-->

Powtorka z morderstwa

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Powtorka z morderstwa, Szwaja Monika-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Powtorka z morderstwa
Название: Powtorka z morderstwa
Автор: Szwaja Monika
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 256
Читать онлайн

Powtorka z morderstwa читать книгу онлайн

Powtorka z morderstwa - читать бесплатно онлайн , автор Szwaja Monika

Powt?rka z morderstwa to krymina? czy mo?e raczej krymina?ek, je?li we?miemy pod uwag?, ?e jest troch? niepowa?ny (o ile morderstwo mo?e by? niepowa?ne!). Autorka twierdzi, ?e wszystko zacz??o si? od momentu, kiedy zobaczy?a swojego telewizyjnego koleg?, taszcz?cego na prze?aj przez studio wielkie pud?o z reflektorami, i zacz??a si? zastanawia?, co by by?o, gdyby kolega zamiast ?wiate? znalaz? w pudle nieboszczyka… W efekcie powsta? zabawny krymina?, kt?rego akcja toczy si? w ?rodowisku telewizyjnym i gdzie spotykaj? si? postaci z wszystkich dotychczas wydanych ksi??ek Moniki Szwai. Oczywi?cie rzecz jest ca?kowit? i absolutn? fikcj?, wymy?lone telewizyjne morderstwo pozwoli?o jednak autorce na opisanie pewnych zjawisk, kt?re nie tylko w telewizji wyst?powa? mog? i czasem, niestety, wyst?puj?. Jak to dobrze, ?e niezadowoleni pracownicy nie ?api? od razu za ci??kie przedmioty, aby rzuca? nimi w siebie nawzajem… Monika Szwaja? jedna z najpoczytniejszych polskich autorek. Mieszka w Szczecinie. Szcz??liwy przypadek sprawi?, ?e nie dosta?a si? na prawo i rozpocz??a prac? w telewizji, kt?ra sta?a si? mi?o?ci? jej ?ycia. Uko?czy?a polonistyk? na uniwersytecie w Poznaniu. W stanie wojennym uczy?a polskiego i historii w Podg?rzynie w Karkonoszach, potem przez sze?? lat by?a nauczycielk? w szczeci?skich szko?ach. W 1989 roku, jak wielu wyrzuconych wcze?niej dziennikarzy, powr?ci?a do pracy w telewizji. Kocha muzyk?: klasyczn?, symfoniczn?, folk irlandzki oraz szanty. Kocha g?ry w ka?dej postaci. Kocha ludzi (z wyj?tkiem wrednych i g?upich). Kocha psy (bez wyj?tku).

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 40 41 42 43 44 45 46 47 48 ... 69 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Rozumiem. Tomek, ja cię strasznie przepraszam, muszę wracać do fabryki. Mam rozgrzebany montaż. Wyleciałam z firmy tylko po to, żeby cię złapać z tą „Kanalizą”… Mogę cię jeszcze podrzucić na Małopolską albo gdzie chcesz, niestety, czas mi się skurczył strasznie.

– Dobrze. To nie musisz mnie podrzucać, ja sobie spokojnie przejdę ten kawałek. Kiedy macie swój program?

– W czwartek za tydzień. Jakbyś przyszedł koło trzeciej, to będzie w sam raz.

Rozstali się przed trattorią, Tomasz uścisnął mocno dłoń Ilonki, uśmiechnął się raz jeszcze szeroko i odszedł w stronę posągu Colleoniego. Ilonka chwyciła Gizma pod pachę, wskoczyła do samochodu, uruchomiła swoje fioletowe cudo, objechała wkoło placyk i zdążyła zajechać drogę Tomaszowi wchodzącemu właśnie na zebrę. Otworzyła okno i zawołała:

– Obejrzyj sobie jeszcze dokładnie ten materiał z mojej kasety, co ci go skopiowałam na płytce!

Nie dając rozśmieszonemu znów komisarzowi szansy na udzielenie odpowiedzi, przycisnęła pedał gazu i znikła mu z oczu.

– Macie deja vu? Bo ja mam. – Lalka patrzała z reżyserki na zapełniające się ludźmi studio. – Nie wiem teraz, czy myśmy dobrze zrobiły. I skład prawie ten sam…

Prowadzącą macie lepszą – zauważył Maciek, siadając do konsolety. – Nie martw się niepotrzebnie, Lalu, będzie bardzo dobrze. Od kiedy tak w ogóle boisz się anteny? Merytorycznie jesteście świetnie przygotowane, a my załatwimy resztę. Czy mi się wydawało, czy widziałem naszego komisarza na dole?

– Widziałeś. Ilonka go przyprowadziła. Towarzysko. Taka w każdym razie jest wersja oficjalna. Chciałyśmy go namówić, żeby się przyjrzał Prochowi. Wiesz, w związku z tym arcydziełem dramaturgii.

W sprawie „Kanalizy” Maciek był w grubsza zorientowany, bo go koleżanki uświadomiły, a nawet dostarczyły mu egzemplarz „Dialogu”, żeby sobie poczytał, czego jednak odmówił jako zapracowany realizator, któremu szkoda czasu na zajmowanie się takimi obscenami. Poprzestał na streszczeniu i kilku co lepszych fragmentach. Podobnie jak inni uznał, że autor jest psychopatą, określił to jednak bardziej swojsko, stwierdzając, że facetowi brakuje piątej klepki.

Teraz jednak przestał się interesować czymkolwiek poza tym, co się działo na dole. Prawie wszyscy już siedzieli na swoich miejscach, uzbrojeni w mikrofony i lekko podnieceni. Po studiu kręciło się parę osób, przeważnie operatorzy kamer. Były tam również Wiktoria (miała odbierać telefony od widzów) oraz Krysia Sierakowska, jak zwykle w czasie programu oprzyrządowana w sposób przywodzący na myśl terrorystkę samobójczynię na chwilę przed odpaleniem.

Ilonka właśnie wchodziła do studia, bardzo elegancka i na pozór bez śladu tremy, chociaż miał to być jej debiut w charakterze prowadzącej program live. Bała się trochę, postanowiła jednak, że nie pokaże tego po sobie, choćby miała pęknąć. Ani kolegom, ani współprowadzącemu Markowi, ani gościom, ani przede wszystkim komisarzowi Tomaszowi Ogińskiemu, który szedł tuż za nią, starając się nie rzucać specjalnie w oczy.

Komisarz Tomasz Ogiński nawet nie próbował przed sobą udawać, że obchodzi go Sebastian Proch – Proszkowski, znakomity autor dramatyczny. To była wersja na użytek oficjalny, zwłaszcza dla Ilonki. Tak naprawdę komisarza T. O. interesowała wyłącznie Ilonka. Pierwszy raz widział ją w pełnej gali, ubraną i umalowaną do programu. Wtedy, kiedy dopadła go w ulewie, miała na sobie sukienkę, ale ta sukienka szybko zmieniła się w mokrą szmatkę. Teraz Ilonka wyglądała jak dama i zachowywała się jak dama, była swobodna i urocza, zachowując jednakże chwalebny umiar w roztaczaniu wdzięków.

Aczkolwiek umiarkowanie krótka spódnica odsłaniała jej zgrabne nogi, których pod tamtą kiecką widać nie było, jako że sięgała Ilonce do kostek. Tym bardziej nie było ich widać w dżinsach, które Ilonka nosiła na co dzień.

Ilonka, Ilonka, Ilonka.

Jednym słowem komisarz był ugotowany.

Na Procha – Proszkowskiego spojrzał z przyzwoitości zawodowej, lecz nie był w stanie zatrzymać na nim wzroku dłużej niż pięć sekund.

Ilonka zaprowadziła go na miejsce, z którego mógł obserwować wszystkich, nie przeszkadzając nikomu. Stał teraz obok kranu kamerowego i z cichą dezaprobatą przyglądał się jakiemuś odrażająco wesołemu facetowi od dźwięku, który najbezczelniej w świecie gmerał Ilonce pod żakietem, przypinając jej nadajnik mikroportu do paska spódnicy, a następnie, co było jeszcze gorsze, mocował dwa maleńkie mikrofoniki przy dekolcie jej bluzki. Gdyby ktoś powiedział komisarzowi, że cała ta operacja ani na Ilonce, ani na facecie nie robiła żadnego wrażenia, miałby kłopot z uwierzeniem.

– Pięć minut do anteny – odezwał się Maciek z sufitu. – Proszę wszystkich na miejsca. Ilonko, czekam na ciebie, pospiesz się!

Komisarzem znowu lekko tąpnęło na myśl, że taki Kochański odzywa się do Ilonki ze zniecierpliwieniem, a ona zamiast dać mu zdrowy odpór, słucha go uważnie i potakuje.

Nie, tak nie można.

Ilonka jest w pracy i wygląda na to, że bardzo jej to odpowiada.

– Minuta do anteny.

Rozlegające się jeszcze tu i tam komentarze i śmiechy umilkły. Ilonka zaglądała jeszcze do scenariusza i rozmawiała o czymś z Markiem Rudzkim.

– Pół minuty do anteny.

Komisarz pomyślał, że to kompletnie bez sensu, żeby on miał tremę.

– Jesteśmy na antenie.

Tego już komisarz nie odnotował, bowiem Maciek był teraz słyszalny tylko w słuchawkach. Rozległa się niegłośna muzyczka, kamery ruszyły, a Ilonka ustawiona na tle wielkich portretów Lenina i Nadieżdy Krupskiej uśmiechnęła się mile (ale nie przymilnie!), i powiedziała:

– Witam serdecznie w nowym programie pod tytułem „Rozmowy z tyłu głowy”. Jeśli te dwa portrety zasugerowały państwu, że będą to rozmowy o rewolucji, która jest parowozem dziejów, to już spieszę wyjaśnić nieporozumienie…

Ona się niczego nie boi – pomyślał komisarz, którego właśnie zaczęła ogarniać regularna duma z Ilonki.

Co za dziewczyna, co za dziewczyna…

I rozpoznała sprzęt Krella…

Prawda, przyszedł do studia, żeby obserwować Procha. Ale co tu obserwować? Gość ma kamienną twarz i prawdopodobnie gardzi wszystkimi zebranymi. Co chwila też patrzy z miażdżącą wprost dezaprobatą na Lenina i Nadieżdę. To było oczywiste, że Proch nie był w stanie akceptować tego rodzaju dowcipu.

Ilonka zdążyła już z grubsza powiedzieć, jaki jest temat programu i głos przejął Marek Rudzki, prowokacyjnie głosząc chwałę patriarchatu. To, ma się rozumieć, wywołało energiczną reakcję profesor Helgi Dymitrowej. Wtrącili się studenci i licealiści i po chwili w studiu wrzała dyskusja. Komisarzowi spodobał się jej poziom intelektualny – nie była prowadzona hermetycznym językiem naukowców, jednak trzymała wysoki standard. Większość jej uczestników, a przede wszystkim prowadzący mieli, na szczęście, poczucie humoru i używali go z wdziękiem. Stanowiło to nawet ciekawy kontrast z lekko zaperzoną profesor Dymitrową oraz zimnym jak lód Prochem – Proszkowskim. Socjolog, chociaż miał sławę dobrego dyskutanta, nie dorównywał w ekspresji tamtej parze. Tomasz Ogiński złapał się na tym, że oderwał wzrok od Ilonki i słucha, o czym jest mowa.

Mijała dwudziesta piąta minuta programu, a siedząca w reżyserce Lalka mogłaby przysiąc, że to dopiero jakiś kwadrans.

– Ładnie idzie – powiedział od niechcenia Maciek, nie odrywając się od pracy. – Kran, jedziesz. Delikatniej!

– Cicho, bo zapeszysz. Ilona, niech on tyle nie gada! Wywołaj Dymitrową!

Ilonka spróbowała przerwać słowotok wybitnego dramaturga, ale nie było to łatwe. Sebastian Proch – Proszkowski wypowiadał się właśnie ze zdumiewająco dużą ekspresją na temat niszczących wszystko potworów, jakimi umieją być kobiety.

– Czy dobrze myślę, że pana poglądy znalazły odbicie w pańskiej najnowszej sztuce pod wiele mówiącym tytułem „Kanaliza”? Pani profesor Dymitrowa zapewne zdążyła ją już poznać?

Pani profesor, wybitny literaturoznawca i słynna w kraju feministka, już od pewnego czasu miała w oku ponury błysk i szykowała się do ostrej riposty wobec skandalicznych jej zdaniem poglądów Procha, ale Proch wciąż jeszcze wyrzucał z siebie inwektywy skierowane do wszystkich kobiet świata. Niespodziewanie skoncentrował nienawiść na wizerunku Nadieżdy Krupskiej, nazwał autorów programu bezmyślnymi efekciarzami i zażądał zdjęcia portretu.

1 ... 40 41 42 43 44 45 46 47 48 ... 69 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название