Tajemnica Kaszl?cego Smoka
Tajemnica Kaszl?cego Smoka читать книгу онлайн
Czy znasz pasjonuj?ce ksi??ki Alfreda Hitchcocka o przygodach Trzech Detektyw?w? Ksi??ki te tworz? najpopularniejszy ameryka?ski cykl powie?ci dla m?odych czytelnik?w. Ich bohaterami s? trzej detektywi-amatorzy: Jupiter, Pete i Bob, mieszka?cy kalifornijskiego miasteczka Rocky Beach. Sympatyczni i pe?ni fantazji ch?opcy prze?ywaj? wiele niezwyk?ych przyg?d, tropi? i ujmuj? gro?nych przest?pc?w. LJdajc im si? rozwi?zywa? skomplikowane zagadki kryminalne, nad kt?rymi czasem biedz? si? doro?li. Alfred Hitchcock, znakomity re?yser, mistrz suspensu ofiarowuje w tych ksi??kach m?odym czytelnikom to, co charakterystyczne by?o dla jego film?w: pe?n? napi?cia i nieoczekiwanych zwrot?w akcj?, mro??ce krew w ?y?ach wydarzenia oraz zaskakuj?ce pointy. Przygody Trzech Detektyw?w s? lektur?, od kt?rej nie mo?na si? oderwa?!
Przyjaciele zajmuja si? praw? potwora, kt?ry kaszle. Zaczynaj? od przeszukania pla?y. Znajduj? tam wiele ciekawych rzeczy. Na szcz??cie dzi?ki pomys?owo?ci Jupego udaje im si? rozwik?a? t? tajemnic?.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Rozdział 9. Posłanie od ducha
– No i co o tym myślisz? – zapytał Jupiter.
Od powrotu chłopców prowadzoną przez Hansa półciężarówką wuja Tytusa minęła już cała godzina. Bob pobiegł do domu, żeby wziąć prysznic i zmienić ubranie. W Kwaterze Głównej znajdowali się tylko Jupiter i Pete.
Pete wzruszył ramionami.
– Nie mam pojęcia. Nie wiem, kim mogli być ci dwaj nurkowie, wiem tylko, że mieli na imię Harry i Jack. Nie wiem, dlaczego ten Harry czy Jack celował do nas z kuszy. Ani dlaczego obaj szukali nas w grocie. Nie mam pojęcia, jak i gdzie oni się rozpłynęli. Nie wiem nawet, w jaki sposób udało się nam ujść stamtąd z życiem.
Jupiter zaczął skubać dolną wargę i pokiwał potakująco głową.
– Jeżeli dodać do tego zagadkową historię z podpiłowanymi schodkami, stanie się jasne, że stoimy wobec wielu pytań, na które musimy odpowiedzieć, jeszcze zanim podejmiemy próbę rozwiązania tajemnicy zniknięcia psa pana Allena.
– Mam pewien pomysł, który powinien nam pomóc – powiedział Pete.
– Naprawdę? – Jupiter obrócił się na krześle. W jego oczach tańczyły iskierki szczerego zainteresowania. – Gadaj.
Pete wskazał ręką stojący na biurku telefon.
– Trzeba podnieść słuchawkę i zadzwonić do pana Allena. Powiedzieć mu, że postanowiliśmy zaprzestać szukania jego psa. I że omal nie zaginęliśmy sami. A w ogóle to pragniemy jak najprędzej zapomnieć o całej sprawie.
Jupiter udał, że nie słyszy.
– Przede wszystkim – stwierdził – musimy ustalić, kim byli ci nurkowie i co robili w jaskini.
Pete gwałtownie potrząsnął głową.
– Po co właściwie zawracać sobie głowę tymi dwoma podejrzanymi typami? My też tam byliśmy, a ja dotąd nie wiem, co tam robiliśmy.
– Szukaliśmy śladów smoka, którego widział pan Allen – odparł Jupiter. – No i rozglądaliśmy się za irlandzkim selerem Korsarzem.
– Tak, ale niczego właściwie nie znaleźliśmy – stwierdził Pete. – Z wyjątkiem tej studni. Odkrytej przez Boba.
– Znaleźliśmy korytarzyk zasłonięty deskami – powiedział Jupiter. – Tam może się zaczynać jakiś ukryty tunel. Albo może jest to jedna z kryjówek, używanych w dawnych czasach przez przemytników.
– Nie widzę, do czego mogłoby się nam przydać to odkrycie – oświadczył nieustępliwie Pete. – W każdym razie nie było tam psa pana Allena.
Jupiter zmarszczył brwi.
– Ponieważ jesteśmy detektywami, musimy tam wrócić i dokładniej zbadać tę jaskinię. Nie rozumiesz tego?
Pete niechętnie skinął głową.
– Rozumiem. Zastanawia mnie tylko to, dlaczego ci nurkowie nie wpadli do dziury, którą znalazł Bob? Czy to nie dowodzi, że musieli wiedzieć o jej istnieniu i umieli ją obejść?
– Możliwe, ale mieli ze sobą latarki – powiedział Jupiter. – A jeśli chodzi o to, w jaki sposób obaj znikli tak nagle, może dowiemy się czegoś, kiedy wrócimy tam także z latarkami.
W tym momencie zadzwonił telefon. Po raz drugi tego dnia. Chłopcy wybałuszyli na niego oczy.
Dzwonek odezwał się znowu.
– Odbierzmy go – powiedział Pete.
– Ja to zrobię – Jupiter sięgnął po słuchawkę. – Halo?
Pochylił się ze słuchawką do mikrofonu tak, aby rozmowę mógł usłyszeć także Pete. Ale usłyszeli tylko jakieś zgrzyty.
– Halo? Kto mówi? – powtórzył Jupiter. Odpowiedziała mu cisza.
– Ktoś wykręcił zły numer – powiedział Pete.
– Wcale tak nie sądzę – odparł Jupiter. – Posłuchaj!
W słuchawce znowu ozwały się jakieś zgrzytliwe dźwięki. Brzmiało to tak, jakby ktoś próbował ciężko łapać powietrze.
Dziwne, chrapliwe dyszenie przeszło w urywany, ludzki głos, rozbrzmiewający tak, jakby mówiącego ktoś dusił za gardło.
– Trzymaj…cie się – powiedział głos przerywanym szeptem, a potem dokończył z jakimś straszliwym, niewyobrażalnym wysiłkiem – z daleka. Trzymajcie się… z daleka.
Nastąpiła cisza przerywana ciężkim dyszeniem.
– Z daleka od czego? – zapytał Jupiter.
– Od mo…jej jaskini – powiedział głos. Po nim usłyszeli jeszcze parę chrapliwych oddechów, wreszcie zapadła cisza.
– Dlaczego? – spytał Jupiter. – Proszę powiedzieć, kto mówi?
Głos w słuchawce brzmiał teraz dziwnie głucho.
– Umarli… nie opowiadają… bajek!
Rozległo się długie, przerywane dziwną drżączką westchnienie, a potem zapadła cisza.
Jupiter odłożył słuchawkę. Przez chwilę obaj chłopcy wpatrywali się w telefon. Wreszcie Pete skoczył na równe nogi.
– Przypomniałem sobie, że dziś wieczorem kolacja ma być u nas wcześniej. Może lepiej już pójdę.
Jupiter także zerwał się z krzesła.
– Ja też już wychodzę. Może ciocia Matylda będzie chciała, żebym trochę zamiótł podwórze.
Obaj chłopcy szybko opuścili przyczepę.
Bez żadnych kłopotów zrozumieli to, co powiedział im upiorny głos. Informacja była jednoznaczna i precyzyjna.
“Trzymajcie się z daleka od mojej jaskini!
Umarli nie opowiadają bajek!”
Ten staruszek, pan Allen, powiedział im o smoku, który wchodził do jaskini.
Ale nie wspomniał o żadnym umarłym… ani o duchu!
