-->

Ja wam poka??!

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Ja wam poka??!, Grochola Katarzyna-- . Жанр: Современная проза / Современные любовные романы. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Ja wam poka??!
Название: Ja wam poka??!
Автор: Grochola Katarzyna
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 271
Читать онлайн

Ja wam poka??! читать книгу онлайн

Ja wam poka??! - читать бесплатно онлайн , автор Grochola Katarzyna

Po wszystkich zawirowaniach sercowych (i finansowych) Judyta jest szcz??liwa. Ksi??? na bia?ym koniu, przebrany za socjologa w starym oplu, zakocha? si?, o?wiadczy? i wyje?d?a do Stan?w. Tosia odgra?a si?, ?e zda matur?. Ale w ?yciu Judyty pojawia si? kto?, kto wie lepiej, co b?dzie dla niej dobre. Czy wystarczy jej niezale?no?ci i uporu, by odnale?? w ko?cu w?asn? drog?? Trzecia cz??? przyg?d Judyty – kobiety pe?nej energii, temperamentu i (poza chwilami zw?tpienia) humoru – z pewno?ci? ucieszy nie tylko wielbicielki Nigdy w ?yciu! i Serca na temblaku. To ciep?a i zabawna opowie?? o tym, ?e nawet gdy na niebie nie ma ani jednej chmurki, trzeba by? gotowym na niespodzianki, wobec kt?rych zdrowy rozs?dek bywa bezradny…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 14 15 16 17 18 19 20 21 22 ... 60 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

I jeszcze ten cholerny, wstrętny Jakub, na którego się tak nabrałyśmy. Skąd w młodych ludziach taka potrzeba zdradzania pięknej dziewczyny? Muszę w końcu iść na górę i porozmawiać z Tosią jak kobieta z kobietą.

Drzwi zamknięte. Pukam.

Nie chcę z tobą rozmawiać! – mówi moja córka urodzona przeze mnie w bólach.

Tosia, proszę cię!

Stoję pod drzwiami i zastanawiam się, czy robię słusznie. Ale, jak mawia Adam, to nieważne, że ona cię nie wpuszcza, może kiedyś sobie przypomni, że ty pod tymi drzwiami stałaś.

Co chcesz? – Drzwi się uchylają.

Tosia, pogadajmy – podejmuję raz jeszcze próbę – tak nie może być.

Ojciec po mnie przyjedzie i zabierze mnie na obiad – mówi Tosia. – On mnie rozumie.

Wycofuję się.

Nie mogę być zazdrosna o kontakty Tosi z ojcem. Nie mogę i nie powinnam.

Ale, do cholery, JESTEM! Co to znaczy ojciec po mnie przyjedzie? Czy był przy nas, jak miałyśmy jeden zdechły serek w lodówce? Czy obchodziło go, jak sobie radzimy? Czy miał czas spotykać się ze swoją córką, jak leciał na Jolę? Dopiero teraz, kiedy Jola, zdaje się, odrobinę zmądrzała i już nie jest uzależnioną żoną, przypomniał sobie, że ma dziecko? Dorosłe? Nieledwie kobietę? Kiedy trzeba iść na wywiadówkę, to nie ma czasu, ale popisać się córką w knajpie może? I kiedy ten beznadziejny Jakub, który nigdy mi się nie podobał, spotyka się z jakąś Ewką, Tosia chce o tym rozmawiać z ojcem, który jest nie lepszy?

Eksio ostatnio spędza z Tosia sporo czasu, zupełnie jakby ją dopiero teraz poznał. Powinnam się cieszyć, cieszyć, cieszyć, ale do diabła z radością! Teraz mi ją zabiera, ot co! Może jeszcze pozwala jej palić!

Ściągam ze strychu walizki. Nie wiem, w którą spakuje się Adam. Pół roku minie jak z bicza trząsł, ale w jednej walizce? Może wziąć moją, postmałżeńską – prezent od Eksia, jest co prawda żółta, ale za to ma kółeczka. W dwie może jakoś go spakuję. Wcale się nie cieszę, że przyjdzie Agnieszka i Grzesiek. Wcale. Powinni siedzieć w domu i w ogóle nie zajmować się wyjazdem mojego Adasia. Tylko ja się powinnam tym zajmować.

Wczoraj kupiłam mu przepiękny sweter. Jest taki mięciutki i cudowny, że aż mnie skręca na myśl, że będzie w nich chodził nie przy mnie. Ale mój dobry charakter wziął górę nad moim beznadziejnym egoizmem i dam mu teraz, a nie kiedy wróci.

A w ogóle, co to za pomysły, żeby Eksio tutaj przyjeżdżał po Tosię? To nie jest małe dziecko. Mogli się umówić gdziekolwiek, na przykład na przystanku kolejki. Albo, jeszcze lepiej, w mieście. I najlepiej wtedy, kiedy Adam wyjedzie, przecież Tosia wie, że zostało nam tak niewiele czasu, ale co ją to obchodzi. Wszystko przez tego obrzydliwego Jakuba. A Adam nie powinien chcieć wyjeżdżać, ot co. Zostaję sama jak palec w taką obrzydliwą pogodę, i to wtedy, kiedy trzeba wykopać bulwy dalii, bo się zmarnują, a na dodatek wtedy, kiedy nieubłaganie zbliżam się do czterdziestki. Taka jest prawda.

Adam dzwoni, że będzie po siódmej. W taki oto właśnie sposób mój trzydniowy urlop okazuje się marnotrawstwem. Jutro jedzie do Szymona, bo obiecał mu coś jeszcze załatwić przed wyjazdem, konto założyć czy coś w tym rodzaju, i musi być w radiu, żeby się pożegnać, i wszystko jest ważniejsze niż j a.

Ale nie będę przecież zazdrosnym dzieckiem, skoro jestem dojrzałą kobietą. Stawiam walizki w sypialni i biegnę do kuchni. Zrobię na dzisiejszy wieczór coś bardzo niezdrowego, czego na pewno nie ma w Ameryce. Zapiekankę, którą Adam uwielbia, z ziemniaków i boczku parzono – wędzonego, z bazylią i czosnkiem.

Ciekawe, kiedy zrozumiem, że nie należy się wtrącać do własnych dzieci, nawet jeśli na pierwszy rzut oka potrzebują tego. Mam na to dowód niezbity. Tosia wyfrunęła z Eksiem, ja zajęłam się czynnościami pożytecznymi, takimi jak krojenie boczku parzono – wędzonego przy współudziale kotów i Borysa, który odzyskuje węch natychmiast, jak wyjmuję boczek z lodówki, a tu proszę bardzo, brzęczyk domofonu. I przez okno widzę, jak Jakub wysportowanym krokiem sunie w kierunku drzwi jak gdyby nigdy nic. Z kawałkiem boczku w dłoni rzuciłam się do drzwi. Cóż za śmiałość! Trudno to sobie wyobrazić! Uśmiech na przystojnej gębie, już by lepiej było, żeby może jakaś ospa – i jak gdyby nigdy nic, kłania się grzecznie i serdecznie zagaja:

– Dzień dobry pani Judyto, jest moje słońce?

– Zachmurzyło się – mówię ostrożnie – więc nie ma.

– Umawialiśmy się, stało się coś?

Ty psie – warczę – nic się nie stało! Nic, oprócz tego, że spotykasz się z jakąś Ewką, że oszukałeś niewinną istotę, która wiązała z tobą niedojrzałe (mam nadzieję) uczucie, nic się nie stało, ale ja nie pozwolę ci krzywdzić mojego dziecka, nie będziesz tutaj stał sobie w progu jak gdyby nigdy nic – i prask go połciem boczku z lewej strony, i prask z prawej – nie pokazuj mi się więcej na oczy! Możesz inne dziewczyny sobie zwodzić, ale moją Tosię zostaw w spokoju! Otwieram oczy i przyglądam się boczkowi, który trzymam w ręku.

– Nie ma i, jak sądzę, to dość śmiałe, przychodzić tutaj po tym wszystkim…

– Po jakim wszystkim?

Proszę, nawet młody chłopaczyna już jest wprawiony w grach i zabawach płciowych. O mały włos ja, dorosła kobieta, dałabym się nabrać na tę niewinność drzemiącą w błękitnych oczkach, ale nie daję.

– Sam pan chyba najlepiej wie, o czym mówię.

Co prawda, już mówiłam mu na ty, ale na ty mogę być z przyjacielem mojej córki, z wrogiem będę zawsze na pan.

Co się stało?

Przepraszam, ale jestem zajęta.

Wyciągam przed siebie boczek i nóż, Jakub cofa się nareszcie. Zamykam drzwi i już przez okno w kuchni widzę, jak zamyka za sobą furtkę.

1 ... 14 15 16 17 18 19 20 21 22 ... 60 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название