Po dziedzińcu przebiegł niechętny szmer głosów, które jednak zaraz umilkły, gdy Urgh potoczył wokół złym dzikim wzrokiem.

1 ... 46 47 48 49 50 51 52 53 54 ... 72 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название