Madame
Madame читать книгу онлайн
Powie?? jest ironicznym portretem artysty z czas?w m?odo?ci, dojrzewaj?cego w peerelowskiej rzeczywisto?ci schy?ku lat sze??dziesi?tych. Narrator opowiada o swoich latach nauki i o fascynacji starsz? od niego, pi?kn?, tajemnicz? kobiet?, kt?ra uczy?a go francuskiego i da?a mu lekcj? wolno?ci. Jest to zarazem opowie?? o potrzebie marzenia, a tak?e rozrachunek z epok? peerelu. Tradycyjna narracja, nie pozbawiona w?tku sensacyjnego, skrzy si? humorem, oczarowuje i wzrusza.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Nie wiem – burknąłem niegrzecznie. – Leżał.
– Leżał… – pokiwała głową z obłudnym zatroskaniem – więc wziąłeś i zacząłeś czytać ze środka…
– Tak mi się akurat otworzyło.
– Otworzyło ci się! – przyrodniczka nie ustępowała ani na krok. – Nie dość, że masz gust pensjonarki, to jeszcze jesteś załgany. Usiłujesz się wyprzeć swoich upodobań. Może mi jeszcze powiesz, że chciałeś tylko zobaczyć, co się podoba innym?…
Tak było! Dokładnie! Lecz jak miałem to udowodnić? Kto by mi uwierzył na słowo! Musiałem przyjąć inną linię obrony. Niby wyprowadzony z równowagi, warknąłem ostrzejszym tonem:
– To czego by właściwie pani profesor chciała? Żebym zaczął na lekcji przecinać kartki od początku? Po co te insynuacje!
Było to niezłe posunięcie. Ale właśnie dlatego jeszcze bardziej rozsierdziło Żmiję.
– Dobrze – powiedziała oschle. – Niech ci będzie. To powiedz nam w takim razie, co jest tematem dzisiejszej lekcji.
– Królik… Anatomia królika… – zacząłem dukać, spostrzegłszy na tablicy zawieszoną planszę z wizerunkiem tego ssaka z otwartą jamą brzuszną, w której kłębiły się kolorowe wnętrzności.
– Doskonale! Świetnie! – powiedziała z ironiczną zachętą w głosie. – Ale co konkretnie? Jakie narządy? Funkcje? Jaki układ wewnętrzny?
– Rozrodczy – usłyszałem szept podpowiedzi, ale uznałem to za dowcip mający na celu dalsze rozbawienie klasy moim kosztem.
– Nie wiem, nie uważałem – poddałem się z desperacją.
– No właśnie, tak myślałam – stwierdziła z udanym smutkiem Żmija. – Nie będziesz więc miał mi za złe, że wstawię ci dzisiaj dwójkę – wpisała zamaszyście stopień do dziennika. – A teraz przyjmij łaskawie do wiadomości, że uczymy się dzisiaj o życiu płciowym królika. Temat w sam raz dla ciebie. Aż dziwne, że nie uważałeś. W każdym razie, na następną lekcję opanujesz dokładnie ten materiał i pięknie nam go tu wyłożysz, tak żeby nikt nie miał wątpliwości, że się znasz na rzeczy.
Bolesne to były słowa. I perspektywa okropna. Najgorsze jednak było co innego – coś, z czego Żmija nie zdawała sobie zresztą sprawy, gdy bezlitośnie ćwiczyła mnie przed klasą, a mianowicie stworzenie fałszywego wrażenia, że i ja czytam po kryjomu wiadomy epizod. A to posiadało tylko jedną wykładnię: Madame la Directrice i mnie złamała serce.