-->

Paradyzja

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Paradyzja, Зайдель Януш Анджей-- . Жанр: Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Paradyzja
Название: Paradyzja
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 296
Читать онлайн

Paradyzja читать книгу онлайн

Paradyzja - читать бесплатно онлайн , автор Зайдель Януш Анджей

Jedna z najwa?niejszych powie?ci polskiej fantastyki socjologicznej

Fantastyki socjologicznej nie wymy?lili pisarze, tylko PRL-owscy cenzorzy. Byli oni sk?onni przepu?ci? w?a?ciwie dowoln? tre??, pod warunkiem ?e bohaterowie b?d? si? nazywa? Sneer lub Rinah, a akcja b?dzie si? rozgrywa? na innej planecie. Gdyby za? dok?adnie tacy sami bohaterowie robili dok?adnie to samo, ale nazywali si? Kowalski i Malinowski, powie?? nie mog?aby si? ukaza?. Jednak nie da si? sprowadzi? fantastyki socjologicznej tylko do sztuczki cenzorskiej, tworzyli j? bowiem autorzy sk?din?d naprawd? rozmi?owani w science-fiction – jak cho?by Janusz Zajdel.

Te ksi??ki ?wietnie znosz? pr?b? czasu i czyta si? je dzisiaj jak literatur? wsp??czesn?, czego przyk?adem cho?by "Paradyzja". Jest to opowie?? o mieszka?cach orbitalnej kolonii poddawanych nieustannej kontroli przez wszechobecny i wszechwiedz?cy komputerowy system zabezpiecze?. Pilnuje nawet tego, komu i kiedy wolno przej?? do s?siedniego pomieszczenia (oficjalnie chodzi o wzgl?dy bezpiecze?stwa – niekontrolowane ruchy kolonist?w mog?yby zaburzy? ruch wirowy stacji).

Kto pami?ta PRL, temu nie trzeba t?umaczy?, jak bardzo odnajdywali?my siebie w tej metaforze. Ale i dzisiaj nie czytamy "Paradyzji" jak ba?ni o ?elaznym wilku. A to za spraw? oryginalnego literackiego pomys?u Zajdla, jakim jest "koalang", czyli j?zyk kojarzeniowo-aluzyjny. Chodzi o to, ?e komputerowy system pods?uchu rozumie wprawdzie znaczenia s??w i prostych zbitek, ale jest bezradny wobec poetyckich aluzji i metafor – co wykorzystuj? mieszka?cy Paradyzji, tocz?c na przyk?ad takie dialogi:

– Szary anio? przy?ni? mi si? nieostro?nie.

– Przestrzeni skrawek pustk? si? wype?ni??

– Mimo przesz?o?ci myszki w czasowniku rozprzestrzenionej od kra?ca po kraniec, kotara g?osu d?oni mej nie tkni?ta, t?sknoty hieny pozosta?y przy niej.

Co oznacza odpowiednio: "Funkcjonariusz zrobi? mi w nocy rewizj?, my?l?c, ?e ?pi?", "Czy co? zabra??", "Myszkowa? po ca?ym pokoju, szukaj?c t?umika sygna?u identyfikatora, nie znalaz?, ale dra? chyba nie da? za wygran?".

Przez 20 lat, kt?re up?yn??o od wydania "Paradyzji", koalang nie straci? nic na aktualno?ci. Przeciwnie – od d?u?szego czasu w praktyce podobne zabiegi stosowane s? przez internaut?w. Sie? od dawna przecie? jest czytana przez r??ne mniej lub bardziej bezmy?lne maszyny reaguj?ce na okre?lone s?owa kluczowe (ze s?ynnym ameryka?skim Echelonem na czele) i zw?aszcza na grupach dyskusyjnych popularna jest taka poezja "poezja": "Poprosze o smietanke do salaty… Musze ja podlac czyms swiezym – ta moja sie chyba zwarzyla". To autentyczny list z 31 pa?dziernika 2001 r. z grupy pl.rec.telewizja (chodzi o aktualne kody do pirackiego dekodera Canal+).

Zgaduj?c z obecnych tendencji, mo?na si? spodziewa?, ?e koalang w internecie b?dzie zjawiskiem coraz popularniejszym – a wi?c cho?by dlatego warto si?gn?? po powie??, w kt?rej go wyprorokowano.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 15 16 17 18 19 20 21 22 23 ... 36 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Najlepszym dowodem tej precyzji jest nasze istnienie przez tak wiele lat, pomimo wszelkich grożących nam niebezpieczeństw.

– Skąd wzięliście tak niezwykle wyspecjalizowane urządzenia? – zapytał Rinah.

– Nad projektami i ulepszeniami tego systemu pracują najtęższe głowy – wyjaśnił Zeb, z dumą wskazując poprzez przejrzyste ściany na ludzi w sąsiednich pokojach. – Tutaj i na innych piętrach tego i pozostałych segmentów. Bezpieczeństwo ma absolutny priorytet przed innymi potrzebami. A elementy do budowy układów i systemów sprowadzamy z Ziemi. Stać nas obecnie na najnowocześniejsze urządzenia, choć każecie sobie za nie słono płacić. Tutaj, u nas, brak odpowiednich warunków, by produkować precyzyjne elementy elektroniczne. To samo dotyczy innych ważnych produktów najnowszej technologii, niezbędnych do ochrony naszej niezależności.

– Ale wtedy, na początku… nie mieliście jeszcze takich możliwości, jakże więc…

– Zaczęło się, jak wszystko tutaj, od najprymitywniejszych sposobów – Zeb z czułością pogłaskał jeden ze swych monitorów. – To były trudne czasy, ale dzielny naród (bo już wtedy wszyscy osadnicy czuli się narodem, związanym wspólnotą interesów) radził sobie bez elektroniki. Po prostu każdy uważał na siebie i innych, słuchał pilnie, oczy miał otwarte. Meldunki czujnych obywateli pozwalały eliminować tych, którzy coś knuli przeciwko ogólnemu dobru albo wzniecali zamęt w umysłach ludzkich swymi nieodpowiedzialnymi poglądami i opiniami. Ponieważ odznaczających się czujnością czekały wyróżnienia, wkrótce liczba meldunków wzrosła tak potężnie, że Komisja Zabezpieczeń nie była w stanie wszystkich przeanalizować. Okazało się, że praktycznie prawie wszyscy gorliwie składają meldunki na sąsiadów, z najbłahszego powodu albo zgoła bez powodu, by tym samym podkreślić swój pozytywny stosunek do apeli o czujność wobec wrogów społeczeństwa.

Sytuacja taka nie mogła być dłużej tolerowana. Subiektywne doniesienia były bezskuteczne, tworząc tylko zbędny szum, w którym ginęły istotne informacje. Wówczas to powstała idea Centralnego Systemu Zabezpieczeń, opartego na rzetelnej, obiektywnej informacji audiowizualnej i komputerowej analizie danych. Równocześnie zbędne stało się korzystanie z meldunków pochodzących od poszczególnych obywateli, które, jeśli nawet napływają, nie są ani nagradzane, ani nawet brane pod uwagę, bo ich treść, jeśli są prawdziwe, pokrywa się z wiadomościami, które System zdobywa poprzez własne kanały informacyjne.

Zwróć uwagę – ciągnął Zeb po chwili przerwy – że nie ma u nas odpowiednika waszej tajnej policji. Nie miałaby tutaj racji bytu. Mamy jedynie służbę porządkową. Bezpieczeństwo planety zapewnia działający samoczynnie system elektronicznej rejestracji i oceny danych, wskazujący bezbłędnie kto mógłby zagrażać interesom ogółu.

– Czyżby wciąż jeszcze zdarzali się tacy? – Zeb uśmiechnął się szeroko, tym razem zupełnie szczerze i z wyraźnym rozbawieniem.

– Mój drogi – powiedział. – Ludzie są ludźmi! Nie brak nigdy głupców, fantastów czy po prostu wichrzycieli z zamiłowania. Ale system jest nawet dla nich wyrozumiały. Stać nas na wielkoduszność.

– Nie karze się ich?

– Pojęcie kary jest tutaj nieznane. Nie mamy sądów i więzień. Nie wymierzamy wyroków. To Centrala ocenia każdego z nas na bieżąco. Każde, najdrobniejsze wykroczenie, odnotowywane jest w formie punktów ujemnych. Wiele następujących po sobie wykroczeń składa się na zmniejszenie wskaźnika SC… Jeśli spadnie on u kogoś znacznie poniżej jedności, osobnika takiego kieruje się do trudniejszej pracy. Jeśli natomiast otrzymuje się punkty dodatnie, mogą one zniwelować częściowo lub całkowicie ów spadek wskaźnika, a nawet uczynić go większym od jedności.

– I wszystko to odbywa się na podstawie analizy dokonywanej przez komputer Centrali?

– Absolutnie. Nikt nie może tu niczego zmienić. Mowy nie ma o protekcji, o subiektywizmie ocen… Prawo działa jednakowo wobec każdej jednostki ludzkiej. Każdy może sprawdzić w dowolnej chwili, jaki jest jego aktualny wskaźnik, a także, co jest w tejże chwili dozwolone, a co wzbronione. Nikt nie może tłumaczyć się nieznajomością przepisów ani wnosić pretensji w sprawie ujemnych ocen swego postępowania.

– No… dobrze… – zastanowił się Rinah. A co dzieje się w przypadku, gdy ktoś otwarcie głosi niebezpieczne idee, na przykład…

– Tylko bez przykładów! – zawołali równocześnie obaj rozmówcy Rinaha, wyciągając przed siebie ręce, jakby chcieli zatkać mu usta.

– System informacyjny nie odróżnia przykładów od poglądów będących własnością mówiącego! – wyjaśnił Alvi. – Musisz na to uważać! Cytując cudze słowa, podpisujesz się pod ich treścią!

– Cóż więc dzieje się z… głosicielami niebezpiecznych idei? Takich, które mogłyby zachwiać bezpieczeństwem Paradyzji…

– Rozumiesz chyba, że idee takie świadczą o zaburzeniach psychicznych – powiedział Zeb z naciskiem. – Niezbędna staje się więc pomoc medyczna.

– Zdarzają się takie przypadki?

– Owszem, urojenia maniakalne, paranoja, pseudologia phantastica… Czasem bywa, że trzeba się kimś zaopiekować. Ale nie ma to nic wspólnego z karaniem ani też ze skierowaniem do innej pracy. Po prostu chorych izoluje się, i tyle. Znam parę zarejestrowanych przypadków urojeń maniakalnych… Chodźmy do cichociemni!

Zeb wprowadził Rinaha do przyległego pomieszczenia – niewielkiej komórki o nieprzejrzystych ścianach. Alvi pozostał na zewnątrz.

– Tutaj można mówić swobodnie wszystko, co się chce. Nie ma tu kamer ani mikrofonów. Pokój ten służy nam do przesłuchiwania taśm z tekstami, które mogłyby wprowadzić zamęt w sieci informacyjnej… A ponadto, tutaj omawia się pewne… sprawy o charakterze naukowym, cytuje nieprawomyślne opinie, nie narażając się na punkty karne. Możemy mówić swobodnie, ściany są ekranowane tak, że nie wychodzi poza nie nawet sygnał emitowany przez muszki i kle…

Zeb urwał nagle, jakby przygryzł własny język. Przez moment milczał z zakłopotaniem.

– Jaki sygnał? – spytał Rinah, widząc jak rumieniec oblewa czoło socjologa.

– Ach, nic, mniejsza o to. Pewne techniczne sprawy, o których zapewne nie masz pojęcia – jąkał się Zeb. – Szkoda czasu na wyjaśnienia.

– Rozumiem – Rinah nie usiłował powstrzymać się od ironicznego tonu. – Sypnąłeś się z jakąś tajemnicą służbową. Zeb spojrzał na niego jakby z wdzięcznością.

– Tak… coś w tym rodzaju… – przyznał, uśmiechając się po lizusowsku. – Spróbuj nie pamiętać, że coś mówiłem o tych…

– Na szczęście jesteśmy w tej, jak jej tam… cichociemni, tak? – Rinah klepnął go po ramieniu. – W porządku, już zapomniałem, miałeś mi coś zacytować.

– Owszem. Parę przykładów urojeń maniakalnych. Był tu jeden taki, który opowiadał wszystkim dookoła, że Paradyzja w ogóle nie dotarła do Tartaru, lecz krąży wciąż wokół jednej z planet Układu Słonecznego, a ludzie pracują w nieludzkich warunkach, w kopalniach tej jakiejś tam planety. Maniak nie umiał się zdecydować, czy chodzi o Neptuna, czy Plutona… Albo drugi, który opowiadał, że Paradyzji nie zagrażają żadne klęski i katastrofy, a dochody z eksportu należałoby przeznaczyć raczej na podniesienie standardu życia -mieszkańców, niż na ciągłe doskonalenie i rozbudowę Systemu Zabezpieczeń i Sił Ochrony Zewnętrznej… Byli i tacy, którym się wydawało, że…

Zeb urwał znowu, jakby zastanawiając się, czy warto mówić dalej, wreszcie zakończył zupełnie od rzeczy.

– …że coś się im tu nie kręci…

– Nie rozumiem – Rinah patrzył na niego zdziwiony.

– No, widzisz… Po prostu wariaci, któżby tam ich rozumiał – mruknął Zeb, kierując się ku wyjściu, a Rinah pojął, że jego informator sam widać przestraszył się tego, co zamierzał powtórzyć: przestraszył się z przyzwyczajenia, pomimo ślepoty i głuchoty ścian specjalnej komory izolującej ich od wszędobylskich uszu i oczu Systemu Zabezpieczeń.

Wracając od socjologa, Rinah czuł niedosyt, jakby wciąż brakowało mu odpowiedzi na pewne pytania nurtujące jego podświadomość. Próbował sprecyzować sobie te wątpliwości, lecz coś nieuchwytnego wymykało się ciągle jego myślom.

1 ... 15 16 17 18 19 20 21 22 23 ... 36 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название