-->

Stawka Wi?ksza Ni? ?ycie Tom – II

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Stawka Wi?ksza Ni? ?ycie Tom – II, Zbych Andrzej-- . Жанр: Классическая проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Stawka Wi?ksza Ni? ?ycie Tom – II
Название: Stawka Wi?ksza Ni? ?ycie Tom – II
Автор: Zbych Andrzej
Дата добавления: 15 январь 2020
Количество просмотров: 183
Читать онлайн

Stawka Wi?ksza Ni? ?ycie Tom – II читать книгу онлайн

Stawka Wi?ksza Ni? ?ycie Tom – II - читать бесплатно онлайн , автор Zbych Andrzej

Andrzej Zbych to pseudonim autorskiego duetu, kt?ry przeszed? do historii, tworz?c „Stawk? wi?ksz? ni? ?ycie”.

O bohaterskich przygodach wojennych oficera polskiego wywiadu, dzia?aj?cego pod kryptonimem J-23. Przystojny Polak, w twarzowym mundurze oficera Abwehry, wygrywa II wojn? ?wiatow?! Wykrada najg??bsze tajemnice Rzeszy, ujawnia plany najwa?niejszych operacji wroga, kpi z wysi?k?w niemieckiego kontrwywiadu, o?miesza starania gestapo. W trudnej, niebezpiecznej s?u?bie pos?uguje si? przebieg?o?ci?, wdzi?kiem wobec dam, czujny okiem, mocnymi pi??ciami i ci?tym s?owem. Wkr?tce awansuje do stopnia kapitana, a nawet odznaczony zostaje niemieckim ?elaznym Krzy?em.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 39 40 41 42 43 44 45 46 47 ... 81 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

8

Pierwszego stycznia Kloss wstał późno, ogolił się, zjadł jajecznicę na boczku przyrządzoną przez Kurta, pogadał z ordynansem o wczorajszej zabawie. Chłopak miał szczęście, przespał nalot przytulony do swojej rosłej Margerity, przyniósł kawałek tortu czekoladowego, żeby pan porucznik („Pan kapitan" – poprawił się, o awansie Klossa także już wiedział) spróbował. Kloss jadł tort, chwaląc zdolności kulinarne dziewczyny Kurta; usłyszał, że Kurt chce się z nią ożenić, oczywiście po wygranej wojnie – powiedział prędko i popatrzył na Klossa, jakby od niego chciał się dowiedzieć, kiedy wojna zostanie wygrana. Potem zaczął relacjonować Klossowi codzienną porcję plotek krążących między ordynansami. Kloss wysłuchiwał ich zawsze z uwagą, nieraz już zdobył cenną informację dzięki paplaninie Kurta.

– Znów był napad bandycki w nocy – powiedział Kurt. – Do dziewczyn strzelali.

– Naprawdę? – zapytał bez ciekawości Kloss.

– Mieszkały w tej bursie kolejarskiej, niedaleko dworca. Jedna dopiero wczoraj przyjechała. Niech pan powie, co za sens, żeby dziewczyny umieszczać w pokoju na parterze?

– Zaraz, zaraz – zaniepokoił się – te dziewczęta pracowały w kantynie?

– Nie – mówi Kurt – telefonistki ze sztabu. Pewnie ich pan nie zna. Ta jedna, co tu jest dłużej, kombinuje ze sturm-fuehrerem Brunnerem – powiedział mrużąc oko.

Kloss już nie słuchał. Prędko pił kawę, przegryzając tortem Margeritki z kasyna, która pewnie będzie świetną żoną, jeśli oczywiście nie będzie czekać z małżeństwem do zwycięstwa.

A więc strzelano do Edyty – myśli. – Kto? Czyżby Bartek posunął swą troskę o Klossa aż tak daleko? Bał się prowokacji. Nie, to niemożliwe, niemożliwe, żeby Bartek przedsięwziął taką akcję bez porozumienia z nim. Chyba, żeby dowiedział się czegoś. W tej chwili uprzytomnił sobie, że nie zapytał, co z dziewczętami. Poraziła go myśl, że Edyta, być może, nie żyje.

– Najadły się strachu – opowiadał Kurt – kto by się nie przestraszył? Ale podobno obie zdrowe i całe.

– Dzięki Bogu – powiedział szczerze. Ubrał się, odesłał Kurta. Powinien zobaczyć się z Bartkiem, ale spotkanie ma umówione dopiero wieczorem. Do zegarmistrza także nie może pójść w biały dzień. A jeśli to rzeczywiście prowokacja? Ale jaki byłby jej cel? Nie widzi żadnego związku między cudownym odnalezieniem kuzynki Edyty a zamachem na jej żyeie. Powinien oczywiście pójść do niej zaraz, to będzie naturalna reakcja kuzyna, człowieka bliskiego. Ale Kloss czuje, że poszedłby do Edyty nawet wtedy, gdyby nie było to oparte na racjach rozumowych. Naprawdę niepokoił się o Edytę.

Greta jeszcze spała, powiedziała, że nie gniewa się za obudzenie, trochę bezładnie opisała mu wydarzenia wczorajszej nocy. Potem zdjęła koc, przykrywający łóżko Edyty, i pokazała osmolone prześcieradło.

– Zmienią nam pokój, będziemy mieszkały na trzecim piętrze.

Nie skorzystał z zaproszenia Grety, żeby wypił z nią kawę. Greta zresztą zbyt nie nalegała, jej kokieteria była dziś przygaszona.

Minął wartownika, którego postawiono przed domem, przeszedł na skos ulicę i ruszył w stronę stacji. W zabudowaniach byłego dworca towarowego mieściła się obecnie centrala telefoniczna sztabu zgrupowania, gdzie Edyta pełniła dyżur. Kiedy zapukał, powiedziała „proszę", nie odwracając głowy od pulpitu pełnego wtyczek. Dopiero po chwili odwróciła się. Dostrzegła go stojącego w drzwiach. Nie mogła się mylić. Niepokoił się o nią, a teraz z radości, że ją widzi, nie może przemówić słowa. Zdjęła z uszu słuchawki i zrobiła krok w jego stronę. Wtedy i on postąpił naprzód. Spotkali się w połowie drogi. Bez słowa zarzuciła mu ręce na szyję.

– Hans – powiedziała – może to głupie, ale najbardziej przeraziłam się tego, że mogłabym umrzeć i nigdy cię więcej nie zobaczyć. Bałeś się o mnie, prawda?

– Bałem się, Edyto – powiedział i po raz pierwszy od bardzo dawna nie starał się nadawać swemu głosowi tonu szczerości. Naprawdę się o nią bał. Na próżno wracając nocą, gdy pożegnał się już z Brochem i Schneiderem, usiłował myślami o czekających go zadaniach, odgonić obraz jej twarzy. Nie przeraził się, że podoba mu się jego rzekoma kuzynka Edyta, nieraz w czasie tych czterech lat podobały mu się różne dziewczęta, a ponieważ i on na ogół się podobał, sprawy układały się zwyczajnie, bez komplikacji. Wojna wymaga tempa, skraca zaloty, nie miał specjalnych skrupułów; nigdy nie ślubowałem czystości – mówił sobie w takich chwilach – ale nigdy też nie tracił kontroli nad sobą. Więc nie bał się tego, że podoba mu się Edyta Lausch, lecz tego, że podoba mu się inaczej. Paradoksalne, ale właśnie myśląc o niej nie chciałby stosować „wojennego tempa", chciałby maksymalnie przedłużyć okres prowadzący do zbliżenia. Myśl, że to nie ma sensu, że sprawę należy traktować jak zwykle albo skończyć ją jak najprędzej, bo musi pozostać samotny, bo nie ma na świecie kobiety, której mógłby powierzyć swoją tajemnicę, tym razem nie przekonywała.

Siedział u niej jeszcze z godzinę. Rozmawiali o różnych sprawach, omijając wczorajszą noc. Edyta mówiła o przebiegu swej służby, z humorem opowiadała o ostatnim zwierzchniku, brzydalu i inwalidzie, zakochanym w niej bez pamięci. Nie wspominali już przeszłości, tej dawnej sprzed ośmiu lat, i Hans był z tego zadowolony. A chociaż podczas tej rozmowy żadne z nich nie powiedziało nic szczególnego, to jednak oboje wiedzieli, że ta chwila zaraz po jego wejściu, kiedy stali obok siebie przytuleni, nie potrafiąc wymówić słowa, zaczynała się liczyć w ich życiu. Zbierając się do wyjścia Kloss zapytał z uśmiechem, cóż to takiego zamierzała mu wczoraj powiedzieć, lecz ona zamiast zareagować, jak się spodziewał, także uśmiechem, odparła szorstko, że nic. A potem, jakby chcąc osłodzić mu tę szorstkość, zapytała, co robi po południu, bo ona ma wolne i chętnie by go odwiedziła.

– Edyto – zapytał – czy to, co chciałaś mi powiedzieć, miało według ciebie jakiś związek z tymi strzałami? Czy domyślasz się, kto mógł do ciebie strzelać?

– Przestań! – krzyknęła niemal, a potem zapytała: -Więc nie chcesz, żebym przyszła do ciebie?

– Czekam – powiedział – będę na ciebie czekał, Edyto – i chciał ją pocałować, ale właśnie zadzwonił telefon i Edyta, nałożywszy słuchawki, musiała połączyć sztab korpusu z jakąś „Niezapominajką".

9

Sturmfuehrer Brunner starannie przycinał cygaro. Nim wetknął je do ust, powąchał, rozkoszując się

chwilę aromatem. Brunner był starym, doświadczonym gestapowcem, policyjną służbę zaczął jeszcze w czasach przedhitlerowskich i wiedział, że nic tak nie denerwuje ludzi wezwanych do złożenia zeznań, jak ta umiejętnie przedłużana chwila, zanim padnie pierwsze pytanie. Siedzący naprzeciw niego major Broch miał zaczerwienione oczy, widać źle spał tej nocy.

O to go właśnie zapytam – pomyślał Brunner – nic tak nie zbija z tropu, jak całkiem niewinne pytanie na początku przesłuchania.

– Rzeczywiście – odpowiedział Broch – nie powinienem pić, a trudno się człowiekowi powstrzymać.

– Piliście jeszcze po nalocie? – zapytał.

– Czekaliśmy na pana, ale trochę wypiliśmy. Dla mnie nieco za dużo.

– Obowiązki, obowiązki – roześmiał się nieco za głośno Brunner i zaciągnął się cygarem. – A potem?

– Co potem? – nie zrozumiał Broch.

– Co robiliście po nalocie?

– Razem z Klossem i Schneiderem odprowadziliśmy nasze panie. Potem wróciliśmy wszyscy razem. Kloss był zmęczony, więc od razu poszedł do siebie. Ja chciałem się trochę przewietrzyć, więc odprowadziłem Schneidera, on mieszka w tych koszarach za mostem.

– Kiedy pan się dowiedział o próbie zamachu na pannę Lausch?

– Więc już na pewno wiadomo, że do niej strzelano?

– Nie odpowiedział pan na pytanie, majorze.

– Pół godziny temu na obiedzie w kasynie. Zaraz potem wróciłem do domu i ordynans mi zameldował, że pan mnie wzywa.

– Ordynans się pomylił – mówił Brunner -prosiłem pana majora. Ale wracając do tego wieczoru, więc odprowadziliście dziewczęta, a później zapewne rozmawialiście? O czym?

– Powinien pan raczej zapytać, czy nie spotkaliśmy jakichś podejrzanych osobników w pobliżu domu tych dziewcząt.

– Wiem, o co pytać.

– Nie widzę związku między…

– Najpierw się gada, potem się strzela – powiedział Brunner, przyglądając się badawczo Brochowi. – Strzela – powtórzył – albo – zawiesił głos – stawia teczkę z bombą zegarową.

– Wypraszam sobie! – zerwał się Broch. Brunner siedział nieporuszony, milczał. Broch usiadł po chwili, jakby przytłoczony jego spojrzeniem. Wie, do czego pije Brunner. Do zamachu na Hitlera. Gestapo wie wszystko, a więc wie zapewne i to, że Broch znał paru uczestników niedawnego spisku. To było co prawda dawno, ale… – Nie pamiętam dokładnie, o czym rozmawialiśmy-powiedział po dłuższej chwili. – Mówiliśmy o czterdziestym pierwszym roku, wspominaliśmy dni, kiedy posuwaliśmy się naprzód po pięćdziesiąt kilometrów w ciągu doby.

– Niebezpieczne tematy – uśmiechnął się Brunner.

Jak długo – pomyślał Broch – tacy ludzie jak ten trzymający w zębach cygaro, nadęty i okropnie ważny, ponieważ wie, że za nim stoi potężny aparat terroru, jak długo ci ludzie będą nami rządzić? To przez nich stało się to wszystko, przez nich klęska, która spadnie niechybnie na kraj. Czy zdołamy się kiedykolwiek podnieść?

– Ci, którzy nie wąchali prochu – rzekł ostro – przeceniają niebezpieczeństwa. I Schneider, i ja jesteśmy starymi oficerami frontowymi i nieraz byliśmy w prawdziwym niebezpieczeństwie. Ma pan jeszcze jakieś pytania, sturmfuehrer?

– Schneider był już w tym mieście w czterdziestym pierwszym. Wspominał o tym? – Brunner badawczo przyglądał się Brochowi.

– Nie pojmuję, do czego pan zmierza. Jeśli podejrzewa pan o coś Schneidera, to pragnę oświadczyć…

– To wszystko. Na razie dziękuję, majorze. – Słowa „na razie" zaakcentował w specjalny sposób. Broch nie powinien być zbyt pewny siebie. – Do zobaczenia – wy-

ciągnął do niego rękę.

– Heil Hitler! – odpowiedział Broch, wstając i unosząc prawą dłoń w faszystowskim pozdrowieniu, jakby nie dostrzegł wyciągniętej ręki. Energicznym krokiem skierował się do drzwi. Udawał, że nie widzi uśmieszku błąkającego się na ustach sturmfuehrera Brunnera.

1 ... 39 40 41 42 43 44 45 46 47 ... 81 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название