Polka
Polka читать книгу онлайн
Prowokacyjny dziennik szcz??liwej mi?o?ci, najbardziej intymna z ksi??ek pisarki. Za spraw? jej talentu, ??cz?cego si?? wyrazu z wyrafinowaniem, osobiste wyznania nabieraj? warto?ci uniwersalnych. Polka zawiera, co w prozie Manueli Gretkowskiej najlepsze: celne obserwacje paradoks?w wsp??czesno?ci, b?yskotliwe eseje, zmys?owe relacje z podr??y oraz pe?ne ironii i poezji opisy codzienno?ci.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
16 X – 19 X Warszawa
Produkcja, Produkcja. Spotkania z reżyserami, aktorami. Lucyna, aktorka Narodowego, wycofuje się z Miasteczka. Planujemy więc ją zgrabnie uśmiercić.
Piotr, wracając do Holidayu, spotyka Lucynę na ulicy i patrzy jej długo w oczy. Nie znają się. Musiała się poczuć nieswojo wieczorem, przyszpilona spojrzeniem długowłosego faceta.
Zobaczyła własną śmierć w jego oczach…? Następnego dnia Produkcja dostaje wiadomość od Lucyny: „Nie chcę umierać. Gram dalej”.
Zbyt szybkie przestawienie ze szwedzkiej samotności, lasów i cichego domu na centrum Warszawy. Wytrącenie z ciszy w tłum ludzi. Stąd moja obojętność, z braku poczucia realności?
Stylistki z „Vivy”. Dwie młode dziewczyny (polonistki, czytały Kabaret…), mające mnie „ustroić” do zdjęcia. Przerażone, że będą ubierać kapryśnego dwułechtaczkowca. Zdziwione moją normalnością. Chociaż nie całkiem normalnością: spodnie, w których mam się opstrykać, dziwacznie się układają na brzuchu. Rozmiar niby dopasowany do sylwetki… ale trudno dopiąć.
– Jutro rano wzdęcie ci minie? Najadłaś się na kolację? – pytają niepewnie.
– Nie minie, będzie jeszcze większe – przyznaję się do mojego stanu. Proszę o dyskrecję. Nie chcę żadnych przypisów, podpisów o ciąży. Najchętniej namazałabym sobie na brzuchu: Only for stuff.
Sesja w Vivaldim – cały dzień zmarnowany. Zdjęcia zabawne (dla mnie):
„Kochanie, tak mamusia wyglądała w czwartym miesiącu. O, tu cyc na wierzchu, tu wymalowana na przedwojenną szansonistkę w czarnych pończochach i szpilkach, bez spódnicy, przy barze”.
Beata wróciła z paryskiego pret – à – porter. Zmęczona, zobrzydzona. Gapie bijący się po głowach, walczący o wejściówkę na pokaz Westwood, Gallianiego. I znudzona tym co sezonowym cyrkiem Beata. Czy ona nie jest za inteligentna na chrzestną? Jedyna praktyk kująca katoliczka w naszym towarzystwie. Rezerwowana do sakramentu kilka miesięcy wcześniej z Francji, Włoch, Krakowa i teraz ze Szwecji. My mamy przynajmniej usprawiedliwienie – mieszkamy w luterańskim kraju.
Kupuję puszkę kawioru i wyżeram palcami.
– No co, dla dziecka… zdrowe. Pietuszka podłamany:
– Rozpuszczasz gnoja od zarodka. Czy on mieszka w delikatesach?