-->

Tajemnica Kaszlacego Smoka

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Tajemnica Kaszlacego Smoka, Hitchcock Alfred-- . Жанр: Прочие приключения. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Tajemnica Kaszlacego Smoka
Название: Tajemnica Kaszlacego Smoka
Автор: Hitchcock Alfred
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 238
Читать онлайн

Tajemnica Kaszlacego Smoka читать книгу онлайн

Tajemnica Kaszlacego Smoka - читать бесплатно онлайн , автор Hitchcock Alfred

Czy znasz pasjonuj?ce ksi??ki Alfreda Hitchcocka o przygodach Trzech Detektyw?w? Ksi??ki te tworz? najpopularniejszy ameryka?ski cykl powie?ci dla m?odych czytelnik?w. Ich bohaterami s? trzej detektywi-amatorzy: Jupiter, Pete i Bob, mieszka?cy kalifornijskiego miasteczka Rocky Beach. Sympatyczni i pe?ni fantazji ch?opcy prze?ywaj? wiele niezwyk?ych przyg?d, tropi? i ujmuj? gro?nych przest?pc?w. LJdajc im si? rozwi?zywa? skomplikowane zagadki kryminalne, nad kt?rymi czasem biedz? si? doro?li. Alfred Hitchcock, znakomity re?yser, mistrz suspensu ofiarowuje w tych ksi??kach m?odym czytelnikom to, co charakterystyczne by?o dla jego film?w: pe?n? napi?cia i nieoczekiwanych zwrot?w akcj?, mro??ce krew w ?y?ach wydarzenia oraz zaskakuj?ce pointy. Przygody Trzech Detektyw?w s? lektur?, od kt?rej nie mo?na si? oderwa?!

Przyjaciele zajmuja si? praw? potwora, kt?ry kaszle. Zaczynaj? od przeszukania pla?y. Znajduj? tam wiele ciekawych rzeczy. Na szcz??cie dzi?ki pomys?owo?ci Jupego udaje im si? rozwik?a? t? tajemnic?.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 ... 33 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Udało się! – mruknął Pete. – Co teraz?

– Na razie ukryjemy się tu – powiedział Jupiter, z trudem łapiąc oddech. – To da nam czas na obmyślenie jakiegoś planu.

– Może to jest odpowiedni moment na poszukanie tych wewnętrznych korytarzy – powiedział Bob.

Jupiter przytaknął. Jego policzki aż poróżowiały z podniecenia.

– Załatwione, Bob. Ale poczekamy na jakiś ruch z jego strony. Jeśli zacznie się tu zbliżać, znajdziemy się w położeniu wymagającym natychmiastowych działań, takich, jak wycofanie się w głąb tej jaskini.

Pete wyjrzał na dwór spoza pleców Jupitera.

– Musimy to zrobić, Jupe – powiedział pełnym napięcia głosem. – On tu idzie!

– A niech to! – krzyknął Bob. – I co zrobimy? Nie mam ochoty lądować znowu w tym dołku!

Jupiter oparł się plecami o ścianę jaskini.

– Patrzcie! – wykrzyknął nagle.

Chłopcy zobaczyli przy ścianie coś w rodzaju drewnianego oszalowania, biegnącego pionowo ku sklepieniu jaskini.

– O, kurczę – powiedział Pete. – Jak to się stało, że nie zauważyliśmy tego przedtem?

– W takich ciemnościach? Nic dziwnego – odparł Jupiter, a potem postukał w oszalowanie palcami. Odpowiedział mu głuchy odgłos. – To musi być ukryte przejście – powiedział, a następnie przywarł do najbliższych desek. – Zdaje się, że są zamocowane dość luźno. Będzie można je poruszyć. Pete, wyjrzyj jeszcze raz na dwór. Zobacz, czy ten nurek ciągle tu idzie.

Pete wysunął głowę zza głazu i szybko schował ją z powrotem.

– Mamy teraz podwójny problem – powiedział roztrzęsionym głosem. – Jest ich dwóch!

Jupiter nachmurzył się.

– Dwóch? W takim razie musimy zabrać się do roboty. Pomóżcie mi przy tych deskach.

Całą trójką zaczęli zmagać się z grubym oszalowaniem.

– To bez sensu – stwierdził Bob. – Te dechy są zaklinowane zbyt porządnie.

Jupiter nieustępliwie pokręcił głową.

– Musi być jakiś sposób – powiedział, a w chwilę potem stuknął się w czoło. – No jasne! Ale głupek ze mnie.

Zaczął energicznie odgarniać nogą piasek zakrywający dolną część szalunku.

– Musimy tylko odkopać tu trochę piasku. I odrzucić go na bok. W ten sposób poluzujemy te deski.

W jednej chwili wszyscy trzej rzucili się na kolana i zabrali się do odgarniania piasku. Przysypana nim do połowy szeroka listwa poruszyła się.

– Tak, to jest to – powiedział Jupiter. – A teraz spróbujmy odgiąć ją na tyle, żebyśmy mogli się prześliznąć na drugą stronę.

Pozbawiona oparcia listwa poddała się z łatwością. Bob i Pete w jednej chwili prześliznęli się do środka. Przyszła kolej na Jupitera, który zaparł się stopami i ze wszystkich sił zaczął wciskać się w wąską szczelinę.

– Och, nie mogę – sapnął ciężko. – Ciągle jestem… za gruby!

Bob i Pete rzucili się do odgarniania piasku z drugiej strony. Deska odchyliła się trochę więcej i Jupiter przecisnął się wreszcie na drugą stronę.

– Trzeba zostawić szczelinę do obserwacji – szepnął.

Wspólnymi siłami przyciągnęli ciężką deskę na jej dawne miejsce, starając się, aby nie przylegała zbyt dokładnie do sąsiedniej.

Nie zdążyli nawet podnieść się z kolan, kiedy usłyszeli rozmowę. Pierwszy z nurków wszedł do jaskini i zapalił latarkę.

– Mogę się założyć, Harry, że te dzieciaki wbiegły tu do środka. Szkoda, że dałeś się przewrócić tej fali, bo musiałem na chwilę stracić ich z oczu.

– Jeżeli tu są, to zaraz ich znajdziemy – odpowiedział drugi głos. – A jeżeli ich tu nie ma, zabieramy się do roboty.

Trzej Detektywi wstrzymali oddech widząc, że pierwszy z przybyszów omiata światłem latarki ściany jaskini. Jupiter, ciągle na czworakach, przylgnął twarzą do szczeliny między listwami.

Bob i Pete przykucnęli tuż za nim, z oczami wlepionymi w wąski prześwit.

Obaj faceci w czarnych kombinezonach odeszli w głąb jaskini. Szuranie ich płetw na piasku ucichło trochę. Gdzieś od miejsca, w którym znajdował się głęboki dół, doszedł zgrzytliwy głos drugiego z nich.

– Musiało ci się wydawać, Jack. Nikogo tu nie ma.

– Przypuszczalnie uciekli na górę po tych drugich schodkach.

Uszu chłopców dobiegło jakieś niewyraźne klapnięcie, a potem zapadła cisza. Jupiter nic już nie widział ani nie słyszał, toteż odsunął się od szczeliny. Czuł, że w nosie ma pełno piasku i kurzu. Zastanawiał się, czy jego koledzy nie mają podobnych problemów. Przypadkowe kichnięcie mogłoby się okazać tragedią.

– Żadnego kichania – szepnął. – Zakryjcie sobie nosy.

Chłopcy posłusznie poddali się jego żądaniu. Cała trójka czekała w nerwowym napięciu na dalszy rozwój wypadków. W jaskini zapanował jednak znowu mrok i cisza. W końcu Jupiter podniósł się na nogi.

– Poszli – szepnął. – Wymykamy się stąd, póki to możliwe.

Odkopali osypujący się piasek i ostrożnie odsunęli poluzowaną deskę.

– Jupe, tym razem idź pierwszy – szepnął Pete. – Jeżeli ty dasz radę się przecisnąć, to nam pójdzie tym łatwiej.

Jupiter z uśmiechem poddał się jego sugestii.

W chwilę potem przemknęli do wylotu jaskini i zaczęli nasłuchiwać. Wszędzie wokół panowała cisza. Spokojnie zasunęli deskę na miejsce i zgarnęli piasek, aby ją umocować.

Jupiter wyprostował się i spojrzał na zegarek. Poczuł, że serce wali mu w piersi jak młot.

– Minęły już przeszło trzy godziny – szepnął. – Hans na pewno od dawna na nas czeka.

Rozdział 9. Posłanie od ducha

– No i co o tym myślisz? – zapytał Jupiter.

Od powrotu chłopców prowadzoną przez Hansa półciężarówką wuja Tytusa minęła już cała godzina. Bob pobiegł do domu, żeby wziąć prysznic i zmienić ubranie. W Kwaterze Głównej znajdowali się tylko Jupiter i Pete.

Pete wzruszył ramionami.

– Nie mam pojęcia. Nie wiem, kim mogli być ci dwaj nurkowie, wiem tylko, że mieli na imię Harry i Jack. Nie wiem, dlaczego ten Harry czy Jack celował do nas z kuszy. Ani dlaczego obaj szukali nas w grocie. Nie mam pojęcia, jak i gdzie oni się rozpłynęli. Nie wiem nawet, w jaki sposób udało się nam ujść stamtąd z życiem.

Jupiter zaczął skubać dolną wargę i pokiwał potakująco głową.

– Jeżeli dodać do tego zagadkową historię z podpiłowanymi schodkami, stanie się jasne, że stoimy wobec wielu pytań, na które musimy odpowiedzieć, jeszcze zanim podejmiemy próbę rozwiązania tajemnicy zniknięcia psa pana Allena.

– Mam pewien pomysł, który powinien nam pomóc – powiedział Pete.

– Naprawdę? – Jupiter obrócił się na krześle. W jego oczach tańczyły iskierki szczerego zainteresowania. – Gadaj.

Pete wskazał ręką stojący na biurku telefon.

– Trzeba podnieść słuchawkę i zadzwonić do pana Allena. Powiedzieć mu, że postanowiliśmy zaprzestać szukania jego psa. I że omal nie zaginęliśmy sami. A w ogóle to pragniemy jak najprędzej zapomnieć o całej sprawie.

Jupiter udał, że nie słyszy.

– Przede wszystkim – stwierdził – musimy ustalić, kim byli ci nurkowie i co robili w jaskini.

Pete gwałtownie potrząsnął głową.

– Po co właściwie zawracać sobie głowę tymi dwoma podejrzanymi typami? My też tam byliśmy, a ja dotąd nie wiem, co tam robiliśmy.

– Szukaliśmy śladów smoka, którego widział pan Allen – odparł Jupiter. – No i rozglądaliśmy się za irlandzkim selerem Korsarzem.

– Tak, ale niczego właściwie nie znaleźliśmy – stwierdził Pete. – Z wyjątkiem tej studni. Odkrytej przez Boba.

– Znaleźliśmy korytarzyk zasłonięty deskami – powiedział Jupiter. – Tam może się zaczynać jakiś ukryty tunel. Albo może jest to jedna z kryjówek, używanych w dawnych czasach przez przemytników.

– Nie widzę, do czego mogłoby się nam przydać to odkrycie – oświadczył nieustępliwie Pete. – W każdym razie nie było tam psa pana Allena.

Jupiter zmarszczył brwi.

– Ponieważ jesteśmy detektywami, musimy tam wrócić i dokładniej zbadać tę jaskinię. Nie rozumiesz tego?

Pete niechętnie skinął głową.

– Rozumiem. Zastanawia mnie tylko to, dlaczego ci nurkowie nie wpadli do dziury, którą znalazł Bob? Czy to nie dowodzi, że musieli wiedzieć o jej istnieniu i umieli ją obejść?

1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 ... 33 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название