Paradyzja
Paradyzja читать книгу онлайн
Jedna z najwa?niejszych powie?ci polskiej fantastyki socjologicznej
Fantastyki socjologicznej nie wymy?lili pisarze, tylko PRL-owscy cenzorzy. Byli oni sk?onni przepu?ci? w?a?ciwie dowoln? tre??, pod warunkiem ?e bohaterowie b?d? si? nazywa? Sneer lub Rinah, a akcja b?dzie si? rozgrywa? na innej planecie. Gdyby za? dok?adnie tacy sami bohaterowie robili dok?adnie to samo, ale nazywali si? Kowalski i Malinowski, powie?? nie mog?aby si? ukaza?. Jednak nie da si? sprowadzi? fantastyki socjologicznej tylko do sztuczki cenzorskiej, tworzyli j? bowiem autorzy sk?din?d naprawd? rozmi?owani w science-fiction – jak cho?by Janusz Zajdel.
Te ksi??ki ?wietnie znosz? pr?b? czasu i czyta si? je dzisiaj jak literatur? wsp??czesn?, czego przyk?adem cho?by "Paradyzja". Jest to opowie?? o mieszka?cach orbitalnej kolonii poddawanych nieustannej kontroli przez wszechobecny i wszechwiedz?cy komputerowy system zabezpiecze?. Pilnuje nawet tego, komu i kiedy wolno przej?? do s?siedniego pomieszczenia (oficjalnie chodzi o wzgl?dy bezpiecze?stwa – niekontrolowane ruchy kolonist?w mog?yby zaburzy? ruch wirowy stacji).
Kto pami?ta PRL, temu nie trzeba t?umaczy?, jak bardzo odnajdywali?my siebie w tej metaforze. Ale i dzisiaj nie czytamy "Paradyzji" jak ba?ni o ?elaznym wilku. A to za spraw? oryginalnego literackiego pomys?u Zajdla, jakim jest "koalang", czyli j?zyk kojarzeniowo-aluzyjny. Chodzi o to, ?e komputerowy system pods?uchu rozumie wprawdzie znaczenia s??w i prostych zbitek, ale jest bezradny wobec poetyckich aluzji i metafor – co wykorzystuj? mieszka?cy Paradyzji, tocz?c na przyk?ad takie dialogi:
– Szary anio? przy?ni? mi si? nieostro?nie.
– Przestrzeni skrawek pustk? si? wype?ni??
– Mimo przesz?o?ci myszki w czasowniku rozprzestrzenionej od kra?ca po kraniec, kotara g?osu d?oni mej nie tkni?ta, t?sknoty hieny pozosta?y przy niej.
Co oznacza odpowiednio: "Funkcjonariusz zrobi? mi w nocy rewizj?, my?l?c, ?e ?pi?", "Czy co? zabra??", "Myszkowa? po ca?ym pokoju, szukaj?c t?umika sygna?u identyfikatora, nie znalaz?, ale dra? chyba nie da? za wygran?".
Przez 20 lat, kt?re up?yn??o od wydania "Paradyzji", koalang nie straci? nic na aktualno?ci. Przeciwnie – od d?u?szego czasu w praktyce podobne zabiegi stosowane s? przez internaut?w. Sie? od dawna przecie? jest czytana przez r??ne mniej lub bardziej bezmy?lne maszyny reaguj?ce na okre?lone s?owa kluczowe (ze s?ynnym ameryka?skim Echelonem na czele) i zw?aszcza na grupach dyskusyjnych popularna jest taka poezja "poezja": "Poprosze o smietanke do salaty… Musze ja podlac czyms swiezym – ta moja sie chyba zwarzyla". To autentyczny list z 31 pa?dziernika 2001 r. z grupy pl.rec.telewizja (chodzi o aktualne kody do pirackiego dekodera Canal+).
Zgaduj?c z obecnych tendencji, mo?na si? spodziewa?, ?e koalang w internecie b?dzie zjawiskiem coraz popularniejszym – a wi?c cho?by dlatego warto si?gn?? po powie??, w kt?rej go wyprorokowano.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Innego wyjścia nie widzę! – podkreślił z naciskiem Astrofizyk. – Kolega Inżynier mówi, że za dwadzieścia lat Edenia zacznie się rozsypywać. Nie ma funduszów na budowę Nowej Wspaniałej Edenii… Na Hadesie żyć się nie da, wiemy o tym dobrze. Cóż pozostaje, jeśli odrzucimy myśl o przeniesieniu naszego społeczeństwa w naturalny świat Czwartej Omikrona? Ludzie zginą wraz z rozpadającą się, przerdzewiałą sztuczną planetą!
– Ale za to nikt nie będzie musiał przyznawać się do odpowiedzialności za bezmyślne kontynuowanie błędów naszych przodków – mruknął Geolog, patrząc na Szefa Zabezpieczeń. – Zginiemy z poczuciem wierności raz obranemu kierunkowi…
– Nie, ja protestuję! – Szef Zabezpieczeń znów zerwał się z miejsca. – Ja nie będę odpowiadał za czyny łudzi rozpuszczonych wolno po naturalnej planecie. Nie wyobrażam sobie systemu kontroli w tych warunkach.
– Ależ… kontrola nie będzie potrzebna! – zwrócił uwagę Astrofizyk.
– Jak to: niepotrzebna? Ja bez kontroli nie podejmuję się utrzymać porządku! Ja nie będę odpowiadał…
– Podasz się do dymisji – powiedział Geolog.
– Coo? O, nie. Moja funkcja jest dożywotnia! – obruszył się Zabezpieczeniowiec. – To mój zawód.
– Koledzy, koledzy! – Przewodniczący postukał w blat stołu. – Odbiegliśmy od meritum. Muszę przyznać, że plan Głównego Astrofizyka budzi moje zainteresowanie. Jego realizacja wydaje się możliwa, jeśli przystąpimy do tego od razu, dopóki jeszcze zostało trochę surowców na Hadesie, które jesteśmy w stanie wydobyć. Uzyskane z eksportu środki trzeba by w całości przeznaczyć na przygotowania do operacji przeniesienia Edenii do układu Omikrona.
– Zgłaszam votum separatum! – wykrzyknął Szef Zabezpieczeń wychodząc z sali obrad.
Socjolog pospieszył w milczeniu za nim.
– Stoimy w obliczu decyzji, która ma zaważyć na losie pokoleń! – powiedział z patosem Astrofizyk. – Musimy ją podjąć, bo nie ma żadnej innej rozsądnej propozycji…
– Cały problem w tym, że taką decyzję musielibyśmy podjąć jednomyślnie – zasępił się Przewodniczący. – Wszyscy Główni Specjaliści muszą być zgodni co do jej słuszności. Niech no ktoś pójdzie i zawoła tamtych dwóch. Trzeba z nimi porozmawiać, zbliżyć jakoś stanowiska, znaleźć kompromis.
– Z technicznego punktu widzenia nie zgłaszam sprzeciwów – powiedział Inżynier. – Edenia wytrzyma przyspieszenie, jeśli oczywiście nie będziemy zwlekać latami z rozpoczęciem podróży.
– Trzeba by tylko skalkulować koszty… – zafrasował się Główny Księgowy.
Szef Zabezpieczeń i Główny Socjolog wrócili na salę. Wyglądało na to, że przemyśleli problem i są skłonni do rzeczowej dyskusji.
– Dobrze! – powiedział Szef Zabezpieczeń, stając przed Przewodniczącym. – Mamy do zaproponowania rozwiązanie pośrednie. Takie, które zapobiegnie katastrofie, a równocześnie nie zrujnuje naszego wypracowywanego od lat porządku społecznego i tradycji historycznych, nie spowoduje zamętu w umysłach ludzkich…
– Słuchamy! – zachęcił go Przewodniczący.
– Otóż, po konsultacji z Głównym Socjologiem, doszliśmy do wniosku, że w zasadzie można będzie przetransportować Edenie na orbitę Czwartej Omikrona. Ale zanim ludność ją opuści, na powierzchni planety naturalnej zbudujemy Nową Edenie. Będzie to zamknięta budowla, w której wnętrzu ludzie znajdą wszystko to, czego oczekiwali i mieli obiecywane: większy metraż na osobę, lepsze wyposażenie wnętrz… Jednym słowem, wywiążemy się z naszych obietnic i tym samym wykażemy słuszność idei, która przyświeca nam od tylu lat. Zbudowanie Nowej Edenii jako lekkiej konstrukcji budowlanej – na przykład w formie niskich i rozległych blaszanych baraków – będzie kosztowało o wiele taniej, niż budowa sztucznej planety na orbicie. Koszty eksploatacji też będą niższe. Wewnątrz zaś wszystko pozostanie tak, jak dotychczas w starej Edenii.
Kiedy Nowa Edenia będzie gotowa, przeniesiemy do niej ludność z orbitującej starej Edenii… ale tak, by ludzie myśleli, że Nowel Edenia jest prawdziwą Sztuczną Planetą…
– …podczas gdy ona będzie sztuczną Sztuczną Planetą! – odpowiedział geolog. – Co za idiotyzm! Po co to wszystko?
– Po to, żeby uniknąć szoku nagłej zmiany, bałaganu, rozchwiania, umysłów… Po to także, by dopełnić naszego dzieła, wywiązać się z obietnic…
– Sądzisz, że ludzie dadzą się na to nabrać? Jak w tej sytuacji rozwiążesz sprawę pracy na roli? Sądzisz, że ludzie nie poznają prawdy? – wyraził swe wątpliwości Biolog.
– Ludzie zamknięci w Nowej Edenii nie będą mieli możliwości stwierdzenia faktu, że ich świat, zamiast orbitować, spoczywa na powierzchni Czwartej Planety Omikrona – ciągnął Szef Zabezpieczeń. – Powie się im, że na planecie, no… coś się tam wymyśli, jakieś zagrożenia, niebezpieczeństwa… W każdym razie coś, co uniemożliwia jej zasiedlenie na stałe. A tych, którzy będą pracowali na planecie, będzie się dowozić w taki sposób, by byli przekonani, że podróżują z orbity na planetę i na odwrót… Uwierzą łatwo, bo do tego samego przywykli na naszej starej Edenii…
– No dobrze… – Przewodniczący zamyślił się na chwilę. – Wprawdzie niezupełnie zgadzam się z argumentacją kolegi Zabezpieczeniowca, ale on jest specjalistą od ochrony społeczeństwa i ma tutaj ostatnie słowo… Więc muszę się zgodzić… Jedno tylko mnie niepokoi. Ktoś przecież będzie musiał budować tę Nową Edenie. Ci ludzie będą wiedzieli, czym jest ona naprawdę i gdzie się znajduje… Poza tym, ktoś będzie przecież musiał koordynować prace na Czwartej Omikrona…
– Rzecz jasna, grupa wtajemniczonych zamieszka poza Nową Edenia, to się rozumie samo przez się – pospieszył z wyjaśnieniem Socjolog. – Będzie to oczywiście jedną z Tajemnic Stanu, podobnie jak kilka innych szczegółów. To nieuniknione w podobnej sytuacji…
– Tak. To jest minimum naszych żądań, jeśli chodzi o modyfikację planów kolegi Astrofizyka. Żadnych ustępstw nie przewidują – powiedział twardo Szef Zabezpieczeń. – Nie może być mowy o dawaniu ludziom swobody rozłażenia się po planecie. Nie umieliby z niej korzystać i zapewne pozabijaliby się zaraz nawzajem! A poza tym, kto by się podjął zmusić ich do solidnej pracy? Wobec tak zdecydowanego stanowiska Szefa Zabezpieczeń, popieranego przez Głównego. Socjologa, Rada Sztucznej Planety Edenia przyjęła jednogłośnie projekt Głównego Astrofizyka wraz ze zgłoszonymi poprawkami.
– Zabawne, prawda? – powiedział Rinah cierpko, wyjmując kasetę z dyktafonu. – Żartobliwa prognoza dotycząca sztucznego świata, podobnego do Paradyzji. Dlaczego autora spotkały z jej powodu tak poważne… przykrości? On sam prawdopodobnie sądzi, że zaważyły tu sugestie na temat żałosnego stanu technicznego i gospodarczego, które mogły być poczytane za aluzję do paradyzyjskiej rzeczywistości… Końcową wizję autor potraktował zapewne, jako groteskowy żart. Tymczasem to właśnie w owym zakończeniu, w jego mniemaniu absurdalnym, Huxwell otarł się niebezpiecznie o prawdę, ukrytą i starannie strzeżoną przed ogółem mieszkańców Paradyzji.
– Więc Paradyzja… nie jest sztuczną planetą? – wyszeptała Zinia, jakby obawiając się wypowiedzieć tej myśli nawet tutaj, wobec głuchych ścian podwodnego bunkra.
– Paradyzja jest szeregiem kontenerów, sprowadzonych na powierzchnię Tartaru sto lat temu, zanim jeszcze obudzono hibernowanych osadników. Kontenery spoczywają jeden obok drugiego, stykając się bocznymi powierzchniami. Nie może być Siódmego Segmentu, zamykającego pierścień, bo nie ma pierścienia. A siła ciężkości wewnątrz segmentów jest po prostu grawitacją planety Tartar, a nie siłą odśrodkową pochodzącą z obrotu. Gdyby zegary w Paradyzji odmierzały równe minuty, oraz gdyby w paradyzyjskich szkołach nauczano prawdziwej, nie sfałszowanej mechaniki teoretycznej, każdy bystry uczeń potrafiłby zdemaskować mistyfikację. Musiałby jednak w tym celu mieć możliwość swobodnego poruszania się przynajmniej w ramach jednego segmentu oraz wykonywania prostych doświadczeń…